Rosjanie przystąpili do kolejnego rozdania w walce o kontrolę nad wielką ropą
Obecna sytuacja na pograniczu Europy i Azji jest powrotem do stosunków znanych z historii. Za panowania chińskiej dynastii Tang (IX w.) administracja Państwa Środka sięgała po Morze Kaspijskie. Nazywało się ono wówczas Li Czaj - Morze Wewnętrzne. Z tamtego okresu pochodzi nazwa Tengiz na określenie obszaru położonego w pobliżu jego wschodnich brzegów, gdzie występują jedne z najbogatszych na świecie złóż ropy naftowej.
Zasobność kaspijskich złóż ma w przyszłości zapewnić wydobywanie w tym rejonie do 170 mln ton tego surowca rocznie. Pojawiające się od czasu do czasu opinie podważające te szacunki należy traktować jako działanie psychologiczne, mające osłabić u konkurencji wolę walki.
W Kazachstanie operatorem systemu rurociągów przesyłowych ropy naftowej o łącznej długości 6410 km jest państwowe przedsiębiorstwo Kaztransoil. Po rozpadzie imperium radzieckiego Kazachstan - coraz wyraźniej demonstrujący dążenie do narodowej i politycznej emancypacji - otrzymał w spadku infrastrukturę rurociągową, całkowicie podporządkowaną interesom rosyjskiego przemysłu naftowego. Stanowią ją trzy izolowane systemy (zresztą w opłakanym stanie technicznym). Północna część systemu łączy pola naftowe Kenczak i Ţanaschoł z rosyjską rafinerią w Orsku. Istnieje też rurociąg kondensatu z pól gazowych Karaczaganak do rosyjskich zakładów w Orenburgu.
Łączne wydobycie ropy w krajach Europy zaspokaja zaledwie 20 procent potrzeb
Pokutujące w polityce Moskwy echa imperialnych doktryn o konieczności zachowania przez Rosję kurateli nad rurociągami tranzytowymi ropy i gazu ziemnego z terenów byłego ZSRR powodują napięcia w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi. Polem bitwy stały się dawne republiki środkowoazjatyckie - Kazachstan i Azerbejdżan.
Na zlecenie Kazachoil grupa międzynarodowych ekspertów opracowała obszerne studium poświęcone strategii, jaką powinien przyjąć Kazachstan eksportując ropę naftową na światowe rynki. Autorzy nie mieli wątpliwości, że ostatecznie wybór tras rurociągów, którymi ropa powędruje w świat, będzie uwarunkowany politycznie. Wiele wskazuje na to, że decyzje już zapadły. Na konferencji w Salzburgu, zorganizowanej pod koniec czerwca tego roku, prezydent Nursułtan Nazarbajew zakomunikował, że Kazachstan zamierza powołać konsorcjum, które zajmie się budową magistrali rurociągowej z rejonu Tengizu na południe przez Turkmenistan i Iran do terminalu nad Zatoką Perską. Zanim kazachski prezydent zdecydował się podać do wiadomości wybór "wariantu irańskiego", musiał znaleźć płaszczyznę porozumienia nie tylko z ekstowarzyszami z Moskwy, ale również - co było chyba trudniejsze - z Amerykanami i Chińczykami. Przedstawicielstwo firmy Osama bin Ladena (odpowiedzialnego za zamachy bombowe na amerykańskie ambasady we wschodniej Afryce), ulokowane przy głównej ulicy Akmole, nowej sto- licy Kazachstanu, prawdopodobnie już wkrótce zostanie zamknięte.
Dotychczas polityka rządu Stanów Zjednoczonych wykluczała udział firm z USA w poważniejszych inwestycjach w ramach opcji irańskiej. Dlatego też w większości opracowań i analiz wariant ten traktowano po macoszemu. Rozpatrywano kilka możliwości, m.in. porozumienie typu swap pomiędzy francuskim towarzystwem naftowym Total a rządem Iranu oraz budowę rurociągu tranzytowego przez Turkmenistan i Iran do Zatoki Perskiej. Terminal naftowy miałby zostać zlokalizowany w sąsiedztwie wyspy Charg. Zasadniczą rolę w porozumieniach (ich realizacja została już rozpoczęta) odgrywają rafinerie w Teheranie, Tebrizie i Araku oraz rafineria w Isfahanie. Położony w pobliskim Shah in Shah park zbiornikowy zbudowały kilkanaście lat temu polskie firmy. Ropa naftowa z Tengizu via Aktau dostarczana jest barkami do irańskich portów Neka i Bandar-e Anzeli. Po wybudowaniu przez National Iranian Oil Company nowej rafinerii dostawy z Kazachstanu mogłyby sięgnąć 50 mln ton rocznie. Połowę będą w stanie przerabiać rafinerie irańskie. Rurociąg Tengiz-Charg zostanie jednak oddany do eksploatacji dopiero za pięć lat.
