Od sex-shopu do love store’u

Od sex-shopu do love store’u

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pluszowe  kajdanki
Pluszowe kajdanki Źródło: Fotolia / osorioartist
Polska erotyka przeszła długą drogę z baraków do szklanych sekssalonów i butików.

Sex-shop wygląda jak sala tortur. Barak, kotara, ciemno, na półkach stoją gumowe części ciała, kawałki korpusów, głowy z rozdziawionymi ustami. Love store – jak drogeria z kolorowymi szminkami, a może galeria sztuki. Podświetlane półki, a na nich estetyczne przedmioty w pastelowych kolorach, przyjemne światło i zapach. Tak najłatwiej opisać różnicę między sklepami z akcesoriami do uprawiania seksu w starym i nowym stylu. Od czasu, kiedy w Polsce pojawiły się pierwsze sklepy dla dorosłych, minęło ćwierć wieku. Czyli cała epoka. Bo teraz traktowanie erotyki jak czegoś brudnego, wulgarnego i kiczowatego jest już passé. Nie tylko w sklepach z gadżetami – one są jedynie przejawem głębszych przemian w podejściu do seksualności jako nieodłącznej części partnerstwa, warunku bliskości i oczywiście źródła przyjemności.

Warsztaty seksualności

Łatwo zrozumieć tę filozofię, przyglądając się temu, co oferują Zofia i Dawid Rzepeccy, organizatorzy i instruktorzy warsztatów seksu tantrycznego – połączenia erotyki z filozofią związku. Właśnie są w Kostaryce, a wkrótce pojadą do Peru, gdzie odbędzie się jedna z organizowanych przez nich tantrycznych wypraw. Zastrzegają: – Interesuje nas całościowy rozwój człowieka, a nie tylko ekscytacja seksem. Jeśli zgłasza się do nas ktoś, kto chce jedynie poznać techniki z Kamasutry, odsyłamy go do innych nauczycieli. Pomysł, by połączyć ekscytującą egzotyczną wyprawę z obietnicą udanych przeżyć seksualnych, musiał chwycić. Choć wyjazd do Peru kosztuje ponad 3200 dolarów plus bilety lotnicze, wyżywienie i dodatkowe wycieczki, zainteresowanie jest duże. Podobnie jak z warsztatami weekendowymi koło Buska-Zdroju, za które trzeba zapłacić 1500 zł od pary plus nocleg – 130 zł od osoby za dobę. Zofia jest z wykształcenia psychologiem, Dawid filozofem. – Studia tylko częściowo odpowiadały na naszą ciekawość świata, uczestniczyliśmy więc w różnych szkoleniach psychoterapeutycznych i warsztatach rozwojowych – pisze Dawid. – Tantra dała nam nieocenione narzędzia do budowania i wzmacniania naszej partnerskiej więzi. Skoro ludzie nie potrafią się ze sobą dogadywać i być ze sobą blisko fizycznie, Rzepeccy uznali, że będą ich tego uczyć za pomocą tantry wspartej elementami psychoterapii. – Uczy się nas matematyki, historii, ale bliskości czy intymności już nie – tłumaczy Dawid. – Wprowadziliśmy do naszych warsztatów dla par zajęcia związane z komunikacją, wyrażaniem emocji, bliskością fizyczną. I oczywiście z seksem.

Kursanci uczą się dogadywać ze sobą, patrzeć na siebie na nowo z miłością, szczerze rozmawiać o potrzebach. – A przecież uczymy nie tylko rozmawiać, ale też, jak być ze sobą blisko fizycznie, z dotykiem, czułością – pisze Dawid. – Uczestnicy staży mają też okazję praktykować seks tantryczny w swoich pokojach. – Jeździmy po świecie i wszędzie widzimy rodzącą się świadomość seksualną – pisze. – W Polsce te przemiany są ewidentne. Rośnie liczba ofert, książek, warsztatów związanych z seksualnością. I coraz więcej osób jest tym zainteresowanych. Już nie tylko pracą i karierą, ale i relacją z ukochaną osobą. A przecież udany seks jest fundamentem miłości partnerskiej.

