Konfiskata kilkuset tysięcy banderol alkoholowych i zlikwidowanie w Żorach drukarni banknotów to największa w tym roku wpadka fałszerzy
Policja aresztowała osiem osób, trzy znajdują się pod dozorem. Kolejne zatrzymania to kwestia czasu. Funkcjonariusze są przekonani, że wpadli na trop dużej grupy przestępczej, która prawdopodobnie powiązana jest z jednym z warszawskich gangów. Wstępne rezultaty śledztwa wskazują, że prócz fałszerstw w grę wchodzi przemyt alkoholu i narkotyków. To właśnie na Śląsku najczęściej drukowane są fałszywe banknoty, znaki akcyzy i dokumenty. Zamiast węglowego, powstaje tam - największe w Polsce - zagłębie fałszerzy. - Nikt nie drukuje dużej partii banderol bez konkretnego zamówienia - uważa jeden z katowickich policjantów. Znaki akcyzy miały więc na pewno posłużyć do zalegalizowania tysięcy butelek alkoholu pochodzącego z przemytu. Czy tiry z trefnym towarem już przekroczyły granice Polski, czy też wpadka wstrzymała transport? Tego na razie nie wiadomo. Znalezione w przydrożnym rowie dwa worki z banderolami świadczą jednak o tym, że policja zdołała zatrzymać tylko część fałszerzy. Pozostali prawdopodobnie wpadli w panikę i pozbyli się podrobionych znaków akcyzy. Akcja policji zaczęła się 6 lipca, kiedy funkcjonariusze komendy miejskiej w Żorach dokonali rewizji w kilku mieszkaniach na terenie miasta. Znaleziono podrobione banknoty dziesięcio- i dwudziestozłotowe. Następnego dnia w mieszkaniu w Rybniku wykryto drukarnię ze sprzętem komputerowym i profesjonalną drukarką laserową. Zatrzymano łącznie osiem osób, w tym szefa grupy. Był nim 23-letni Sebastian M., wcześniej notowany za kradzieże i paserstwo. Ustalono, że gang zatrudniający komputerowca i poligrafa działał od stycznia 1999 r. i po trzech miesiącach przygotowań rozpoczął druk. Na rozkręcenie interesu fałszerze pożyczyli pieniądze od znanej w Polsce grupy przestępczej. Dług mieli zwrócić podrobionymi banknotami. Fałszerze zdołali wyprodukować 8 tys. banknotów, z których 3,7 tys. oddali na przechowanie, a półtora tysiąca zaczęli rozprowadzać. Partię nieudanych 2,8 tys. podróbek zakopali w lesie niedaleko Żor. Najpierw drukowano je w tym właśnie mieście, a w czerwcu sprzęt przeniesiono do Rybnika. - Cały czas udoskonalali produkcję - mówi oficer Śląskiej Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Łącznie mogli wydrukować nawet około miliona fałszywych złotówek. Działali jak profesjonalna firma - zamówienia przychodziły z całej Polski. Kolporterzy rozprowadzali fałszywki w katowickich sklepach, kioskach i na bazarach. Nie było to trudne - niskich nominałów z reguły nikt nie sprawdza. Ta sama grupa przestępcza produkowała banderole na alkohol, które znaleziono kilka dni po wykryciu fałszywych banknotów. Przeszukania dokonane 14 lipca okazały się strzałem w dziesiątkę. 115 tys. banderol było już pociętych i przygotowanych do naklejania na butelki. W sumie jednak przestępcom udało się wykonać 540 tys. bardzo dobrych falsyfikatów. Ku zaskoczeniu policjantów, nie wyprodukowano ich domowym sposobem, lecz w legalnej drukarni po godzinach pracy. Duża liczba wyrzuconych znaków akcyzy świadczy o tym, że oprócz zatrzymanych w sprawę zamieszanych było więcej osób. Inny gang działał w rejonie Knurowa i Kędzierzyna-Koźla. Jeszcze w ubiegłym roku zatrzymano w tej sprawie osiem osób. Śledztwo wykazało, że w obieg puszczano banknoty pięćdziesięcio- i stuzłotowe. Kolporterzy brali je od hurtownika w Kędzierzynie-Koźlu. Grupa działała od maja do września, rozprowadzając 700-800 banknotów w największych miastach Śląska i na Pod- beskidziu. - Kolporterzy to grupa przypadkowych osób, które chcą dorobić. Ale dostawcy musieli mieć kontakt z producentem. Idą jednak w zaparte - mówi policjant prowadzący sprawę. Rozprowadzanie fałszywek nie było łatwe, bo ze względu na duże nominały ludzie przyglądali się banknotom, a w niektórych sklepach ekspedientki nie chciały ich w ogóle przyjmować. Najlepszym z siatki kolporterów okazał się szesnastoletni chłopak, który potrafił wzbudzić największe zaufanie. Na Śląsku gwałtownie rośnie liczba