Szykuje się znany scenariusz: centrum skłócone między Krzaklewskim, Wałęsą i - powiedzmy - Leszkiem Balcerowiczem, w drugiej turze trzeba będzie wybierać między Lepperem a Kwaśniewskim
1.Kościół ma wielu męczenników, czasem liczby ich idą w setki i tysiące. Wygląda na to, że wartości chrześcijańskie w naszym życiu publicznym zakorzeniają się coraz silniej. Prymas Glemp mówił o grzechu, jakim jest bicie, nie znam dokładnie tekstu kazania, ale kto wie, może mówił o biciu bezbronnego. Bo wygląda na to, że męczennikami demokracji polskiej zostało 83 policjantów pobitych przez ludność, której przecież z założenia służą. Wydarzenia w Bartoszycach, a więc poza normalnym zakresem zainteresowania kamer telewizji, zwróciły nagle oczy na to miasteczko. Dowiedzieliśmy się, że ma jeden z najwyższych wskaźników bezrobocia. Że rolnicy czekają parę dób w kolejce do skupu. Przebywających w szpitalu policjantów odwiedził minister Balcerowicz, dodając im otuchy - i słusznie. Dziwić tylko może, że nie odwiedził ich wicepremier Tomaszewski, który z natury kompetencji powinien im otuchy dodać.
2.Zanim doszło do Bartoszyc, przeczytałem w jednej z gazet wiadomość zredagowaną na wesoło, ale w gruncie rzeczy smutną. Gdzieś w Polsce pijani oficerowie policji zostali zatrzymani podczas próby ścigania pirata drogowego - brzmiała wiadomość. Zatrzymani za nadmierne użycie przemocy. Tak nadmierne, że po stronie ściganego stanęli gapie. Koniec notatki: jeden z policjantów przewieziony do szpitala. Kto użył nadmiernej przemocy? Zastanawiałem się, co tam się działo, a wydarzenia bartoszyckie pozwalają wyobraźni na dopowiedzenie reszty. Byli po pracy, a więc mieli prawo napić się piwa. Nie byli na tyle pijani, żeby nie zauważyć, że ktoś jedzie z naruszeniem przepisów prawa drogowego. Dostali nauczkę, na przyszłość nie będą się wtrącać do tego, co się dzieje na drodze. Może nawet wtedy - jak większość policjantów - kiedy będą na służbie. A obywatel-gap na próżno będzie się domagał interwencji, bo ktoś mu coś siłą zabrał, ukradł samochód, przejechał dziecko czy - jak niedawno miałem okazję na własne oczy zobaczyć - przeciął siatkę w ogrodzeniu działki. Wyobraźcie sobie ludzie, ktoś przeciął siatkę w ogrodzeniu działki i idzie kobieta, właścicielka działki, na policję. Ona chce, żeby przyszła policja i wszczęła w tej sprawie śledztwo. Tej pani coś się pomyliło, rzecz jasna, jej się wydaje, że już żyje w Unii Europejskiej, a nie w Polsce. Pomyliło się, podobnie jak temu policjantowi w Rzeszowskiem, który przed laty słusznie opieprzył kierowcę sejmowego za to, że wiezie wicemarszałka lancią z nieprzepisową szybkością. Biedak, pewnie stracił od tego czasu pracę, o ile nie zmienił poglądów, zwłaszcza jeśli trafił później na wicepremiera. Przecież na co dzień w Polsce przepisy drogowe są naruszane - tym wyraźniej, im wyższy urząd i lepszy samochód, a policja siedzi cicho lub jest uciszana legitymacją bądź skromnym datkiem. Czy ludziom w Polsce przychodzi do głowy, że można - jak w Ameryce - jechać z przepisową szybkością 50 mil czy 55 mil na godzinę? Ale że policjant powinien im pomagać, kiedy coś im ściągnięto z samochodu, to jest dla wszystkich oczywiste.
3.Ponury jęk z drugiej strony. Przepisy. Od początku demokracji słyszymy od policji, że przepisy, zbyt liberalne, utrudniają jej walkę z przestępczością. Odwiedziłem kiedyś kilka komisariatów amerykańskich, rozmawiałem z policjantami i widziałem ich w działaniu. Oni strzelają, nawet jeśli ktoś tylko wyjdzie do nich z samochodu. Ale nikt nie powie, że mogą być przepisy prawne bardziej krępujące policję i prokuratora niż w Ameryce. Ustawa o zgromadzeniach jest tak liberalna, że naprawdę Lepper nie musi jej naruszać. Tyle że szosy blokują także czekający do skupu.
