W zakładach Mesko w Skarżysku-Kamiennej, skąd skradziono ostatnio dziewięć rakiet przeciwlotniczych, prowadzi się jeden z najpoważniejszych polskich projektów badawczych
Aż strach pomyśleć, jak zabezpieczone są inne placówki, skoro z jednej z tych najważniejszych można - jak wyszło na jaw - bez najmniejszego problemu wynieść wszystko, co się chce.
W Polsce mamy niemal 40 zakładów przemysłu obronnego. Kilkadziesiąt innych firm uczestniczy w różny sposób w realizacji tzw. zamówień specjalnych. Nad zbrojeniowymi projektami pracuje kilkanaście placówek badawczych i instytutów. Do końca tego roku powinny one uzyskać tzw. certyfikaty bezpieczeństwa. Bez nich już w przyszłym roku współpraca z wojskiem będzie niemożliwa. Z uzyskanych przez nas informacji wynika, że dotychczas wystąpiło o nie zaledwie kilkanaście firm.
W ośrodku badawczym amerykańskiego koncernu 3M opiekun towarzyszy gościowi firmy nawet w drodze do toalety
W poprzednich latach niemal każde znaczące przedsiębiorstwo miało swojego "opiekuna" z SB lub innej ówczesnej służby specjalnej, na przykład kontrwywiadu wojskowego lub zwiadu Wojsk Ochrony Pogranicza. Po 1989 r. firmy uwolniły się od swoich "aniołów stróży". - Szalejąca demokracja niemal całkowicie pozbawiła zakłady specjalne osłony kontrwywiadowczej. Ponadto firmy, szukając oszczędności, drastycznie zmniejszyły własne służby ochrony i ograniczyły procedury dotyczące zabezpieczenia tajemnic - mówi pragnący zachować anonimowość dyrektor jednej z fabryk zbrojeniowych. Dość powiedzieć, że ulokowane na ok. 900 ha zakłady Mesko ochraniane są przez kilkakrotnie mniej liczną straż przemysłową niż na przykład WSK Świdnik, zajmująca znacznie mniej miejsca i oferująca swe wyroby niemal wyłącznie odbiorcom cywilnym. W pierwszych latach obecnej dekady nawet najbardziej strategiczne z punktu widzenia obronności kraju zakłady były niemal na oścież otwarte dla wywiadu gospodarczego. Penetrowali je także przedstawiciele zagranicznej konkurencji.
Równocześnie - mimo wprowadzenia we wrześniu 1997 r. rozporządzenia Rady Ministrów o ochronie przemysłu - nadal istnieją rozbieżności w kwestii zakresu kompetencji UOP i WSI. Obie służby raz rywalizują o obszar działania, innym razem odpychają od siebie obowiązki. W skandalicznej formie uzewnętrzniło się to dwa lata temu, gdy wyszło na jaw, że kontrolę nad WSK Mielec przejęła mała, nikomu nie znana firma, także ostatnio - po ujawnieniu kradzieży w Mesku.
Po kilku latach okazało się, że powszechne w Polsce przekonanie, iż w zachodnich firmach (nie tylko militarnych), a nawet w bazach wojskowych, panują liberalne obyczaje, jeśli chodzi o dostęp do tajemnic, jest najzwyklejszym mitem. Niekiedy można wjechać samochodem do bazy NATO, lecz tylko tam, gdzie się na to pozwala. W ośrodku badawczym amerykańskiego koncernu 3M opiekun towarzyszy gościowi firmy nawet w drodze do toalety. Podobnie jest w innych zagranicznych zakładach. Ważne fabryki, instytuty, ośrodki badawcze - zbrojeniowe, lotnicze, paliwowe, energetyczne itp. - są zwykle ogrodzone podwójnym płotem i ochronione przez system kamer i czujników.
Tymczasem polski standard to dziurawy płot, nie zamknięta boczna brama i nieskuteczny system ochrony wewnętrznej. - Fabryka pracująca na potrzeby armii sama musi dbać o swoje bezpieczeństwo - wyjaśnia Mieczysław Mazur z WSK Świdnik. - Jest to cena, którą należy zapłacić, za dopuszczenie do dostaw specjalnych - dodaje Robert Kowal z WSI. Jednakże polski przemysł obronny znajduje się w bardzo trudnej sytuacji ekonomicznej. Biedę klepią nawet najważniejsze fabryki, które produkują naprawdę dobry i potrzebny sprzęt. Brakuje im pieniędzy na wypłaty, na zakup nowych technologii, na materiały produkcyjne, na energię elektryczną itp. Wojsko nie dość, że zamawia mało, to często nie ma nawet czym zapłacić za zamówiony sprzęt. Nic więc dziwnego, że zdesperowani dyrektorzy oszczędzają na wszystkim, także na ochronie.
Tymczasem od 1 stycznia 1999 r. zaczną obowiązywać nowe, dość rygorystyczne przepisy ustawy o ochronie informacji niejawnych, nakładające na firmy obowiązek uzyskiwania certyfikatów bezpieczeństwa. Jest pewne, że nawet gdyby wszystkim zainteresowanym firmom udało się na czas przygotować do nowych warunków i złożyć stosowne wnioski o certyfikaty, WSI nie zdołają ich rozpatrzyć. Najprawdopodobniej więc przez kilka pierwszych miesięcy 2000 r. wojsko nie będzie miało prawa realizować swoich zamówień w połowie przedsiębiorstw produkcji specjalnej.
