Najnowszym zjawiskiem w naszym teatrze są inscenizacje sztuk zaliczanych do "nowego brutalizmu" w dramacie brytyjskim lat 90
U nas pionierem w propagowaniu tego dramatu jest Towarzystwo Teatralne, założone pół roku temu przez reżyserów Pawła Łysaka i Pawła Wodzińskiego. Grupa działa w powiązaniu z Teatrem Rozmaitości, najbardziej dziś nastawionej na teraźniejszość warszawskiej scenie, której współczesny ton nadaje kontrowersyjny Grzegorz Jarzyna. Pół roku temu Towarzystwo Teatralne pokazało tam sztukę "Shopping and Fucking" Marca Ravenhilla, utrzymaną w stylu "brutalizmu", a teraz w Hali Tłoczni Zakładów Norblina wystawiło "Zbombardowanych" Sarah Kane w tym samym nurcie.
Początki tego stylu artystycznego wiążą się ze sztukami plastycznymi, pierwszą jego manifestacją była londyńska wystawa "Freeze" ("Mrozić") w 1988 r. Ostatnio ekspozycja dzieł angielskich artystów tego nurtu - "Sensacja!" - w nowojorskim Brooklin Museum of Art wywołała skandal. Podzieliła publiczność na liberałów broniących wolności wypowiedzi i konserwatystów żądających cenzury obyczajowej i religijnej. Szczególne oburzenie wywołał nieortodoksyjny, pogański obraz Matki Boskiej jako bogini płodności w otoczeniu zdjęć kobiecych pośladków. Pokazano też między innymi martwego rekina w zbiorniku z formaliną, pociętą na dwanaście kawałków krowę czy rzeźbę głowy artysty wykonaną z jego własnej zamrożonej krwi. Dosłowny naturalizm w doborze materiału dzieła jest charakterystyczną cechą "nowego brutalizmu" w sztukach pięknych. W dramacie kierunek ten cechuje naturalistyczne nagromadzenie scen przemocy oraz seksualiów wszelkiej maści.
Sztuki "nowego brutalizmu" podbiły scenę niemiecką, są na niej powszechnie grane. U nas pierwsza premiera w tym stylu pt. "Shopping and fucking" ("Kupowanie i pieprzenie") wzbudziła tak wielkie oburzenie radnych Warszawy, że żądali zdjęcia spektaklu i grozili cofnięciem teatrowi dotacji. Z drugiej strony, przedstawienie cieszyło się wielkim powodzeniem u młodzieży. Ukazywało ono młodych ludzi zajętych narkotykami, jedzeniem, gonitwą za pieniędzmi i kupczeniem sobą. W sposób dosadny odgrywane były czynności seksualne rozmaitych orientacji. Sztuka tonęła jednak w nudzie i budziła zażenowanie aktorską nieporadnością, gdyż drastyczne sceny grane były tyleż z oddaniem, co z widocznym wstydem aktorów szkoły polskiej, nieprzywykłej do śmielszych zachowań. Przypuszczalny moralizatorski cel autora, piętnującego pokazywany świat wyzuty z wyższych wartości, gubił się w potoku słów i nerwowo-chaotycznych scenek. Kolejną premierą z tej serii była inscenizacja sztuki Sarah Kane "Zbombardowani".
Kane, nazywana "niegrzeczną dziewczyną angielskiego teatru", najgłośniejsza autorka "nowego brutalizmu", pół roku temu w wieku 27 lat zadała sobie samobójczą śmierć. "Piszę prawdę i to mnie zabija" - to zdanie jednej z postaci z dramatu Kane chętnie przypisują krytycy samej autorce. W "Zbombardowanych", debiutanckiej sztuce Angielki, reżyserowanej przez Pawła Wodzińskiego, prawda ma jednostajną, brudną barwę. W hotelu spotykają się kochankowie: Ian - umierający na raka dorosły mężczyzna, pismak w prasie bulwarowej - oraz Cate - nadwrażliwa, półdebilna dziewczyna. Między dwojgiem ludzi toczy się sadomasochistyczna gra miłosna, jałowa i okrutna. On potrzebuje jej miłości, ona ma dla niego tylko współczucie. Tarzają się na łóżku, przyciągają i odpychają przy wtórze palonych przez niego papierosów i pitego alkoholu, z przerwami na jego konwulsyjne ataki bólu.
Powodzenie teatru "nowego brutalizmu" to efekt znudzenia sytego Zachodu, który jest spragniony biczowania i kazań
On zgwałcił ją w nocy, ona odpowiada na to próbą odgryzienia mu penisa. Oglądając te sceny w naturalistycznym wykonaniu Krzysztofa Baumana i Beaty Bandurskiej, nie doznaje się szoku, w końcu tak też w życiu bywa, a nawet gorzej. Odczuwa się coś innego - nudę. Beata Bandurska z delikatnością i taktem ukazuje kruchą Cate, ale jej podobne do epilepsji reakcje na próby zbliżenia ze strony Iana, powtarzające się wielokrotnie, za którymś razem nie budzą współczucia, lecz śmieszą. Nie poruszają też brutalne sceny z żołnierzem (Robert Więckiewicz), przez swoją monotonię są niemal komiczne. Żołnierz zjawia się ni stąd, ni zowąd w panterce, w pełnym rynsztunku, z odbezpieczonym spustem. Unieruchamia mężczyznę i krzyczy mu o okrucieństwach wojny, o gwałtach, torturach, okaleczeniach. A całość nabiera charakteru symbolicznego: mężczyzna to zepsucie Zachodu, dziewczyna to współczesna jurodiwaja, posiadająca prawdę, bo ułomna dusza, a żołnierz jest jak Deus ex machina, który rozkład zachodniego świata ma uwydatnić i oświetlić. Na grobie cudzej wojny zdruzgotani ludzie próbują odbudować swoją solidarność.