Rok temu podpisano porozumienie o finansowaniu budowy dwustukilometrowego odcinka nowego rurociągu z pól naftowych w rejonie Uzen (eksploatowanych przez chińskie konsorcjum CNPC) do granicy z Turkmenistanem. Chiny nie tylko chciałyby czerpać zyski jako przyszły operator rurociągu, ale zamierzają też być odbiorcą jak największej ilości kaspijskiej nafty - co najmniej 20-30 mln ton rocznie. Rurociąg do Chin jednak nie powstanie. Koszt transportu tankowcami z Zatoki Perskiej do chińskich terminali nad Morzem Żółtym będzie dużo niższy niż 8-10 mld USD (tyle ma kosztować budowa rurociągu Tengiz-Lanzhou przez Bramę Dżungarską i pustynie Sinciangu).
John Strickland w ramach programu EPIC - finansowanego przez amerykańską agencję międzynarodowego rozwoju USAID - zajmuje się zagadnieniami związanymi z ochroną przyrody. Jako konsultant Uniwersytetu Harvarda jest jednym z pięciu tysięcy Amerykanów doradzających obecnie rządowi Kazachstanu. Jego specjalnością jest gospodarka wodna. Niepokój przełożonych Stricklanda budzą rozmowy wicepremiera Kazachstanu Tokariewa z Chińczykami w sprawie odwrócenia górnego biegu rzeki Irtysz i Ili oraz ewentualne konsekwencje tych działań dla obszarów położonych w zlewiskach. Południowi sąsiedzi chcą zintensyfikować wydobycie ropy naftowej w dorzeczu Tarymu w Sinciangu. Potrzebują do tego wody. Dużo wody. W bajkowym, spowitym w winorośl hotelu w Turfanie - jednej z oaz jedwabnego szlaku - najlepsze apartamenty zajmują dziś kanadyjscy eksperci naftowi. Płonąca flara pobliskiego zakładu wydobywczego wskazuje, że wiercenia poszukiwawcze - prowadzone jeszcze w latach 20. - nie poszły na marne.
Rurociągiem Baku-Supsa o długości 830 km (oddanym do użytku w kwietniu tego roku po remoncie i modernizacji, która kosztowała 560 mln USD) można tłoczyć 24 mln ton ropy rocznie. Łącznie więc na południe i na zachód - z pominięciem terytorium rosyjskiego - będzie mogło popłynąć niespełna 40 proc. ropy wydobywanej z kaspijskich złóż. Moskwa jednak uważa, że jej interesy nie są należycie zabezpieczone. Pojawia się coraz więcej pogłosek, że ostatnie wydarzenia w Kraju Stawropolskim i na Kaukazie są prowokacją związanych z mafią służb specjalnych. Działają one rzekomo na zlecenie wymienianych z nazwisk oligarchów biznesu, mających udziały w utworzonym jeszcze w 1992 r. Kaspijskim Konsorcjum Naftowym (CPC), powołanym w celu budowy magistrali rurociągowej Tengiz-Morze Czarne. Amerykanie odwlekali zgodę na udział ich firm w realizacji tej inwestycji, uzależniając ją od zaniechania przez Rosję sprzedaży Iranowi jądrowych technologii i anulowania już zawartych kontraktów. Bezskutecznie.
