Ostatnie dwa lata nie poprawiły rozumienia własności i siły, jaką daje ona gospodarce
Ostatnia polsko-żydowska konfrontacja na temat własności pokazała, że nie opłaca się wciąż spóźniać. Rząd nie podjął Pakietu Trzech Praw, który regulował jednocześnie kwestie reprywatyzacji, powszechnego uwłaszczenia i prywatyzacji. Demagogia i oszczerstwa dodane do żydowskich żądań zwrotu własności nie stanowią jednak usprawiedliwienia dla naszego kunktatorstwa. Rzecz nie dotyczy bowiem Polaków ani Żydów, lecz wszystkich byłych i obecnych obywateli Polski, których pozbawiono własności, dość szczodrze za to uwłaszczając na niej zarządców PRL - nomenklaturę upadających przedsiębiorstw. Nadszedł już czas, żeby powiedzieć społeczeństwu uczciwie, co da się zrobić, żeby uporządkować sprawy własności. Powinno być to rozwiązanie po pierwsze - kompromisowe, po drugie - nie dyskryminujące i nie uprzywilejowujące, po trzecie - ostateczne, czyli nie pozostawiające przestrzeni na jakąkolwiek dogrywkę niezadowolonych z kompromisu. Przez rozwiązanie kompromisowe rozumiem sytuację, w której konflikt interesów byłych właścicieli, nabywców bona fide, którzy są nowymi właścicielami, i faktycznych użytkowników potraktuje się jako węzeł gordyjski, który trzeba przeciąć. Uczciwe przecięcie węzła oznacza, że nikt z nich nigdy nie powinien stracić. Rozwiązanie powinno być kompromisowe tam, gdzie zabezpieczone prawnie za czasów PRL lub RP interesy jednej z grup nałożą się na interesy innej. W stosunku do żądań obywateli innych państw trzeba przede wszystkim wykluczyć jakiekolwiek zastępowanie prywatnych, indywidualnych właścicieli przez organizacje chcące przejmować ich prawa. Niedyskryminowanie oznacza, że jeśli Niemiec w przedwojennej Łodzi był obywatelem polskim albo takim samym polskim obywatelem był Żyd w przed- wojennej Warszawie, to należy jego lub spadkobierców objąć tą samą - niepełną, niedoskonałą, ale kompromisową i ostateczną - formułą restytucji własności. Leszek Balcerowicz pyta ironicznie w ostatnim numerze "Wprost": "Dodrukować popyt?". Odpowiadam pozytywnie: Odtworzyć własność! Ale odtworzyć własność rzeczywistą, a nie papierową. Odtwarzanie własności z niczego (tzn. z nieużytków, bo to, co PRL zawłaszczyła, RP marnotrawi) zmieni znacznie więcej niż program powszechnej prywatyzacji. Prywatyzacja bez reprywatyzacji i kapitalizacji polskiej ziemi zwolniła tempo przywracania własności - podstawy tworzenia zdrowego rynku. Ziemia jest tym dobrem, którego nie można wyprodukować, dlatego jest tak cenna. Jedynym zawsze odtwarzalnym zasobem jest kapitał ludzki. Niestety, na rynku politycznym ostatnie dwa lata nie poprawiły rozumienia własności i siły, jaką daje ona gospodarce.
Więcej możesz przeczytać w 34/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.