fałszerstw pieniędzy i znaków akcyzy. Tylko w tym roku policjanci w Katowicach wychwycili 402 fałszywe banknoty stuzłotowe i 415 pięćdziesięciozłotowych. W Bielsku ujawniono 137 setek i 184 pięćdziesiątek, niewiele mniej w Częstochowie, Zabrzu, Sosnowcu, Tychach i Bytomiu. Fałszywki pojawiają się też w przygranicznym Cieszynie. W ubiegłym roku w dawnym województwie katowickim ujawniono 11 tys. fałszywych banknotów. Województwo śląskie bije w tej dziedzinie krajowe rekordy: w pierwszej połowie tego roku wykryto tam 1326 fałszerstw, czyli o 45 proc. więcej niż w pierwszej połowie ubiegłego roku (tutaj także koncentruje się działalność tych "branżowych grup przestępczych"). Na drugim miejscu jest województwo wielkopolskie - 1094 fałszerstwa, a dalej dolnośląskie - 804, mazowieckie - 787 i zachodniopomorskie - 759. Coraz więcej fałszywek produkuje się w legalnie działających drukarniach.
Na Śląsku powoli maleje wydobycie węgla, a szybko rośnie nielegalna produkcja pieniędzy i znaków akcyzy
- Nikt nie panuje nad tym, co dzieje się tam po godzinach pracy. Grupy przestępcze coraz częściej zaczynają współpracować z drukarzami - mówi oficer katowickiej policji. W zeszłym roku zatrzymano nawet właściciela szczecińskiej drukarni - Jacka Z., fizyka, byłego wykładowcę Pomorskiej Akademii Medycznej. Fałszerz popełnił błąd: okazał się perfekcjonistą. Prawdziwe studolarówki nie są tak doskonałe jak te, które on produkował. Innymi słowy, wytwarzał lepsze jakościowo dolary niż amerykańska mennica. Fałszywe banknoty drukował na znakomitym tureckim papierze. Policjanci zarekwirowali 400 tys. podrobionych dolarów, sprzęt i materiały poligraficzne. Fałszerze preferują rodzimą walutę, a dolary i marki stanowią nie więcej niż 10 proc. wychwytywanych na Śląsku falsyfikatów. Do ostatniej wielkiej wpadki gangsterów doszło kilka lat temu w Gliwicach, gdzie policja skonfiskowała półtora miliona fałszywych dolarów. Część z nich nie była jeszcze pocięta na banknoty. Aresztowano cztery osoby. Fałszowanie polskich nominałów zaczęło ostatnio poważnie niepokoić policję. Od stycznia do czerwca tego roku wykryto o 35 proc. więcej tego typu przestępstw niż w tym samym okresie 1998 r. To dowód, że fałszerze opanowali już nowe techniki potrzebne do druku nowych banknotów, znacznie lepiej zabezpieczonych niż poprzednie. Podobnie jak grupa zatrzymana w Żorach, uczyli się na własnych błędach, doskonaląc swoją "produkcję". Podrabianie banknotów, znaków akcyzy oraz dokumentów to wyjątkowo opłacalny rodzaj przestępczego biznesu. Cena falsyfikatu zależy przede wszystkim od jego jakości, liczby banknotów i drogi, jaką przebywa od producenta. Wytwórcy z reguły sprzedają falsyfikaty hurtownikom za jedną czwartą ich wartości, hurtownicy żądają od kolporterów połowy nominału. Najczęściej fałszowane są setki i pięćdziesiątki, bo na nich jest największy zarobek. Bardzo rzadko dwusetki, gdyż ze względu na duży nominał są bardzo długo i dokładnie sprawdzane, a część osób w ogóle nie bierze ich do ręki. Ostatnio podrabiane są nawet monety pięciozłotowe (fałszywe pięciozłotówki często można rozpoznać po tym, że dłużej niż prawdziwe obracają się wokół własnej osi). Banknoty fałszowane są na nowoczesnych kserokopiarkach. Dobre urządzenie - w cenie 100 tys. USD - potrafi odwzorowywać najdrobniejsze szczegóły. Jego cena zwraca się po skserowaniu tysiąc razy banknotu studolarowego, przy założeniu, że podróbki uda się rozprowadzić. Fałszerze dysponują nowoczesnymi technikami i potrafią przełamać część stosowanych przez emitenta zabezpieczeń. Z tego powodu śląska policja wyposażona została w podręczne testery mające ułatwić ustalenie autentyczności banknotu. W Katowicach codziennie funkcjonariusze natrafiają na podrobione pieniądze. Zatrzymywani są także fałszerze. Na zwolnione przez nich miejsce wchodzą jednak do branży nowi i bardziej utalentowani adepci tego zawodu. W ubiegłym roku w jednym z miast śląskiej aglomeracji zatrzymano trzynastoletniego fałszerza, który swe pierwsze banknoty wyprodukował na domowym komputerze w przerwach między odrabianiem lekcji.