Impas przełamały dopiero wydarzenia na Kaukazie. Poprowadzenie rurociągu z Tengizu do terminalu nad Morzem Czarnym - w bezpiecznej odległości od "straszliwych Czeczenów" - okazało się koniecznością. Półtora miliarda dolarów szybko się znalazło. Od razu też położono kamień węgielny pod nowy terminal naftowy w Noworosyjsku i w rekordowym tempie zawarto kontrakt na wykonanie pierwszego odcinka rurociągu z Astrachania do Noworosyjska. Wykonawcą jest francusko-rosyjskie joint venture Starstroy. Odcinek rurociągu z Astrachania do Tengizu, liczący 767 km, zostanie ułożony do końca 2000 r. Planuje się, że w tym roku z pól Tengizu wydobędzie się 11 mln ton, a pod koniec dekady prawie czterokrotnie więcej. Zdolności przesyłowe magistrali budowanej przez CPC są już zarezerwowane przede wszystkim na potrzeby członków konsorcjum oraz czterech towarzystw naftowych operujących w rejonie Karaczaganak - Agip, British Gas, Texaco i Łukoil.
Legat Zglenickiego
Mało znanym epizodem z historii "kaspijskiej wielkiej ropy" jest działalność absolwenta petersburskiego Instytutu Górniczego, Witolda Zglenickiego (1850-1904), który wraz z inżynierem Pawłem Potockim opracował technologię wydobycia ropy z dna morskiego. W Azerbejdżanie pamiętają o tym. Zglenicki w uznaniu zasług został właścicielem w sumie ponad tysiąca hektarów działek roponośnych w rejonie półwyspu Apszeron i 220-hektarowej działki morskiej oznaczonej numerem 29 w rejonie Bibi Ejbat na południe od Baku. W testamencie bajecznie już wówczas bogaty Zglenicki przekazał królewski depozyt na rzecz rozwoju polskiej nauki Kasie im. Mianowskiego. W latach 1908-1915 kasa otrzymała z legatu Zglenickiego 1 383 744 rubli - na owe czasy sumę astronomiczną. Na mocy art. XVI traktatu ryskiego z 1921 r. spadkobiercy polskiego nafciarza mieli możliwość otrzymania rekompensaty. Nadzieje na petroruble skończyły się jednak w 1930 r., kiedy Związek Radziecki zerwał pertraktacje. W 1946 r. spadkobiercy genialnego inżyniera wystąpili do prezydenta Bieruta o podjęcie działań rewindykacyjnych. Bezskutecznie. Może w nowej rzeczywistości politycznej warto jeszcze raz spróbować.
Nie można się oprzeć wrażeniu, że Rosjanie, których dochód narodowy spadł do poziomu dochodu Finlandii i którym coraz bardziej brakuje środków na niezwykle kosztowne rurociągowe inwestycje, realizują scenariusz uwzględniający rolę czynnika psychologiczno-stymulującego. Taktyka okazuje się skuteczna - znajdują zagranicznych inwestorów, ale jednocześnie zachowują pełną kontrolę nad trasami przepływu kaspijskiej ropy. Doktryna Czernomyrdina święci triumfy. Po wysadzeniu latem 1996 r. przez nieznanych sprawców rurociągu Baku-Grozny-Tichorek-Noworosyjsk w Kraju Stawropolskim zamknięto magistralę o długości 1411 km, mimo że naprawę wykonano w kilkanaście godzin. Rząd w Groznym, który za przesył tony metrycznej ropy przez swoje terytorium otrzymywał opłatę tranzytową w wysokości 15,67 USD, gotów był na bardzo wiele, aby rurociąg pracował nadal. Zobowiązano się do dostarczenia Rosjanom 120 tys. ton ropy wydobywanej na terytorium Czeczenii - taka bowiem ilość "wyparowała" z tego rurociągu przez ostatnie trzy lata. Oferta została odrzucona.
Gdyby parę tygodni wcześniej nie oddano do eksploatacji rurociągu Baku-Supsa, złoża ropy w rejonie Baku i szelfu półwyspu Apszeron zostałyby odcięte od światowego rynku. Zbieg okoliczności? Na ironię zakrawa fakt, że w tym samym czasie gubernator Stawropola prosił prezydenta Maschadowa o wyrażenie zgody na sprzedaż benzyny wyprodukowanej domowym sposobem z "pożyczonej" ropy, ponieważ jej brak uniemożliwiał na południu Rosji przeprowadzenie żniw.
