Jest ich coraz więcej. Niemal co kilka miesięcy na mapie Polski pojawiają się nowe hotele urządzane w zabytkach. Ich właściciele, najczęściej prywatne firmy, głównie deweloperzy bądź inni przedsiębiorcy z branży budowlanej, dwoją się i troją, żeby ich pałac, zamek czy dwór przyciągał nie tylko zabytkową substancją. Konkurencja na rynku jest coraz większa, trzeba więc prześcigać się w pomysłach. Inaczej klient szybko się nudzi.
Zegarek z wodotryskiem
Właściciele leżącego zaledwie dziesięć kilometrów od centrum Wałbrzycha pałacu Jedlinka postawili na całość. W czasie II wojny światowej w rezydencji mieściły się biura Organizacji Todt, której zadaniem była budowa w pobliskich Górach Sowich podziemi o charakterze militarnym. Dlatego oprócz noclegów w kompleksie pałacu można zwiedzać potężne piwnice z gazoszczelnymi śluzami, sale nawiedzane przez najprawdziwsze duchy, skokiem w inną epokę jest naturalnej wielkości model samolotu barona von Richthofena, asa lotnictwa z czasów I wojny światowej, a wisienką na torcie – własny, pałacowy browar. Wszystko w jednym. Na dodatek Jedlinka zrobiła coś, na co nie zdecydował się jeszcze prawie nikt.
Oprócz luksusowego hotelu z niewielkim spa nad browarem powstał też znacznie tańszy, ale dysponujący świetnymi warunkami hostel. Całości dopełnia przyroda i historyczne zagadki, których w tym rejonie nie brakuje. Kilkaset metrów od pałacu znajdują się dwa nieczynne tunele kolejowe, które często występują w bollywoodzkich produkcjach. Można jednak pójść o krok dalej. Właściciel pałacu w Witaszycach w Wielkopolsce urządził w podziemiach swojego zabytkowego hotelu Muzeum Gwiezdnych Wojen. Ten pomysł od razu załatwił rodzinom z dziećmi nieco spokoju. Kiedy rodzice odpoczywają, młodsi – choć chętnie towarzyszą im ojcowie – walczą na miecze rycerzy Jedi.
Jako że koło pałacu stoi XVIII-wieczny dwór, również z miejscami noclegowymi, tam właśnie właściciel umieścił drugą kolekcję – Muzeum Napoleońskie. Dioramy przedstawiające największe bitwy, maska pośmiertna Napoleona, a nawet jego włos, przyciągają mnóstwo ciekawskich, którzy przy okazji podziwiają tutejszy kompleks pałacowy. Na odpoczynek totalny, ale tym razem w leniwym stylu, postawił również pałac Sulisław na Opolszczyźnie. Jerzy Bar z Warszawy kupił eklektyczną budowlę z zespołem budynków folwarcznych, które zamienił w centrum hotelowo- konferencyjne w hinduskim stylu. Znajduje się tu również ośrodek medycyny wschodniej, jogi oraz ajurwedy, której filozofią jest holistyczne i kompletne podejście do zdrowia człowieka.
Niewiele jest w Polsce miejsc, gdzie terapia ajurwedyjska oferowana jest na tak luksusowym poziomie. Żyrandole z domu Sophii Loren, stół i krzesła z zamku nad Loarą należącego do lidera Rolling Stonesów Micka Jaggera, szkic Matejki w holu, Kossaki na salonach, a także basen tuż przy jadalni i orientalne spa to nie wszystko, co przygotowano z myślą o gościach. Jest również hinduski kucharz – w sztuce kulinarnej, którą szczyci się ośrodek, tkwi również jeden z sekretów stosowanej w nim terapii.
Piękno z podziemi
Choć goście najbardziej cenią sobie luksus w starym stylu, bo daje to iluzję podróży w czasie i naśladuje styl życia sprzed wieków, to nie każdy stawia na kurz historii. Uroczysko Siedmiu Stawów w Goli Dzierżoniowskiej to przepiękny, renesansowy zameczek, którego wnętrza zostały przebudowane w ultranowoczesnym stylu. Siedziba z XVI w. zachowała portale z litego piaskowca oraz kamienne podłogi, ale zdobi je szkło i nierdzewna stal. W budynkach gospodarczych mieści się spa, na panów zaś czeka ponad sto gatunków piw w hotelowym barze. Część oferty to unikatowe marki sprowadzane m.in. z zachodnich klasztorów.
