Czy strefy płatnego postoju są legalne?
Podczas gdy kolejne polskie miasta wprowadzają opłaty za parkowanie i powiększają strefy płatnego postoju, nie wiadomo, czy działalność tego rodzaju jest zgodna z prawem. Gdy w Gdańsku nie zapłacimy za parkowanie, strażnicy miejscy mogą zażądać stosownej opłaty. Po jej uiszczeniu powinniśmy jednak niezwłocznie wystąpić o zwrot pieniędzy, ponieważ opłaty są pobierane na podstawie niezgodnej z prawem - lecz obowiązującej - uchwały rady miasta z 1996 r. Naczelny Sąd Administracyjny uznał bowiem, że organy gminy nie mają kompetencji do wprowadzania opłat za parkowanie samochodów na drogach publicznych, ich pobierania i ustalania stawek. NSA - ze względu na to, że od daty podjęcia uchwał upłynął ponad rok - nie mógł jednak stwierdzić nieważności decyzji władz miejskich, dlatego orzekł tylko o ich niezgodności z prawem.
Gdańscy radni uznali, że podejmując uchwały w sprawie parkowania, nie przekroczyli swoich kompetencji. Na początku maja zarząd wystąpił do ministra sprawiedliwości o rewizję wyroku NSA, twierdząc, że orzeczenie wydano z rażącym naruszeniem prawa. Przed miesiącem Hanna Suchocka wniosła rewizję nadzwyczajną. Nie czekając na rozstrzygnięcie sporu, władze miasta zamierzają jednak przygotować nowe uchwały, które - ich zdaniem - uporządkują stan prawny. Obecnie tylko część gdańszczan płaci za parkowanie, a władze municypalne zrezygnowały z egzekwowania mandatów. - Po ujawnieniu przez prasę treści wyroku NSA wpływy z opłat za parkowanie spadły o 30 proc. Obecnie największe wpływy są wtedy, gdy do naszego miasta przyjeżdżają Niemcy - mówi Ryszard Chabrowski, dyrektor spółki Galaxy Group, będącej operatorem strefy. Obliczono, że w 1999 r. Gdańsk nie zarobi na płatnym parkowaniu planowanych 270 tys. zł. - W przyszłości ściąganiem zaległych opłat nie będzie się zajmować straż miejska, lecz wydział windykacji urzędu miasta. Chcemy wprowadzić nowy system już we wrześniu - zapowiada Antoni Szczyt, dyrektor wydziału infrastruktury miasta.
Od czasu podjęcia przez Radę Miasta Gdańska zaskarżonych uchwał zmieniły się przepisy prawa, lecz nadal są one bardzo niejasne. Tymczasem w kolejnych miastach powstają strefy płatnego parkowania, gdyż jest to pewne źródło dochodów. Niedawno parkometry pojawiły się w Warszawie: kierowcy będą płacić tam za 13,3 tys. miejsc parkingowych. Znajdują się one nie tylko w ścisłym centrum, ale także w dużej części śródmieścia. W drugim etapie strefa obejmie ruchliwe ulice na Ochocie, Woli, Mokotowie i Pradze. Władze Warszawy są przekonane, że wprowadziły system płatnego parkowania zgodnie z obowiązującymi przepisami. Skoro stanowią one, że administrowanie drogami należy do kompetencji wojewody, wystarczyło - w mniemaniu municypalnych urzędników - podpisać z nim umowę o przekazaniu miastu zarządu nad ulicami. Legalność tego kontraktu podważył jednak warszawski starosta, który skierował skargę do NSA.