Trasa, której patronuje CPC, uważana była do niedawna za najważniejszą i najskuteczniej udrażniającą poradziecką infrastrukturę rurociągową na potrzeby eksportu ropy naftowej z Tengizu. Wiele wskazuje na to, że Rosjanie przystąpili do kolejnego rozdania i mają zamiar je wygrać. Stan techniczny rurociągu Atyrau-Samara (długości ok. 720 km) jest zły. Nie uniknie się zastąpienia go nowym o wartości miliarda dolarów. W przedsięwzięcie gotowy jest się zaangażować koncern Texaco, ale pod warunkiem, że kontrolowany przez partię Żyrinowskiego Transnieft podpisze długoterminowy kontrakt zapewniający dostęp kazachskiej ropy do systemu rosyjskich rurociągów i zostaną parafowane umowy na jej dostawy dla odbiorców w innych krajach. Inicjatywę tę popierają Bank Światowy oraz Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju. Da ona Rosjanom techniczne możliwości przechwycenia znaczącej części tranzytu na europejski rynek ropy zarówno z Kazachstanu, jak i Azerbejdżanu. Nowy rurociąg dochodzący do magistrali CPC w Komsomolsku i na zachód od Samary łączący się z rurociągiem "Przyjaźń" pozwoli Texaco oraz innym działającym na terytorium Kazachstanu towarzystwom naftowym na eksport ropy na zachód Europy. Mógłby też przesyłać znaczną część wydobycia w rejonie Karaczaganak na południe, do systemu CPC. Transnieft będzie zarabiał nie tylko na opłatach taryfowych, ale także na obsłudze systemu przesyłowego "Przyjaźń".
Łączne wydobycie ropy w krajach europejskich zaspokaja zaledwie 20 proc. potrzeb. W 1996 r. dostawy z Rosji wynosiły 30,7 mln ton, zaś 31 rafinerii z Europy Wschodniej i Środkowej może przerobić rocznie ok. 147,5 mln ton. Jest to rynek w miarę stabilny i pewny. Trudno się dziwić, że Rosjanie chcą go zachować i dyktować ceny tranzytu. Północne odgałęzienie "Przyjaźni" - o możliwości przesyłowej 25 mln ton - przechodzi przez Białoruś i Polskę. W 1996 r. kupowaliśmy w Rosji ok. 42 proc. potrzebnej nam ropy naftowej (przy rocznym zapotrzebowaniu 16,5 mln ton). Płocka rafineria jest przygotowana do przerobu dostarczanego tym rurociągiem surowca. Dla końcowych odbiorców, niemieckich rafinerii w Leuna i Schwedt oraz terminalu w Rostoku, rosyjska ropa naftowa jest najtańsza nawet po uwzględnieniu opłat tranzytowych przez Polskę. Południowe odgałęzienie "Przyjaźni", przechodzące przez Ukrainę, z którą Rosja ma coraz poważniejsze różnice zdań na temat wysokości opłat tranzytowych, zaopatruje rafinerie słowackie i czeskie.
Dla Kazachstanu zawarcie porozumień z Transnieftem i poprzez system przesyłowy rurociągów "Przyjaźń" skierowanie głównego strumienia wydobywanej na polach Tengizu ropy na zachód (bezpośrednio na rynki kilkunastu krajów położonych pomiędzy Bałtykiem a Morzem Czarnym i Adriatykiem) łączy się z pewnymi zagrożeniami, jak choćby koniecznością tranzytu przez kraj niestabilny politycznie, jakim jest obecnie Rosja. Aleksander Todiaczuk, dyrektor Instytutu Transportu Nafty z Kijowa, nie ma złudzeń. Jego zdaniem, Rosjanom nie można wierzyć. Jak tylko uda im się skierować strumień kaspijskiej nafty do systemu "Przyjaźń", to mogą ulec pokusie podniesienia stawek tranzytowych. Optymalnym wariantem dostarczenia kaspijskiej ropy na rynek europejski byłoby szybkie zakończenie budowy magistrali rurociągowej Odessa-Brody-Gdańsk i rozbudowa ukraińskiego terminalu naftowego w Piwdennym. Byłaby to kontynuacja wielowiekowej tradycji związków handlowych z krajami basenu Morza Kaspijskiego, umocnienie tak ważnej również dla nas międzynarodowej pozycji i suwerenności energetycznej Ukrainy oraz wyciągnięcie ręki do aspirujących do NATO Gruzji i Azerbejdżanu. Andrzej Gałęzowski, radca handlowy ambasady RP w Ałma Acie, jest zdania, że dostawy kaspijskiej nafty magistralą Odessa-Brody-Płock-Gdańsk byłyby z wielu względów bardzo korzystne dla naszego kraju. Przekonywanie kogokolwiek, że tak właśnie jest, to dla niego strata czasu. Oby się nie mylił.
