W pogoni za słońcem

W pogoni za słońcem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Słońce to nie króliczek, którego goni się dla zasady. W dobie odrzutowców można je schwytać. Bo zawsze gdzieś jest lato! Wystarczy kupić odpowiedni bilet i polecieć.
Obecnie odległości mierzy się czasem, a nie kilometrami. Sześć godzin
jedzie się pociągiem z Warszawy do Wrocławia. Mniej więcej tyle samo
zajmuje przelot do Iranu. Dodajmy kolejne sześć godzin i już jesteśmy w 
Meksyku albo Indonezji. Dzięki temu można się cieszyć słońcem nawet w 
środku zimy.


FRANCJA Słoneczne kwiaty


Gonitwa za słońcem w formie zorganizowanej turystyki na dobrą sprawę
rozpoczęła się już w XIX w., kiedy Anglicy odkryli Lazurowe Wybrzeże we 
Francji. Ale przyjeżdżali tu nie latem, lecz zimą. – Bo właśnie zimą
niebo ma najgłębszy błękitny kolor, a promienie słońca mają cieplejszą
barwę – mówią mieszkańcy Nicei. Coś jest na rzeczy ze światłem. Przecież
w wioskach rozsianych po Lazurowym Wybrzeżu impresjoniści tworzyli
największe dzieła. Dziś przez ich malarskie plenery prowadzi szlak
impresjonistów.


Na początku jednak to nie szlaki i atrakcje przyciągały turystów, lecz
łagodny klimat, słońce i... kwiaty – a konkretnie mimoza. Sprowadzono ją
z Australii, by nieco ożywiła krajobraz wybrzeża. Mimoza kwitnie
australijskim latem, czyli w środku europejskiej zimy. Anglicy zakochali
się w niej od pierwszego wejrzenia. Po powrocie do domu tonami
sprowadzali ją na wyspę. Zapoczątkowało to przemysłową uprawę tej
rośliny. Dziś oprócz bukietów z mimozy wytwarzane są mydła, maści,
kremy... Anglicy zmienili oblicze Lazurowego Wybrzeża. To dla nich w 
Nicei zbudowano promenadę des Anglais, najbardziej reprezentacyjny trakt
miasta, po której wkrótce pomaszerowały pierwsze parady karnawałowe.
Zaczęto wznosić luksusowe hotele na czele z Negresco Hotel.


Z czasem do Nicei zaczęli też przyjeżdżać najzamożniejsi mieszkańcy
Rosji i innych europejskich krajów. Gwar międzynarodowego tłumu nie 
przypadł jednak do gustu koronowanym głowom. Przedstawiciele
najzacniejszych arystokratycznych rodów upodobali sobie Menton – miasto,
które nazwano „Sekretną Rivierą”. W wysmakowanych architektonicznie
pałacach i hotelach wypoczywały królowa Wiktoria i Maria Fiodorowna –
matka ostatniego cara Rosji Mikołaja. Menton dbał o swoich gości.
Stworzono dla nich bardziej wyrafinowaną karnawałową rozrywkę. Bo 
karnawał, choć w samej istocie rozrywka ludyczna, musiał być! Należało
go jedynie ubrać w formę godną zacnych gości. Ta narodziła się sama z 
niewielkich cytrusowych konstrukcji, które stawiano przed drzwiami
hoteli. Wkrótce ich twórcy zaczęli konkurować ze sobą pod względem
wielkości i urody dzieł.


Z czasem artystyczna działalność przerodziła się w La Fźte du Citron,
czyli Festiwal Cytryny. Budowane z tej okazji konstrukcje osiągają
wysokość nawet kilkunastu metrów! Do ich budowy wykorzystuje się 140 ton
cytryn i pomarańczy. W tym roku festiwal potrwa od 13 lutego do 2 marca
pod hasłem Cinecitta.


MEKSYK Urok kolonialnego miasteczka


Jukatan nie musi kusić turystów karnawałem. Meksykański półwysep to 
przecież eldorado turystyczne tętniące życiem cały rok. Słoneczna pogoda
jest zawsze gwarantowana. W Cancún i okolicy najlepiej poczują się
urlopowicze, którzy między jedną a drugą imprezą dla czystego sumienia
zaliczą kilka standardowych miast Majów, czyli Tulum, Chichen Itza.
Jednak prawdziwy klimat Jukatanu mieni się wszystkimi kolorami tęczy,
jak ściany kolonialnych domów w Campeche. Powstało ono w XVI w. w 
miejscu miasta Majów – Kimpech.


