Andrzej Gołota po porażkach z Riddickiem Bo- we`em i kompromitującej klęsce z Lennoxem Lewisem nie odszedł z ringu, gdyż ma do wypełnienia niepowtarzalną misję. Nie jest nią raczej upowszechnianie boksu zawodowego w Polsce ani nawet znokautowanie Tima Witherspoona - podstarzałego mistrza świata sprzed dwunastu lat. Gołota funkcjonuje jeszcze w bokserskim biznesie, ponieważ przez swych promotorów uznawany jest za jedynego zawodnika mogącego stoczyć brutalną walkę z Bestią - Mike`em Tysonem, który po odgryzieniu rywalowi ucha znalazł się na marginesie zawodowego sportu.
- Jeśli Andrzej wygra z Timem Witherspoonem we Wrocławiu, wkrótce zorganizujemy dla niego pojedynek z Tysonem - zdradza Ziggy Rozalski, menedżer i przyjaciel Gołoty. - To wydarzenie chcemy reklamować w Stanach Zjednoczonych jako spotkanie dwóch nieczysto walczących pięściarzy: brudnego czarnego, który na ringu pogryzł Evandera Holyfielda, z brudnym białym, zadającym ciosy poniżej pasa. To będzie hit większy niż walka o mistrzostwo świata. Obaj zarobią od 40 do 50 mln USD i wówczas Andrzej będzie mógł spokojnie zakończyć karierę - dodaje Rozalski. Na razie jednak Gołota musi pokonać groźnego Witherspoona, a Bestia poddać się obowiązkowym badaniom psychiatrycznym, zanim ponownie otrzyma licencję na walki bokserskie. Jeśli traktować poważnie obietnice Rozalskiego, walka Gołoty we Wrocławiu to jedynie drugoligowe wydarzenie, które ma pomóc bokserowi w utrzymaniu formy. Pięściarz i jego współpracownicy muszą poprawić pozycję w rankingach, utrzymać popularność i poczekać na powrót Tysona, z którym nikt rozsądny dziś nie chce się spotkać na ringu.
Nim Gołota otrzyma szansę na zarobienie milionów, musi się pogodzić z wynagrodzeniem sięgającym 200 tys. USD - taką gażę wynegocjował także Tim Witherspoon. Telewizja Polsat za możliwość relacjonowania pierwszej głośnej walki zawodowej w Polsce zapłaciła ponad pół miliona dolarów, co i tak stanowi jedną trzecią budżetu całej imprezy. Bilety z kilkoma zabezpieczeniami przed pod- robieniem rozchodziły się błyskawicznie, choć do końca nikt nie wiedział, gdzie będą sprzedawane. Najdroższe - za tysiąc złotych - gwarantowały miejsce w pierwszych rzędach, stół szwedzki i strzeżony parking. Brązowy medalista olimpijski z Seulu jest dziś ceniony wyżej niż piłkarska reprezentacja narodowa.
- Pojawienie się Gołoty we wrocławskiej hali przypominać będzie pierwszy, triumfalny przyjazd Beatlesów do USA - starał się reklamować walkę w polskim konsulacie na Manhattanie promotor Dino Duva. Internetowe strony poświęcone Gołocie podają dziś dokładne wymiary jego barków, klatki, bicepsów, uda, łydki, szyi, nadgarstka i pięści. Nie wiedząc, ile czasu pięściarz spędzi na ringu, telewizje oferowały za walkę kilkakrotnie więcej, niż kosztuje transmisja dowolnego pojedynku o mistrzostwo świata kupiona za granicą (z Polsatem rywalizowali Canal+ oraz TVN). Gołota jeździł po Polsce hummerem wartym sto tysięcy dolarów, w sklepach pojawiły się podkoszulki z podobizną boksera, dziennikarze cierpliwie czekali, aż mistrz wydusi choć dwa słowa. Czy narodził się słowiański Mi- chael Jackson - równie popularny, co kosztowny, tajemniczy i małomówny?