4.W tym wszystkim nasz nowy Janosik gra pierwsze skrzypce. Facet, który chwalił się tym, że nie oddaje długów, który kierował torturowaniem urzędnika publicznego, który codziennie wzywa miliony do naruszania prawa i któremu za mało jeszcze było rannych policjantów. Wróg publiczny Rzeczypospolitej numer 1. U polityków wyczuwam odrazę połączoną z lękiem, że stoją za nim tłumy. Hitlera też tolerowano, bo wyrażał zrozumiałą gorycz tłumów. Wydaje się, że na razie Lepper jest jedynym kandydatem mogącym poważnie zagrozić Kwaśniewskiemu w wyborach prezydenckich. Lubi go, zdaje się, jedna trzecia Polaków, dba przecież o chłopskie interesy, a kto nie ma chłopa w rodzinie i wyrzutów sumienia. Bywa w Sejmie, u prezydenta, już jest na salonach i w telewizji. Ostrzeżenie: ma dotkliwe recepty na wszelkie niedostatki. Szykuje się znany scenariusz: centrum skłócone między Krzaklewskim, Wałęsą i - powiedzmy - Balcerowiczem, w drugiej turze trzeba będzie wybierać między Lepperem a Kwaśniewskim, Bogu dzięki, jeśli wygra ten ostatni.
5.To ostatni dzwonek. Mieliśmy Praszkę, mieliśmy Słupsk, później Olsztyn i teraz Bartoszyce. Policja jest w stanie anarchii, podobnie jak biedniejsza część społeczeństwa. Policja broni porządku lekceważonego przez ludzi władzy i pieniądza. Policjant wie, że jego najwyższy dowódca może być w każdej chwili bezkarnie zastrzelony, jeśli zacznie zbyt drobiazgowo śledzić, co się dzieje w państwie, podobnie jak on sam może być pobity przez biedaków podjudzanych przez bezkarnego Leppera, szykującego się na najwyższy urząd w państwie. Tu nie można prosić - jak prezydent - o stosowanie blokad tylko w ostateczności. Prawdziwe nieposłuszeństwo obywatelskie wymaga gotowości do poddania się karze za naruszenie prawa. Lepper i jego zwolennicy w ogóle nie stosują się do reguł demokratycznych. Tymczasem policjant na wszelki wypadek woli strzelać wbrew zakazowi swego dowódcy, któremu nie ufa, bo ten mu bezpieczeństwa - tak jak i sobie - nie zapewni. Są kraje, gdzie przesypia się problem, aż nagle po wyborach nie ma demokracji. Są też kraje, gdzie wydarzenia takie jak w Bartoszycach są przedmiotem publicznej debaty, gdzie podżegaczy ściga prawo, niezależni od rządu i opozycji uczeni są proszeni o przygotowanie raportu, a politycy przygotowują działania, aby rozwiązać problem społeczny, który jest u podstaw tych wydarzeń politycznych z kroniki policyjnej i szpitalnej.
2.Zanim doszło do Bartoszyc, przeczytałem w jednej z gazet wiadomość zredagowaną na wesoło, ale w gruncie rzeczy smutną. Gdzieś w Polsce pijani oficerowie policji zostali zatrzymani podczas próby ścigania pirata drogowego - brzmiała wiadomość. Zatrzymani za nadmierne użycie przemocy. Tak nadmierne, że po stronie ściganego stanęli gapie. Koniec notatki: jeden z policjantów przewieziony do szpitala. Kto użył nadmiernej przemocy? Zastanawiałem się, co tam się działo, a wydarzenia bartoszyckie pozwalają wyobraźni na dopowiedzenie reszty. Byli po pracy, a więc mieli prawo napić się piwa. Nie byli na tyle pijani, żeby nie zauważyć, że ktoś jedzie z naruszeniem przepisów prawa drogowego. Dostali nauczkę, na przyszłość nie będą się wtrącać do tego, co się dzieje na drodze. Może nawet wtedy - jak większość policjantów - kiedy będą na służbie. A obywatel-gap na próżno będzie się domagał interwencji, bo ktoś mu coś siłą zabrał, ukradł samochód, przejechał dziecko czy - jak niedawno miałem okazję na własne oczy zobaczyć - przeciął siatkę w ogrodzeniu działki. Wyobraźcie sobie ludzie, ktoś przeciął siatkę w ogrodzeniu działki i idzie kobieta, właścicielka działki, na policję. Ona chce, żeby przyszła policja i wszczęła w tej sprawie śledztwo. Tej pani coś się pomyliło, rzecz jasna, jej się wydaje, że już żyje w Unii Europejskiej, a nie w Polsce. Pomyliło się, podobnie jak temu policjantowi w Rzeszowskiem, który przed laty słusznie opieprzył kierowcę sejmowego za to, że wiezie wicemarszałka lancią z nieprzepisową szybkością. Biedak, pewnie stracił od tego czasu pracę, o ile nie zmienił poglądów, zwłaszcza jeśli trafił później na wicepremiera. Przecież na co dzień w Polsce przepisy drogowe są naruszane - tym wyraźniej, im wyższy urząd i lepszy samochód, a policja siedzi cicho lub jest uciszana legitymacją bądź skromnym datkiem. Czy ludziom w Polsce przychodzi do głowy, że można - jak w Ameryce - jechać z przepisową szybkością 50 mil czy 55 mil na godzinę? Ale że policjant powinien im pomagać, kiedy coś im ściągnięto z samochodu, to jest dla wszystkich oczywiste.