Zasobność kaspijskich złóż ma w przyszłości zapewnić wydobywanie w tym rejonie do 170 mln ton tego surowca rocznie. Pojawiające się od czasu do czasu opinie podważające te szacunki należy traktować jako działanie psychologiczne, mające osłabić u konkurencji wolę walki.
W Kazachstanie operatorem systemu rurociągów przesyłowych ropy naftowej o łącznej długości 6410 km jest państwowe przedsiębiorstwo Kaztransoil. Po rozpadzie imperium radzieckiego Kazachstan - coraz wyraźniej demonstrujący dążenie do narodowej i politycznej emancypacji - otrzymał w spadku infrastrukturę rurociągową, całkowicie podporządkowaną interesom rosyjskiego przemysłu naftowego. Stanowią ją trzy izolowane systemy (zresztą w opłakanym stanie technicznym). Północna część systemu łączy pola naftowe Kenczak i Ţanaschoł z rosyjską rafinerią w Orsku. Istnieje też rurociąg kondensatu z pól gazowych Karaczaganak do rosyjskich zakładów w Orenburgu.
Łączne wydobycie ropy w krajach Europy zaspokaja zaledwie 20 procent potrzeb
Pokutujące w polityce Moskwy echa imperialnych doktryn o konieczności zachowania przez Rosję kurateli nad rurociągami tranzytowymi ropy i gazu ziemnego z terenów byłego ZSRR powodują napięcia w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi. Polem bitwy stały się dawne republiki środkowoazjatyckie - Kazachstan i Azerbejdżan.
Na zlecenie Kazachoil grupa międzynarodowych ekspertów opracowała obszerne studium poświęcone strategii, jaką powinien przyjąć Kazachstan eksportując ropę naftową na światowe rynki. Autorzy nie mieli wątpliwości, że ostatecznie wybór tras rurociągów, którymi ropa powędruje w świat, będzie uwarunkowany politycznie. Wiele wskazuje na to, że decyzje już zapadły. Na konferencji w Salzburgu, zorganizowanej pod koniec czerwca tego roku, prezydent Nursułtan Nazarbajew zakomunikował, że Kazachstan zamierza powołać konsorcjum, które zajmie się budową magistrali rurociągowej z rejonu Tengizu na południe przez Turkmenistan i Iran do terminalu nad Zatoką Perską. Zanim kazachski prezydent zdecydował się podać do wiadomości wybór "wariantu irańskiego", musiał znaleźć płaszczyznę porozumienia nie tylko z ekstowarzyszami z Moskwy, ale również - co było chyba trudniejsze - z Amerykanami i Chińczykami. Przedstawicielstwo firmy Osama bin Ladena (odpowiedzialnego za zamachy bombowe na amerykańskie ambasady we wschodniej Afryce), ulokowane przy głównej ulicy Akmole, nowej sto- licy Kazachstanu, prawdopodobnie już wkrótce zostanie zamknięte.
Dotychczas polityka rządu Stanów Zjednoczonych wykluczała udział firm z USA w poważniejszych inwestycjach w ramach opcji irańskiej. Dlatego też w większości opracowań i analiz wariant ten traktowano po macoszemu. Rozpatrywano kilka możliwości, m.in. porozumienie typu swap pomiędzy francuskim towarzystwem naftowym Total a rządem Iranu oraz budowę rurociągu tranzytowego przez Turkmenistan i Iran do Zatoki Perskiej. Terminal naftowy miałby zostać zlokalizowany w sąsiedztwie wyspy Charg. Zasadniczą rolę w porozumieniach (ich realizacja została już rozpoczęta) odgrywają rafinerie w Teheranie, Tebrizie i Araku oraz rafineria w Isfahanie. Położony w pobliskim Shah in Shah park zbiornikowy zbudowały kilkanaście lat temu polskie firmy. Ropa naftowa z Tengizu via Aktau dostarczana jest barkami do irańskich portów Neka i Bandar-e Anzeli. Po wybudowaniu przez National Iranian Oil Company nowej rafinerii dostawy z Kazachstanu mogłyby sięgnąć 50 mln ton rocznie. Połowę będą w stanie przerabiać rafinerie irańskie. Rurociąg Tengiz-Charg zostanie jednak oddany do eksploatacji dopiero za pięć lat.