- Z tej walki zrobiono cyrk. I bardzo dobrze, ponieważ boks właśnie taki jest; ekscytuje nawet tych, którzy się na nim nie znają. Gołota nie powinien mieć kłopotów z pokonaniem Witherspoona - czterdziestolatka, który swoje najlepsze sportowe lata dawno ma za sobą. To, że kiedyś był mistrzem świata, dziś nie powinno mieć większego znaczenia - mówi Zbigniew Pietrzykowski, czterokrotny mistrz Europy. - Gołota jest zdecydowanym faworytem, trudno podejrzewać, by wiekowy zawodnik liczący wyłącznie na dorobienie do sportowej emerytury mógł zagrozić Polakowi. W tym całym przedsięwzięciu sport został zdominowany przez biznes - dodaje Jerzy Rybicki, mistrz olimpijski z 1976 r.
Gołota dotarł do bokserskiej czołówki, wykorzystując zasadę "przegrać, ale nie upaść, znaczy zwyciężyć". W swoich dwóch najważniejszych pojedynkach z Riddickiem Bowe?em został zdyskwalifikowany za ciosy poniżej pasa, lecz nigdy nie zszedł z ringu pokonany. Wprowadził spore zamieszanie w bokserskim świecie i udowodnił, że w tym sporcie duże pieniądze można zarabiać zarówno na nokautach, jak i spektakularnych porażkach.
- Andrzej swymi najgłośniejszymi walkami zapracował na wizerunek "złego chłopca", nieobliczalnego showmana, który wychodząc na ring, zawsze coś zbroi. To się sprzedaje. Jego pojedynek z Witherspoonem nie jest jednak wyłącznie zagadką, na którą kibice czekają jak na zeznanie Billa Clintona. Taka impreza to poważne przedsięwzięcie marketingowe oraz wydarzenie przełamujące w polskim sporcie pewne bariery finansowe, które dotąd hamowały rozwój zawodowego boksu - twierdzi Przemysław Saleta.
Nie zawsze fair boksujący Gołota toruje sobie walką we Wrocławiu drogę do pojedynku z cieszącym się podobną sławą Mike?em Tysonem
Honorowym szefem komitetu organizującego galę jest poseł Władysław Frasyniuk z Unii Wolności, wielki miłośnik boksu i szef sekcji pięściarskiej wrocławskiej Gwardii. - Obaj zawodnicy nie mają nic do stracenia, walczą o wszystko. Porażka definitywnie eliminuje ich z tego biznesu. Ewentualny sukces Gołoty będzie mieć decydujące znaczenie nie tylko dla niego samego. Otworzą się drzwi przed prawdziwym boksem zawodowym w Polsce, wzrośnie popularność rozgrywek ligowych amatorów, sportowcy być może wkrótce nie będą musieli uciekać do Stanów Zjednoczonych czy Niemiec, by rozpocząć profesjonalną karierę. Boks stanie się poważnym segmentem gospodarki - mówi poseł.
Na pojedynki bokserskie oprócz zwykłych miłośników tej dyscypliny przychodzą zapaśnicy, kickbokserzy, ochroniarze, często osoby związane ze światem przestępczym. Piony kryminalne wrocławskiej policji są na to przygotowane. Na pytanie, w jaki sposób zaangażowanie w pojedynek Gołoty może wpłynąć na wizerunek polityka, Frasyniuk odpowiada krótko: - Kibice boksu raczej nie są elektoratem Unii Wolności.
Jednym z głównych aktorów całego przedsięwzięcia, liczącym zapewne na pokaźne profity z walk Gołoty, jest jego menedżer Ziggy Rozalski. Mieszka w Stanach Zjednoczonych od 25 lat. Prowadzi w Jersey City duży warsztat samochodowy. - Remontujemy kilkadziesiąt aut miesięcznie, mam lakiernię, biura, bardzo drogi sprzęt i dwudziestu pracowników. Po drugiej stronie ulicy Lou Marciano, brat słynnego Rocky?ego Marciano, zaczął budować halę bokserską, lecz zbankrutował. Odkupiłem ten obiekt, wyremontowałem, wkrótce po tym poznałem Andrzeja. W mojej sali trenuje dziś także Tim Witherspoon, więc nie było problemów z namówieniem go do walki w Polsce.
