Reżim Fidela Castro, rządzącego Kubą od 1959 r., odrzucił imperialistyczną kulturę Zachodu, w tym oczywiście „dekadencki” rock. W miarę upływu czasu i rozwoju techniki stało się jasne, że szczelnej izolacji wyspy nie da się utrzymać. Młodzi ludzie, niczym ich rówieśnicy w czasach PRL, słuchali rock and rolla w kubańskich stacjach nadających z Miami, czasem władze wydawały nawet zgodę na występ jakiegoś zachodniego wykonawcy. Można być zatem pewnym, że koncert Rolling Stonesów w Hawanie będzie gigantycznym sukcesem, skoro 6 marca występ mało znanego amerykańskiego zespołu Major Lazer obejrzało 400 tys. osób. Gwiazda porównywalna z ekipą Micka Jaggera dotąd na Kubie nie wystąpiła.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.