Seks rewolucyjny

Od początku lat 90., kiedy to seks wyszedł z domów i wszedł do sklepów, kabin z tańcem erotycznym czy pornograficznych gazetek, nastąpił jeszcze inny przełom. Teraz korzystanie z erotycznej oferty przystoi także kulturalnemu człowiekowi, bo oferowane w sex-shopach gadżety nie kaleczą już poczucia estetyki kiczowatością i wulgarnością, nie schlebiają najniższym gustom. Są zaprojektowane przez najlepszych dizajnerów, mają neutralne kształty, po których niezorientowane osoby nie domyślą się nawet ich przeznaczenia, wykonane są z najlepszych materiałów, bezpiecznych w użyciu. Nowe eleganckie sklepy nazywane są salonami erotycznymi, butikami, drogeriami. Profilują się na wybrane grupy klientów – na pary, na singli, na mniejszości seksualne. I dzięki tej elastyczności oraz internetowi, który znacznie ułatwia zakupy, branża erotyczna nie przechodzi kryzysu. Zwłaszcza e-handel stale rośnie.

Ze statystyk podawanych przez Ceneo.pl wynika, że co dziesiąty klient e-sklepów robi zakupy związane z erotyką. Przeglądarka porównuje ceny 30 tys. 489 tego typu produktów. Jest nawet rodzaj sex-shopu dla katolików. W „Alkowie Małżeńskiej” nie ma pornografii i wibratorów, lecz są poradniki na temat rozbudzania namiętności i dbania o związek, erotyczna bielizna, olejki do masażu, lubrykanty.

Asortyment opisała życzliwie nawet Fronda.pl, cytując przy okazji ojca Ksawerego Knotza, kapucyna, duszpasterza rodzin, który propaguje seksualność jako integralną część małżeństwa. W tekście we Frondzie ojciec Knotz oceniał asortyment katolickiego sex-shopu, mówiąc, że ładna erotyczna bielizna dobrze może służyć rozbudzeniu namiętności małżonków. Barbarella.pl to z kolei sklep mający ofertę dla kobiet. Tamtejszy asortyment jest tak dobrany, by podobał się właśnie im, spełniał ich potrzeby i nie służył poniżaniu ich ani traktowaniu w seksie drugoplanowo. – Nie mam paramedykamentów, które wydłużają sprawność mężczyzny, służąc tylko zaspokojeniu jego ego – podaje przykład właścicielka sklepu Joanna Keszka. – Nie mam ostrego porno, w którym poniża się kobiety, gwałci je. Ma galerię różnego rodzaju wibratorów w pastelowych kolorach i obsługę, która potrafi opowiedzieć, jak je stosować w parze i solo, rozmawiając o doznaniach, do których kobieta ma święte prawo. Oprócz sklepu Keszka prowadzi portal o erotyce dla kobiet, napisała książkę „Grzeczna to już byłam” o prawie pań do udanego seksu. Jest głosicielką erotycznego feminizmu.

Organizatorką happeningów i akcji walczących o równe prawo do przyjemności w sypialni. Znowu więc erotyka podparta jest szlachetną ideą, a nie czystym hedonizmem. Na pomysł rozkręcenia działalności wpadła, gdy pracowała jako dziennikarka w piśmie kobiecym. – Wcześniej byłam naczelną magazynu dla młodych kobiet, ale został zamknięty – opowiada. – Po długim wahaniu przyjęłam więc tę pracę dziennikarki. Moim pierwszym zadaniem było opisanie przedmiotów codziennego użytku, które kojarzą się z erotyką. Wtedy nikt nie używał głośno słowa wibrator, ale o to chodziło. Uznałam, że to moje zawodowe dno. Opisuję wibratory, niżej upaść się nie da. Jednak wykonywała zadanie. Na jej biurku w redakcji zaczęły piętrzyć się stosowne przedmioty codziennego użytku zakupione w sex-shopach przez fotoedytorkę do sesji zdjęciowej. I wtedy zauważyła, że choć jest w redakcji nowa, skupia wokół swojego biurka większość zespołu. Każdy miał ochotę z nią pogadać i popatrzeć, czym się zajmuje. – Zorientowałam się, że ludzie potrzebują bezpiecznego miejsca, w którym mogą porozmawiać o seksie – mówi. Wkrótce urodziła dziecko i postanowiła przemeblować życie tak, by nie spędzać go w redakcji. Siedząc z laptopem na kolanach, podsumowała, co umie, co chciałaby robić w życiu. I tak założyła portal o tym, że seks to gra wspólna kobiety i mężczyzny, a nie tylko jego. Później organizowała warsztaty o tym, że kobieta, która lubi seks, nie jest niewyżyta, tylko normalna, ale także o tym, że ma prawo nie chcieć go, nawet jeśli dała komuś nadzieję, że chce. Testowała wibratory i fotografowała się, trzymając je w dłoni. I tak powstał sklep w internecie, a potem butik w Warszawie, w którym Keszka namawia kobiety do tego, żeby nie bały się cieszyć erotyką. A one nie wstydzą się tam wejść.