W Polsce mamy niemal 40 zakładów przemysłu obronnego. Kilkadziesiąt innych firm uczestniczy w różny sposób w realizacji tzw. zamówień specjalnych. Nad zbrojeniowymi projektami pracuje kilkanaście placówek badawczych i instytutów. Do końca tego roku powinny one uzyskać tzw. certyfikaty bezpieczeństwa. Bez nich już w przyszłym roku współpraca z wojskiem będzie niemożliwa. Z uzyskanych przez nas informacji wynika, że dotychczas wystąpiło o nie zaledwie kilkanaście firm.
W ośrodku badawczym amerykańskiego koncernu 3M opiekun towarzyszy gościowi firmy nawet w drodze do toalety
W poprzednich latach niemal każde znaczące przedsiębiorstwo miało swojego "opiekuna" z SB lub innej ówczesnej służby specjalnej, na przykład kontrwywiadu wojskowego lub zwiadu Wojsk Ochrony Pogranicza. Po 1989 r. firmy uwolniły się od swoich "aniołów stróży". - Szalejąca demokracja niemal całkowicie pozbawiła zakłady specjalne osłony kontrwywiadowczej. Ponadto firmy, szukając oszczędności, drastycznie zmniejszyły własne służby ochrony i ograniczyły procedury dotyczące zabezpieczenia tajemnic - mówi pragnący zachować anonimowość dyrektor jednej z fabryk zbrojeniowych. Dość powiedzieć, że ulokowane na ok. 900 ha zakłady Mesko ochraniane są przez kilkakrotnie mniej liczną straż przemysłową niż na przykład WSK Świdnik, zajmująca znacznie mniej miejsca i oferująca swe wyroby niemal wyłącznie odbiorcom cywilnym. W pierwszych latach obecnej dekady nawet najbardziej strategiczne z punktu widzenia obronności kraju zakłady były niemal na oścież otwarte dla wywiadu gospodarczego. Penetrowali je także przedstawiciele zagranicznej konkurencji.
Równocześnie - mimo wprowadzenia we wrześniu 1997 r. rozporządzenia Rady Ministrów o ochronie przemysłu - nadal istnieją rozbieżności w kwestii zakresu kompetencji UOP i WSI. Obie służby raz rywalizują o obszar działania, innym razem odpychają od siebie obowiązki. W skandalicznej formie uzewnętrzniło się to dwa lata temu, gdy wyszło na jaw, że kontrolę nad WSK Mielec przejęła mała, nikomu nie znana firma, także ostatnio - po ujawnieniu kradzieży w Mesku.
Po kilku latach okazało się, że powszechne w Polsce przekonanie, iż w zachodnich firmach (nie tylko militarnych), a nawet w bazach wojskowych, panują liberalne obyczaje, jeśli chodzi o dostęp do tajemnic, jest najzwyklejszym mitem. Niekiedy można wjechać samochodem do bazy NATO, lecz tylko tam, gdzie się na to pozwala. W ośrodku badawczym amerykańskiego koncernu 3M opiekun towarzyszy gościowi firmy nawet w drodze do toalety. Podobnie jest w innych zagranicznych zakładach. Ważne fabryki, instytuty, ośrodki badawcze - zbrojeniowe, lotnicze, paliwowe, energetyczne itp. - są zwykle ogrodzone podwójnym płotem i ochronione przez system kamer i czujników.
Tymczasem polski standard to dziurawy płot, nie zamknięta boczna brama i nieskuteczny system ochrony wewnętrznej. - Fabryka pracująca na potrzeby armii sama musi dbać o swoje bezpieczeństwo - wyjaśnia Mieczysław Mazur z WSK Świdnik. - Jest to cena, którą należy zapłacić, za dopuszczenie do dostaw specjalnych - dodaje Robert Kowal z WSI. Jednakże polski przemysł obronny znajduje się w bardzo trudnej sytuacji ekonomicznej. Biedę klepią nawet najważniejsze fabryki, które produkują naprawdę dobry i potrzebny sprzęt. Brakuje im pieniędzy na wypłaty, na zakup nowych technologii, na materiały produkcyjne, na energię elektryczną itp. Wojsko nie dość, że zamawia mało, to często nie ma nawet czym zapłacić za zamówiony sprzęt. Nic więc dziwnego, że zdesperowani dyrektorzy oszczędzają na wszystkim, także na ochronie.
Tymczasem od 1 stycznia 1999 r. zaczną obowiązywać nowe, dość rygorystyczne przepisy ustawy o ochronie informacji niejawnych, nakładające na firmy obowiązek uzyskiwania certyfikatów bezpieczeństwa. Jest pewne, że nawet gdyby wszystkim zainteresowanym firmom udało się na czas przygotować do nowych warunków i złożyć stosowne wnioski o certyfikaty, WSI nie zdołają ich rozpatrzyć. Najprawdopodobniej więc przez kilka pierwszych miesięcy 2000 r. wojsko nie będzie miało prawa realizować swoich zamówień w połowie przedsiębiorstw produkcji specjalnej.
Więcej możesz przeczytać w 43/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.