Wzięcie, jakie dramaturgia "brutalizmu" ma u ludzi młodych, szczególnie wrażliwych na brak prawdy i ideałów, jest więc zrozumiałe. Jej powodzenie u publiczności dorosłej natomiast tłumaczy się znudzeniem sytego Zachodu, który jest spragniony biczowania i kazań.
Początki tego stylu artystycznego wiążą się ze sztukami plastycznymi, pierwszą jego manifestacją była londyńska wystawa "Freeze" ("Mrozić") w 1988 r. Ostatnio ekspozycja dzieł angielskich artystów tego nurtu - "Sensacja!" - w nowojorskim Brooklin Museum of Art wywołała skandal. Podzieliła publiczność na liberałów broniących wolności wypowiedzi i konserwatystów żądających cenzury obyczajowej i religijnej. Szczególne oburzenie wywołał nieortodoksyjny, pogański obraz Matki Boskiej jako bogini płodności w otoczeniu zdjęć kobiecych pośladków. Pokazano też między innymi martwego rekina w zbiorniku z formaliną, pociętą na dwanaście kawałków krowę czy rzeźbę głowy artysty wykonaną z jego własnej zamrożonej krwi. Dosłowny naturalizm w doborze materiału dzieła jest charakterystyczną cechą "nowego brutalizmu" w sztukach pięknych. W dramacie kierunek ten cechuje naturalistyczne nagromadzenie scen przemocy oraz seksualiów wszelkiej maści.
Sztuki "nowego brutalizmu" podbiły scenę niemiecką, są na niej powszechnie grane. U nas pierwsza premiera w tym stylu pt. "Shopping and fucking" ("Kupowanie i pieprzenie") wzbudziła tak wielkie oburzenie radnych Warszawy, że żądali zdjęcia spektaklu i grozili cofnięciem teatrowi dotacji. Z drugiej strony, przedstawienie cieszyło się wielkim powodzeniem u młodzieży. Ukazywało ono młodych ludzi zajętych narkotykami, jedzeniem, gonitwą za pieniędzmi i kupczeniem sobą. W sposób dosadny odgrywane były czynności seksualne rozmaitych orientacji. Sztuka tonęła jednak w nudzie i budziła zażenowanie aktorską nieporadnością, gdyż drastyczne sceny grane były tyleż z oddaniem, co z widocznym wstydem aktorów szkoły polskiej, nieprzywykłej do śmielszych zachowań. Przypuszczalny moralizatorski cel autora, piętnującego pokazywany świat wyzuty z wyższych wartości, gubił się w potoku słów i nerwowo-chaotycznych scenek. Kolejną premierą z tej serii była inscenizacja sztuki Sarah Kane "Zbombardowani".
Kane, nazywana "niegrzeczną dziewczyną angielskiego teatru", najgłośniejsza autorka "nowego brutalizmu", pół roku temu w wieku 27 lat zadała sobie samobójczą śmierć. "Piszę prawdę i to mnie zabija" - to zdanie jednej z postaci z dramatu Kane chętnie przypisują krytycy samej autorce. W "Zbombardowanych", debiutanckiej sztuce Angielki, reżyserowanej przez Pawła Wodzińskiego, prawda ma jednostajną, brudną barwę. W hotelu spotykają się kochankowie: Ian - umierający na raka dorosły mężczyzna, pismak w prasie bulwarowej - oraz Cate - nadwrażliwa, półdebilna dziewczyna. Między dwojgiem ludzi toczy się sadomasochistyczna gra miłosna, jałowa i okrutna. On potrzebuje jej miłości, ona ma dla niego tylko współczucie. Tarzają się na łóżku, przyciągają i odpychają przy wtórze palonych przez niego papierosów i pitego alkoholu, z przerwami na jego konwulsyjne ataki bólu.
Powodzenie teatru "nowego brutalizmu" to efekt znudzenia sytego Zachodu, który jest spragniony biczowania i kazań
On zgwałcił ją w nocy, ona odpowiada na to próbą odgryzienia mu penisa. Oglądając te sceny w naturalistycznym wykonaniu Krzysztofa Baumana i Beaty Bandurskiej, nie doznaje się szoku, w końcu tak też w życiu bywa, a nawet gorzej. Odczuwa się coś innego - nudę. Beata Bandurska z delikatnością i taktem ukazuje kruchą Cate, ale jej podobne do epilepsji reakcje na próby zbliżenia ze strony Iana, powtarzające się wielokrotnie, za którymś razem nie budzą współczucia, lecz śmieszą. Nie poruszają też brutalne sceny z żołnierzem (Robert Więckiewicz), przez swoją monotonię są niemal komiczne. Żołnierz zjawia się ni stąd, ni zowąd w panterce, w pełnym rynsztunku, z odbezpieczonym spustem. Unieruchamia mężczyznę i krzyczy mu o okrucieństwach wojny, o gwałtach, torturach, okaleczeniach. A całość nabiera charakteru symbolicznego: mężczyzna to zepsucie Zachodu, dziewczyna to współczesna jurodiwaja, posiadająca prawdę, bo ułomna dusza, a żołnierz jest jak Deus ex machina, który rozkład zachodniego świata ma uwydatnić i oświetlić. Na grobie cudzej wojny zdruzgotani ludzie próbują odbudować swoją solidarność.
Wzięcie, jakie dramaturgia "brutalizmu" ma u ludzi młodych, szczególnie wrażliwych na brak prawdy i ideałów, jest więc zrozumiałe. Jej powodzenie u publiczności dorosłej natomiast tłumaczy się znudzeniem sytego Zachodu, który jest spragniony biczowania i kazań.
Więcej możesz przeczytać w 43/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.