W III RP zmieniały się rządy i koalicje. Będą się również zmieniać w przyszłości. Nic nadzwyczajnego się nie dzieje
Na tle przerażających wieści nadchodzących ze świata u nas jest spokojnie, prawie sielankowo. W Moskwie wybuchają potężne bomby, Timor Wschodni spływa krwią, walki w Dagestanie, niepokoje w Kosowie. Trzęsie się ziemia w Turcji i Grecji. A my w tym czasie obchodzimy dziesiątą rocznicę powołania rządu Tadeusza Mazowieckiego, gramy w piłkę z Anglikami i słuchamy wspaniałych koncertów. Czy nie jest nam po prostu za dobrze?
Wyobrażam sobie, że wielu czytelników zareaguje ostro: "Panie! Gadaj pan we własnym imieniu! Może panu jest za dobrze, ale większość społeczeństwa nie jest w szampańskim nastroju". Wracam więc szybko na ziemię i zmieniam ton na tak bardzo lubiane przez rodaków narzekanie i niezadowolenie. Miarą tego ostatniego ma być zapowiadana na najbliższy piątek wielka demonstracja w Warszawie. Pójdą w niej zapewne rolnicy, górnicy, hutnicy, metalowcy, pielęgniarki, położne, nauczyciele, emeryci i renciści. Cała rzesza rozczarowanych polskimi reformami i sposobem ich realizacji. Sytuacja rządu i sprawującej władzę koalicji staje się coraz trudniejsza, a opozycja już przebiera nogami, aby się dorwać do steru państwa. Wbrew histerii ogarniającej polityków i media, chcę powiedzieć z całym przekonaniem, że w istocie nic nadzwyczajnego się nie dzieje, bo to normalna kolej rzeczy w trudnych czasach. Powiem więcej: bez względu na to, co się w najbliższej przyszłości wydarzy, będzie to i tak o wiele mniej, niż mogłoby się zdarzyć w innym kraju w podobnych okolicznościach. Polacy bywają awanturniczy i niezdyscyplinowani, ale mają przecież instynkt samozachowawczy i znają granice, których przekraczać nie warto. Gdyby było inaczej, dawno już przestalibyśmy istnieć jako wolny kraj i suwerenne państwo. A teraz krótki wywód o naszej trudnej do wytrzymania normalności. Prawie dwa lata temu rząd AWS-UW wziął na siebie brzemię czterech ważnych reform: administracji publicznej, zdrowia, edukacji i ubezpieczeń społecznych. I początkowo, rozkręcając dopiero reformatorskie działania, nie czuł na swoich barkach nadmiernego ciężaru. Pionierska euforia i pewna dezorientacja opinii publicznej co do skutków przemian pozwalały śmiało iść do przodu. Ale przyszedł w końcu czas, którego należało się spodziewać: ruszyła olbrzymia lawina przeciwności, a rząd nie może jej sprostać. Byłoby wielką naiwnością sądzić, że tak wielkie reformy zdoła udźwignąć jedna tylko ekipa rządząca, skazana na rolę pionierów. Myślę, że jeszcze wiele rządów będzie zajętych kontynuowaniem rozpoczętego dzieła. Historia oddaje sprawiedliwość tym, którzy rozpoczynają wielkie przemiany, dopiero po jakimś czasie. I nie ma się co łudzić, że pożądane skutki przemian nastąpią niebawem. Rząd Jerzego Buzka wziął na swoje barki zbyt wielki ciężar, a niedoświadczona w wielkiej polityce i gospodarce ekipa AWS stanęła przed zadaniami przekraczającymi jej możliwości. Dodatkowo jeszcze uruchomiła w najtrudniejszym dla siebie czasie uderzającą w posolidarnościowe ugrupowania lustrację oraz reprywatyzację, która może jej odebrać resztki sympatii biednego ludu. Skrzętnie wykorzystuje to opozycja, waląc w rząd jak w bęben, coraz bardziej bezczelnie i bez skrupułów. Powtórzę więc raz jeszcze: przez dziesięć lat wolnej Polski zmieniały się rządy i koalicje partyjne, a więc będą się również zmieniać w przyszłości. Nie będzie nam łatwo, ale jako kraj poradzimy sobie z przeciwnościami. Bo nic niezwykłego się nie dzieje. To tylko normalność, która bywa czasem trudna do zniesienia. Jakim prawem Polacy bywają awanturniczy, ale mają instynkt samozachowawczy i znają granice,których przekraczać nie warto Nie będzie nam łatwo, ale jako kraj poradzimy sobie z przeciwnościami. Bo nic niezwykłego się nie dzieje Historia oddaje sprawiedliwość tym, którzy rozpoczynają wielkie przemiany, dopiero po jakimś czasie Sytuacja rządu i sprawującej władzę koalicji staje się coraz trudniejsza, a opozycja już przebiera nogami, by się dorwać do steru państwa
