Z rachunku prawdopodobieństwa wynika, że przy strzale z karnego bramkarz powinien czekać na piłkę w środku bramki. A ten skacze. Miota się – w lewo, w prawo. Mało to skuteczne, ale widowiskowe i z pewnością mniej przynosi szkód niż politycy przed wyborami miotający się ze swoimi programami. Długa lista, z której niemal każdy zmniejsza prawdopodobieństwo naszego wzrostu gospodarczego. (Piszemy na stronie 16).
Wiece i debaty pełne są programowych zaklęć. Napędzania gospodarki, tworzenia miejsc pracy, podnoszenia dobrobytu. Jakby to wszystko była maszyneria w rękach polityków. Jak pociąg czy samolot. Może i skomplikowane, ale tylko urządzenie. Jedzie, niezależnie od tego, jak często będziemy zmieniali rozkład jazdy. To tłumaczy całą tę gospodarczo-lokomocyjną poetykę wyborczą. „Rozruszają”, „napędzą” wzrost, „zahamują” bezrobocie i „wyrównają rozpiętości”.
Politycy wmawiają nam, że gospodarką nie rządzi rynek, tylko ich prawa, regulacje i kontrole. W rzeczywistości ekonomia to nauka społeczna, a nie inżynieria. Zalicza się do „arts”, a nie „science”, bo jej dziedziną nie jest materia, ale ludzie. Tworzą ją jednostki, razem i osobno, we współpracy i przeciwko sobie. To samoistny przepływ myśli, talentu i świadczeń, którego rządzący nie są w stanie kontrolować. Praca, którą na każdym kroku nam obiecują, nigdy nie była pomyślana jako wehikuł dla pomocy społecznej. To produkt. Jeżeli zostanie źle wyceniony, to albo znika, bo pracownikowi nie opłaca się pracować, albo staje się nic nie wart, bo koszt pracy przewyższa jego cenę. I żaden polityk ani urzędnik nie jest w stanie wytyczyć tego idealnego środka. Od tego jest wolny rynek. W okresie koniunktury co miesiąc powstaje w Polsce 150-160 tys. miejsc pracy. Ale kolejne 60-70 tys. znika, żeby znowu stworzyć tysiące nowych możliwości zatrudnienia. Przedsiębiorcy dzień w dzień otwierają jakieś firmy, oferują nowe produkty. Próbują, ryzykują. Odnoszą sukcesy i równie często plajtują. Pięć lat w Polsce przeżywa zaledwie co trzecia firma. Robili to i będą robić, niezależnie od tego, jak bardzo politycy pragną w to ingerować. Rządzący oczywiście mają znaczenie, ale im bardziej się starają, tym trudniej jest im przewidzieć konsekwencje własnych działań. A w tych wyborach bardzo się starają.
We wszystkich programach wyborczych znajdujemy sztywne zapisy o p oprawianiu doli pracowników i najuboższych. Krótsza praca, wyższa płaca, podwyżki, świadczenia, dodatki. Politycy wierzą, że pracodawcy siedzą na zbędnym kopczyku pieniędzy i wystarczy im trochę podebrać. Pracownicy w pierwszej chwili mogą nawet docenić podwyżkę czy nowe świadczenia. Ale to do czasu, aż ceny w sklepach nie poszybują w górę, a firmy nie zaczną zwalniać najmniej wydajnych pracowników.
Ile to razy słyszeliśmy w tej kampanii, że bogaci żyją kosztem najbiedniejszych i trzeba z tym skończyć. Skończyć z czym? Najbiedniejsi, jakieś dziesięć procent społeczeństwa, i tak już nie płacą podatków i korzystają z pomocy społecznej. Jak ktoś, kto żyje z pomocy, może być ofiarą tego, kto składa się na pomoc dla niego i podatki? Mało tego, doświadczenie pokazuje, że im więcej pieniędzy przeznaczamy na pomoc biednym, tym więcej mamy biednych. Coraz większej grupie ludzi opłaca się rzucić pracę. I trudno im odmówić racjonalności.
W każdym programie znajdziemy zapisy o wspieraniu innowacyjności. Politycy może tego nie wiedzą, ale już ją wspierają. Kreatywność to jest coś, co każdy ma w sobie, i ujawnia się tam, gdzie przynosi nam największą korzyść. To mogą być wynalazki, gry komputerowe, nowe zastosowanie laseru, a może być to innowacyjność podatkowa. W kraju z najbardziej pokręconym systemem podatkowym w OECD wyrosła nam cała branża kiwania fiskusa. Sam VAT to przekręty warte 50 mld. Na astronomicznych akcyzach od papierosów wyrosła kolejna kreatywna branża – przemytnicza. Ta warta jest dziś 6 mld zł. To wszystko dzieła polityków, a dla nas tylko przedsmak tego, co nam dopiero szykują. �
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.