Nasz kraj czekają lata trudne. Nadzieje na samoczynny powrót "polskiego tygrysa" są niewzruszone
Patrząc na zachowanie środowisk pracowniczych, działaczy związkowych i części polityków, ma się wrażenie, że Polska już się dorobiła albo dostała ogromny spadek do podziału i nadszedł czas, gdy nie jest możliwy brak widocznej - czyli dużej - poprawy bytu, a tym bardziej jego pogorszenie; jeżeli zaś tak się dzieje, to winien jest rząd. Ten nastrój się kłóci z realiami i rzeczywistość szybko to pokaże. Polska nie stoi przed latami ulgowymi, lecz przed latami trudnymi, trudniejszymi niż poprzednie.
Kraczę od pewnego czasu, na razie z marnym skutkiem. Ale nadzieje na samoczynny powrót ,,polskiego tygrysa" są niewzruszone. Widać to było, gdy GUS ogłosił, że produkcja przemysłowa w sierpniu wzrosła o ponad siedem procent w stosunku do sierpnia roku ubiegłego. Wynik ten usłyszałem w radio, pijąc w łóżku poranną kawę z żoną. Potem była seria entuzjastycznych westchnień ulgi ze strony komentatorów; nareszcie się doczekaliśmy odbicia i to jakiego! Pomyślałem sobie: człowieku rąbnąłeś się w krakaniu, ale za to będzie lepiej. Niestety, kiedy przywieziono mnie - a jakże - do pracy w premierowskiej kancelarii, przeczytałem w ,,Gazecie", że ten sierpień miał jeden dzień pracy więcej od ubiegłorocznego. Porównywalny wzrost produkcji nie wyniósł więc siedem, lecz jakieś trzy procent. To też dobry wynik, ale potwierdza on, że gospodarka nie wraca do poprzedniej dynamiki. Moje krakanie jest więc - na razie - w mocy. Pokraczę jeszcze na inny temat. Jednym z priorytetów rządu na najbliższe lata jest pobudzanie gospodarki do tworzenia miejsc pracy. To słuszny priorytet, bo zmagania z problemem muszą być tym intensywniejsze, im bardziej problem narasta. A problem zatrudnienia bardzo narasta. ,,Wyż demograficzny - stwierdza dokument rządowy - spowoduje przyrost zasobów pracy do roku 2002 o 620 tys. osób. Do tego dojdzie ok. 200 tys. osób szukających ponownego zatrudnienia po zwolnieniu z restrukturyzowanych przedsiębiorstw. Aby więc bezrobocie dalej nie rosło, musi być co roku tworzonych ok. 280 tys. miejsc pracy więcej, niż ulegało będzie likwidacji. Aby bezrobocie mogło spadać, liczba przybywających miejsc pracy powinna być oczywiście większa". Policzmy, w latach 1994-1997, cechujących się najwyższą w dekadzie i - dodam - ekonomicznie niezdrową stopą wzrostu zatrudnienia, 1 proc. wzrostu PKB powodował zwiększenie się zatrudnienia w gospodarce o 0,23 proc. Nie można liczyć na wzrost tego współczynnika, chyba że się poważnie obniży płace realne, by utrzymać i tak słabą konkurencyjność gospodarki. Przyjmując, że PKB wzrośnie w latach 2000-2002 - jak to zakłada rządowa strategia finansów publicznych - o 18 proc., należy się spodziewać, że zatrudnienie netto w tym czasie zwiększy się nie więcej niż o 4 proc., czyli o 630 tys. osób. W najlepszym więc razie możliwe będzie zatrudnienie młodzieży z wyżu demograficznego. W tej sytuacji należy się liczyć ze wzrostem stopy bezrobocia z obecnych 12 proc. do ok. 15 proc. - przy bardzo skutecznej polityce pobudzania wzrostu gospodarczego oraz popytu na pracę - i wyżej, jeśli warunki ukształtują się mniej korzystnie. Panie przewodniczący Miller i Panie przewodniczący Kalinowski, a dodam jeszcze Pana Wiadernego - może byście, oprócz kroczenia w szeregach demonstracji odkryli narodowi, tak bezinteresownie, tajniki nowej polityki gospodarczej, którą zapowiadacie codziennie, dając ludziom do zrozumienia, że wszędzie będzie dobrze. Jak zatrudnicie 800 tys. osób przy konkurencyjnych miejscach pracy i rynku prawie całkowicie otwartym na konkurencję zagraniczną, bo inaczej być nie może? Skąd weęmiecie taki dodatkowy popyt, by wywołał dodatkowy wzrost gospodarczy, a nie dodatkowy import, coraz swobodniej wchodzący na rynek integrującej się z unią i światem Polski? Tylko nie powołujcie się na czas, gdyście rządzili, bo przez te parę lat przedwczesnej i nadmiernej pomyślności polskie firmy straciły wiele przewag konkurencyjnych, które zyskiwały w paru latach wcześniejszych. Teraz bez przykrej terapii mogą tracić jedynie płynność finansową i miejsca pracy. Póki co wszędzie marniej będzie, także przy SLD-owskim premierze w Alejach Ujazdowskich 1/3. Jaką demonstracją traktujesz blięniego, taką i Ciebie potraktują!