Wyobrażam sobie, że wielu czytelników zareaguje ostro: "Panie! Gadaj pan we własnym imieniu! Może panu jest za dobrze, ale większość społeczeństwa nie jest w szampańskim nastroju". Wracam więc szybko na ziemię i zmieniam ton na tak bardzo lubiane przez rodaków narzekanie i niezadowolenie. Miarą tego ostatniego ma być zapowiadana na najbliższy piątek wielka demonstracja w Warszawie. Pójdą w niej zapewne rolnicy, górnicy, hutnicy, metalowcy, pielęgniarki, położne, nauczyciele, emeryci i renciści. Cała rzesza rozczarowanych polskimi reformami i sposobem ich realizacji. Sytuacja rządu i sprawującej władzę koalicji staje się coraz trudniejsza, a opozycja już przebiera nogami, aby się dorwać do steru państwa. Wbrew histerii ogarniającej polityków i media, chcę powiedzieć z całym przekonaniem, że w istocie nic nadzwyczajnego się nie dzieje, bo to normalna kolej rzeczy w trudnych czasach. Powiem więcej: bez względu na to, co się w najbliższej przyszłości wydarzy, będzie to i tak o wiele mniej, niż mogłoby się zdarzyć w innym kraju w podobnych okolicznościach. Polacy bywają awanturniczy i niezdyscyplinowani, ale mają przecież instynkt samozachowawczy i znają granice, których przekraczać nie warto. Gdyby było inaczej, dawno już przestalibyśmy istnieć jako wolny kraj i suwerenne państwo. A teraz krótki wywód o naszej trudnej do wytrzymania normalności. Prawie dwa lata temu rząd AWS-UW wziął na siebie brzemię czterech ważnych reform: administracji publicznej, zdrowia, edukacji i ubezpieczeń społecznych. I początkowo, rozkręcając dopiero reformatorskie działania, nie czuł na swoich barkach nadmiernego ciężaru. Pionierska euforia i pewna dezorientacja opinii publicznej co do skutków przemian pozwalały śmiało iść do przodu. Ale przyszedł w końcu czas, którego należało się spodziewać: ruszyła olbrzymia lawina przeciwności, a rząd nie może jej sprostać. Byłoby wielką naiwnością sądzić, że tak wielkie reformy zdoła udźwignąć jedna tylko ekipa rządząca, skazana na rolę pionierów. Myślę, że jeszcze wiele rządów będzie zajętych kontynuowaniem rozpoczętego dzieła. Historia oddaje sprawiedliwość tym, którzy rozpoczynają wielkie przemiany, dopiero po jakimś czasie. I nie ma się co łudzić, że pożądane skutki przemian nastąpią niebawem. Rząd Jerzego Buzka wziął na swoje barki zbyt wielki ciężar, a niedoświadczona w wielkiej polityce i gospodarce ekipa AWS stanęła przed zadaniami przekraczającymi jej możliwości. Dodatkowo jeszcze uruchomiła w najtrudniejszym dla siebie czasie uderzającą w posolidarnościowe ugrupowania lustrację oraz reprywatyzację, która może jej odebrać resztki sympatii biednego ludu. Skrzętnie wykorzystuje to opozycja, waląc w rząd jak w bęben, coraz bardziej bezczelnie i bez skrupułów. Powtórzę więc raz jeszcze: przez dziesięć lat wolnej Polski zmieniały się rządy i koalicje partyjne, a więc będą się również zmieniać w przyszłości. Nie będzie nam łatwo, ale jako kraj poradzimy sobie z przeciwnościami. Bo nic niezwykłego się nie dzieje. To tylko normalność, która bywa czasem trudna do zniesienia. Jakim prawem Polacy bywają awanturniczy, ale mają instynkt samozachowawczy i znają granice,których przekraczać nie warto Nie będzie nam łatwo, ale jako kraj poradzimy sobie z przeciwnościami. Bo nic niezwykłego się nie dzieje Historia oddaje sprawiedliwość tym, którzy rozpoczynają wielkie przemiany, dopiero po jakimś czasie Sytuacja rządu i sprawującej władzę koalicji staje się coraz trudniejsza, a opozycja już przebiera nogami, by się dorwać do steru państwa
Więcej możesz przeczytać w 39/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.