W USA coraz trudniej wykonać karę śmierci. Wszystko przez europejskie embargo na środki chemiczne potrzebne do śmiertelnego zastrzyku. Kilka miesięcy temu agenci federalni przejęli kontrabandę na międzynarodowym lotnisku Phoenix w Arizonie. W samolocie British Airways znaleziono ładunek tiopentalu sodu nieposiadający atestu Federalnej Agencji ds. Żywności i Leków (FDA). Można byłoby to uznać za rutynową działalność służb, gdyby nie to, że przemytnikiem okazał się… stan Arizona, próbujący w ten sposób sprowadzić z Indii lek potrzebny do wykonywania legalnej w lokalnym prawie kary śmierci. Departament Więziennictwa Arizony, który zapłacił za dostawę leków prawie 27 tys. dolarów, protestuje. „Podważamy kompetencje prawne FDA do zatrzymywania chemikaliów potrzebnych do wykonania egzekucji w instytucjach stanowych” – grzmiał rzecznik departamentu Andrew Wilder. Na przemycaniu substancji chemicznych z zagranicy przyłapano także stan Teksas, w którym dokonuje się największej liczby egzekucji w USA. Wcześniej stan Nebraska dowiedział się od FDA, że nie może sprowadzić do USA substancji potrzebnych przy egzekucji, mimo że dokonano już transakcji. Nebraska zapłaciła 54 tys. dolarów hinduskiemu dystrybutorowi Harris Pharma. TRUCIZNA BEZ MOCY Kłopoty z egzekucjami mają nie tylko Nebraska, Arizona i Teksas. Problemy ze zdobyciem komponentów do śmiercionośnych mieszanek leków doprowadziły do zawieszenia egzekucji w 16 z 31 stanów, w których obowiązuje kara śmierci. Problem nie jest nowy. Cztery lata temu ostatni amerykański producent tiopentalu sodu – najważniejszego leku stosowanego przy egzekucjach – zrezygnował z produkcji specyfiku. Zaczęto go sprowadzać z Europy, ale trwało to krótko. Firmy farmaceutyczne ze Starego Kontynentu, z powodów wizerunkowych, wycofały się ze sprzedaży. Od tego czasu zaczęły się schody – termin gwarancji na starsze leki zaczął wygasać i poszczególne stany miały coraz większe kłopoty ze zdobyciem nowszych specyfików. Kilka stanów spróbowało wykonywać karę główną, testując nowe mieszanki leków. Doszło do szokujących wydarzeń. W kwietniu 2014 r. w Oklahomie egzekucja niejakiego Claytona Locketta trwała 45 minut, bo nie wkłuto się właściwie w żyły skazańca i pompowano trujące substancje w ciało, a nie bezpośrednio w układ krwionośny. Lockett w końcu umarł, ale na atak serca. W stanie Ohio Dennis McGiure umierał przez 26 minut. W Oklahomie Michael Lee Wilson, podczas własnej egzekucji, gdy teoretycznie powinien być już znieczulony i nieprzytomny, wyznał, że jego „ciało płonie”. Wreszcie 23 lipca ubiegłego roku w Arizonie moment śmierci wyznaczono mordercy Josephowi Woodsowi na godzinę 14:00. Śmiercionośne substancje zaczęto wstrzykiwać o 13:52. Zgon stwierdzono po ponad 100 minutach, ale sprawy sądowe przeciwko władzom Arizony potrwają jeszcze wiele miesięcy. Po tej nieszczęsnej egzekucji stracono w Arizonie jeszcze innego skazańca, używając niewłaściwych i niesprawdzonych substancji. Błąd wykryto dosłownie na kilka minut przed kolejną egzekucją, którą zdążono wstrzymać. Od tego czasu wstrzymano wykonywanie kary śmierci w całym stanie. W Ohio uchwalono co prawda prawo pozwalające na zachowanie w tajemnicy źródła pochodzenia leków, ale próby pozyskania tych substancji z nieregulowanych aptek oraz z nielegalnych źródeł z zagranicy się nie powiodły. Władze stanowe podjęły więc decyzję o wstrzymaniu egzekucji do 2017 r. W minionym tygodniu Teksas poinformował, że otrzymał zezwolenie od agencji U.S. Drug Enforcement Administration na sprowadzenie do Stanów Zjednoczonych tiopentalu sodu. Nie wiadomo jednak, czy stanowy Departament Sprawiedliwości już z tego skorzystał. Teksas mimo to nie zaprzestał pozbawiania życia skazanych. Ostatnim straconym był 14 października 33-letni zabójca policjanta Licho Escamilla. Był to już 15. wyrok śmierci wykonany w Teksasie w tym roku. W całym 2014 r. stracono w tym stanie dziesięć osób, a w 2013 r. – 13 więźniów. Pozostałe stany, które nie chcą zrezygnować z kary głównej, poradziły sobie w inny sposób. W Utah po raz kolejny zalegalizowano pluton egzekucyjny, aby móc wykonywać karę śmierci. W Tennessee przywrócono możliwość wykonania kary głównej za pomocą krzesła elektrycznego. W kilku innych stanach alternatywą jest komora gazowa. MIĘDZY TEORIĄ A PRAKTYKĄ Po ostatnich incydentach w USA narasta jednak niechęć wobec wykonywania kary śmierci. W wielu stanach, gdzie kara śmierci formalnie wciąż istnieje, wprowadzono moratorium na jej wykonywanie. Przemawiająza tym także względy ekonomiczne – znalezienie metody zabijania skazańców, która nie zostanie zakwalifikowana jako nieludzka i okrutna, może zająć lata i kosztować miliony dolarów. O rozdźwięku między teorią a praktyką przy stosowaniu kary śmierci mówił niedawno sam prezydent Barack Obama, który do tej pory był zwolennikiem kary głównej. Zdaniem głowy państwa kilka ostatnich egzekucji trudno było określić jako szybkie oraz bezbolesne. To dlatego Obama zwrócił się do Departamentu Sprawiedliwości o dokładne przyjrzenie się procedurom związanym z ich wykonywaniem. Także z Sądu Najwyższego napływa coraz więcej sygnałów, że najwyższa instancja sądownicza może zakwestionować karę śmierci. Mówił o tym w wywiadzie dla CBS News konserwatywny sędzia SN Antonin Scalia. W kwestii zgodności kary głównej z konstytucją wątpliwości wyrażał nawet ostatnio przewodniczący Sądu Najwyższego Stephen Breyer. Niedawno USA zalegalizowały małżeństwa osób tej samej płci. Czyżby teraz miała nadejść kolej na zdelegalizowanie kary śmierci?
Więcej możesz przeczytać w 45/2015 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.