Jak przedsiębiorca czuje się w parlamencie?
Pierwsze śliwki robaczywki, a potem będzie lepiej. Liczę na to, że sporo rzeczy uda się wylobbować na rzecz przedsiębiorczości. Chciałbym przywrócić do ustawodawstwa pojęcie polskiego przemysłowca, które zostało zniszczone przez komunistów. Będę też zwracał uwagę na fakt, że nasz przemysł w przeważającej większości jest w obcych rękach, a celem zagranicznych przedsiębiorców jest wykorzystanie niskich płac, niskich cen wody i energii do wyprodukowania najwyższej jakości produktu i wyprowadzenia zysków za granicę. To polski przemysł powinien inwestować w Polsce i tu płacić podatki. Czy pani wie, że stale otrzymuję propozycje „optymalizacji” kosztów produkcji polegające na przeniesieniu firmy na Słowację, do Czech, Niemiec i Bóg wie gdzie, bo wszędzie prowadzenie firmy jest bardziej opłacalne z powodu niższych podatków niż w Polsce. A to my powinniśmy obniżyć podatki tak, żebyśmy stali się konkurencją dla innych krajów i wtedy kapitał napłynie do nas. Mówimy o miliardach złotych.
Przecież CIT, czyli podatek dla przedsiębiorstw, wynosi u nas 19 proc. To nie jest oszałamiająco dużo.
Tylko że kolejne 19 proc. to jest mój podatek od dywidendy. Oczywiście i w tym przypadku można zadbać o tzw. optymalizację i wielu przedsiębiorców tak robi. Dlatego jestem za zlikwidowaniem podatku CIT i płaceniem jednoprocentowego podatku od przychodów. Powinien on obowiązywać wszystkich: banki, hipermarkety, sklepy spożywcze i inne przedsiębiorstwa. Banki zapłacą może trochę więcej pieniędzy niż obecnie, ale dzięki temu, że nie będzie możliwości „optymalizacji”, co zwykle oznacza wyprowadzanie podatków za granicę, do Skarbu Państwa trafi nawet trzy razy więcej pieniędzy niż obecnie.
Ale odbije się to na klientach. Deutsche Bank już zapowiedział, że podwyższy marżę na kredyty hipoteczne, żeby sobie odbić straty.
Straci klientów. Jego sprawa.
A jeżeli wszyscy podniosą marżę?
To wtedy sam założę bank i na pewno będzie mi się to opłacało przy jednoprocentowym podatku przychodowym.
Coś pana w Sejmie zaskoczyło?
Po pierwsze sala plenarna w telewizji wygląda na dużo większą niż jest w rzeczywistości (śmiech). Po drugie to, że zasiadam w tak historycznym miejscu, w tej samej sali, w której obradowali posłowie przed 1939 r., za każdym razem wywołuje u mnie dreszcz emocji. Zaskoczyło mnie też to, że jest tu przyjemnie i sympatycznie. Ludzie są dla siebie uprzejmi, choć w bezpośredni sposób przedstawiają swoje poglądy. Natomiast irytuje mnie pewien chaos – dostajemy porządek obrad wieczorem, rano jest już inny, zmienia się on w ciągu dnia. Przerwa, która była przewidziana na dziesięć minut, wydłuża się do kilku godzin itd. Dla mnie to strata czasu.
Emocjonował się pan wyborem sędziów Trybunału Konstytucyjnego przy głośnym proteście posłów opozycji wymachujących konstytucją?
Siedzą obok mnie.
I co, przyłączył się pan do protestu?
Oczywiście, że nie. Dla mnie to było oburzające. Jak by na to nie patrzeć, w czerwcu to PO złamała konstytucję, wybierając sędziów na zapas.
Dwóch. Co do trzech, Trybunał uznał, że zostali wybrani zgodnie z konstytucją.
Jak pani tak mówi, to od razu przypomina mi się dowcip Zenona Laskowika: „Przychodzi chłop i mówi, że nie podjedzie, bo traktor nie działa. – Koło się zepsuło. – A ile kół jest sprawnych? – Trzy. – No to w czym problem?”. A jednak na trzech kołach podjechać się nie da. Tak samo Trybunał Konstytucyjny nie może działać z wadliwie wybranymi sędziami. Powiem więcej – uważam, że sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, którzy brali udział w pracach na ustawą PO, powinni się podać do dymisji. Wysmażyli przecież ustawę, którą podważył Trybunał. Koledzy sędziowie ocenili negatywnie ich pracę.
