Komedia to bardzo poważna sprawa. Nie znosi puszczania oka, głupich min i tanich grepsów. Powie to każdy artysta, który z tym gatunkiem miał do czynienia. W dobrej komedii, która ma przetrwać próbę czasu, mamy też zazwyczaj wielki temat. To dlatego zapamiętujemy filmy Chaplina, w których opowiada o Hitlerze („Dyktator”) czy nadejściu nowoczesności („Dzisiejsze czasy” z symboliczną sceną pracy na taśmie produkcyjnej). Ale przecież nie inaczej jest w polskim kinie. W końcu filmy Stanisława Barei to bodaj najważniejszy dziś zapis absurdów życia w PRL-u. To był jego temat. Reżyser serdecznie nienawidził komunizmu i pokazywał go w krzywym zwierciadle jako źródło upodlenia Polaków. Nie odwoływał się jednak do wielkiej polityki. Pokazywał system, który odbiera godność drobnymi codziennymi upokorzeniami. Najlepiej widać to w „Misiu”, jego opus magnum. To komedia kultowa. Cytaty z niej weszły do języka potocznego, a każda emisja w telewizji gromadzi wielomilionową widownię.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.