- Z naszego rozeznania wynika, że obecny stan prawny umożliwia samodzielne podejmowanie decyzji w sprawie pobierania opłat za parkowanie - uważa Paweł Klepka, wiceprezydent Poznania, gdzie niedawno rozszerzono strefę ograniczonego postoju. Dopiero zaskarżenie uchwały rady miasta do NSA mogłoby wyjaśnić, czy rajcy działali lege artis. Poważne wątpliwości prawne budzi też zakładanie blokad na koła nieprawidłowo zaparkowanych pojazdów. Po znowelizowaniu prawa o ruchu drogowym (nowela obowiązuje od 1 lipca) nie wydano rozporządzeń, które powinny określać, kto i w jakich sytuacjach może je zakładać. Dlatego na razie strażnicy miejscy w Poznaniu, Wrocławiu, Krakowie i Warszawie zrezygnowali z tego drastycznego środka. W stolicy kierowców, którzy nie zapłacili za parking, nadal straszy się jednak regulaminem przewidującym blokowanie kół. Podobnych rozterek nie przeżywają strażnicy miejscy w Gdańsku, Łodzi, Katowicach i Bielsku-Białej. Tymczasem jedno jest pewne - uprawnienie do blokowania pojazdów przysługuje wyłącznie policjantowi - reguluje to art. 92 ustawy o policji. To funkcjonariusze mają czuwać nad bezpieczeństwem i porządkiem na drogach publicznych, kierować ruchem i przeprowadzać kontrole. Ustawa nie wspomina o blokowaniu kół z powodu nie uiszczonej opłaty.
Dr Zbigniew Godecki specjalista z zakresu prawa podatkowego i gospodarczego
20 czerwca 1996 r. gdańska rada miejska przyjęła dwie uchwały dotyczące parkowania: nr XXXVI/412/96 - w sprawie zasad organizacji systemu parkowania pojazdów samochodowych w strefach płatnego parkowania na terenie Gdańska - oraz nr XXXVI/413/96 - w sprawie określenia wysokości opłat jednorazowych i opłat abonamentowych za parkowanie pojazdów w zlokalizowanych na terenie Gdańska strefach płatnego parkowania z ograniczeniem ruchu. Najbardziej zdziwiło mnie, że jeśli przekroczę opłacony czas postoju, żąda się ode mnie pieniędzy nie za okres nie opłaconego parkowania, ale za czas, jaki upłynie od momentu przyłapania mnie na tym "wykroczeniu" do chwili, gdy pójdę do kasy i zapłacę. To oczywisty nonsens, zresztą sprzeczny z ustawą o drogach publicznych, która stanowi, że opłata za parkowanie jest proporcjonalna do czasu postoju, a stosowanym przelicznikiem jest ułamek ceny litra benzyny. Nie może być tak, że stoję pół godziny (albo przekroczyłem opłacony czas o kwadrans), a płacę za kilkadziesiąt godzin, ponieważ poszedłem zapłacić następnego dnia. Kwestionując takie rozwiązania, skierowałem stosowne pismo do rady miasta - wezwałem do usunięcia wad prawnych uchwał. Pismo pozostało bez odpowiedzi. Wtedy skorzystałem z przepisów ustawy o samorządzie terytorialnym (obecnie - o samorządzie gminnym), dających możliwość zaskarżenia uchwały rady przez każdego, kto ma w tym interes prawny. Sąd rozpoznał sprawę 17 listopada 1998 r. - po dwóch latach od daty wniesienia. W wyroku - noszącym datę 1 grudnia 1998 r. - stwierdził niezgodność z prawem zaskarżonych uchwał i zasądził od Rady Miasta Gdańska na moją rzecz 20 zł tytułem zwrotu kosz- tów postępowania. 1 grudnia 1998 r. Naczelny Sąd Administracyjny uznał niezgodność uchwał z prawem.
Wbrew dobremu samopoczuciu władz miejskich i strażników systemy płatnego parkowania funkcjonują w Polsce fatalnie. We Wrocławiu kierowcy zostawiający swoje samochody w centrum miasta nie mogą kupić w kioskach tzw. biletów parkingowych. Zimą w Radomiu parkingi w strefie ograniczonego postoju nie były odśnieżane i nie można było na nie po prostu wjechać. W Elblągu firma obsługująca parkingi w centrum miasta żądała opłat za postój w niedzielę, chociaż umowa z miastem przewidywała, że w dni wolne od pracy można parkować za darmo. Także kierowcy próbują oszukać magistrat: karty parkingowe są często wypełniane ołówkiem, zatem - wbrew regulaminowi - używane wielokrotnie. Jak oszacowały władze Bydgoszczy i Wrocławia, uszczupla to wpływy do kasy miejskiej nawet o 20 proc.
