Nigdy jeszcze interwencja policji nie rozładowała żadnego konfliktu społecznego
Wiele osób zadaje sobie pytanie, co naprawdę wydarzyło się w Bartoszycach. Według oficjalnych relacji, doszło tam do bezpardonowego ataku tłumu na policję. Broniąc się, policjanci zmuszeni byli użyć pałek, miotaczy gazu, a na koniec broni, na szczęście tylko z gumowymi kulami. Sto kilkadziesiąt osób zostało rannych; znaczne są też straty materialne. Zdaniem drugiej strony, zajścia sprowokowali sami policjanci brutalnym potraktowaniem mieszkańców solidaryzujących się z blokującymi drogę rolnikami.
Drobiazgowe śledztwo najpewniej ustali, kto pierwszy rzucił kamieniem bądź nadużył policyjnej pałki. Ale przecież ta wiedza będzie bezużyteczna w objaśnieniu rzeczywistej genezy bitwy w Bartoszycach. Tak naprawdę doszło do niej nie dlatego, że ktoś cisnął kamieniem czy pospiesznie wypalił z miotacza gazu. Prawdziwym detonatorem starcia było poczucie krzywdy i niesprawiedliwości, które wyprowadziło ludzi na ulicę.
Argumentacja, że policja broniła w Bartoszycach praworządności, powtarzana przez rządowych polityków i publicystów, ma jedną podstawową słabość. W podobny sposób tłumaczyły się wszystkie nieudolne rządy na przestrzeni ostatnich paru wieków. Żadna władza nie przyznała jeszcze otwarcie, że wysłała policję przeciwko buntującym się obywatelom, bo nie chciała albo nie była w stanie spełnić ich żądań. Zawsze wygodniejsze okazywało się udrapowanie w togę obrońców porządku publicznego, naruszanego przez niezadowolony tłum. Podręczniki historii są wręcz nafaszerowane taką argumentacją, powtarzaną nie tylko przez rządy autorytarne, ale i demokratyczne.
Przeszłość nie pozostawia żadnych wątpliwości, że każda władza, która w objawach autentycznego niepokoju społecznego widzi tylko naruszenie porządku, nieuchronnie popada w coraz większe tarapaty. Nigdy jeszcze interwencja policji nie rozładowała żadnego konfliktu społecznego. Zwłaszcza w państwie demokratycznym, gdzie rządzący mają tyle mocy sprawczej, ile zaufania obywateli zdołali pozyskać. Jeśli więc w Polsce nie mają się mnożyć podobne do bartoszyckiej krwawe bitwy, rządzący muszą jak najszybciej podjąć działania prowadzące do poprawienia sytuacji gospodarczej i społecznej. W kraju biedy i niesprawiedliwości coraz trudniej będzie wyegzekwować praworządność. Pacyfikowanie konfliktów społecznych przy pomocy policji przypomina gaszenie pożaru dolewaniem do niego benzyny.
Drobiazgowe śledztwo najpewniej ustali, kto pierwszy rzucił kamieniem bądź nadużył policyjnej pałki. Ale przecież ta wiedza będzie bezużyteczna w objaśnieniu rzeczywistej genezy bitwy w Bartoszycach. Tak naprawdę doszło do niej nie dlatego, że ktoś cisnął kamieniem czy pospiesznie wypalił z miotacza gazu. Prawdziwym detonatorem starcia było poczucie krzywdy i niesprawiedliwości, które wyprowadziło ludzi na ulicę.
Argumentacja, że policja broniła w Bartoszycach praworządności, powtarzana przez rządowych polityków i publicystów, ma jedną podstawową słabość. W podobny sposób tłumaczyły się wszystkie nieudolne rządy na przestrzeni ostatnich paru wieków. Żadna władza nie przyznała jeszcze otwarcie, że wysłała policję przeciwko buntującym się obywatelom, bo nie chciała albo nie była w stanie spełnić ich żądań. Zawsze wygodniejsze okazywało się udrapowanie w togę obrońców porządku publicznego, naruszanego przez niezadowolony tłum. Podręczniki historii są wręcz nafaszerowane taką argumentacją, powtarzaną nie tylko przez rządy autorytarne, ale i demokratyczne.
Przeszłość nie pozostawia żadnych wątpliwości, że każda władza, która w objawach autentycznego niepokoju społecznego widzi tylko naruszenie porządku, nieuchronnie popada w coraz większe tarapaty. Nigdy jeszcze interwencja policji nie rozładowała żadnego konfliktu społecznego. Zwłaszcza w państwie demokratycznym, gdzie rządzący mają tyle mocy sprawczej, ile zaufania obywateli zdołali pozyskać. Jeśli więc w Polsce nie mają się mnożyć podobne do bartoszyckiej krwawe bitwy, rządzący muszą jak najszybciej podjąć działania prowadzące do poprawienia sytuacji gospodarczej i społecznej. W kraju biedy i niesprawiedliwości coraz trudniej będzie wyegzekwować praworządność. Pacyfikowanie konfliktów społecznych przy pomocy policji przypomina gaszenie pożaru dolewaniem do niego benzyny.
Więcej możesz przeczytać w 35/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.