Jak wojewoda katowicki walczy z narkomanią
- Pomysł "oczyszczenia" Katowic z narkomanów zrodził się tuż po usunięciu bezdomnych z dworca PKP. Uznaliśmy, że może uda się też z narkomanami - przyznają pracownicy urzędu wojewódzkiego. Autorem pomysłu jest były rzecznik prasowy śląsko-dąbrowskiej "Solidarności", obecnie doradca wojewody Marka Kempskiego. To wojewoda wydał rozporządzenie, zgodnie z którym osoby będące pod wpływem środków odurzających i naruszające porządek nie mogą przebywać w miejscach publicznych. Chodzi o narkomanów zaczepiających przechodniów i straszących zakrwawioną strzykawką oraz odsypiających "sztos" bądź "działkę".
Usuwanie narkomanów z najbardziej uczęszczanych punktów miasta jest też reakcją na gwałtownie rosnącą liczbę uzależnionych. Według policji, w Katowickiem przebywa ok. 80 tys. "ćpunów" (słowo "przebywa" oznacza, że zdecydowaną większość stanowią przyjezdni) - tylko w Tychach w ubiegłym roku doliczono się 5 tys. narkomanów. W stolicy Śląska znacznie łatwiej o "działkę" niż w innych miastach, dlatego ściągali tu narkomani z Krakowa, Bielska-Białej, Łodzi, a nawet z Trójmiasta. W centrum miasta roiło się od osób "szprycujących się" na oczach przechodniów. W komendzie rejonowej policji zdecydowano się w związku z tym na utworzenie wydziału do walki z narkomanią.
Od 14 września patrole katowickiej policji zobowiązano do wzywania pogotowia do każdego, u kogo widać objawy zażycia narkotyków. Karetka powinna odwieźć delikwenta do szpitala lub ośrodka odwykowego. - Szpitale nie są przygotowane do takiej akcji. Nie mamy odrębnych sal dla narkomanów. Bywa, że brakuje nawet rękawi- czek - mówi lekarz dyżurny z oddziału interny katowickiego szpitala, który uważa, że "łapanka" na ulicach nie rozwiąże problemu: - Jeżeli pogotowie przywiezie zamroczonego kompotem narkomana, pomoc ograniczy się do obudzenia go z transu. Gdy odzyska świadomość, będzie chciał wyjść i nic na to nie możemy poradzić.
- W takim wypadku podajemy środek odtruwający, na przykład narcan. Żaden narkoman nie zechce jednak takiej pomocy, bo w rezultacie straci kolejną działkę - mówi Mariusz Karmoliński z oddziału detoksykacji w szpitalu przy areszcie śledczym w Bytomiu. Inni lekarze także mają wątpliwości: zarządzenie trudno będzie wprowadzić w życie, bo w Polsce nie można nikogo leczyć siłą. Nieporozumieniem okazał się też pomysł wyznaczenia szpitali mających przyjmować zatrzymanych narkomanów. Lista powinna być sporządzona przed wejściem w życie rozporządzenia. Nie było jej jeszcze dwa dni po jego wprowadzeniu, następnie zaś zdecydowano, że karetki będą dowozić zatrzymanych do szpitali pełniących dyżur.
- Jeśli narkoman będzie miał złamaną rękę, trafi na chirurgię, jeżeli chore ser- ce - na kardiologię - tłumaczy Jacek Kozakiewicz, zastępca lekarza wojewódzkiego. Podkreśla, że wszystko będzie zależało od woli pacjenta, co jest jednak sprzeczne z intencjami wojewody. Co się bowiem stanie, gdy narkoman nie zechce wsiąść do karetki? Kto go do tego zmusi? Z kolei, gdy zamroczony osobnik nie powie, co mu dolega, należy go zbadać, a można to zrobić dopiero w szpitalu. Jeżeli pogotowie źle oceni sytuację, cierpiący na zapalenie płuc może trafić na przykład na dermatologię. Trzeba go będzie stamtąd przewozić na właściwy oddział.
W pogotowiu obawy są jeszcze większe: może się przecież zdarzyć, że karetka nie pojedzie do osoby z zawałem, bo będzie transportować naćpanego małolata.
- Dlaczego nie można użyć samochodów straży miejskiej lub policji? - zastanawia się Anna Glińska, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego. Podkreśla prawne komplikacje zarządzenia: - Nawet chorego psychicznie nie można przewieźć do szpitala, jeżeli nie jest groźny. Do zatrzymania siłą potrzebny jest nakaz prokuratora.
Zadowoleni są natomiast policjanci. Dotychczas tylko na nich spoczywał obowiązek zabierania narkomanów z ulic, lekarze pogotowia niechętnie pojawiali się na ich wezwania. - Karetka pogotowia przyjechała niedawno, by zbadać chłopaka. Chciał, żeby go zabrać. Wyciągał ręce i prosił: "Pomóżcie"! Lekarz stwierdził jednak, że narkoman nie wymaga hospitalizacji i odjechał - opowiada jeden z policjantów. Teraz lekarz pogotowia nie będzie mógł odmówić pomocy bez pogwałcenia rozporządzenia wojewody.
Rozporządzeniem wojewody katowickiego zainteresowało się Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. Prof. Adam Zieliński nie kryje wątpliwości: - To dowód na brak kompleksowej koncepcji walki z patologiami społecznymi i proponowanie rozwiązań preferujących działania represyjne. Andrzej Szczeponek, dyrektor Wydziału Straży Miejskich Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach, przyznaje, że liczy się z możliwością zaskarżenia rozporządzenia. W szufladzie ma nawet odpis wyroku Sądu Najwyższego, uznającego za bezprawną akcję "Małolat". Jest jednak optymistą: - Procedura jest długa, a problem trzeba i tak rozwiązać.
