Genealogia genetyczna podpowiada nam, że wszyscy żyjący dziś na Ziemi ludzie są imigrantami z Afryki. Bardzo dawno temu na afrykańskiej sawannie ludzkość uczyła się reakcji, które pozwalały przetrwać. Dlatego dziś reagujemy uwagą, gdy coś się do nas szybko zbliża albo jest jaskrawoczerwone. Wypatrzenie tygrysa pośród traw było warunkiem przeżycia. Aby przetrwać, nie ma czasu na myślenie. Trzeba działać automatycznie. Te mechanizmy są dziś wykorzystywane przez tych, którzy chcieliby skłonić nas do podjęcia oczekiwanej przez nich decyzji. Gra lękiem, wykorzystanie stereotypów, społeczny dowód słuszności... Liczni sprzedawcy, w tym marketerzy polityczni, wykorzystują zaszyte w człowieku mechanizmy dla własnych celów.
Chodząc po ulicy i zbierając podpisy poparcia swojej kandydatury w wyborach do Senatu RP, spotykałem ludzi, którzy nic o mnie nie wiedzieli, a nie mieli czasu, by przeczytać dziesięć tysięcy tekstów, które napisałem przez ostatnie 20 lat. W jaki sposób mieli zatem zdecydować, czy mnie poprzeć, czy nie? Zadawali pytania, które – w ich opinii – mogły im szybko odpowiedzieć, czy mam podobny do nich światopogląd. Jakie? Na przykład: o stosunek do aborcji, czy jestem za in vitro, czy przyjąć imigrantów, czy wierzę w Boga, czy jestem z ich dzielnicy. Lubimy te piosenki, które znamy. Jeśli ktoś rzuca hasło, oczekuje właściwego odzewu.
Przeciętny człowiek nie ma czasu na wnikliwe analizowanie rzeczywistości. Ktoś, kto odpowiada w sposób skomplikowany, rozważa okoliczności, poszukuje przyczyn problemu, by szukać właściwych rozwiązań, uznawany jest za osobę mało konkretną. Za kogoś, kto nie zna odzewu na rzucone w niego hasło.
Aby skłonić ludzi do działania, politycy wykorzystują emocje. Jeśli coś wywołuje emocje, to dobry prognostyk. Tematy mało seksowne, wymagające namysłu, skomplikowane nie pojawiają się w kampanii wyborczej ani w publicznej debacie. Ważne jest, czy wierzysz, że samolot zderzył się z brzozą, ważne, że jesteś bezduszny, bo nie chcesz przyjąć do kraju imigrantów, skoro na zdjęciach widać „śpiącego” na plaży chłopca, albo że nie chcesz chronić naszej cywilizacji, bo na zdjęciach w internecie widać tylko mężczyzn w wieku poborowym i żadnej kobiety. Nie ma czasu na analizę źródeł, na to, by zastanowić się nad każdym z zagadnień.
Jesteś „za” czy „przeciw”? Odpowiedz, nie zastanawiając się, czy pytanie zadano właściwie i czy pytający rozumie, o co pyta. Nie ma znaczenia, czy wie, o co pyta, i czy posługuje się fałszywie postawioną, podsuniętą mu alternatywą. W istocie pyta cię, czy jesteś swój czy wróg. Ten mechanizm skłania polityków do tego, by zamiast debatować o problemie, pozycjonowali się w umysłach wyborców. Nie muszą mieć nawet takich poglądów, jakie sugerują ich zachowania. Ważny jest obrazek, wrażenie, nawiązanie do systemu wartości grup wyborców, nie zaś zmuszanie ich do myślenia. W efekcie scena polityczna jest spolaryzowana, dwie partie okładają się wzajemnie memami, a połowa obywateli nie widzi powodu, by iść na wybory. Podobno nie mają na kogo głosować. �
* Prawnik, autor serwisu VaGla.pl – Prawo i Internet
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.