Polskie browary są skazane na fuzje
Sześć największych browarów kontroluje ok. 65 proc. polskiego rynku. Po zgodzie na fuzję Elbrewery i Żywca do powstałej w ten sposób grupy należałoby niemal 30 proc. rynku. Udział Lecha Browarów Wielkopolski i Browarów Tyskich, prowadzących wspólną politykę, sięga 19 proc. Możliwe są dalsze konsolidacje, na przykład z udziałem Okocimia. Być może 70 proc. rynku opanują wówczas trzy grupy. Czy oznacza to monopolizację tego sektora?
Polskie browary mogą dostarczyć 26 mln hl piwa rocznie, jednak popyt nie przekracza 20 mln hl. W 1997 r. 80 polskich browarów wyprodukowało niespełna 19 mln hl piwa. W porównaniu z zagranicznymi konkurentami nasze zakłady piwowarskie - mimo ogromnych inwestycji - nadal są małe i słabe. Największy z nich, Elbrewery, w ubiegłym roku sprzedał 3,2 mln hl piwa. Produkcja następnych czterech browarów wynosiła od 1,8 mln hl do 2,1 mln hl. Tymczasem największy światowy koncern w tej branży - Anheuser Busch z USA - dostarcza na rynek ok. 105 mln hl piwa rocznie. Heineken w 1997 r. sprzedał 64,1 mln hl, a Miller Brewing (USA) - 53,6 mln hl. Dwunastu następnych światowych potentatów (w tym SAB, Carlsberg, Foster?s) mogło się pochwalić produkcją wynoszącą od 36,3 mln hl do 21,5 mln hl. Holenderski Grolsch, mimo uznanej marki, jest zbyt słaby, by samodzielnie walczyć o rozszerzenie rynku.
W ostatnich latach niemal we wszystkich krajach doszło do wielkich konsolidacji w branży piwowarskiej. W wyniku fuzji 95 proc. australijskiego rynku znalazło się pod kontrolą dwóch browarów, przy czym dominującą pozycję zdobył Foster?s. Podobnie jest w większości krajów Azji (dominacja Carlsberga i Guinnessa). 85 proc. rynku japońskiego należy do czterech firm, 75 proc. brazylijskiego - do dwóch, a w RPA branża ta znalazła się we władaniu SAB (jego udział wynosi 98 proc.). W Holandii 80 proc. sprzedawanego piwa wytwarza się w browarach Heinekena i Grolscha, a w Stanach Zjednoczonych 68 proc. popytu zaspokajają Anheuser Busch i Miller. W Wielkiej Brytanii cztery największe grupy opanowały ponad 80 proc. rynku. Na ogół światowi giganci decydujący się na walkę o nowe rynki nie angażują się w kłopotliwe procedury kupna lokalnych wytwórców, lecz budują wielkie, supernowoczesne warzelnie. W Azji, która jest największym wschodzącym rynkiem piwnym, powstają browary warte miliardy dolarów. Do wyjątków należy Polska i kilka innych europejskich krajów.
W Polsce nie pojawiło się dotychczas kilku światowych potentatów, którzy zwykle rozwijają działalność na perspektywicznych rynkach. Tymczasem wiadomo, że 96 proc. produkowanego w danym kraju piwa sprzedaje się na miejscu. Najważniejsi nieobecni to m.in. browary amerykańskie, przede wszystkim Anheuser Busch, Miller Brewing i Coors Brewing. Jeśli myślą one o inwestycjach, to w zasadzie pozostanie im tylko budowa nowych browarów, gdyż niemal wszystkie mogące ich zainteresować polskie zakłady zostały już sprzedane bądź przekształcone. Być może Amerykanie liczą na ułatwienia w handlu zagranicznym i sprzedaż w Polsce piwa warzonego poza naszymi granicami (tak już próbuje robić Miller). Ich wejście na względnie nasycony polski rynek musiałoby się odbyć kosztem obecnych na nim firm. Po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej możemy się spodziewać zalewu piwa z browarów niemieckich, duńskich i holenderskich, których reklamy dzięki telewizji satelitarnej docierają do Polski (podczas gdy w naszych mediach obowiązuje podtrzymany ostatnio przez Sejm zakaz reklamy piwa). Pod koniec 1998 r. zniesione zostaną bariery celne na piwo z krajów CEFTA i z tej szansy skorzystają przede wszystkim browary z Czech i Słowacji, w które zainwestowali już Amerykanie. Obecnie 6 proc. wypijanego w Polsce piwa pochodzi z importu.