3.Ponury jęk z drugiej strony. Przepisy. Od początku demokracji słyszymy od policji, że przepisy, zbyt liberalne, utrudniają jej walkę z przestępczością. Odwiedziłem kiedyś kilka komisariatów amerykańskich, rozmawiałem z policjantami i widziałem ich w działaniu. Oni strzelają, nawet jeśli ktoś tylko wyjdzie do nich z samochodu. Ale nikt nie powie, że mogą być przepisy prawne bardziej krępujące policję i prokuratora niż w Ameryce. Ustawa o zgromadzeniach jest tak liberalna, że naprawdę Lepper nie musi jej naruszać. Tyle że szosy blokują także czekający do skupu.
4.W tym wszystkim nasz nowy Janosik gra pierwsze skrzypce. Facet, który chwalił się tym, że nie oddaje długów, który kierował torturowaniem urzędnika publicznego, który codziennie wzywa miliony do naruszania prawa i któremu za mało jeszcze było rannych policjantów. Wróg publiczny Rzeczypospolitej numer 1. U polityków wyczuwam odrazę połączoną z lękiem, że stoją za nim tłumy. Hitlera też tolerowano, bo wyrażał zrozumiałą gorycz tłumów. Wydaje się, że na razie Lepper jest jedynym kandydatem mogącym poważnie zagrozić Kwaśniewskiemu w wyborach prezydenckich. Lubi go, zdaje się, jedna trzecia Polaków, dba przecież o chłopskie interesy, a kto nie ma chłopa w rodzinie i wyrzutów sumienia. Bywa w Sejmie, u prezydenta, już jest na salonach i w telewizji. Ostrzeżenie: ma dotkliwe recepty na wszelkie niedostatki. Szykuje się znany scenariusz: centrum skłócone między Krzaklewskim, Wałęsą i - powiedzmy - Balcerowiczem, w drugiej turze trzeba będzie wybierać między Lepperem a Kwaśniewskim, Bogu dzięki, jeśli wygra ten ostatni.
5.To ostatni dzwonek. Mieliśmy Praszkę, mieliśmy Słupsk, później Olsztyn i teraz Bartoszyce. Policja jest w stanie anarchii, podobnie jak biedniejsza część społeczeństwa. Policja broni porządku lekceważonego przez ludzi władzy i pieniądza. Policjant wie, że jego najwyższy dowódca może być w każdej chwili bezkarnie zastrzelony, jeśli zacznie zbyt drobiazgowo śledzić, co się dzieje w państwie, podobnie jak on sam może być pobity przez biedaków podjudzanych przez bezkarnego Leppera, szykującego się na najwyższy urząd w państwie. Tu nie można prosić - jak prezydent - o stosowanie blokad tylko w ostateczności. Prawdziwe nieposłuszeństwo obywatelskie wymaga gotowości do poddania się karze za naruszenie prawa. Lepper i jego zwolennicy w ogóle nie stosują się do reguł demokratycznych. Tymczasem policjant na wszelki wypadek woli strzelać wbrew zakazowi swego dowódcy, któremu nie ufa, bo ten mu bezpieczeństwa - tak jak i sobie - nie zapewni. Są kraje, gdzie przesypia się problem, aż nagle po wyborach nie ma demokracji. Są też kraje, gdzie wydarzenia takie jak w Bartoszycach są przedmiotem publicznej debaty, gdzie podżegaczy ściga prawo, niezależni od rządu i opozycji uczeni są proszeni o przygotowanie raportu, a politycy przygotowują działania, aby rozwiązać problem społeczny, który jest u podstaw tych wydarzeń politycznych z kroniki policyjnej i szpitalnej.
Więcej możesz przeczytać w 36/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.