Różnice w opłatach za parkowanie za pierwsze pół godziny i w godzinach następnych przyczyniły się do powstania wielu nowych miejsc pracy dla stołecznego lumpenproletariatu. Jeśli płacilibyśmy co 30 minut, dziesięciogodzinny postój kosztowałby 5 zł, podczas gdy jednorazowo - 25 zł. W Warszawie usłużni "bileterzy" za 10 zł podejmują się regulowania opłat co pół godziny, a kierowca i tak zarabia na tym 10 zł. Takie rozwiązanie jest i tak lepsze od tego, co robią gangi grasujące w strefach płatnego postoju. Oferują one karty parkingowe za 200-300 proc. ich nominalnej ceny. Nabierają się na to turyści oraz kierowcy, którzy boją się, że odmowa kupna karty może się skończyć przebiciem opony albo porysowaniem lakieru. Najgorzej pod tym względem jest w Zielonej Górze, Bydgoszczy i Włocławku. Obawy kierowców w stolicy budzi z kolei konieczność dokładnego określenia, do której godziny opłacili parkowanie. Zdaniem wielu osób, informacja ta jest użyteczna dla złodziei. Dzięki temu wiedzą bowiem, kiedy właściciel pojawi się przy swoim pojeździe.
Pobieranie opłat za parkowanie w centrach miast jest praktycznie jedynym pomysłem władz na ograniczenie ruchu pojazdów. W większości polskich miast za parkowanie płacimy niewiele mniej niż mieszkańcy największych europejskich aglomeracji. Tymczasem stan dróg w Warszawie, Poznaniu czy Wrocławiu jest fatalny, nie buduje się podziemnych parkingów, a na skrzyżowaniach często pulsują żółte ostrzegawcze światła. Poza Krakowem nie funkcjonuje system park and ride (opłata za parking jest jednocześnie bezpłatnym biletem komunikacji miejskiej). Nie powstają także nowe trasy rowerowe. Ostatnio przed wjazdem do poznańskiej strefy ograniczonego postoju otwarto parking buforowy. Aby postawić tam samochód, trzeba przekroczyć ciągłą linię na jezdni.
Gdańscy radni uznali, że podejmując uchwały w sprawie parkowania, nie przekroczyli swoich kompetencji. Na początku maja zarząd wystąpił do ministra sprawiedliwości o rewizję wyroku NSA, twierdząc, że orzeczenie wydano z rażącym naruszeniem prawa. Przed miesiącem Hanna Suchocka wniosła rewizję nadzwyczajną. Nie czekając na rozstrzygnięcie sporu, władze miasta zamierzają jednak przygotować nowe uchwały, które - ich zdaniem - uporządkują stan prawny. Obecnie tylko część gdańszczan płaci za parkowanie, a władze municypalne zrezygnowały z egzekwowania mandatów. - Po ujawnieniu przez prasę treści wyroku NSA wpływy z opłat za parkowanie spadły o 30 proc. Obecnie największe wpływy są wtedy, gdy do naszego miasta przyjeżdżają Niemcy - mówi Ryszard Chabrowski, dyrektor spółki Galaxy Group, będącej operatorem strefy. Obliczono, że w 1999 r. Gdańsk nie zarobi na płatnym parkowaniu planowanych 270 tys. zł. - W przyszłości ściąganiem zaległych opłat nie będzie się zajmować straż miejska, lecz wydział windykacji urzędu miasta. Chcemy wprowadzić nowy system już we wrześniu - zapowiada Antoni Szczyt, dyrektor wydziału infrastruktury miasta.