Seks jako styl życia

Choć zmiany są rewolucyjne, trudno mówić o ich wielkim zasięgu. Keszka, która zamawia asortyment do swojego sklepu bezpośrednio u zagranicznych producentów, mówi, że jesteśmy dla nich kropeczką, a nie słupkiem w Excelu. Największe słupki należą natomiast do Niemców i Brytyjczyków. Największe targi erotyczne organizowane są także w Niemczech. W Polsce było kilka takich prób. Te wcześniejsze – w stylu koszmarnych początków biznesu.W 2003 r. na takich targach w Warszawie Polka Marianna Rokita pobiła seksualny rekord świata, który polegał na tym, że w trakcie jednego wieczoru miała zbliżenie z 759 mężczyznami. Stali w kolejce, niektórzy w workami na głowach, ale bez majtek, i podchodzili na chwilę do leżącej na stole kobiety. Imprezę organizowało wydawnictwo pornograficzne Pink Press. Akcja z rekordem wywołała takie oburzenie, że ówczesny prezydent miasta Lech Kaczyński zakazał organizacji następnej edycji targów. Kolejne odbyły się już w nowej erze branży, w 2013 i 2014 r. Nazywały się Erotrendy i reklamowały jako „impreza, na której prezentowane są aktualne trendy w erotyce, lifestyle'u, zdrowiu psychoseksualnym. Wystawcy prezentują swoje najnowsze kolekcje bielizny, akcesoriów erotycznych, produktów związanych ze stylem życia. Znajdziecie na nich wszystko, co jest sexy, oprócz pornografii”. Inny świat. To jednak też się nie utrzymało i teraz polscy przedstawiciele branży jeżdżą po prostu na targi do Niemiec.

Mimo przełomu estetycznego i wyjścia z podziemia seks w Polsce ciągle słabiej się sprzedaje niż na Zachodzie. Mowa o tej jakościowej erotyce, z wibratorami z medycznego silikonu za 400 zł, a nie gumowymi za 30. Antoni Ruszkowski, właściciel sklepu internetowego Kinky Winky, który na tych ostatnich polskich targach dostał nagrodę za najlepszy sklep erotyczny, opisuje obrazowo nowe podejście do tematu: – Skoro jesteś gotów wydać kilka tysięcy złotych na telewizor albo konsolę, to dlaczego boisz się wydać 400 zł na gadżet erotyczny? Przecież seks nie jest gorszy od meczu. Kinky Winky nie specjalizuje się w żadnej grupie – przeciwnie, chce się wyróżniać tym, że jest otwarty na wszystkich klientów i klientki, heteroi homoseksualnych, w parach i singli. U niego jest pornografia, ale to pornografia odmienna od tego, co można zobaczyć w internecie. Ruszkowski, z wykształcenia filmoznawca, napisał pracę magisterską właśnie o kinie pornograficznym. Z zapałem opowiada o historii gatunku, że jest starszy niż western i komedia i datuje swoje początki na 1899 r. A od lat 80. XX w., od kiedy za kamerą stanęły kobiety, zrobił się estetyczniejszy i różnorodny. Teraz mamy ceniony przez znawców nurt pornograficznego kina alternatywnego, gdzie całość jest przemyślana nie tylko pod względem pokazywania seksu, ale i scenariusza.

I właśnie takie filmy proponuje w swoim sklepie. To od zainteresowania nimi zaczął realizować swój pomysł na biznes. Prowadzi go już czwarty rok. Mimo oferowanych nowinek najlepiej sprzedają mu się jednak kulki gejszy, gadżet prozdrowotny, który doznania seksualne oferuje dodatkowo, a służy w pierwszej kolejności do ćwiczenia mięśni dna miednicy u kobiet. Kulki gejszy, jak mówi Ruszkowski, w czasach PRL można było kupić w aptece, a teraz tylko w sex-shopach. Drugim hitem są wibratory. Książki, których Ruszkowski ma sporą ofertę, sprzedają się słabo. – No cóż, tradycyjne księgarnie mają podobny problem – pociesza się, i z książek nie zamierza rezygnować. Erotyka z wyższej półki nie jest w Polsce tak popularna jak na Zachodzie. Polacy nie są przyzwyczajeni do tego, że można na nią wydawać pieniądze, wciąż nie traktują uprzyjemniania seksu jako czegoś naturalnego. Dlatego biznes w tej dziedzinie ma przed sobą jeszcze długą przyszłość.

Artykuł został opublikowany w 11/2016 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.