Większość polskich browarów praktycznie już należy do światowych gigantów. Elbrewery to własność Brewpole z Australii (87 proc.) i Heinekena (9,6 proc.). Do Heinekena należy również 75 proc. udziałów w Żywcu, a Brewpole ma decydujący głos w Leżajsku (86 proc. udziałów) i Warce (92,3 proc.). Większościowe pakiety w dużych polskich browarach mają producenci z Niemiec, na przykład Bitburger w Browarze Szczecin (99 proc.), Holsten w Broku Koszalin (60 proc.) czy Binding Brauerei w Dojlidach Białystok (48 proc.). Głównym udziałowcem (oprócz należącej do Jana Kulczyka grupy Euro Agro Centrum) Lecha i Browarów Tyskich jest SAB. Ocenia się, że ok. 80 proc. sprzedawanego w Polsce piwa produkuje się w browarach należących do zagranicznych inwestorów.
Polskie browary, nawet te z tzw. wielkiej piątki, w które zainwestowano setki milionów złotych, są obecnie zbyt słabe, aby samodzielnie finansować na przykład kampanie promocyjne i akcje marketingowe podobne do tych, jakie prowadzą największe koncerny z Europy i Stanów Zjednoczonych. Potrzebne są nowe inwestycje - zwiększenie mocy produkcyjnych, dalsze unowocześnianie urządzeń, rozbudowa sieci dystrybucyjnych itp. Na polskim rynku pozostanie tylko kilka silnych grup. Małe będą się musiały zadowolić - tak jak jest na Zachodzie - lokalnymi niszami rynkowymi.
W skonsolidowanej grupie można na przykład obniżyć koszty marketingu, dystrybucji i reklamy, zmniejszyć wydatki na administrację, zwiększać produktywność, obniżać koszty produkcji. W tym kontekście nie dziwią próby łączenia się w grupy największych polskich browarów. Brewpole i Żywiec, Lech i Browary Tyskie, Okocim. Próbują się łączyć nawet mniejsze browary, np. Strzelec SA z Pepeesem Łomża. Część producentów jest jednak przeciwna fuzjom, obawiając się, że zbyt silna konkurencja odbierze im rynek. - To nie są próby tworzenia monopolu, to konieczność. Zyskają na tym nie tylko browary, lecz przede wszystkim konsumenci - ocenia Andrzej Długosz z EB.
Polskie browary mogą dostarczyć 26 mln hl piwa rocznie, jednak popyt nie przekracza 20 mln hl. W 1997 r. 80 polskich browarów wyprodukowało niespełna 19 mln hl piwa. W porównaniu z zagranicznymi konkurentami nasze zakłady piwowarskie - mimo ogromnych inwestycji - nadal są małe i słabe. Największy z nich, Elbrewery, w ubiegłym roku sprzedał 3,2 mln hl piwa. Produkcja następnych czterech browarów wynosiła od 1,8 mln hl do 2,1 mln hl. Tymczasem największy światowy koncern w tej branży - Anheuser Busch z USA - dostarcza na rynek ok. 105 mln hl piwa rocznie. Heineken w 1997 r. sprzedał 64,1 mln hl, a Miller Brewing (USA) - 53,6 mln hl. Dwunastu następnych światowych potentatów (w tym SAB, Carlsberg, Foster?s) mogło się pochwalić produkcją wynoszącą od 36,3 mln hl do 21,5 mln hl. Holenderski Grolsch, mimo uznanej marki, jest zbyt słaby, by samodzielnie walczyć o rozszerzenie rynku.
W ostatnich latach niemal we wszystkich krajach doszło do wielkich konsolidacji w branży piwowarskiej. W wyniku fuzji 95 proc. australijskiego rynku znalazło się pod kontrolą dwóch browarów, przy czym dominującą pozycję zdobył Foster?s. Podobnie jest w większości krajów Azji (dominacja Carlsberga i Guinnessa). 85 proc. rynku japońskiego należy do czterech firm, 75 proc. brazylijskiego - do dwóch, a w RPA branża ta znalazła się we władaniu SAB (jego udział wynosi 98 proc.). W Holandii 80 proc. sprzedawanego piwa wytwarza się w browarach Heinekena i Grolscha, a w Stanach Zjednoczonych 68 proc. popytu zaspokajają Anheuser Busch i Miller. W Wielkiej Brytanii cztery największe grupy opanowały ponad 80 proc. rynku. Na ogół światowi giganci decydujący się na walkę o nowe rynki nie angażują się w kłopotliwe procedury kupna lokalnych wytwórców, lecz budują wielkie, supernowoczesne warzelnie. W Azji, która jest największym wschodzącym rynkiem piwnym, powstają browary warte miliardy dolarów. Do wyjątków należy Polska i kilka innych europejskich krajów.
