Klasa polityczna Rzeczypospolitej rozmawia oficjalnie o tym samym, o czym rozmawiali bywalcy Erotikonu '98, interesując się, czy mężczyzna kopuluje dla własnej przyjemności, czy dla pożytku ogólnego
1.Do walki o zwiększenie frekwencji wyborczej na półmetku włączyła się pewna firma fotograficzna, która wzbogaciła polski krajobraz czarno- białym zdjęciem pewnej gołej pary w miłosnym uścisku i wielkim hasłem: "Kolor rządzi!".
2.Polska europeizuje się. Piotrkowską przeszło techno, omijając katedrę. Z kolei w Warszawie na niegdyś robotniczej Woli - Erotikon ?98, ciężki obowiązek dla badacza obyczajów. Składał się z wystawy i występów. Wystawa to kilka boksów, między które rozsypano towar z podejrzanego przydworcowego sklepiku, drugie tyle zajmował barek z małymi daniami i stoiska z piwem. Urozmaiceniem był kącik agencji... cukierniczej sprzedającej coś, co lubi u prezydentów Monica Lewinsky, ale z marcepanu. Tyle wystawa za dwa złote, dziesięć razy droższy był wstęp na występy. Moja faworytka słusznej wagi nie wzbudziła entuzjazmu zgromadzonych, za to zaparły im dech wzajemne figle dwóch cudzoziemek, które z poważną miną wdychały przy tym jak najbardziej osobiste zapachy koleżanki, miejmy nadzieję, że choć trochę zaprzyjaźnionej. Wstrząśnięta tym występem pani Z. oświadczyła, że nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziała w przeciwieństwie do oglądanej kiedyś w Sztokholmie kopulacji młodej pary. Tamto było piękne - powiedziała - para kochających się ludzi. Język widzów w takich okolicznościach jest zwykle albo plugawy, albo techniczny. Pani Z. zobaczyła piękno.
3.Są dwie możliwości. Po pierwsze, panią Z. mogło zachwycić piękno aktu biologicznego jako takiego, wyraz uznania dla witalności człowieka. Powiedziała jednak o kochającej się parze tak, jakby była pewna, że oglądanego w Sztokholmie mężczyznę i kobietę łączyło uczucie miłości. To jest druga możliwość. Tylko skąd ona o tym wie? Czy na podstawie zapału sugerującego szczerość? Rozumowanie pani Z. jest świadectwem ciężkiej pracy, jaką sumienie toczy, mając do czynienia z czymś, co dotychczas najzwyczajniej nazwałoby się świństwem. W końcu, czy skoro robią to za pieniądze, to w ogóle może być piękne? Tyle że wiele rzeczy pięknych zrobiono za pieniądze. Przyzwoity człowiek, taki jak pani Z., musi sobie jakoś w dzisiejszych czasach radzić z nieprzyzwoitością. A tej jest coraz więcej i zamiast się chować za zasłoną niewiedzy, panoszy się na forum publicznym. I teraz proszę powiedzieć przyzwoitym ludziom, jak mają rozmawiać w towarzystwie o dochodzeniu prokuratora Starra. Nawet jeśli nie będą chcieli rozmawiać o polityce, ta wkroczy do ich domów z lekcji wychowania obywatelskiego, na których nauczyciele muszą omawiać możliwe oskarżenie prezydenta. Jak wyjaśnić dzieciom, o czym mówią amerykańscy kongresmeni? Wśród dowcipów mających pokryć zmieszanie rozmówców daje się zauważyć także niepokój. Ludzie nie wiedzą, jak o tym mówić - czy żartem, czy serio i w jakim języku. Starr cieszył się do niedawna opinią moralisty. Ironia losu polega na tym, że podczas gdy Clinton deprawował (lub był deprawowany) po cichu i bez zgorszenia publicznego, Starr zgorszenie publiczne spowodował.
