Płońsk '99: Międzynarodowy Konkurs Pamięci Polsko-Żydowskiej o Nagrodę im. Ben Guriona
Przez kilkadziesiąt powojennych lat miasto Płońsk, a przynajmniej sama jego nazwa, znana była lepiej mieszkańcom Izraela niż Polski. - Przy każdej okazji BG podkreślał, że pochodzi z tego niewielkiego sztetł położonego blisko Warszawy - mówi Aron Tamir, dyrektor biura Marszu Żywych, dawny sekretarz Dawida Ben Guriona, o którym w jego kraju mówi się po prostu "BG". Twórca państwa Izrael i jego pierwszy premier jest niewątpliwie najbardziej znanym na świecie płońszczaninem. Dziś nazwa jego rodzinnego miasta, które opuścił w roku 1906 w wieku 20 lat - by resztę swego długiego życia (zmarł w 1973 r.) spędzić w Ziemi Obiecanej - jest już całkiem dobrze znana w całej Polsce, a także w piętnastu innych krajach świata.
Przedwojenny Płońsk był jednym z kilkuset polskich miast, których dzieje określało przez stulecia współistnienie dwóch narodów: polskiego i żydowskiego. Od początku XIX wieku Żydzi nieprzerwanie stanowili przeważającą część mieszkańców Płońska (tuż przed wybuchem II wojny światowej - dokładnie 64,8 proc.), mieli też większość w radzie miejskiej. Po Holocauście ocalały bodaj cztery rodziny. Od 16 lat wśród 22,5 tys. obywateli Płońska nie ma żadnego Żyda.
Ślady żydowskiej przeszłości miasta zostały dokładnie zatarte. Hitlerowcy zrównali z ziemią kirkut (macewy były potrzebne do utwardzania dróg), a w czasach PRL na jego terenie zbudowano stację Polmozbytu i osiedle mieszkaniowe. W roku 1956 zburzono synagogę, niegdyś sąsiadującą z domem przy ul. Wspólnej, gdzie urodził się Dawid Grin, który przybrał później nazwisko Ben Gurion. Dziś na tym miejscu wznosi się budynek ZUS, jeden z najbardziej okazałych gmachów w centrum miasta. Dopiero w 1983 r. na terenie cmentarza postawiono monument ku czci wymordowanych Żydów. Z nie wyjaśnionych przyczyn nie doszło natomiast do wzniesienia pomnika Ben Guriona w stulecie jego urodzin (1986 r.), choć prace nad tym projektem były tak zaawansowane, że kilka przewodników i fachowych opracowań w notkach o Płońsku wymienia ów obiekt jako istniejący. Dziesięć lat później, w 1996 r., na frontonie kamieniczki przy rynku, w której przed emigracją mieszkał Dawid Grin, wmurowano zaledwie skromną tablicę z inicjatywy ówczesnego burmistrza miasta Andrzeja Pietrasika.
- Kiedy w 1991 r. objąłem ten urząd, zorientowałem się, że uczniowie płońskich szkół nie mają pojęcia o żydowskiej przeszłości Płońska. Nie wiedzieli też, kim był Ben Gurion - wspomina Pietrasik, dziś radny powiatowy. Kierowany przezeń zarząd miasta postanowił przypomnieć i zdyskontować żydowską przeszłość, związaną z osobą twórcy państwa Izrael. Nawiązano bliskie kontakty z kibucem w Ramat Negev, gdzie przez ostatnie dziesięć lat życia mieszkał Ben Gurion. Tam też znajduje się jego grób i działa poświęcony mu instytut. Nie jest wykluczone, że również dzięki temu otwarciu do Płońska zaczęły napływać inwestycje zagraniczne: montownia Forda, drukarnia Elanders, fabryka farb Maestria, wytwórnia dachówek Braas. Do kasy miejskiej trafiła także symboliczna spłata długu, jaki zaciągnął Dawid Grin, udając się w swą daleką drogę. Legenda głosi, że przed wyjazdem pożyczył od kogoś dwa złote. Osiemdziesiąt lat później przyjechał do Płońska kanadyjski dziennikarz, zaprzyjaźniony z Ben Gurionem, by na jego prośbę - przekazaną w testamencie - zwrócić te pieniądze. Przekazał władzom Płońska dwie złote pięciorublówki z przełomu wieków, które mają być zaczątkiem kolekcji muzealnej związanej z Ben Gurionem i żydowską przeszłością miasta. Kilka dni temu odsłonięto też pamiątkową tablicę na murze gmachu ZUS i płytę w miejscu, gdzie stał rodzinny dom Grinów.