Rok temu podpisano porozumienie o finansowaniu budowy dwustukilometrowego odcinka nowego rurociągu z pól naftowych w rejonie Uzen (eksploatowanych przez chińskie konsorcjum CNPC) do granicy z Turkmenistanem. Chiny nie tylko chciałyby czerpać zyski jako przyszły operator rurociągu, ale zamierzają też być odbiorcą jak największej ilości kaspijskiej nafty - co najmniej 20-30 mln ton rocznie. Rurociąg do Chin jednak nie powstanie. Koszt transportu tankowcami z Zatoki Perskiej do chińskich terminali nad Morzem Żółtym będzie dużo niższy niż 8-10 mld USD (tyle ma kosztować budowa rurociągu Tengiz-Lanzhou przez Bramę Dżungarską i pustynie Sinciangu).
John Strickland w ramach programu EPIC - finansowanego przez amerykańską agencję międzynarodowego rozwoju USAID - zajmuje się zagadnieniami związanymi z ochroną przyrody. Jako konsultant Uniwersytetu Harvarda jest jednym z pięciu tysięcy Amerykanów doradzających obecnie rządowi Kazachstanu. Jego specjalnością jest gospodarka wodna. Niepokój przełożonych Stricklanda budzą rozmowy wicepremiera Kazachstanu Tokariewa z Chińczykami w sprawie odwrócenia górnego biegu rzeki Irtysz i Ili oraz ewentualne konsekwencje tych działań dla obszarów położonych w zlewiskach. Południowi sąsiedzi chcą zintensyfikować wydobycie ropy naftowej w dorzeczu Tarymu w Sinciangu. Potrzebują do tego wody. Dużo wody. W bajkowym, spowitym w winorośl hotelu w Turfanie - jednej z oaz jedwabnego szlaku - najlepsze apartamenty zajmują dziś kanadyjscy eksperci naftowi. Płonąca flara pobliskiego zakładu wydobywczego wskazuje, że wiercenia poszukiwawcze - prowadzone jeszcze w latach 20. - nie poszły na marne.
Rurociągiem Baku-Supsa o długości 830 km (oddanym do użytku w kwietniu tego roku po remoncie i modernizacji, która kosztowała 560 mln USD) można tłoczyć 24 mln ton ropy rocznie. Łącznie więc na południe i na zachód - z pominięciem terytorium rosyjskiego - będzie mogło popłynąć niespełna 40 proc. ropy wydobywanej z kaspijskich złóż. Moskwa jednak uważa, że jej interesy nie są należycie zabezpieczone. Pojawia się coraz więcej pogłosek, że ostatnie wydarzenia w Kraju Stawropolskim i na Kaukazie są prowokacją związanych z mafią służb specjalnych. Działają one rzekomo na zlecenie wymienianych z nazwisk oligarchów biznesu, mających udziały w utworzonym jeszcze w 1992 r. Kaspijskim Konsorcjum Naftowym (CPC), powołanym w celu budowy magistrali rurociągowej Tengiz-Morze Czarne. Amerykanie odwlekali zgodę na udział ich firm w realizacji tej inwestycji, uzależniając ją od zaniechania przez Rosję sprzedaży Iranowi jądrowych technologii i anulowania już zawartych kontraktów. Bezskutecznie.
Impas przełamały dopiero wydarzenia na Kaukazie. Poprowadzenie rurociągu z Tengizu do terminalu nad Morzem Czarnym - w bezpiecznej odległości od "straszliwych Czeczenów" - okazało się koniecznością. Półtora miliarda dolarów szybko się znalazło. Od razu też położono kamień węgielny pod nowy terminal naftowy w Noworosyjsku i w rekordowym tempie zawarto kontrakt na wykonanie pierwszego odcinka rurociągu z Astrachania do Noworosyjska. Wykonawcą jest francusko-rosyjskie joint venture Starstroy. Odcinek rurociągu z Astrachania do Tengizu, liczący 767 km, zostanie ułożony do końca 2000 r. Planuje się, że w tym roku z pól Tengizu wydobędzie się 11 mln ton, a pod koniec dekady prawie czterokrotnie więcej. Zdolności przesyłowe magistrali budowanej przez CPC są już zarezerwowane przede wszystkim na potrzeby członków konsorcjum oraz czterech towarzystw naftowych operujących w rejonie Karaczaganak - Agip, British Gas, Texaco i Łukoil.