Gola Dzierżoniowska oferuje to, za co płaci się przede wszystkim. Podobnie Karpniki ze swoimi źródłami termalnymi, zamek Krąg z restauracją nad jeziorem Staniszów ze spa i wiele, wiele innych. To otoczenie zabytkowych parków, często z pięknymi stawami, wypielęgnowanymi ścieżkami i uroczymi zakątkami. Cena pokoju wzrasta nie tylko wraz ze standardem, kosztuje również widok z okna. Dlatego między innymi tak chętnie odwiedzane są Karnity na Warmii i Mazurach. Leżący w siedemnasto hektarowym parku krajobrazowym zamek, doskonale wkomponowany w zieleń nad piaszczystym brzegiem jeziora Kocioł, jest oazą spokoju i ciszy. Działający w zamku ponadosiemdziesięciopokojowy hotel mimo prostoty wnętrz i dość skromnego otoczenia przyciąga wielu gości niepowtarzalną atmosferą nostalgii i wakacyjnej sielanki.
Jak się bawić?
O ile wystarczy, że niewielkie obiekty zapewniają butikową atmosferę i nieco dodatkowych atrakcji, to duże zabytki muszą już włożyć w promocję znacznie więcej pracy.
Zamek Ryn na Warmii i Mazurach to ogromna krzyżacka warownia z XIV w., której właściciel, Andrzej Dowgiałło, postawił nie tylko na indywidualnego turystę, ale również na imprezy firmowe oraz – co nieczęste w tego typu obiektach – zwiedzanie. Potężne zamczysko było świadkiem burzliwych dziejów Mazur i dawnych Prus Wschodnich, na gości czekają więc oryginalne wnętrza z pięknie zachowanymi elementami gotyckich portali i sklepień oraz kolekcja oryginalnych elementów uzbrojenia, z których najstarsze pochodzą z IX w. Wśród jak najbardziej współczesnych rozrywek jest Castle Casino. Można także grać w golfa, jeździć na rowerach, wziąć udział w fetach i biesiadach.
Recepcja chętnie zarezerwuje lot widokowy balonem, motolotnią lub małym samolotem. Zamkowy basen, spa oraz winiarnia to już taka oczywistość, że przyzwyczajeni do wysokiego standardu goście nawet nie pytają o ich istnienie. Pewnie dlatego Ryn zgarnia cały czas najwyższe nagrody w licznych konkursach turystycznych. Swoje gabaryty wykorzystuje również zamek książęcy w Kliczkowie w Borach Dolnośląskich, ogromny obiekt, w którym goście muszą dostawać przewodnik po wnętrzach. Zabytek pięknie położony wśród zieleni zaprasza naturę do wnętrza – w Polsce słynie tutejszy basen urządzony w dawnej ujeżdżalni koni. Jej ściany są dzisiaj przeszklone, dzięki czemu daje to iluzję pływania w lesie. W Kliczkowie zawsze kochano konie, tak bardzo, że mają tu nawet swój cmentarz. Właściciele organizują też rajdy konne, festyny i festiwale, pokazy i bale. Weekend Wołodyjowskiego i Majówka Rycerska są wabikiem, który do zamku ma przyciągnąć nie tylko miłośników przeszłości. Podobną historyczną pasję ma Andrzej Borkowski, właściciel Zamku Rycerskiego w Sobkowie.
Drugiego takiego miejsca próżno szukać w Europie. Leżący niedaleko Kielc Sobków jest jedyną chyba zachowaną do dziś fortalicją, czyli dawną strażnicą szlachecką. Jak przystało na siedzibę pańską, Sobków jest położony w zakolu rzeki, pośród spowitych mgłą pól i łąk, na których pasą się zwykle piękne rasowe konie. Gospodarz hotelu wita gości osobiście w XVII-wiecznym kontuszu, jakby świat zatrzymał się tu w sarmackiej rzeczywistości. Do tego noclegi w grubych murach, na dodatek z duchem Jozafata Szaniawskiego, dawnego pana Sobkowa, który dla sceptyków szydzących z zaświatów potrafi być bardzo nieprzyjemny. Na duchy i upiory najlepsze jest wino, a to pija się tu z ciężkich kielichów. W winie można się też kąpać, ale po to trzeba już odwiedzić pałac w Mierzęcinie na Ziemi Lubuskiej. Do oferty pałacu oprócz stylowych noclegów należy Grape Spa, w którym do zabiegów kosmetycznych wykorzystywane są wytwarzane w tutejszej winnicy wina, oraz rosnące w niej winogrona. Oczywiście, wino również się tu pija, byle tylko po szlachecku nie tłuc kieliszków, bo nawet w zamkowych hotelach obowiązuje ciągle współczesny savoir-vivre.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.