Dawid Ben Gurion (1886 - 1973) - izraelski polityk, wybitny działacz ruchu syjonistycznego. Od 1920 r. zasiadał we władzach Światowej Organizacji Syjonistycznej. Przez kilkanaście lat przewodniczył prezydium Agencji Żydowskiej (organ wykonawczy ŚOS). W latach 1948-1953 oraz 1955-1963 pełnił funkcję premiera i ministra obrony Izraela.
Pietrasik wymyślił również rzecz nie mającą precedensu w skali światowej: międzynarodowy konkurs o nagrodę - oczywiście - imienia Ben Guriona. Chodziło o uzyskanie świadectw przechowanych w pamięci odchodzącego pokolenia, dokumentujących współistnienie Polaków i Żydów w Płońsku, na Mazowszu i w Polsce. W tysiącach zapisów pamiętnikarskich, przechowywanych w zasobach ŻIH, Yad Vashem czy Muzeum Holocaustu, jest dokładny obraz tego, jak Żydów dotknęła zagłada wśród polskich sąsiadów. Brakuje zaś obrazu ich współżycia z Polakami - przed wojną, w czasie okupacji i dziś. Tę lukę wypełnić miała - i wypełniła - lokalna płońska inicjatywa, która zyskała mecenat Kancelarii Prezydenta RP, czterech ministrów (spraw zagranicznych, edukacji narodowej, kultury i sztuki oraz szefa urzędu do spraw kombatantów), dwóch ambasadorów (Izraela i USA) i trzech poważnych fundacji (Batorego, Nissenbaumów i Shalom). Na konkurs - kontynuowany po ubiegłorocznej samorządowej "zmianie warty" przez obecny zarząd miasta pod kierownictwem burmistrza Mariana Michniewicza - wpłynęło 115 prac z 16 krajów świata, tak bliskich jak Czechy i tak odległych jak Barbados. Łącznie: 5000 stron maszynopisu. Autorami wspomnień są głównie Polacy i polscy Żydzi, złączeni wspólnym losem: codziennym sąsiedztwem, chodzeniem do tych samych szkół, wspólnym uprawianiem sportu, poczuciem społecznej wspólnoty zmieszanej z religijną i kulturową obcością, wynikającymi z tego trudnymi miłościami, skazującymi na ostracyzm obu stron, przeżywaniem - tak różnie doświadczanej - okupacji, dramatami powojennych powrotów, szukania bliskich, kolejnych fal emigracyjnych i życia pośród grobów. Nie brakło też relacji łamiących wszelkie schematy. Niwa Yakter z Izraela skonfrontowała świadomość ocalałych z Holocaustu ze świadomością ich wnuków, analizując wpływ obowiązkowych w tamtejszym systemie szkolnym podróży do korzeni i miejsc zagłady na psychikę młodych sabrów. Walentyna Kotwicka z Ukrainy wysnuła wątek trudnych i nie znanych bliżej stosunków polsko-żydowsko-ukraińskich, relacjonując wyznania starej Żydówki, która na ziemi ukraińskiej przeżyła dzięki Polakom. Piotr Piluk z Łodzi zajął się losami starych polskich Żydów, którzy już w marcu ?68 byli w zbyt podeszłym wieku, aby emigrować, egzystujących dziś na marginesie życia zarówno Polaków, jak i "nowej" wspólnoty żydowskiej. Ryszard Jachowicz, profesor Politechniki Warszawskiej, opisał przedwojenne życie studenckie, z jego haniebnym gettem ławkowym, zaś Henry Altman z Barbados - wspólne kopanie piłki z polskimi chłopakami. Co charakterystyczne - jak zauważył przewodniczący jury, prof. Stanisław Siekierski z Katedry Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego - wspomnienia żydowskich uczestników konkursu skupiają się na pozytywnych stronach współistnienia, natomiast w relacjach Polaków wracają takie sprawy jak numerus clausus lat 30., bierność w obliczu zagłady, pogrom kielecki, wydarzenia roku 1968, świadczące, że to Polacy mają problem z tymi kwestiami. Opowieści wszystkich, którzy z narażeniem życia pomagali Żydom, są z kolei niezwykle oszczędne, pozbawione elementów jakiejkolwiek martyrologii. Jeden z polskich Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, który ocalił żydowskie dziecko, opisał swoją historię raptem na trzech stronach.