To nie sędziowie Trybunału głosowali nad ustawą, tylko posłowie. Słynny przepis umożliwiający wybór dodatkowych sędziów zgłosił poseł PO.
Ale sędzia Andrzej Rzepliński siedział obok i jakoś nie protestował. Jego milczenie oznaczało aprobatę. A skoro taka milcząca zgoda nastąpiła, to pytam się dlaczego? Może dlatego, że w tej nowelizacji zapisano również podwyżki dla sędziów Trybunału Konstytucyjnego, sześciomiesięczne odprawy, otoczkę socjalną w postaci zwrotów ryczałtów mieszkaniowych? W sumie to jest kupa pieniędzy. Moje pytanie brzmi: czy sędzia Rzepliński milczał, bo miał interes, czy milczał, bo nie wiedział, co się dzieje? W obu przypadkach jest to dla niego kompromitujące. Zresztą, jak nie wiadomo, o co chodzi, to zwykle chodzi o pieniądze.
A PiS w sprawie Trybunału postępował bez zarzutu?
Gdyby prezydent Andrzej Duda zwołał pierwsze posiedzenie Sejmu zaraz w pierwszym tygodniu po wyborach, to nie byłoby tego całego wariactwa. Nie musiałby zaprzysięgać sędziów w nocy, a więc nie byłoby tych krzyków o nocnym zamachu na demokrację.
Byłyby okrzyki, że demokracja jest łamana w biały dzień.
A Platforma to niby nie łamała konstytucji? Też to robiła. Nie ma zgody na przykładanie różnej miary. Oni złamali prawo, a teraz udają demokratów. Nie są nimi. Prawo zostało złamane w poprzedniej kadencji, a teraz zostało naprawione.
A może z naszą demokracją naprawdę jest coś nie tak?
Owszem, mam zastrzeżenia do naszej demokracji. Przykładowo ustawa o wolności gospodarczej została całkowicie zniszczona wprowadzanymi cichaczem rozporządzeniami ministerstw, którym się te wolności nie podobały. Inny przykład, tzw. pakiet demokratyczny przewiduje, że opozycja musi złożyć pisemną deklarację, że jest opozycją. Jeżeli muszę się deklarować w tej sprawie, to uważam to za pogwałcenie mojej wolności.
Pan się i tak deklaruje, głosując za lub przeciw wotum zaufania dla rządu.
To co z tego. Nie chcę składać żadnej deklaracji, która kojarzy mi się z podpisywaniem lojalki w czasach PRL. Chcę zabierać głos i zadawać pytania wtedy, kiedy mam ochotę. Ruch Kukiz’15 jest za poszerzeniem wolności obywateli. Wyrzucilibyśmy próg z ustawy o referendach, żeby były stanowiące niezależnie od liczby głosujących. Jak ktoś ma pomysł, zbiera podpisy i niech się ludzie wypowiedzą. Chcielibyśmy, żeby wszystkie referenda odbywały się jednego dnia. Taki dzień referendalny byłby prawdziwym świętem demokracji.
A gdyby ktoś zebrał podpisy, żeby płaca minimalna w Polsce wynosiła 5 tys. zł, co by pan zrobił jako przedsiębiorca?
Musiałbym podnieść ceny piwa.
To zostałby pan wyparty z rynku przez zagraniczną konkurencję.
To jest ekstremalny przykład, ale jestem za tym, żeby więcej płacić ludziom. Tyle że podwyżki doprowadziłyby do spadku konsumpcji, a to oznaczałoby zwolnienia. Sądzę, że ludziom dałoby się to wytłumaczyć. U mnie ludzie dobrze zarabiają. Pracownicy fizyczni dostają średnio 2700 zł. A jak się uwzględni administrację, to płace są jeszcze wyższe.
A gdyby tak w referendum przegłosowano małżeństwa homoseksualne albo prawo do przerywania ciąży? Pasowałoby to panu?
Można usiąść i o tym dyskutować. Sam jestem ciekaw, jak by Polacy wypowiedzieli się na takie tematy. W takie referendum zaangażowałby się Kościół, a z drugiej strony środowiska liberalne, feministyczne. I w ten sposób edukowalibyśmy społeczeństwo. Brak progu zmuszałby też rząd do rozmawiania ze społeczeństwem. Dzisiaj rządzący mają luksusową sytuację – mają większość w Sejmie i mogą przegłosować wszystko, nie oglądając się na obywateli. �
©� WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.