Rozalski przywiózł specjalne oświetlenie, ring, rękawice, sędziów, kucharza, trenera, komisję boksu zawodowego i dwóch sparingpartnerów dla Gołoty: byłego mistrza Europy Dereka Williamsa i Nate?a Tubbsa. Mówi, że chce zaprezentować Polskę w świecie boksu, ale cały sztab ukrył w lasach pod Sławą Śląską. Zawodnicy ćwiczyli w hangarze nad brzegiem jeziora w rytmie rapu. Gołota nie rozmawiał z dziennikarzami, jak zwykle sprawiał wrażenie obrażonego na cały świat, grymasił nawet, gdy kazano mu założyć przed treningiem koszulkę sponsora. W jaki sposób Gołota ma zaprezentować Polskę w świecie boksu, skoro nie potrafi sprzedać samego siebie?
- Andrzej prowadzi jakby podwójne życie. Z jednej strony jest nieprzystępny, trochę otępiały, nieufny, unika spojrzeń. Przy bliższym poznaniu potrafi jednak zaskoczyć błyskotliwym dowcipem, wystarczy dać mu czas, by się otworzył. Mam wrażenie, że jest dużym dzieckiem, nieco zdziwionym swoją popularnością i bardziej przerażonym widokiem obiektywów niż Witherspoona - mówi Justyna Wróbel z agencji Belarte promującej pobyt Gołoty w kraju. - Gołota jest trochę krzywdzony. Wystawiono mu etykietkę milczącego bałwana, tymczasem jego zachowanie spowodowane jest stresem przed walką. Gdy zejdzie z ringu, stanie się innym człowiekiem - twierdzi Władysław Frasyniuk. - Mój podopieczny lubi izolację podczas przygotowań do walki, za to jest bardzo rozmowny w gronie rodziny i przyjaciół - dodaje trener Roger Bloodworth.
Tim Witherspoon, zwany Strasznym (Terrible), to idealny rywal. Ma dość znane nazwisko, wygrał 47 pojedynków, w tym 31 przez nokaut. W ciągu prawie dwudziestu lat przegrał zaledwie siedem walk. Był mistrzem świata organizacji WBC (po zwycięstwie nad Gregiem Page?em) i mistrzem wersji WBA (po wygranej z Tonym Tubbsem). Oba te tytuły zdobył w połowie lat 80. Do niedawna jeszcze klasyfikowano Witherspoona w pierwszej dziesiątce zawodowców wagi superciężkiej. Ostatnio przeciwnik Gołoty miał jednak problemy z alkoholem i kobietami. Walkę we Wrocławiu traktuje jako ostatnią szansę na zabłyśnięcie przed końcem kariery.
Konto boksera
Zawodowi bokserzy należą do najbogatszych sportowców świata. W pierwszej piątce listy magazynu "Forbes" znalazł się Evander Holyfield, mistrz świata organizacji WBA i WBO, który w ubiegłym roku zarobił ponad 54 mln USD - głównie na walkach z Mike?em Tysonem i Michaelem Moorerem. Za jeden pojedynek otrzymał 35 mln USD - kwotę ogromną nawet jak na boks zawodowy. Było to możliwe między innymi dzięki telewizyjnemu systemowi pay per view (płać i oglądaj). Walkę Holyfield-Tyson wykupiło w ten sposób 1,9 mln osób, z których każda zapłaciła prawie 50 USD. W około stu krajach pojedynek oglądało trzy miliony telewidzów. Oscar de la Hoya reprezentujący mniej prestiżową wagę lekką wzbogacił się w ubiegłym roku o 38 mln, a Tyson o 27 mln USD (przez trzy lata od chwili wyjścia z więzienia zarobił 180 mln). Lennox Lewis, pogromca Andrzeja Gołoty, zainkasował niecałe 10 mln, podobne dochody osiągnął Michael Moorer. George Foreman, mimo pięćdziesiątki na karku, zdołał jeszcze raz wystąpić na ringu - udany powrót przyniósł mu prawie 15 mln USD. Dariusz Michalczewski, Polak z niemieckim paszportem, broniąc tytułu mistrza świata wagi półciężkiej, nie wychodzi na ring za mniej niż milion marek. Tak duże dochody osiąga jednak zaledwie kilkunastu zawodników na świecie, którzy w rzeczywistości otrzymują od 40 do 50 proc. sumy wynegocjowanej w kontraktach (muszą opłacić menedżerów, sparingpartnerów, lekarzy, promotora). Pozostali walczą za kilkaset lub kilkadziesiąt tysięcy. W Stanach Zjednoczonych wielu pięściarzy pracuje na przykład na budowach i tylko raz w tygodniu dorabia do pensji kilkaset dolarów. Niektórzy podróżują z mistrzami na obozy przygotowawcze, na których pełnią funkcję inteligentnych worków treningowych.
