Według dzisiejszych kryteriów formalnych, ekranizacja "Pana Tadeusza" - sfinansowana głównie przez zagraniczne koncerny medialne - nie jest polskim produktem kulturalnym
Uczestnicy paneli tematycznych i okrągłego stołu mediów Niptel ?99 kilkakrotnie przywoływali ten przykład, by pokazać, jak polskie prawo rozmija się z życiem. Przyznaną po raz piąty Nagrodę Mediów (współorganizatorem uroczystości oraz fundatorem trofeum był tygodnik "Wprost) otrzymała tym razem Telewizja Polska za obsługę tegorocznej pielgrzymki Jana Pawła II - największe wydarzenie medialne roku, przeprowadzone profesjonalnie i z nie notowanym dotychczas rozmachem (w relacjonowaniu papieskiej wizyty uczestniczyło ok. 600 osób i 18 wozów transmisyjnych)
Komentując zwycięstwo TVP, niektórzy wszak podkreślali, że była to w gruncie rzeczy nagroda za należyte wykonanie obowiązku. Zupełnie inną wagę miała taka sama statuetka Niptel przyznana w 1997 r. prywatnej rozgłośni Vanessa w Raciborzu za trudny do przecenienia wkład w zażegnywanie skutków pamiętnej powodzi. Trudno jednak porównywać lokalne radio z ogólnokrajową telewizją publiczną, która obraca większymi pieniędzmi niż cały resort kultury i sztuki, tak jak trudno porównywać biskupa Jana Chrapka z "wampirem" Wojciechem Jagielskim, również nominowanymi do tegorocznej Nagrody Mediów.
Dlatego od przyszłego roku Niptel zmienia formułę, przekształcając się w festiwal polskiej produkcji telewizyjnej, a festiwalowe nagrody przyznawane będą za konkretne produkty w dwunastu kategoriach: od programów informacyjnych, poprzez film, talk show i teleturniej, po program sportowy. Pojęcie polskiej produkcji powinno do tego czasu nabrać powszechnie zrozumiałego i akceptowanego znaczenia.
To, że ustawa o radiofonii i telewizji jawi się jako prawny skansen, nie ujmujący takich zjawisk, jak telewizja transgraniczna, przekaz cyfrowy i multimedia, jest już truizmem, którego nie wypada powtarzać w towarzystwie. Na smutny wpis do kronik zaczyna zarabiać jednak to, że instytucje kształtujące system prawny RP śpią z tego powodu spokojnie, jakby nie zauważając, że coraz szybciej nadchodzi moment naszego pełnego członkostwa w strukturach Europy. Integracja europejska - mówiono podczas obrad - to już nie wspólnota węgla i stali ani nawet wspólny rynek i unia walutowa. W debatach integracyjnych na plan pierwszy wysuwają się dziś wątki tożsamości i kultury narodowej. Telewizja, film, radio i pozostałe media urastają do rangi najważniejszego narzędzia kultywowania tych wartości. Wymaga to od rządzących wielkiej wyobraźni i wzniesienia się ponad mianownik spraw bieżących. Skup zbóż i pieniądze dla górników mogą się przełożyć na doraźny wynik wyborczy, ale nie określą miejsca Polski w przyszłej Europie. Polska fabryka zapewne nie wytworzy lepszego auta niż niemiecka, a polska mleczarnia lepszego sera niż francuska, lecz polski film, reportaż, dokument, utwór literacki i muzyczny mają przynajmniej szansę wykazania się we właściwej im konkurencji.