Inny problem mają żydowscy uczestnicy konkursu. Laureatka głównej nagrody, Rut Wermuth-Burak z Lubawki, autorka wstrząsającego zapisu swego dzieciństwa w Kołomyi, ucieczki z transportu śmierci, tułaczki po rowach i stodołach, powojennej miłości do Polaka, życia w miasteczku na Dolnym Śląsku i spotkania - po 53 latach - z cudem ocalałym bratem, który okazał się znanym angielskim dziennikarzem "Guardiana", specjalizującym się w sowietologii, kombatantem Dywizjonu 301, wyznała, że aż do 1994 r. ukrywała swe żydowskie pochodzenie i rodowe nazwisko. - Bałam się wyjść z tej szafy.
Przedwojenny Płońsk był jednym z kilkuset polskich miast, których dzieje określało przez stulecia współistnienie dwóch narodów: polskiego i żydowskiego. Od początku XIX wieku Żydzi nieprzerwanie stanowili przeważającą część mieszkańców Płońska (tuż przed wybuchem II wojny światowej - dokładnie 64,8 proc.), mieli też większość w radzie miejskiej. Po Holocauście ocalały bodaj cztery rodziny. Od 16 lat wśród 22,5 tys. obywateli Płońska nie ma żadnego Żyda.
Ślady żydowskiej przeszłości miasta zostały dokładnie zatarte. Hitlerowcy zrównali z ziemią kirkut (macewy były potrzebne do utwardzania dróg), a w czasach PRL na jego terenie zbudowano stację Polmozbytu i osiedle mieszkaniowe. W roku 1956 zburzono synagogę, niegdyś sąsiadującą z domem przy ul. Wspólnej, gdzie urodził się Dawid Grin, który przybrał później nazwisko Ben Gurion. Dziś na tym miejscu wznosi się budynek ZUS, jeden z najbardziej okazałych gmachów w centrum miasta. Dopiero w 1983 r. na terenie cmentarza postawiono monument ku czci wymordowanych Żydów. Z nie wyjaśnionych przyczyn nie doszło natomiast do wzniesienia pomnika Ben Guriona w stulecie jego urodzin (1986 r.), choć prace nad tym projektem były tak zaawansowane, że kilka przewodników i fachowych opracowań w notkach o Płońsku wymienia ów obiekt jako istniejący. Dziesięć lat później, w 1996 r., na frontonie kamieniczki przy rynku, w której przed emigracją mieszkał Dawid Grin, wmurowano zaledwie skromną tablicę z inicjatywy ówczesnego burmistrza miasta Andrzeja Pietrasika.
- Kiedy w 1991 r. objąłem ten urząd, zorientowałem się, że uczniowie płońskich szkół nie mają pojęcia o żydowskiej przeszłości Płońska. Nie wiedzieli też, kim był Ben Gurion - wspomina Pietrasik, dziś radny powiatowy. Kierowany przezeń zarząd miasta postanowił przypomnieć i zdyskontować żydowską przeszłość, związaną z osobą twórcy państwa Izrael. Nawiązano bliskie kontakty z kibucem w Ramat Negev, gdzie przez ostatnie dziesięć lat życia mieszkał Ben Gurion. Tam też znajduje się jego grób i działa poświęcony mu instytut. Nie jest wykluczone, że również dzięki temu otwarciu do Płońska zaczęły napływać inwestycje zagraniczne: montownia Forda, drukarnia Elanders, fabryka farb Maestria, wytwórnia dachówek Braas. Do kasy miejskiej trafiła także symboliczna spłata długu, jaki zaciągnął Dawid Grin, udając się w swą daleką drogę. Legenda głosi, że przed wyjazdem pożyczył od kogoś dwa złote. Osiemdziesiąt lat później przyjechał do Płońska kanadyjski dziennikarz, zaprzyjaźniony z Ben Gurionem, by na jego prośbę - przekazaną w testamencie - zwrócić te pieniądze. Przekazał władzom Płońska dwie złote pięciorublówki z przełomu wieków, które mają być zaczątkiem kolekcji muzealnej związanej z Ben Gurionem i żydowską przeszłością miasta. Kilka dni temu odsłonięto też pamiątkową tablicę na murze gmachu ZUS i płytę w miejscu, gdzie stał rodzinny dom Grinów.
Dawid Ben Gurion (1886 - 1973) - izraelski polityk, wybitny działacz ruchu syjonistycznego. Od 1920 r. zasiadał we władzach Światowej Organizacji Syjonistycznej. Przez kilkanaście lat przewodniczył prezydium Agencji Żydowskiej (organ wykonawczy ŚOS). W latach 1948-1953 oraz 1955-1963 pełnił funkcję premiera i ministra obrony Izraela.