4.Prezydenckie ksiuty to tylko fragment ogólniejszego zjawiska przemieszania się seksu z polityką. Tylko naiwny może sądzić, że to jest izolowana sprawa wynikła z niewyżytych potrzeb Billa, erotycznych ambicji Moniki czy walki politycznej republikanów z demokratami. To tylko złudzenie. Jesteśmy świadkami i uczestnikami o wiele szerszego procesu w skali globalnej. W dzisiejszym świecie seks stał się nagle sprawą publiczną nie tylko w Białym Domu i w Kongresie. Wynalazek farmaceutyczny, jakim jest viagra, którą dawniej lekarz domowy przepisywałby po cichu stroskanemu panu domu, sprowadza nagle na parlamenty i prasę europejską debatę o tym, czy obywatel płci męskiej ma prawo do subwencjonowanego stosunku i jaka jest liczba takich aktów. Powiedzcie, na ile różni się to od publicznej wystawy wibratorów mających zaradzić w razie braku viagry? Czym różni się Erotikon ?98 od wyspecjalizowanych targów farmaceutycznych? Administracja amerykańska postanowiła zdaje się, że sześć pigułek należy się miesięcznie osłabionym w potencji męskiej weteranom. Sześć pigułek miesięcznie - to jest sześć stosunków miesięcznie. Kiedy człowiek o tak zdecydowanej moralności jak minister Kapera oferuje mężczyznom viagrę jako pełnomocnik do spraw rodziny, to mówi publicznie, że mężczyźni powinni mieć możliwość odbycia stosunku. Czy przyłączą się do niego posłanki katolickie czy socjaldemokratyczne, tego jeszcze nie wiem, tak jak nie rozumiem stanowiska pani Wandy Nowickiej, która zdaje się przeciwstawiać udzieleniu z budżetu pomocy w erekcji. Istotne jest, że oto klasa polityczna Rzeczypospolitej rozmawia politycznie (a nie w zaciszu sejmowych apartamentów) o tym samym, o czym rozmawiali bywalcy Erotikonu ?98, interesując się przy tym, czy mężczyzna kopuluje dla własnej przyjemności, czy dla pożytku ogólnego, czy czynność ta wchodzi w zakres konstytucyjnie chronionych potrzeb, czy sprawność seksualna jest równie ważna jak sprawność innych członków i jakie są w tej dziedzinie normy minimalne, a co już należałoby uważać za luksus (pigułka dziennie?). Język pigułki, w którym się te fizjologiczne kwestie rozważa, pozwala zapomnieć tylko na chwilę, o czym naprawdę mowa. Ilekroć trzeba rozwiązać polityczny dylemat, nieunikniona staje się konieczność przypomnienia sobie, o czym naprawdę mowa. Nie tylko Bill Clinton, ale minister Kapera, Wanda Nowicka i setki innych europejskich polityków musiało wydobyć na światło dzienne swoje rozumienie seksu i odpowiednich norm. Podejrzewam zresztą, że kwestie te będą coraz bardziej rozwijane. Jeden podatnik może się zgodzić na obciążenie na rzecz czynności seksualnych tylko wtedy, jeśli zostaną one wykonane w celach prokreacyjnych i w ramach małżeństwa, co wprowadza konieczność odpowiednio rozliczanych kredytów i monitoringu rodzinnego za pomocą lekarzy i detektywów (albo donosu podatkowego). Inny będzie bardziej tolerancyjny, choć może nie na tyle, by uważać, że warto dofinansować zabawy prezydenta ze stażystkami - w końcu, jego własnym zdaniem, aseksualne.
5.Moja nagroda za hasło wyborcze - "I ty będziesz emerytem!".
2.Polska europeizuje się. Piotrkowską przeszło techno, omijając katedrę. Z kolei w Warszawie na niegdyś robotniczej Woli - Erotikon ?98, ciężki obowiązek dla badacza obyczajów. Składał się z wystawy i występów. Wystawa to kilka boksów, między które rozsypano towar z podejrzanego przydworcowego sklepiku, drugie tyle zajmował barek z małymi daniami i stoiska z piwem. Urozmaiceniem był kącik agencji... cukierniczej sprzedającej coś, co lubi u prezydentów Monica Lewinsky, ale z marcepanu. Tyle wystawa za dwa złote, dziesięć razy droższy był wstęp na występy. Moja faworytka słusznej wagi nie wzbudziła entuzjazmu zgromadzonych, za to zaparły im dech wzajemne figle dwóch cudzoziemek, które z poważną miną wdychały przy tym jak najbardziej osobiste zapachy koleżanki, miejmy nadzieję, że choć trochę zaprzyjaźnionej. Wstrząśnięta tym występem pani Z. oświadczyła, że nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziała w przeciwieństwie do oglądanej kiedyś w Sztokholmie kopulacji młodej pary. Tamto było piękne - powiedziała - para kochających się ludzi. Język widzów w takich okolicznościach jest zwykle albo plugawy, albo techniczny. Pani Z. zobaczyła piękno.