Legat Zglenickiego
Mało znanym epizodem z historii "kaspijskiej wielkiej ropy" jest działalność absolwenta petersburskiego Instytutu Górniczego, Witolda Zglenickiego (1850-1904), który wraz z inżynierem Pawłem Potockim opracował technologię wydobycia ropy z dna morskiego. W Azerbejdżanie pamiętają o tym. Zglenicki w uznaniu zasług został właścicielem w sumie ponad tysiąca hektarów działek roponośnych w rejonie półwyspu Apszeron i 220-hektarowej działki morskiej oznaczonej numerem 29 w rejonie Bibi Ejbat na południe od Baku. W testamencie bajecznie już wówczas bogaty Zglenicki przekazał królewski depozyt na rzecz rozwoju polskiej nauki Kasie im. Mianowskiego. W latach 1908-1915 kasa otrzymała z legatu Zglenickiego 1 383 744 rubli - na owe czasy sumę astronomiczną. Na mocy art. XVI traktatu ryskiego z 1921 r. spadkobiercy polskiego nafciarza mieli możliwość otrzymania rekompensaty. Nadzieje na petroruble skończyły się jednak w 1930 r., kiedy Związek Radziecki zerwał pertraktacje. W 1946 r. spadkobiercy genialnego inżyniera wystąpili do prezydenta Bieruta o podjęcie działań rewindykacyjnych. Bezskutecznie. Może w nowej rzeczywistości politycznej warto jeszcze raz spróbować.
Nie można się oprzeć wrażeniu, że Rosjanie, których dochód narodowy spadł do poziomu dochodu Finlandii i którym coraz bardziej brakuje środków na niezwykle kosztowne rurociągowe inwestycje, realizują scenariusz uwzględniający rolę czynnika psychologiczno-stymulującego. Taktyka okazuje się skuteczna - znajdują zagranicznych inwestorów, ale jednocześnie zachowują pełną kontrolę nad trasami przepływu kaspijskiej ropy. Doktryna Czernomyrdina święci triumfy. Po wysadzeniu latem 1996 r. przez nieznanych sprawców rurociągu Baku-Grozny-Tichorek-Noworosyjsk w Kraju Stawropolskim zamknięto magistralę o długości 1411 km, mimo że naprawę wykonano w kilkanaście godzin. Rząd w Groznym, który za przesył tony metrycznej ropy przez swoje terytorium otrzymywał opłatę tranzytową w wysokości 15,67 USD, gotów był na bardzo wiele, aby rurociąg pracował nadal. Zobowiązano się do dostarczenia Rosjanom 120 tys. ton ropy wydobywanej na terytorium Czeczenii - taka bowiem ilość "wyparowała" z tego rurociągu przez ostatnie trzy lata. Oferta została odrzucona.
Gdyby parę tygodni wcześniej nie oddano do eksploatacji rurociągu Baku-Supsa, złoża ropy w rejonie Baku i szelfu półwyspu Apszeron zostałyby odcięte od światowego rynku. Zbieg okoliczności? Na ironię zakrawa fakt, że w tym samym czasie gubernator Stawropola prosił prezydenta Maschadowa o wyrażenie zgody na sprzedaż benzyny wyprodukowanej domowym sposobem z "pożyczonej" ropy, ponieważ jej brak uniemożliwiał na południu Rosji przeprowadzenie żniw.
