Do żołnierzy Państwa Islamskiego, samozwańczego kalifatu, który powstał między Syrią i Irakiem, dołączyło już kilka tysięcy ochotników z Europy Zachodniej. Według Nuna Tiaga Pinta, redaktora portugalskiego magazynu „Sábado” i autora książki o wojownikach dżihadu, do Syrii trafiają zazwyczaj potomkowie imigrantów, którzy radykalizują się w którejś z europejskich metropolii, zamieszkanej przez dużą społeczność muzułmańską. Młodzi mężczyźni opisani przez Pinta trafiali najpierw do dzielnicy Leyton, gdzie znajdują się meczety zdominowane przez wyznawców skrajnych odmian islamu. Jak odbywała się ich rekrutacja? Przyszli żołnierze ISIS uczęszczali m.in. na spotkania w meczetach – czasem znajdowali tam nawet pomoc finansową – i stopniowo przechodzili na stronę dżihadu. Najskuteczniejszy werbunek odbywa się jednak w internecie. Za pośrednictwem mediów społecznościowych dżihadyści próbują najpierw zainteresować swój potencjalny narybek islamem i zachęcić do czytania Koranu, a potem pomagają zrozumieć jego trudniejsze fragmenty. Na Facebooku i Twitterze odbywają się codziennie tysiące takich rozmów. Terroryści czują się tam niezwykle pewnie. Walka z nimi jest trudna. Blokowanie profili niewiele daje. W 2014 r. terroryści wyemitowali na Twitterze film z egzekucji Brytyjczyka Davida Hainesa, mimo że operator zablokował i skasował ich konta. Dlatego, według dr. Krzysztofa Liedla, dyrektora Centrum Badań nad Terroryzmem w Collegium Civitas, trzeba tak jak oni posłużyć się internetem. – Jeśli terroryści używają internetu do rozsiewania propagandy i rekrutacji, to my musimy stworzyć lustrzany system, zwrócony przeciwko nim – tłumaczy dr Liedel.
JEDEN NA JEDNEGO
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.