Wszyscy w życiu mamy sporo napięć, nerwów. I dlatego nie żyjemy tyle, ile daje nam biologia, czyli 120 lat. Refleksje na temat przemijania miewam każdego dnia – mówi Zelnik. Gdy jego żona Urszula w 2011 r. dostała wylewu krwi do mózgu, zrezygnował z etatu w teatrze w Warszawie, by móc się nią opiekować. Wtedy tłumaczył, że dzięki chorobie małżonki nauczył się utożsamiać z bólem innych, ale także z zachwytem nad małymi rzeczami zwiększać zdolność do całkowitego oddawania siebie, zapominania o własnych przyjemnościach. Walka z chorobą żony nie była łatwa, bo Urszula Zelnik nie chciała się rehabilitować w szpitalu. Zalecone ćwiczenia wykonywała sama. Była też zwolenniczką medycyny niekonwencjonalnej. Jerzy Zelnik szybko nauczył się opiekować chorą żoną. Także gotować pod jej okiem. Na tyle skutecznie, że żartował potem, że uczeń przerósłmistrza.
NAWRÓCENIE
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.