Trasa, której patronuje CPC, uważana była do niedawna za najważniejszą i najskuteczniej udrażniającą poradziecką infrastrukturę rurociągową na potrzeby eksportu ropy naftowej z Tengizu. Wiele wskazuje na to, że Rosjanie przystąpili do kolejnego rozdania i mają zamiar je wygrać. Stan techniczny rurociągu Atyrau-Samara (długości ok. 720 km) jest zły. Nie uniknie się zastąpienia go nowym o wartości miliarda dolarów. W przedsięwzięcie gotowy jest się zaangażować koncern Texaco, ale pod warunkiem, że kontrolowany przez partię Żyrinowskiego Transnieft podpisze długoterminowy kontrakt zapewniający dostęp kazachskiej ropy do systemu rosyjskich rurociągów i zostaną parafowane umowy na jej dostawy dla odbiorców w innych krajach. Inicjatywę tę popierają Bank Światowy oraz Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju. Da ona Rosjanom techniczne możliwości przechwycenia znaczącej części tranzytu na europejski rynek ropy zarówno z Kazachstanu, jak i Azerbejdżanu. Nowy rurociąg dochodzący do magistrali CPC w Komsomolsku i na zachód od Samary łączący się z rurociągiem "Przyjaźń" pozwoli Texaco oraz innym działającym na terytorium Kazachstanu towarzystwom naftowym na eksport ropy na zachód Europy. Mógłby też przesyłać znaczną część wydobycia w rejonie Karaczaganak na południe, do systemu CPC. Transnieft będzie zarabiał nie tylko na opłatach taryfowych, ale także na obsłudze systemu przesyłowego "Przyjaźń".
Łączne wydobycie ropy w krajach europejskich zaspokaja zaledwie 20 proc. potrzeb. W 1996 r. dostawy z Rosji wynosiły 30,7 mln ton, zaś 31 rafinerii z Europy Wschodniej i Środkowej może przerobić rocznie ok. 147,5 mln ton. Jest to rynek w miarę stabilny i pewny. Trudno się dziwić, że Rosjanie chcą go zachować i dyktować ceny tranzytu. Północne odgałęzienie "Przyjaźni" - o możliwości przesyłowej 25 mln ton - przechodzi przez Białoruś i Polskę. W 1996 r. kupowaliśmy w Rosji ok. 42 proc. potrzebnej nam ropy naftowej (przy rocznym zapotrzebowaniu 16,5 mln ton). Płocka rafineria jest przygotowana do przerobu dostarczanego tym rurociągiem surowca. Dla końcowych odbiorców, niemieckich rafinerii w Leuna i Schwedt oraz terminalu w Rostoku, rosyjska ropa naftowa jest najtańsza nawet po uwzględnieniu opłat tranzytowych przez Polskę. Południowe odgałęzienie "Przyjaźni", przechodzące przez Ukrainę, z którą Rosja ma coraz poważniejsze różnice zdań na temat wysokości opłat tranzytowych, zaopatruje rafinerie słowackie i czeskie.
Dla Kazachstanu zawarcie porozumień z Transnieftem i poprzez system przesyłowy rurociągów "Przyjaźń" skierowanie głównego strumienia wydobywanej na polach Tengizu ropy na zachód (bezpośrednio na rynki kilkunastu krajów położonych pomiędzy Bałtykiem a Morzem Czarnym i Adriatykiem) łączy się z pewnymi zagrożeniami, jak choćby koniecznością tranzytu przez kraj niestabilny politycznie, jakim jest obecnie Rosja. Aleksander Todiaczuk, dyrektor Instytutu Transportu Nafty z Kijowa, nie ma złudzeń. Jego zdaniem, Rosjanom nie można wierzyć. Jak tylko uda im się skierować strumień kaspijskiej nafty do systemu "Przyjaźń", to mogą ulec pokusie podniesienia stawek tranzytowych. Optymalnym wariantem dostarczenia kaspijskiej ropy na rynek europejski byłoby szybkie zakończenie budowy magistrali rurociągowej Odessa-Brody-Gdańsk i rozbudowa ukraińskiego terminalu naftowego w Piwdennym. Byłaby to kontynuacja wielowiekowej tradycji związków handlowych z krajami basenu Morza Kaspijskiego, umocnienie tak ważnej również dla nas międzynarodowej pozycji i suwerenności energetycznej Ukrainy oraz wyciągnięcie ręki do aspirujących do NATO Gruzji i Azerbejdżanu. Andrzej Gałęzowski, radca handlowy ambasady RP w Ałma Acie, jest zdania, że dostawy kaspijskiej nafty magistralą Odessa-Brody-Płock-Gdańsk byłyby z wielu względów bardzo korzystne dla naszego kraju. Przekonywanie kogokolwiek, że tak właśnie jest, to dla niego strata czasu. Oby się nie mylił.
Więcej możesz przeczytać w 42/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.