Od czasu podjęcia przez Radę Miasta Gdańska zaskarżonych uchwał zmieniły się przepisy prawa, lecz nadal są one bardzo niejasne. Tymczasem w kolejnych miastach powstają strefy płatnego parkowania, gdyż jest to pewne źródło dochodów. Niedawno parkometry pojawiły się w Warszawie: kierowcy będą płacić tam za 13,3 tys. miejsc parkingowych. Znajdują się one nie tylko w ścisłym centrum, ale także w dużej części śródmieścia. W drugim etapie strefa obejmie ruchliwe ulice na Ochocie, Woli, Mokotowie i Pradze. Władze Warszawy są przekonane, że wprowadziły system płatnego parkowania zgodnie z obowiązującymi przepisami. Skoro stanowią one, że administrowanie drogami należy do kompetencji wojewody, wystarczyło - w mniemaniu municypalnych urzędników - podpisać z nim umowę o przekazaniu miastu zarządu nad ulicami. Legalność tego kontraktu podważył jednak warszawski starosta, który skierował skargę do NSA.
- Z naszego rozeznania wynika, że obecny stan prawny umożliwia samodzielne podejmowanie decyzji w sprawie pobierania opłat za parkowanie - uważa Paweł Klepka, wiceprezydent Poznania, gdzie niedawno rozszerzono strefę ograniczonego postoju. Dopiero zaskarżenie uchwały rady miasta do NSA mogłoby wyjaśnić, czy rajcy działali lege artis. Poważne wątpliwości prawne budzi też zakładanie blokad na koła nieprawidłowo zaparkowanych pojazdów. Po znowelizowaniu prawa o ruchu drogowym (nowela obowiązuje od 1 lipca) nie wydano rozporządzeń, które powinny określać, kto i w jakich sytuacjach może je zakładać. Dlatego na razie strażnicy miejscy w Poznaniu, Wrocławiu, Krakowie i Warszawie zrezygnowali z tego drastycznego środka. W stolicy kierowców, którzy nie zapłacili za parking, nadal straszy się jednak regulaminem przewidującym blokowanie kół. Podobnych rozterek nie przeżywają strażnicy miejscy w Gdańsku, Łodzi, Katowicach i Bielsku-Białej. Tymczasem jedno jest pewne - uprawnienie do blokowania pojazdów przysługuje wyłącznie policjantowi - reguluje to art. 92 ustawy o policji. To funkcjonariusze mają czuwać nad bezpieczeństwem i porządkiem na drogach publicznych, kierować ruchem i przeprowadzać kontrole. Ustawa nie wspomina o blokowaniu kół z powodu nie uiszczonej opłaty.
Dr Zbigniew Godecki specjalista z zakresu prawa podatkowego i gospodarczego
20 czerwca 1996 r. gdańska rada miejska przyjęła dwie uchwały dotyczące parkowania: nr XXXVI/412/96 - w sprawie zasad organizacji systemu parkowania pojazdów samochodowych w strefach płatnego parkowania na terenie Gdańska - oraz nr XXXVI/413/96 - w sprawie określenia wysokości opłat jednorazowych i opłat abonamentowych za parkowanie pojazdów w zlokalizowanych na terenie Gdańska strefach płatnego parkowania z ograniczeniem ruchu. Najbardziej zdziwiło mnie, że jeśli przekroczę opłacony czas postoju, żąda się ode mnie pieniędzy nie za okres nie opłaconego parkowania, ale za czas, jaki upłynie od momentu przyłapania mnie na tym "wykroczeniu" do chwili, gdy pójdę do kasy i zapłacę. To oczywisty nonsens, zresztą sprzeczny z ustawą o drogach publicznych, która stanowi, że opłata za parkowanie jest proporcjonalna do czasu postoju, a stosowanym przelicznikiem jest ułamek ceny litra benzyny. Nie może być tak, że stoję pół godziny (albo przekroczyłem opłacony czas o kwadrans), a płacę za kilkadziesiąt godzin, ponieważ poszedłem zapłacić następnego dnia. Kwestionując takie rozwiązania, skierowałem stosowne pismo do rady miasta - wezwałem do usunięcia wad prawnych uchwał. Pismo pozostało bez odpowiedzi. Wtedy skorzystałem z przepisów ustawy o samorządzie terytorialnym (obecnie - o samorządzie gminnym), dających możliwość zaskarżenia uchwały rady przez każdego, kto ma w tym interes prawny. Sąd rozpoznał sprawę 17 listopada 1998 r. - po dwóch latach od daty wniesienia. W wyroku - noszącym datę 1 grudnia 1998 r. - stwierdził niezgodność z prawem zaskarżonych uchwał i zasądził od Rady Miasta Gdańska na moją rzecz 20 zł tytułem zwrotu kosz- tów postępowania. 1 grudnia 1998 r. Naczelny Sąd Administracyjny uznał niezgodność uchwał z prawem.