Sytuacja mediów u progu XXI wieku i integracji z UE była przesłaniem siódmej edycji Niptela, największego forum nadawców i producentów radiowo-telewizyjnych i filmowych. Zdaniem jego uczestników, sytuacja ta nie jest komfortowa. Prywatnym nadawcom brakuje pewności jutra, bo ustawa nie przewidziała procedury odnawiania koncesji, które niebawem zaczną wygasać. Wielcy świata reklamy sygnalizują spadek zainteresowania reklamą radiowo-telewizyjną, co może zachwiać rynkiem audio- wizualnym. Prawne i finansowe uprzywilejowanie mediów publicznych nie zawsze idzie w parze z poczuciem misji publicznej, o której zdarza im się zapominać w pogoni za zyskiem. Producenci filmowi i dystrybutorzy chcieliby dodatkowego opodatkowania nadawców TV na rzecz produkcji filmowej. Internauci, po raz pierwszy obecni na Niptelu, chętnie widzieliby uznanie Internetu za pełnoprawne medium, zintegrowane już dziś z telewizją i radiem, ale też rzucające im poważne wyzwanie. Uczestnicy panelu cyfrowego, podczas którego zasiedli obok siebie szefowie dwóch toczących świętą wojnę platform: Cyfry Plus i Wizji, żądali obecności państwa w rozwoju tej formy przekazu, wskazując na przykład innych krajów Europy. Nadawcy TV domagają się ratyfikacji konwencji o telewizji transgranicznej, kładącej kres dzisiejszemu dualizmowi interpretacyjnemu, oraz pilnego spotkania z szefem rządu, który odpowiada za proces integracji z UE. Apelowano też o stworzenie ciała złożonego z przedstawicieli mediów oraz instytucji państwa wyposażonych w inicjatywę ustawodawczą. Głosów tych nie miał jednak kto wysłuchać. O ile na poprzednim Niptelu premier Buzek był przynajmniej obecny duchem poprzez szefa swojej kancelarii, który odczytał w jego imieniu referat (zresztą przerzucający odpowiedzialność za patologie władzy na media), o tyle przy tegorocznym okrągłym stole zabrakło choćby najniższego rangą przedstawiciela prezesa Rady Ministrów. Nie było też nikogo z kierownictwa rządzącej koalicji ani z prezydium Sejmu, nie pojawili się również ministrowie kultury i łączności, zaś nad wystąpieniem ministra skarbu Emila Wąsacza należałoby spuścić zasłonę miłosierdzia. Okrągłostołowy dialog toczył się głównie w swoim gronie: ludzi mediów (spośród "wielkich" brakowało jedynie ojca Rydzyka, szefa Radia Maryja) i członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która wszakże sama jest petentem wobec władzy wykonawczej.
Komentując zwycięstwo TVP, niektórzy wszak podkreślali, że była to w gruncie rzeczy nagroda za należyte wykonanie obowiązku. Zupełnie inną wagę miała taka sama statuetka Niptel przyznana w 1997 r. prywatnej rozgłośni Vanessa w Raciborzu za trudny do przecenienia wkład w zażegnywanie skutków pamiętnej powodzi. Trudno jednak porównywać lokalne radio z ogólnokrajową telewizją publiczną, która obraca większymi pieniędzmi niż cały resort kultury i sztuki, tak jak trudno porównywać biskupa Jana Chrapka z "wampirem" Wojciechem Jagielskim, również nominowanymi do tegorocznej Nagrody Mediów.
Dlatego od przyszłego roku Niptel zmienia formułę, przekształcając się w festiwal polskiej produkcji telewizyjnej, a festiwalowe nagrody przyznawane będą za konkretne produkty w dwunastu kategoriach: od programów informacyjnych, poprzez film, talk show i teleturniej, po program sportowy. Pojęcie polskiej produkcji powinno do tego czasu nabrać powszechnie zrozumiałego i akceptowanego znaczenia.