Na Śląsku powoli maleje wydobycie węgla, a szybko rośnie nielegalna produkcja pieniędzy i znaków akcyzy
- Nikt nie panuje nad tym, co dzieje się tam po godzinach pracy. Grupy przestępcze coraz częściej zaczynają współpracować z drukarzami - mówi oficer katowickiej policji. W zeszłym roku zatrzymano nawet właściciela szczecińskiej drukarni - Jacka Z., fizyka, byłego wykładowcę Pomorskiej Akademii Medycznej. Fałszerz popełnił błąd: okazał się perfekcjonistą. Prawdziwe studolarówki nie są tak doskonałe jak te, które on produkował. Innymi słowy, wytwarzał lepsze jakościowo dolary niż amerykańska mennica. Fałszywe banknoty drukował na znakomitym tureckim papierze. Policjanci zarekwirowali 400 tys. podrobionych dolarów, sprzęt i materiały poligraficzne. Fałszerze preferują rodzimą walutę, a dolary i marki stanowią nie więcej niż 10 proc. wychwytywanych na Śląsku falsyfikatów. Do ostatniej wielkiej wpadki gangsterów doszło kilka lat temu w Gliwicach, gdzie policja skonfiskowała półtora miliona fałszywych dolarów. Część z nich nie była jeszcze pocięta na banknoty. Aresztowano cztery osoby. Fałszowanie polskich nominałów zaczęło ostatnio poważnie niepokoić policję. Od stycznia do czerwca tego roku wykryto o 35 proc. więcej tego typu przestępstw niż w tym samym okresie 1998 r. To dowód, że fałszerze opanowali już nowe techniki potrzebne do druku nowych banknotów, znacznie lepiej zabezpieczonych niż poprzednie. Podobnie jak grupa zatrzymana w Żorach, uczyli się na własnych błędach, doskonaląc swoją "produkcję". Podrabianie banknotów, znaków akcyzy oraz dokumentów to wyjątkowo opłacalny rodzaj przestępczego biznesu. Cena falsyfikatu zależy przede wszystkim od jego jakości, liczby banknotów i drogi, jaką przebywa od producenta. Wytwórcy z reguły sprzedają falsyfikaty hurtownikom za jedną czwartą ich wartości, hurtownicy żądają od kolporterów połowy nominału. Najczęściej fałszowane są setki i pięćdziesiątki, bo na nich jest największy zarobek. Bardzo rzadko dwusetki, gdyż ze względu na duży nominał są bardzo długo i dokładnie sprawdzane, a część osób w ogóle nie bierze ich do ręki. Ostatnio podrabiane są nawet monety pięciozłotowe (fałszywe pięciozłotówki często można rozpoznać po tym, że dłużej niż prawdziwe obracają się wokół własnej osi). Banknoty fałszowane są na nowoczesnych kserokopiarkach. Dobre urządzenie - w cenie 100 tys. USD - potrafi odwzorowywać najdrobniejsze szczegóły. Jego cena zwraca się po skserowaniu tysiąc razy banknotu studolarowego, przy założeniu, że podróbki uda się rozprowadzić. Fałszerze dysponują nowoczesnymi technikami i potrafią przełamać część stosowanych przez emitenta zabezpieczeń. Z tego powodu śląska policja wyposażona została w podręczne testery mające ułatwić ustalenie autentyczności banknotu. W Katowicach codziennie funkcjonariusze natrafiają na podrobione pieniądze. Zatrzymywani są także fałszerze. Na zwolnione przez nich miejsce wchodzą jednak do branży nowi i bardziej utalentowani adepci tego zawodu. W ubiegłym roku w jednym z miast śląskiej aglomeracji zatrzymano trzynastoletniego fałszerza, który swe pierwsze banknoty wyprodukował na domowym komputerze w przerwach między odrabianiem lekcji.
Więcej możesz przeczytać w 32/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.