Nim Gołota otrzyma szansę na zarobienie milionów, musi się pogodzić z wynagrodzeniem sięgającym 200 tys. USD - taką gażę wynegocjował także Tim Witherspoon. Telewizja Polsat za możliwość relacjonowania pierwszej głośnej walki zawodowej w Polsce zapłaciła ponad pół miliona dolarów, co i tak stanowi jedną trzecią budżetu całej imprezy. Bilety z kilkoma zabezpieczeniami przed pod- robieniem rozchodziły się błyskawicznie, choć do końca nikt nie wiedział, gdzie będą sprzedawane. Najdroższe - za tysiąc złotych - gwarantowały miejsce w pierwszych rzędach, stół szwedzki i strzeżony parking. Brązowy medalista olimpijski z Seulu jest dziś ceniony wyżej niż piłkarska reprezentacja narodowa.
- Pojawienie się Gołoty we wrocławskiej hali przypominać będzie pierwszy, triumfalny przyjazd Beatlesów do USA - starał się reklamować walkę w polskim konsulacie na Manhattanie promotor Dino Duva. Internetowe strony poświęcone Gołocie podają dziś dokładne wymiary jego barków, klatki, bicepsów, uda, łydki, szyi, nadgarstka i pięści. Nie wiedząc, ile czasu pięściarz spędzi na ringu, telewizje oferowały za walkę kilkakrotnie więcej, niż kosztuje transmisja dowolnego pojedynku o mistrzostwo świata kupiona za granicą (z Polsatem rywalizowali Canal+ oraz TVN). Gołota jeździł po Polsce hummerem wartym sto tysięcy dolarów, w sklepach pojawiły się podkoszulki z podobizną boksera, dziennikarze cierpliwie czekali, aż mistrz wydusi choć dwa słowa. Czy narodził się słowiański Mi- chael Jackson - równie popularny, co kosztowny, tajemniczy i małomówny?
- Z tej walki zrobiono cyrk. I bardzo dobrze, ponieważ boks właśnie taki jest; ekscytuje nawet tych, którzy się na nim nie znają. Gołota nie powinien mieć kłopotów z pokonaniem Witherspoona - czterdziestolatka, który swoje najlepsze sportowe lata dawno ma za sobą. To, że kiedyś był mistrzem świata, dziś nie powinno mieć większego znaczenia - mówi Zbigniew Pietrzykowski, czterokrotny mistrz Europy. - Gołota jest zdecydowanym faworytem, trudno podejrzewać, by wiekowy zawodnik liczący wyłącznie na dorobienie do sportowej emerytury mógł zagrozić Polakowi. W tym całym przedsięwzięciu sport został zdominowany przez biznes - dodaje Jerzy Rybicki, mistrz olimpijski z 1976 r.