W Polsce nie pojawiło się dotychczas kilku światowych potentatów, którzy zwykle rozwijają działalność na perspektywicznych rynkach. Tymczasem wiadomo, że 96 proc. produkowanego w danym kraju piwa sprzedaje się na miejscu. Najważniejsi nieobecni to m.in. browary amerykańskie, przede wszystkim Anheuser Busch, Miller Brewing i Coors Brewing. Jeśli myślą one o inwestycjach, to w zasadzie pozostanie im tylko budowa nowych browarów, gdyż niemal wszystkie mogące ich zainteresować polskie zakłady zostały już sprzedane bądź przekształcone. Być może Amerykanie liczą na ułatwienia w handlu zagranicznym i sprzedaż w Polsce piwa warzonego poza naszymi granicami (tak już próbuje robić Miller). Ich wejście na względnie nasycony polski rynek musiałoby się odbyć kosztem obecnych na nim firm. Po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej możemy się spodziewać zalewu piwa z browarów niemieckich, duńskich i holenderskich, których reklamy dzięki telewizji satelitarnej docierają do Polski (podczas gdy w naszych mediach obowiązuje podtrzymany ostatnio przez Sejm zakaz reklamy piwa). Pod koniec 1998 r. zniesione zostaną bariery celne na piwo z krajów CEFTA i z tej szansy skorzystają przede wszystkim browary z Czech i Słowacji, w które zainwestowali już Amerykanie. Obecnie 6 proc. wypijanego w Polsce piwa pochodzi z importu.
Większość polskich browarów praktycznie już należy do światowych gigantów. Elbrewery to własność Brewpole z Australii (87 proc.) i Heinekena (9,6 proc.). Do Heinekena należy również 75 proc. udziałów w Żywcu, a Brewpole ma decydujący głos w Leżajsku (86 proc. udziałów) i Warce (92,3 proc.). Większościowe pakiety w dużych polskich browarach mają producenci z Niemiec, na przykład Bitburger w Browarze Szczecin (99 proc.), Holsten w Broku Koszalin (60 proc.) czy Binding Brauerei w Dojlidach Białystok (48 proc.). Głównym udziałowcem (oprócz należącej do Jana Kulczyka grupy Euro Agro Centrum) Lecha i Browarów Tyskich jest SAB. Ocenia się, że ok. 80 proc. sprzedawanego w Polsce piwa produkuje się w browarach należących do zagranicznych inwestorów.
Polskie browary, nawet te z tzw. wielkiej piątki, w które zainwestowano setki milionów złotych, są obecnie zbyt słabe, aby samodzielnie finansować na przykład kampanie promocyjne i akcje marketingowe podobne do tych, jakie prowadzą największe koncerny z Europy i Stanów Zjednoczonych. Potrzebne są nowe inwestycje - zwiększenie mocy produkcyjnych, dalsze unowocześnianie urządzeń, rozbudowa sieci dystrybucyjnych itp. Na polskim rynku pozostanie tylko kilka silnych grup. Małe będą się musiały zadowolić - tak jak jest na Zachodzie - lokalnymi niszami rynkowymi.
W skonsolidowanej grupie można na przykład obniżyć koszty marketingu, dystrybucji i reklamy, zmniejszyć wydatki na administrację, zwiększać produktywność, obniżać koszty produkcji. W tym kontekście nie dziwią próby łączenia się w grupy największych polskich browarów. Brewpole i Żywiec, Lech i Browary Tyskie, Okocim. Próbują się łączyć nawet mniejsze browary, np. Strzelec SA z Pepeesem Łomża. Część producentów jest jednak przeciwna fuzjom, obawiając się, że zbyt silna konkurencja odbierze im rynek. - To nie są próby tworzenia monopolu, to konieczność. Zyskają na tym nie tylko browary, lecz przede wszystkim konsumenci - ocenia Andrzej Długosz z EB.
Więcej możesz przeczytać w 39/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.