3.Są dwie możliwości. Po pierwsze, panią Z. mogło zachwycić piękno aktu biologicznego jako takiego, wyraz uznania dla witalności człowieka. Powiedziała jednak o kochającej się parze tak, jakby była pewna, że oglądanego w Sztokholmie mężczyznę i kobietę łączyło uczucie miłości. To jest druga możliwość. Tylko skąd ona o tym wie? Czy na podstawie zapału sugerującego szczerość? Rozumowanie pani Z. jest świadectwem ciężkiej pracy, jaką sumienie toczy, mając do czynienia z czymś, co dotychczas najzwyczajniej nazwałoby się świństwem. W końcu, czy skoro robią to za pieniądze, to w ogóle może być piękne? Tyle że wiele rzeczy pięknych zrobiono za pieniądze. Przyzwoity człowiek, taki jak pani Z., musi sobie jakoś w dzisiejszych czasach radzić z nieprzyzwoitością. A tej jest coraz więcej i zamiast się chować za zasłoną niewiedzy, panoszy się na forum publicznym. I teraz proszę powiedzieć przyzwoitym ludziom, jak mają rozmawiać w towarzystwie o dochodzeniu prokuratora Starra. Nawet jeśli nie będą chcieli rozmawiać o polityce, ta wkroczy do ich domów z lekcji wychowania obywatelskiego, na których nauczyciele muszą omawiać możliwe oskarżenie prezydenta. Jak wyjaśnić dzieciom, o czym mówią amerykańscy kongresmeni? Wśród dowcipów mających pokryć zmieszanie rozmówców daje się zauważyć także niepokój. Ludzie nie wiedzą, jak o tym mówić - czy żartem, czy serio i w jakim języku. Starr cieszył się do niedawna opinią moralisty. Ironia losu polega na tym, że podczas gdy Clinton deprawował (lub był deprawowany) po cichu i bez zgorszenia publicznego, Starr zgorszenie publiczne spowodował.
4.Prezydenckie ksiuty to tylko fragment ogólniejszego zjawiska przemieszania się seksu z polityką. Tylko naiwny może sądzić, że to jest izolowana sprawa wynikła z niewyżytych potrzeb Billa, erotycznych ambicji Moniki czy walki politycznej republikanów z demokratami. To tylko złudzenie. Jesteśmy świadkami i uczestnikami o wiele szerszego procesu w skali globalnej. W dzisiejszym świecie seks stał się nagle sprawą publiczną nie tylko w Białym Domu i w Kongresie. Wynalazek farmaceutyczny, jakim jest viagra, którą dawniej lekarz domowy przepisywałby po cichu stroskanemu panu domu, sprowadza nagle na parlamenty i prasę europejską debatę o tym, czy obywatel płci męskiej ma prawo do subwencjonowanego stosunku i jaka jest liczba takich aktów. Powiedzcie, na ile różni się to od publicznej wystawy wibratorów mających zaradzić w razie braku viagry? Czym różni się Erotikon ?98 od wyspecjalizowanych targów farmaceutycznych? Administracja amerykańska postanowiła zdaje się, że sześć pigułek należy się miesięcznie osłabionym w potencji męskiej weteranom. Sześć pigułek miesięcznie - to jest sześć stosunków miesięcznie. Kiedy człowiek o tak zdecydowanej moralności jak minister Kapera oferuje mężczyznom viagrę jako pełnomocnik do spraw rodziny, to mówi publicznie, że mężczyźni powinni mieć możliwość odbycia stosunku. Czy przyłączą się do niego posłanki katolickie czy socjaldemokratyczne, tego jeszcze nie wiem, tak jak nie rozumiem stanowiska pani Wandy Nowickiej, która zdaje się przeciwstawiać udzieleniu z budżetu pomocy w erekcji. Istotne jest, że oto klasa polityczna Rzeczypospolitej rozmawia politycznie (a nie w zaciszu sejmowych apartamentów) o tym samym, o czym rozmawiali bywalcy Erotikonu ?98, interesując się przy tym, czy mężczyzna kopuluje dla własnej przyjemności, czy dla pożytku ogólnego, czy czynność ta wchodzi w zakres konstytucyjnie chronionych potrzeb, czy sprawność seksualna jest równie ważna jak sprawność innych członków i jakie są w tej dziedzinie normy minimalne, a co już należałoby uważać za luksus (pigułka dziennie?). Język pigułki, w którym się te fizjologiczne kwestie rozważa, pozwala zapomnieć tylko na chwilę, o czym naprawdę mowa. Ilekroć trzeba rozwiązać polityczny dylemat, nieunikniona staje się konieczność przypomnienia sobie, o czym naprawdę mowa. Nie tylko Bill Clinton, ale minister Kapera, Wanda Nowicka i setki innych europejskich polityków musiało wydobyć na światło dzienne swoje rozumienie seksu i odpowiednich norm. Podejrzewam zresztą, że kwestie te będą coraz bardziej rozwijane. Jeden podatnik może się zgodzić na obciążenie na rzecz czynności seksualnych tylko wtedy, jeśli zostaną one wykonane w celach prokreacyjnych i w ramach małżeństwa, co wprowadza konieczność odpowiednio rozliczanych kredytów i monitoringu rodzinnego za pomocą lekarzy i detektywów (albo donosu podatkowego). Inny będzie bardziej tolerancyjny, choć może nie na tyle, by uważać, że warto dofinansować zabawy prezydenta ze stażystkami - w końcu, jego własnym zdaniem, aseksualne.
5.Moja nagroda za hasło wyborcze - "I ty będziesz emerytem!".
Więcej możesz przeczytać w 42/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.