Gołota dotarł do bokserskiej czołówki, wykorzystując zasadę "przegrać, ale nie upaść, znaczy zwyciężyć". W swoich dwóch najważniejszych pojedynkach z Riddickiem Bowe?em został zdyskwalifikowany za ciosy poniżej pasa, lecz nigdy nie zszedł z ringu pokonany. Wprowadził spore zamieszanie w bokserskim świecie i udowodnił, że w tym sporcie duże pieniądze można zarabiać zarówno na nokautach, jak i spektakularnych porażkach.
- Andrzej swymi najgłośniejszymi walkami zapracował na wizerunek "złego chłopca", nieobliczalnego showmana, który wychodząc na ring, zawsze coś zbroi. To się sprzedaje. Jego pojedynek z Witherspoonem nie jest jednak wyłącznie zagadką, na którą kibice czekają jak na zeznanie Billa Clintona. Taka impreza to poważne przedsięwzięcie marketingowe oraz wydarzenie przełamujące w polskim sporcie pewne bariery finansowe, które dotąd hamowały rozwój zawodowego boksu - twierdzi Przemysław Saleta.
Nie zawsze fair boksujący Gołota toruje sobie walką we Wrocławiu drogę do pojedynku z cieszącym się podobną sławą Mike?em Tysonem
Honorowym szefem komitetu organizującego galę jest poseł Władysław Frasyniuk z Unii Wolności, wielki miłośnik boksu i szef sekcji pięściarskiej wrocławskiej Gwardii. - Obaj zawodnicy nie mają nic do stracenia, walczą o wszystko. Porażka definitywnie eliminuje ich z tego biznesu. Ewentualny sukces Gołoty będzie mieć decydujące znaczenie nie tylko dla niego samego. Otworzą się drzwi przed prawdziwym boksem zawodowym w Polsce, wzrośnie popularność rozgrywek ligowych amatorów, sportowcy być może wkrótce nie będą musieli uciekać do Stanów Zjednoczonych czy Niemiec, by rozpocząć profesjonalną karierę. Boks stanie się poważnym segmentem gospodarki - mówi poseł.
Na pojedynki bokserskie oprócz zwykłych miłośników tej dyscypliny przychodzą zapaśnicy, kickbokserzy, ochroniarze, często osoby związane ze światem przestępczym. Piony kryminalne wrocławskiej policji są na to przygotowane. Na pytanie, w jaki sposób zaangażowanie w pojedynek Gołoty może wpłynąć na wizerunek polityka, Frasyniuk odpowiada krótko: - Kibice boksu raczej nie są elektoratem Unii Wolności.
Jednym z głównych aktorów całego przedsięwzięcia, liczącym zapewne na pokaźne profity z walk Gołoty, jest jego menedżer Ziggy Rozalski. Mieszka w Stanach Zjednoczonych od 25 lat. Prowadzi w Jersey City duży warsztat samochodowy. - Remontujemy kilkadziesiąt aut miesięcznie, mam lakiernię, biura, bardzo drogi sprzęt i dwudziestu pracowników. Po drugiej stronie ulicy Lou Marciano, brat słynnego Rocky?ego Marciano, zaczął budować halę bokserską, lecz zbankrutował. Odkupiłem ten obiekt, wyremontowałem, wkrótce po tym poznałem Andrzeja. W mojej sali trenuje dziś także Tim Witherspoon, więc nie było problemów z namówieniem go do walki w Polsce.
Rozalski przywiózł specjalne oświetlenie, ring, rękawice, sędziów, kucharza, trenera, komisję boksu zawodowego i dwóch sparingpartnerów dla Gołoty: byłego mistrza Europy Dereka Williamsa i Nate?a Tubbsa. Mówi, że chce zaprezentować Polskę w świecie boksu, ale cały sztab ukrył w lasach pod Sławą Śląską. Zawodnicy ćwiczyli w hangarze nad brzegiem jeziora w rytmie rapu. Gołota nie rozmawiał z dziennikarzami, jak zwykle sprawiał wrażenie obrażonego na cały świat, grymasił nawet, gdy kazano mu założyć przed treningiem koszulkę sponsora. W jaki sposób Gołota ma zaprezentować Polskę w świecie boksu, skoro nie potrafi sprzedać samego siebie?