Kraczę od pewnego czasu, na razie z marnym skutkiem. Ale nadzieje na samoczynny powrót ,,polskiego tygrysa" są niewzruszone. Widać to było, gdy GUS ogłosił, że produkcja przemysłowa w sierpniu wzrosła o ponad siedem procent w stosunku do sierpnia roku ubiegłego. Wynik ten usłyszałem w radio, pijąc w łóżku poranną kawę z żoną. Potem była seria entuzjastycznych westchnień ulgi ze strony komentatorów; nareszcie się doczekaliśmy odbicia i to jakiego! Pomyślałem sobie: człowieku rąbnąłeś się w krakaniu, ale za to będzie lepiej. Niestety, kiedy przywieziono mnie - a jakże - do pracy w premierowskiej kancelarii, przeczytałem w ,,Gazecie", że ten sierpień miał jeden dzień pracy więcej od ubiegłorocznego. Porównywalny wzrost produkcji nie wyniósł więc siedem, lecz jakieś trzy procent. To też dobry wynik, ale potwierdza on, że gospodarka nie wraca do poprzedniej dynamiki. Moje krakanie jest więc - na razie - w mocy. Pokraczę jeszcze na inny temat. Jednym z priorytetów rządu na najbliższe lata jest pobudzanie gospodarki do tworzenia miejsc pracy. To słuszny priorytet, bo zmagania z problemem muszą być tym intensywniejsze, im bardziej problem narasta. A problem zatrudnienia bardzo narasta. ,,Wyż demograficzny - stwierdza dokument rządowy - spowoduje przyrost zasobów pracy do roku 2002 o 620 tys. osób. Do tego dojdzie ok. 200 tys. osób szukających ponownego zatrudnienia po zwolnieniu z restrukturyzowanych przedsiębiorstw. Aby więc bezrobocie dalej nie rosło, musi być co roku tworzonych ok. 280 tys. miejsc pracy więcej, niż ulegało będzie likwidacji. Aby bezrobocie mogło spadać, liczba przybywających miejsc pracy powinna być oczywiście większa". Policzmy, w latach 1994-1997, cechujących się najwyższą w dekadzie i - dodam - ekonomicznie niezdrową stopą wzrostu zatrudnienia, 1 proc. wzrostu PKB powodował zwiększenie się zatrudnienia w gospodarce o 0,23 proc. Nie można liczyć na wzrost tego współczynnika, chyba że się poważnie obniży płace realne, by utrzymać i tak słabą konkurencyjność gospodarki. Przyjmując, że PKB wzrośnie w latach 2000-2002 - jak to zakłada rządowa strategia finansów publicznych - o 18 proc., należy się spodziewać, że zatrudnienie netto w tym czasie zwiększy się nie więcej niż o 4 proc., czyli o 630 tys. osób. W najlepszym więc razie możliwe będzie zatrudnienie młodzieży z wyżu demograficznego. W tej sytuacji należy się liczyć ze wzrostem stopy bezrobocia z obecnych 12 proc. do ok. 15 proc. - przy bardzo skutecznej polityce pobudzania wzrostu gospodarczego oraz popytu na pracę - i wyżej, jeśli warunki ukształtują się mniej korzystnie. Panie przewodniczący Miller i Panie przewodniczący Kalinowski, a dodam jeszcze Pana Wiadernego - może byście, oprócz kroczenia w szeregach demonstracji odkryli narodowi, tak bezinteresownie, tajniki nowej polityki gospodarczej, którą zapowiadacie codziennie, dając ludziom do zrozumienia, że wszędzie będzie dobrze. Jak zatrudnicie 800 tys. osób przy konkurencyjnych miejscach pracy i rynku prawie całkowicie otwartym na konkurencję zagraniczną, bo inaczej być nie może? Skąd weęmiecie taki dodatkowy popyt, by wywołał dodatkowy wzrost gospodarczy, a nie dodatkowy import, coraz swobodniej wchodzący na rynek integrującej się z unią i światem Polski? Tylko nie powołujcie się na czas, gdyście rządzili, bo przez te parę lat przedwczesnej i nadmiernej pomyślności polskie firmy straciły wiele przewag konkurencyjnych, które zyskiwały w paru latach wcześniejszych. Teraz bez przykrej terapii mogą tracić jedynie płynność finansową i miejsca pracy. Póki co wszędzie marniej będzie, także przy SLD-owskim premierze w Alejach Ujazdowskich 1/3. Jaką demonstracją traktujesz blięniego, taką i Ciebie potraktują!
Więcej możesz przeczytać w 40/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.