Trudno dziś doszukać się jego pozostałości. Jednak to, co nadbudowali
konkwistadorzy, wystarczyło, by umieścić Campeche na Liście Światowego
Dziedzictwa UNESCO. Jest tu wszystko, by zatrzymać turystę przynajmniej
na tydzień – piracka twierdza, kolonialna zabudowa, barokowa katedra,
kawiarenki i galerie. Jest też życie nocne, ale czysto meksykańskie w 
postaci danzón. To wieczorki taneczne na placach przy dźwiękach muzyki
na żywo. Nie tylko miasto zasługuje na uwagę. W okolicach zobaczymy
ruiny najpiękniejszych miast majańskich – Edzny i Uxmal. Trzeba też
wyprawić się na szlak Puuc. Ruiny nie ustępują hitom turystycznym z 
okolic Cancún. Panuje w nich spokój, a co najważniejsze – można wszędzie
zajrzeć i wspiąć się na każdą piramidę, Tego nie doświadczymy ani w 
Chichen Itza, ani w Tulum.


INDONEZJA Czysty wypoczynek Na Gili Trawangan w Indonezji
przyjeżdża się dla relaksu. Nie ma tu żadnych zabytków,
tylko biały jak śnieg piasek na plaży, turkusowa woda, hotele, bary,
rafa koralowa... Największą atrakcją są jednak zachody słońca. Podczas
wędrówki za horyzont podświetla ono niewidoczne w ciągu dnia wulkany
Jawy. Widowisko codziennie ściąga na brzeg morza tłumy publiczności.
Masowa turystyka dotarła na Gili Trawangan dopiero w latach 80., wraz z 
zamontowaniem systemu odsalania wody. Jak twierdzą miejscowi, nie 
przyniosła ze sobą największej plagi – przestępczości. A skoro
przestępców nie ma, nie ma też sensu utrzymywanie komisariatu policji. I 
rzeczywiście, na wyspie nie ma ani jednego stróża prawa. Korzystają z 
tego amatorzy trawki i innych używek, które w Indonezji są surowo
ścigane.


IRAN Wschodząca gwiazda


Prawdziwym sezamem skarbów architektury i natury jest Iran. Przez lata
zamknięty dla zachodnich turystów, od kilku latt stopniowo otwiera się
na zachód.


Podróżowanie nie stanowi tu żadnego problemu. Kraj ma nieźle rozwiniętą
infrastrukturę turystyczną. W zimie najpopularniejszym kierunkiem
wycieczek są okolice Zatoki Perskiej, bo tam zawsze można liczyć na 
słońce. Na wyspie Kish powstał luksusowy kurort, gdzie wypoczywają
najbogatsi Irańczycy. Ubożsi najchętniej wybierają wyspę Qeshm.
Przyciąga ich tu nie tylko pogoda, ale przede wszystkim księżycowe
formacje skalne w dolinie Chah Kooh, delfiny widoczne z plaż i 
malownicza linia brzegowa. Jest też europejski zabytek – fort wzniesiony
przez Portugalczyków. Zachód też usłyszał o Qeshm, a to za sprawą kobiet
z metalowymi maskami na twarzach. W ten sposób chronią się przed
pożądliwym męskim wzrokiem.


CYPR Wyspa miłości


W przeciwieństwie do Gili TrAWAngan turystyka na Cyprze ma historię
niemal tak długą jak nasza cywilizacja. W starożytności znajdował się tu
jeden z najważniejszych ośrodków kultu Afrodyty – bogini płodności i 
miłości. To właśnie na Cyprze, u podnóża skały Petra tou Romiou w 
pobliżu Pafos, z morskiej piany wyłoniła się Afrodyta.


Do jej świątyni przybywały niegdyś rzesze pielgrzymów. Dziś miejsce jej
narodzin stanowi żelazny punkt wycieczki na Cypr. Poza sezonem trzeba
się liczyć z tym, że kurorty będą świecić pustkami. Na szczęście w Pafos
nuda nie grozi. Miasto nie bez powodu znalazło się na Liście Światowego
Dziedzictwa UNESCO. Zimą pogoda sprzyja zwiedzaniu jego zabytków. Trasę
trzeba zacząć od parku archeologicznego, w którym odsłonięto m.in. ruiny
rzymskich willi z doskonale zachowanymi mozaikami. Trzeba też odwiedzić
królewskie groby, zamek i bizantyjskie kościoły.
Więcej możesz przeczytać w 50/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.