Rozporządzenie wojewody ma obowiązywać do końca tego roku.
Usuwanie narkomanów z najbardziej uczęszczanych punktów miasta jest też reakcją na gwałtownie rosnącą liczbę uzależnionych. Według policji, w Katowickiem przebywa ok. 80 tys. "ćpunów" (słowo "przebywa" oznacza, że zdecydowaną większość stanowią przyjezdni) - tylko w Tychach w ubiegłym roku doliczono się 5 tys. narkomanów. W stolicy Śląska znacznie łatwiej o "działkę" niż w innych miastach, dlatego ściągali tu narkomani z Krakowa, Bielska-Białej, Łodzi, a nawet z Trójmiasta. W centrum miasta roiło się od osób "szprycujących się" na oczach przechodniów. W komendzie rejonowej policji zdecydowano się w związku z tym na utworzenie wydziału do walki z narkomanią.
Od 14 września patrole katowickiej policji zobowiązano do wzywania pogotowia do każdego, u kogo widać objawy zażycia narkotyków. Karetka powinna odwieźć delikwenta do szpitala lub ośrodka odwykowego. - Szpitale nie są przygotowane do takiej akcji. Nie mamy odrębnych sal dla narkomanów. Bywa, że brakuje nawet rękawi- czek - mówi lekarz dyżurny z oddziału interny katowickiego szpitala, który uważa, że "łapanka" na ulicach nie rozwiąże problemu: - Jeżeli pogotowie przywiezie zamroczonego kompotem narkomana, pomoc ograniczy się do obudzenia go z transu. Gdy odzyska świadomość, będzie chciał wyjść i nic na to nie możemy poradzić.
- W takim wypadku podajemy środek odtruwający, na przykład narcan. Żaden narkoman nie zechce jednak takiej pomocy, bo w rezultacie straci kolejną działkę - mówi Mariusz Karmoliński z oddziału detoksykacji w szpitalu przy areszcie śledczym w Bytomiu. Inni lekarze także mają wątpliwości: zarządzenie trudno będzie wprowadzić w życie, bo w Polsce nie można nikogo leczyć siłą. Nieporozumieniem okazał się też pomysł wyznaczenia szpitali mających przyjmować zatrzymanych narkomanów. Lista powinna być sporządzona przed wejściem w życie rozporządzenia. Nie było jej jeszcze dwa dni po jego wprowadzeniu, następnie zaś zdecydowano, że karetki będą dowozić zatrzymanych do szpitali pełniących dyżur.
- Jeśli narkoman będzie miał złamaną rękę, trafi na chirurgię, jeżeli chore ser- ce - na kardiologię - tłumaczy Jacek Kozakiewicz, zastępca lekarza wojewódzkiego. Podkreśla, że wszystko będzie zależało od woli pacjenta, co jest jednak sprzeczne z intencjami wojewody. Co się bowiem stanie, gdy narkoman nie zechce wsiąść do karetki? Kto go do tego zmusi? Z kolei, gdy zamroczony osobnik nie powie, co mu dolega, należy go zbadać, a można to zrobić dopiero w szpitalu. Jeżeli pogotowie źle oceni sytuację, cierpiący na zapalenie płuc może trafić na przykład na dermatologię. Trzeba go będzie stamtąd przewozić na właściwy oddział.
W pogotowiu obawy są jeszcze większe: może się przecież zdarzyć, że karetka nie pojedzie do osoby z zawałem, bo będzie transportować naćpanego małolata.
- Dlaczego nie można użyć samochodów straży miejskiej lub policji? - zastanawia się Anna Glińska, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego. Podkreśla prawne komplikacje zarządzenia: - Nawet chorego psychicznie nie można przewieźć do szpitala, jeżeli nie jest groźny. Do zatrzymania siłą potrzebny jest nakaz prokuratora.
Zadowoleni są natomiast policjanci. Dotychczas tylko na nich spoczywał obowiązek zabierania narkomanów z ulic, lekarze pogotowia niechętnie pojawiali się na ich wezwania. - Karetka pogotowia przyjechała niedawno, by zbadać chłopaka. Chciał, żeby go zabrać. Wyciągał ręce i prosił: "Pomóżcie"! Lekarz stwierdził jednak, że narkoman nie wymaga hospitalizacji i odjechał - opowiada jeden z policjantów. Teraz lekarz pogotowia nie będzie mógł odmówić pomocy bez pogwałcenia rozporządzenia wojewody.
Rozporządzeniem wojewody katowickiego zainteresowało się Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. Prof. Adam Zieliński nie kryje wątpliwości: - To dowód na brak kompleksowej koncepcji walki z patologiami społecznymi i proponowanie rozwiązań preferujących działania represyjne. Andrzej Szczeponek, dyrektor Wydziału Straży Miejskich Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach, przyznaje, że liczy się z możliwością zaskarżenia rozporządzenia. W szufladzie ma nawet odpis wyroku Sądu Najwyższego, uznającego za bezprawną akcję "Małolat". Jest jednak optymistą: - Procedura jest długa, a problem trzeba i tak rozwiązać.
Rozporządzenie wojewody ma obowiązywać do końca tego roku.
Więcej możesz przeczytać w 39/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.