Wbrew dobremu samopoczuciu władz miejskich i strażników systemy płatnego parkowania funkcjonują w Polsce fatalnie. We Wrocławiu kierowcy zostawiający swoje samochody w centrum miasta nie mogą kupić w kioskach tzw. biletów parkingowych. Zimą w Radomiu parkingi w strefie ograniczonego postoju nie były odśnieżane i nie można było na nie po prostu wjechać. W Elblągu firma obsługująca parkingi w centrum miasta żądała opłat za postój w niedzielę, chociaż umowa z miastem przewidywała, że w dni wolne od pracy można parkować za darmo. Także kierowcy próbują oszukać magistrat: karty parkingowe są często wypełniane ołówkiem, zatem - wbrew regulaminowi - używane wielokrotnie. Jak oszacowały władze Bydgoszczy i Wrocławia, uszczupla to wpływy do kasy miejskiej nawet o 20 proc.
Różnice w opłatach za parkowanie za pierwsze pół godziny i w godzinach następnych przyczyniły się do powstania wielu nowych miejsc pracy dla stołecznego lumpenproletariatu. Jeśli płacilibyśmy co 30 minut, dziesięciogodzinny postój kosztowałby 5 zł, podczas gdy jednorazowo - 25 zł. W Warszawie usłużni "bileterzy" za 10 zł podejmują się regulowania opłat co pół godziny, a kierowca i tak zarabia na tym 10 zł. Takie rozwiązanie jest i tak lepsze od tego, co robią gangi grasujące w strefach płatnego postoju. Oferują one karty parkingowe za 200-300 proc. ich nominalnej ceny. Nabierają się na to turyści oraz kierowcy, którzy boją się, że odmowa kupna karty może się skończyć przebiciem opony albo porysowaniem lakieru. Najgorzej pod tym względem jest w Zielonej Górze, Bydgoszczy i Włocławku. Obawy kierowców w stolicy budzi z kolei konieczność dokładnego określenia, do której godziny opłacili parkowanie. Zdaniem wielu osób, informacja ta jest użyteczna dla złodziei. Dzięki temu wiedzą bowiem, kiedy właściciel pojawi się przy swoim pojeździe.
Pobieranie opłat za parkowanie w centrach miast jest praktycznie jedynym pomysłem władz na ograniczenie ruchu pojazdów. W większości polskich miast za parkowanie płacimy niewiele mniej niż mieszkańcy największych europejskich aglomeracji. Tymczasem stan dróg w Warszawie, Poznaniu czy Wrocławiu jest fatalny, nie buduje się podziemnych parkingów, a na skrzyżowaniach często pulsują żółte ostrzegawcze światła. Poza Krakowem nie funkcjonuje system park and ride (opłata za parking jest jednocześnie bezpłatnym biletem komunikacji miejskiej). Nie powstają także nowe trasy rowerowe. Ostatnio przed wjazdem do poznańskiej strefy ograniczonego postoju otwarto parking buforowy. Aby postawić tam samochód, trzeba przekroczyć ciągłą linię na jezdni.
Więcej możesz przeczytać w 36/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.