To, że ustawa o radiofonii i telewizji jawi się jako prawny skansen, nie ujmujący takich zjawisk, jak telewizja transgraniczna, przekaz cyfrowy i multimedia, jest już truizmem, którego nie wypada powtarzać w towarzystwie. Na smutny wpis do kronik zaczyna zarabiać jednak to, że instytucje kształtujące system prawny RP śpią z tego powodu spokojnie, jakby nie zauważając, że coraz szybciej nadchodzi moment naszego pełnego członkostwa w strukturach Europy. Integracja europejska - mówiono podczas obrad - to już nie wspólnota węgla i stali ani nawet wspólny rynek i unia walutowa. W debatach integracyjnych na plan pierwszy wysuwają się dziś wątki tożsamości i kultury narodowej. Telewizja, film, radio i pozostałe media urastają do rangi najważniejszego narzędzia kultywowania tych wartości. Wymaga to od rządzących wielkiej wyobraźni i wzniesienia się ponad mianownik spraw bieżących. Skup zbóż i pieniądze dla górników mogą się przełożyć na doraźny wynik wyborczy, ale nie określą miejsca Polski w przyszłej Europie. Polska fabryka zapewne nie wytworzy lepszego auta niż niemiecka, a polska mleczarnia lepszego sera niż francuska, lecz polski film, reportaż, dokument, utwór literacki i muzyczny mają przynajmniej szansę wykazania się we właściwej im konkurencji.
Sytuacja mediów u progu XXI wieku i integracji z UE była przesłaniem siódmej edycji Niptela, największego forum nadawców i producentów radiowo-telewizyjnych i filmowych. Zdaniem jego uczestników, sytuacja ta nie jest komfortowa. Prywatnym nadawcom brakuje pewności jutra, bo ustawa nie przewidziała procedury odnawiania koncesji, które niebawem zaczną wygasać. Wielcy świata reklamy sygnalizują spadek zainteresowania reklamą radiowo-telewizyjną, co może zachwiać rynkiem audio- wizualnym. Prawne i finansowe uprzywilejowanie mediów publicznych nie zawsze idzie w parze z poczuciem misji publicznej, o której zdarza im się zapominać w pogoni za zyskiem. Producenci filmowi i dystrybutorzy chcieliby dodatkowego opodatkowania nadawców TV na rzecz produkcji filmowej. Internauci, po raz pierwszy obecni na Niptelu, chętnie widzieliby uznanie Internetu za pełnoprawne medium, zintegrowane już dziś z telewizją i radiem, ale też rzucające im poważne wyzwanie. Uczestnicy panelu cyfrowego, podczas którego zasiedli obok siebie szefowie dwóch toczących świętą wojnę platform: Cyfry Plus i Wizji, żądali obecności państwa w rozwoju tej formy przekazu, wskazując na przykład innych krajów Europy. Nadawcy TV domagają się ratyfikacji konwencji o telewizji transgranicznej, kładącej kres dzisiejszemu dualizmowi interpretacyjnemu, oraz pilnego spotkania z szefem rządu, który odpowiada za proces integracji z UE. Apelowano też o stworzenie ciała złożonego z przedstawicieli mediów oraz instytucji państwa wyposażonych w inicjatywę ustawodawczą. Głosów tych nie miał jednak kto wysłuchać. O ile na poprzednim Niptelu premier Buzek był przynajmniej obecny duchem poprzez szefa swojej kancelarii, który odczytał w jego imieniu referat (zresztą przerzucający odpowiedzialność za patologie władzy na media), o tyle przy tegorocznym okrągłym stole zabrakło choćby najniższego rangą przedstawiciela prezesa Rady Ministrów. Nie było też nikogo z kierownictwa rządzącej koalicji ani z prezydium Sejmu, nie pojawili się również ministrowie kultury i łączności, zaś nad wystąpieniem ministra skarbu Emila Wąsacza należałoby spuścić zasłonę miłosierdzia. Okrągłostołowy dialog toczył się głównie w swoim gronie: ludzi mediów (spośród "wielkich" brakowało jedynie ojca Rydzyka, szefa Radia Maryja) i członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która wszakże sama jest petentem wobec władzy wykonawczej.
Więcej możesz przeczytać w 35/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.