Wałęsa odjechał, Wrzodak przepadł, Krzaklewski rządzi
Zrezygnowaliśmy z walki na górze o przywództwo. Każda zmiana spowodowałaby spowolnienie reform i w kraju, i w związku - uważa Maciej Jankowski, poseł AWS, niegdyś szef regionu Mazowsze NSZZ "Solidarność" i najpoważniejszy konkurent Krzaklewskiego. - Z Marianem można się w wielu sprawach nie zgadzać, ale trzeba go chronić, w przeciwnym razie wszystko zacznie się walić - dodaje Andrzej Szkaradek, poseł AWS, do niedawna przewodniczący regionu małopolskiego. W podobnym duchu wypowiadali się inni. "Krzaklewski nie jest ideałem, ale jest skuteczny" - powtarzano.
Pomimo ataku Lecha Wałęsy, Marian Krzaklewski został po raz trzeci wybrany na przewodniczącego związku. Zdobył ponad 80 proc. głosów - nie miał kontrkandydatów. Związkowa opozycja okazała się słaba i rozproszona. Jeden z głównych przeciwników Krzaklewskiego, Zygmunt Wrzodak, nieformalny lider nacjonalistyczno-populistycznego nurtu związku, przepadł już w wyborach w regionie Mazowsze. Nie został delegatem, na zjazd przyjechał jako gość.
Lech Wałęsa zarzucił związkowcom, że zajmują się polityką, a zaniedbują "interesy ludzi pracy". "To bolszewicka praktyka wypaczająca zupełnie ideę związków zawodowych. Związek może trzymać parasol ochronny nad rządem, ale jego rączka nie powinna znajdować się w ministerialnych gabinetach" - grzmiał Wałęsa. Oburzenie delegatów było tym większe, że były prezydent rozpoczął agitację na rzecz swojej partii - Chrześcijańskiej Demokracji III RP, alternatywy dla tworzonego przez związkowców politycznego ugrupowania Ruchu Społecznego AWS. "Nie takich słów oczekiwaliśmy, panie prezydencie. Czekaliśmy na poparcie, opozycja jest silna. Czy to Wiaderny pisał panu przemówienie?" - pytali opuszczającego zjazd Wałęsę. "Nic nie zrozumieliście" - stwierdził były prezydent.
Związkowi liderzy zapowiadali, że X zjazd "Solidarności" okaże się historycznym. Sugerowano, że tylko do czasu obrad Krzaklewski będzie występował w poczwórnej roli - jako lider związku zawodowego, przewodniczący Akcji Wyborczej Solidarność, szef Klubu Parlamentarnego AWS i przewodniczący partii RS AWS. Takie decyzje jednak nie zapadły. Na razie Krzaklewski zrezygnował z kierowania RS AWS. Okazało się, że w obozie prawicy przewodniczący nadal jest "demokratycznym dyktatorem", co będzie zaletą, jeśli uchroni przed walkami frakcyjnymi, ale i wadą, jeżeli Krzaklewski nie zdoła wypracować silniejszej pozycji na scenie politycznej do czasu wyborów prezydenckich.
Najistotniejszą decyzją zjazdu było uchwalenie zakazu łączenia funkcji kierowniczych w związku i RS AWS. Zwyciężyła koncepcja Krzaklewskiego, aby stopniowo rozdzielać funkcje polityczne i związkowe. - Wszystko zależy od człowieka. Skończyły się czasy, gdy obowiązywała zasada "dobrze gada, w górę dziada". Jeśli ktoś został wybrany przez związkowe doły, pomimo działalności w RS AWS, należy to uszanować - uważa Krzysztof Zywer, przewodniczący regionu płockiego.
Delegaci byli przekonani o politycznej misji związku. Podkreślano, że wpływy i struktury prawicowych partii są tak słabe, iż związek ciągle musi uczestniczyć w polityce. "Raz odpuściliśmy i prawica przegrała" - przypominano wybory z 1993 r. "Czy znowu mamy wrócić do epoki kamienia łupanego, czyli protestów na ulicach, strajków i blokad? Czy nie bardziej skuteczni jesteśmy w parlamencie?" - pytał jeden z delegatów. Niektórzy podkreślali, że w scentralizowanym państwie, jakim ciągle jest Polska, poseł przypilnuje przebiegu restrukturyzacji zakładu, podpowie, z kim w określonej sprawie rozmawiać. Delegaci zastanawiali się raczej, jak utrzymać pod kontrolą "swoich" polityków, a nie jak ich odseparować od związku. Na drugim planie znalazł się problem, który wkrótce okaże się dla "Solidarności" najważniejszy: jak przyciągnąć nowych, młodych ludzi, także z prywatnych zakładów.
Rząd wyciągnął wnioski z polityki pierwszych solidarnościowych gabinetów. Gdyby samolot wiozący rządową delegację został porwany, Polska przeżyłaby poważny kryzys. Na zjazd przybył bowiem nie tylko premier Jerzy Buzek, ale i dziewięciu ministrów. Entuzjastycznie przyjęci, cierpliwie odpowiadali na szczegółowe pytania dotyczące reform. Jeśli padały zarzuty, to pod adresem Leszka Balcerowicza. Owacje na cześć premiera dowiodły, że starcie o reformę podatkową wzmocniło jego pozycję. "Nasz Buzek nie chodzi na pasku Balcerowicza" - perorował w kuluarach jeden z działaczy. "Zjazd był nudny, ale pożyteczny" - podsumował trzydniowe obrady Jankowski. Pożyteczny, bo normalny.
Pomimo ataku Lecha Wałęsy, Marian Krzaklewski został po raz trzeci wybrany na przewodniczącego związku. Zdobył ponad 80 proc. głosów - nie miał kontrkandydatów. Związkowa opozycja okazała się słaba i rozproszona. Jeden z głównych przeciwników Krzaklewskiego, Zygmunt Wrzodak, nieformalny lider nacjonalistyczno-populistycznego nurtu związku, przepadł już w wyborach w regionie Mazowsze. Nie został delegatem, na zjazd przyjechał jako gość.
Lech Wałęsa zarzucił związkowcom, że zajmują się polityką, a zaniedbują "interesy ludzi pracy". "To bolszewicka praktyka wypaczająca zupełnie ideę związków zawodowych. Związek może trzymać parasol ochronny nad rządem, ale jego rączka nie powinna znajdować się w ministerialnych gabinetach" - grzmiał Wałęsa. Oburzenie delegatów było tym większe, że były prezydent rozpoczął agitację na rzecz swojej partii - Chrześcijańskiej Demokracji III RP, alternatywy dla tworzonego przez związkowców politycznego ugrupowania Ruchu Społecznego AWS. "Nie takich słów oczekiwaliśmy, panie prezydencie. Czekaliśmy na poparcie, opozycja jest silna. Czy to Wiaderny pisał panu przemówienie?" - pytali opuszczającego zjazd Wałęsę. "Nic nie zrozumieliście" - stwierdził były prezydent.
Związkowi liderzy zapowiadali, że X zjazd "Solidarności" okaże się historycznym. Sugerowano, że tylko do czasu obrad Krzaklewski będzie występował w poczwórnej roli - jako lider związku zawodowego, przewodniczący Akcji Wyborczej Solidarność, szef Klubu Parlamentarnego AWS i przewodniczący partii RS AWS. Takie decyzje jednak nie zapadły. Na razie Krzaklewski zrezygnował z kierowania RS AWS. Okazało się, że w obozie prawicy przewodniczący nadal jest "demokratycznym dyktatorem", co będzie zaletą, jeśli uchroni przed walkami frakcyjnymi, ale i wadą, jeżeli Krzaklewski nie zdoła wypracować silniejszej pozycji na scenie politycznej do czasu wyborów prezydenckich.
Najistotniejszą decyzją zjazdu było uchwalenie zakazu łączenia funkcji kierowniczych w związku i RS AWS. Zwyciężyła koncepcja Krzaklewskiego, aby stopniowo rozdzielać funkcje polityczne i związkowe. - Wszystko zależy od człowieka. Skończyły się czasy, gdy obowiązywała zasada "dobrze gada, w górę dziada". Jeśli ktoś został wybrany przez związkowe doły, pomimo działalności w RS AWS, należy to uszanować - uważa Krzysztof Zywer, przewodniczący regionu płockiego.
Delegaci byli przekonani o politycznej misji związku. Podkreślano, że wpływy i struktury prawicowych partii są tak słabe, iż związek ciągle musi uczestniczyć w polityce. "Raz odpuściliśmy i prawica przegrała" - przypominano wybory z 1993 r. "Czy znowu mamy wrócić do epoki kamienia łupanego, czyli protestów na ulicach, strajków i blokad? Czy nie bardziej skuteczni jesteśmy w parlamencie?" - pytał jeden z delegatów. Niektórzy podkreślali, że w scentralizowanym państwie, jakim ciągle jest Polska, poseł przypilnuje przebiegu restrukturyzacji zakładu, podpowie, z kim w określonej sprawie rozmawiać. Delegaci zastanawiali się raczej, jak utrzymać pod kontrolą "swoich" polityków, a nie jak ich odseparować od związku. Na drugim planie znalazł się problem, który wkrótce okaże się dla "Solidarności" najważniejszy: jak przyciągnąć nowych, młodych ludzi, także z prywatnych zakładów.
Rząd wyciągnął wnioski z polityki pierwszych solidarnościowych gabinetów. Gdyby samolot wiozący rządową delegację został porwany, Polska przeżyłaby poważny kryzys. Na zjazd przybył bowiem nie tylko premier Jerzy Buzek, ale i dziewięciu ministrów. Entuzjastycznie przyjęci, cierpliwie odpowiadali na szczegółowe pytania dotyczące reform. Jeśli padały zarzuty, to pod adresem Leszka Balcerowicza. Owacje na cześć premiera dowiodły, że starcie o reformę podatkową wzmocniło jego pozycję. "Nasz Buzek nie chodzi na pasku Balcerowicza" - perorował w kuluarach jeden z działaczy. "Zjazd był nudny, ale pożyteczny" - podsumował trzydniowe obrady Jankowski. Pożyteczny, bo normalny.
Więcej możesz przeczytać w 40/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.