- Andrzej prowadzi jakby podwójne życie. Z jednej strony jest nieprzystępny, trochę otępiały, nieufny, unika spojrzeń. Przy bliższym poznaniu potrafi jednak zaskoczyć błyskotliwym dowcipem, wystarczy dać mu czas, by się otworzył. Mam wrażenie, że jest dużym dzieckiem, nieco zdziwionym swoją popularnością i bardziej przerażonym widokiem obiektywów niż Witherspoona - mówi Justyna Wróbel z agencji Belarte promującej pobyt Gołoty w kraju. - Gołota jest trochę krzywdzony. Wystawiono mu etykietkę milczącego bałwana, tymczasem jego zachowanie spowodowane jest stresem przed walką. Gdy zejdzie z ringu, stanie się innym człowiekiem - twierdzi Władysław Frasyniuk. - Mój podopieczny lubi izolację podczas przygotowań do walki, za to jest bardzo rozmowny w gronie rodziny i przyjaciół - dodaje trener Roger Bloodworth.
Tim Witherspoon, zwany Strasznym (Terrible), to idealny rywal. Ma dość znane nazwisko, wygrał 47 pojedynków, w tym 31 przez nokaut. W ciągu prawie dwudziestu lat przegrał zaledwie siedem walk. Był mistrzem świata organizacji WBC (po zwycięstwie nad Gregiem Page?em) i mistrzem wersji WBA (po wygranej z Tonym Tubbsem). Oba te tytuły zdobył w połowie lat 80. Do niedawna jeszcze klasyfikowano Witherspoona w pierwszej dziesiątce zawodowców wagi superciężkiej. Ostatnio przeciwnik Gołoty miał jednak problemy z alkoholem i kobietami. Walkę we Wrocławiu traktuje jako ostatnią szansę na zabłyśnięcie przed końcem kariery.
Konto boksera
Zawodowi bokserzy należą do najbogatszych sportowców świata. W pierwszej piątce listy magazynu "Forbes" znalazł się Evander Holyfield, mistrz świata organizacji WBA i WBO, który w ubiegłym roku zarobił ponad 54 mln USD - głównie na walkach z Mike?em Tysonem i Michaelem Moorerem. Za jeden pojedynek otrzymał 35 mln USD - kwotę ogromną nawet jak na boks zawodowy. Było to możliwe między innymi dzięki telewizyjnemu systemowi pay per view (płać i oglądaj). Walkę Holyfield-Tyson wykupiło w ten sposób 1,9 mln osób, z których każda zapłaciła prawie 50 USD. W około stu krajach pojedynek oglądało trzy miliony telewidzów. Oscar de la Hoya reprezentujący mniej prestiżową wagę lekką wzbogacił się w ubiegłym roku o 38 mln, a Tyson o 27 mln USD (przez trzy lata od chwili wyjścia z więzienia zarobił 180 mln). Lennox Lewis, pogromca Andrzeja Gołoty, zainkasował niecałe 10 mln, podobne dochody osiągnął Michael Moorer. George Foreman, mimo pięćdziesiątki na karku, zdołał jeszcze raz wystąpić na ringu - udany powrót przyniósł mu prawie 15 mln USD. Dariusz Michalczewski, Polak z niemieckim paszportem, broniąc tytułu mistrza świata wagi półciężkiej, nie wychodzi na ring za mniej niż milion marek. Tak duże dochody osiąga jednak zaledwie kilkunastu zawodników na świecie, którzy w rzeczywistości otrzymują od 40 do 50 proc. sumy wynegocjowanej w kontraktach (muszą opłacić menedżerów, sparingpartnerów, lekarzy, promotora). Pozostali walczą za kilkaset lub kilkadziesiąt tysięcy. W Stanach Zjednoczonych wielu pięściarzy pracuje na przykład na budowach i tylko raz w tygodniu dorabia do pensji kilkaset dolarów. Niektórzy podróżują z mistrzami na obozy przygotowawcze, na których pełnią funkcję inteligentnych worków treningowych.
Więcej możesz przeczytać w 40/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.