Pietrasik wymyślił również rzecz nie mającą precedensu w skali światowej: międzynarodowy konkurs o nagrodę - oczywiście - imienia Ben Guriona. Chodziło o uzyskanie świadectw przechowanych w pamięci odchodzącego pokolenia, dokumentujących współistnienie Polaków i Żydów w Płońsku, na Mazowszu i w Polsce. W tysiącach zapisów pamiętnikarskich, przechowywanych w zasobach ŻIH, Yad Vashem czy Muzeum Holocaustu, jest dokładny obraz tego, jak Żydów dotknęła zagłada wśród polskich sąsiadów. Brakuje zaś obrazu ich współżycia z Polakami - przed wojną, w czasie okupacji i dziś. Tę lukę wypełnić miała - i wypełniła - lokalna płońska inicjatywa, która zyskała mecenat Kancelarii Prezydenta RP, czterech ministrów (spraw zagranicznych, edukacji narodowej, kultury i sztuki oraz szefa urzędu do spraw kombatantów), dwóch ambasadorów (Izraela i USA) i trzech poważnych fundacji (Batorego, Nissenbaumów i Shalom). Na konkurs - kontynuowany po ubiegłorocznej samorządowej "zmianie warty" przez obecny zarząd miasta pod kierownictwem burmistrza Mariana Michniewicza - wpłynęło 115 prac z 16 krajów świata, tak bliskich jak Czechy i tak odległych jak Barbados. Łącznie: 5000 stron maszynopisu. Autorami wspomnień są głównie Polacy i polscy Żydzi, złączeni wspólnym losem: codziennym sąsiedztwem, chodzeniem do tych samych szkół, wspólnym uprawianiem sportu, poczuciem społecznej wspólnoty zmieszanej z religijną i kulturową obcością, wynikającymi z tego trudnymi miłościami, skazującymi na ostracyzm obu stron, przeżywaniem - tak różnie doświadczanej - okupacji, dramatami powojennych powrotów, szukania bliskich, kolejnych fal emigracyjnych i życia pośród grobów. Nie brakło też relacji łamiących wszelkie schematy. Niwa Yakter z Izraela skonfrontowała świadomość ocalałych z Holocaustu ze świadomością ich wnuków, analizując wpływ obowiązkowych w tamtejszym systemie szkolnym podróży do korzeni i miejsc zagłady na psychikę młodych sabrów. Walentyna Kotwicka z Ukrainy wysnuła wątek trudnych i nie znanych bliżej stosunków polsko-żydowsko-ukraińskich, relacjonując wyznania starej Żydówki, która na ziemi ukraińskiej przeżyła dzięki Polakom. Piotr Piluk z Łodzi zajął się losami starych polskich Żydów, którzy już w marcu ?68 byli w zbyt podeszłym wieku, aby emigrować, egzystujących dziś na marginesie życia zarówno Polaków, jak i "nowej" wspólnoty żydowskiej. Ryszard Jachowicz, profesor Politechniki Warszawskiej, opisał przedwojenne życie studenckie, z jego haniebnym gettem ławkowym, zaś Henry Altman z Barbados - wspólne kopanie piłki z polskimi chłopakami. Co charakterystyczne - jak zauważył przewodniczący jury, prof. Stanisław Siekierski z Katedry Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego - wspomnienia żydowskich uczestników konkursu skupiają się na pozytywnych stronach współistnienia, natomiast w relacjach Polaków wracają takie sprawy jak numerus clausus lat 30., bierność w obliczu zagłady, pogrom kielecki, wydarzenia roku 1968, świadczące, że to Polacy mają problem z tymi kwestiami. Opowieści wszystkich, którzy z narażeniem życia pomagali Żydom, są z kolei niezwykle oszczędne, pozbawione elementów jakiejkolwiek martyrologii. Jeden z polskich Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, który ocalił żydowskie dziecko, opisał swoją historię raptem na trzech stronach.
Inny problem mają żydowscy uczestnicy konkursu. Laureatka głównej nagrody, Rut Wermuth-Burak z Lubawki, autorka wstrząsającego zapisu swego dzieciństwa w Kołomyi, ucieczki z transportu śmierci, tułaczki po rowach i stodołach, powojennej miłości do Polaka, życia w miasteczku na Dolnym Śląsku i spotkania - po 53 latach - z cudem ocalałym bratem, który okazał się znanym angielskim dziennikarzem "Guardiana", specjalizującym się w sowietologii, kombatantem Dywizjonu 301, wyznała, że aż do 1994 r. ukrywała swe żydowskie pochodzenie i rodowe nazwisko. - Bałam się wyjść z tej szafy.
Więcej możesz przeczytać w 38/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.