Faceci z monogramem

Faceci z monogramem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Komendant policji w Olsztynie oświadczył, że podczas usuwania demonstrujących rolników żaden policjant nie miał karabinu ani jakichkolwiek pocisków. O gumowych wstydził się nawet mówić
Wielkie zasługi dla nauki i postępu ma polska policja i dziś o tym właśnie chcę napisać. Antoni M. znany jest jako znany minister spraw wewnętrznych w znanym rządzie premiera Jana O. Antoni M. jest również znany jako nieznany wynalazca i konstruktor pierwszego na świecie pistoletu z gazem ogłupiającym. Antoni M. był tak uczciwy, że prototyp pistoletu wypróbowywał na sobie, strzelając wiele razy we własną głowę. Antoni M. - mimo że pistolet działa świetnie - wciąż wprowadza udoskonalenia. Ostatnio na przykład zastosował przystawkę, która samonaprowadza pistolet na obszary głowy wyróżniające się pewną odpornością na gaz. Zwiększenie liczby strzałów w te właśnie miejsca powoduje szybkie wyrównanie poziomu. Strzały - warto zaznaczyć - są całkowicie bezbolesne, a nawet sprawiają przyjemność. Badania laboratoryjne gazu dowodzą, że nie powoduje on skutków ubocznych i że dwa tygodnie codziennego strzelania sobie w łeb powodują stuprocentową głupotę. Antoni M., były minister spraw wewnętrznych, uważa jednak, że granica pełnego ogłupienia jest ludzkości wciąż nie znana i nawet kilka lat strzelania nie daje satysfakcjonujących wyników. Ostatnie jednak rezultaty zdają się świadczyć, że pistolet działa coraz skuteczniej. Tygodnik "Włos" (redakcja tygodnika drukuje tytuł specjalnie z błędem - zamiast "W" daje "G", aby już pierwszą literą zaznaczać zawartość numeru) - otóż tygodnik "Włos" z 14 sierpnia drukuje tekst Antoniego M. w sprawie pozwu jedenastu amerykańskich Żydów, oskarżających Polskę o programowy i zinstytucjonalizowany antysemityzm. Oczywiście, jak zwykle chodzi o pieniądze, czego zresztą jedenastka nie kryje i nazywa to "zwrot utraconego mienia". Żydzi ci utracili swe mienie w wyniku działań hitlerowskich Niemiec i stalinowskiego ZSRR. Polska też nieźle na tych działaniach straciła. Dlaczego jedenastka nie domagała się zwrotu od rabusiów na przykład 40 lat temu? Czemu nie skarżyła wtedy na przykład NRD i ZSRR? Pytam, bo wiem, że nie ma na te pytania odpowiedzi. Na żądania jedenastki i na jej oskarżenia stanowczo odpowiedziała "Gazeta Wyborcza" i to głosem naczelnego Adama Michnika. Antoni M. po porannym oddaniu sobie w głowę kolejnego codziennego strzału uznał, że całkowita zbieżność jego monogramu z monogramem Michnika daje mu świetną okazję do zabrania głosu. Napisał więc: "Nie ma powodów, aby w tej sprawie popierać Michnika. Żydzi kłócą się między sobą". Dalej już nie cytuję, bo gaz ulatnia się z całego tekstu i można się niechcący zbliżyć do wynalazcy pistoletu. Wprawdzie Antoni M. używa na co dzień nazwiska Macierewicz, ale nie podaję tego do wiadomości, by nie wzbudzać podejrzeń, że mój tekst stanowi kryptoreklamę jakiejkolwiek broni gazowej. Ogromny postęp dokonał się ostatnio w konstrukcji broni palnej z pociskami gumowymi. I to znów dzięki polskiej policji. Jej nie znany z nazwiska funkcjonariusz skonstruował rewelacyjny karabin, którego nie ma, oraz pociski gumowe, których też nie ma. Co zatem jest? Są wielkie, sinoczerwone krwiaki i liczne gumowe pociski (których nie ma). Komendant wojewódzki policji w Olsztynie oświadczył publicznie, że przy usuwaniu demonstrujących rolników żaden policjant nie miał żadnego karabinu ani jakichkolwiek pocisków. O gumowych wstydził się nawet mówić. Tu trzeba dodać, że wierność małżeńska oraz całkowita wstrzemięźliwość płciowa przed ślubem są dewizą policji nie tylko w Olsztynie. Skąd zatem siniaki i gumowe kule? Komendant Janusz T. odpowiedział, że w tej sprawie założono przy komendzie olsztyńskiej Teatrzyk Policyjny "Romantyczność", a jego repertuar wyjaśni sceptykom pewne fakty i zjawiska, "o których się nie śniło waszym filozofom". Janusz T., który na co dzień nosi nazwisko Tkaczyk, widzi dobrze przyszłość komendy w Ol- sztynie. Optymizmem napawa go zbieżność jego monogramu z monogramem wicepremiera Janusza Tomaszewskiego, który nie oglądał zaćmienia Słońca, bo nie miał na to czasu. Maksymalna faza zaćmienia trwała kilkadziesiąt sekund. Bardzo solidne opracowanie modelu bezpiecznego społeczeństwa przedstawił oficer Komendy Stołecznej Policji. Z warszawskiej willi skradziono bardzo cenne obrazy, m.in. Wojciecha Kossaka, Jacka Malczewskiego, Jana Matejki. Opisując zdarzenie, gazeta "Życie Warszawy" podała także nazwisko Mehoffera, ale bez imienia. Widocznie nie wiedziała, że Józef. Wyrównała to zaniedbanie, drukując nazwisko malarza, czołowego przedstawiciela Młodej Polski, przez "ch": Mechoffer. Wracajmy do oficera, który powiedział: "Przecież to skandal. Te obrazy były w rękach prywatnych, ale przecież są dziedzictwem kulturowym naszego narodu. Jeśli kogoś nie stać na zabezpieczenia, to niech odda je do depozytu w Muzeum Narodowym. Kto wie, co się z nimi teraz stanie. A jeżeli zostaną wywiezione na Zachód, ślad może po nich zaginąć na zawsze" ("ŻW", 14 VIII). Ktoś małego serca mógłby tu wyliczać, ile to dzieł skradziono z muzeów choćby tylko w zeszłym roku. Z dziełem Kopernika na czele! Napiszę zatem tak: Kochany Oficerze Komendy Stołecznej! Nie wiesz zapewne, że był w Polsce taki czas, gdy wszyscy wszystko musieli oddać do depozytu, bo władza uznała słusznie, że nikogo nie stać na zabezpieczenie czegokolwiek przed wywozem na Zachód. Na wszelki wypadek wywożono więc wszystko na Wschód, z ludźmi włącznie, aby tylko nie wyjechali na Zachód. Policja nazywała się wtedy Milicją Obywatelską i jej jedyną troską było wykrywać tych nielicznych, którym się nie podobała piękna ówczesna PRL. Niestety, po tych dobrych i mądrych czasach pozostała nam tylko Izabella Sierakowska. Nie stać mnie na to z powodu braku miejsca, aby Ci, Kochany Oficerze, wyliczyć, ilu dziś ludzi w Polsce powinno oddać do depozytu w Muzeum Narodowym swe dzieci (niedożywione), samochody (wciąż kradzione), domy (zalewane powodzią) i pół litra. Pozdrawiam Cię i żałuję, że nie wiem nawet, jaki jest Twój monogram.

Więcej możesz przeczytać w 34/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor: