Zbrodnia i kara
Choć nowe kodeksy karne obowiązują dopiero od 1 września, już pojawiły się głosy o potrzebie ich zaostrzenia. Burzę w mediach wywołał fakt, że nowe przepisy skracają maksymalny wymiar kary za niektóre poważne przestępstwa, m.in. za gwałt zbiorowy i rozbój sąd może orzec do 12 lat pozbawienia wolności (poprzednio do 15 lat). Wiele dyskusji wzbudził także przepis nakazujący obniżenie wymiaru kary skazanym, którzy otrzymali za to samo przestępstwo wyższe wyroki, niż przewidziano w obecnych przepisach. Ministerstwo Sprawiedliwości broni nowych kodeksów, twierdząc, że są one nie tyle łagodniejsze, ile bardziej dostosowane do faktycznie orzekanych kar.
- Obrońcy nowego kodeksu karnego sami sobie przeczą: z jednej strony, zapewniają nas o woli walki z wzrastającą przestępczością, z drugiej zaś, wspierają prawo umożliwiające przestępcom wcześniejsze wyjście na wolność. Dopóki nie możemy się czuć bezpiecznie na ulicach naszych miast, dopóty liberalizacja kodeksu jest przedwczesna - stwierdził Robert Sichulski z Płocka.
- Mam wrażenie, że zwolennicy łagodnego prawa są adwokatami przestępców, a nie ofiar. Przestępcy to nie intelektualiści rozumiejący sens resocjalizacji i szczerze traktujący zachęty do porzucenia bandyckiego procederu. To z reguły ludzie szydzący z prawa i z premedytacją wykorzystujący liberalne przepisy - powiedziała Agata Kamionka z Zabrza. Nie wszyscy rozmówcy byli jednak tego samego zdania.
- To nie wysokość kar, lecz skuteczność policji i sądów decyduje o poczuciu bezpieczeństwa ludzi. Kara nie musi być surowa, lecz nieuchronna. Nowe kodeksy obowiązują dopiero od kilku dni i trzeba czasu, by mogły się sprawdzić w praktyce - zauważył Artur Guźliński z Torunia.
(RK)
- Obrońcy nowego kodeksu karnego sami sobie przeczą: z jednej strony, zapewniają nas o woli walki z wzrastającą przestępczością, z drugiej zaś, wspierają prawo umożliwiające przestępcom wcześniejsze wyjście na wolność. Dopóki nie możemy się czuć bezpiecznie na ulicach naszych miast, dopóty liberalizacja kodeksu jest przedwczesna - stwierdził Robert Sichulski z Płocka.
- Mam wrażenie, że zwolennicy łagodnego prawa są adwokatami przestępców, a nie ofiar. Przestępcy to nie intelektualiści rozumiejący sens resocjalizacji i szczerze traktujący zachęty do porzucenia bandyckiego procederu. To z reguły ludzie szydzący z prawa i z premedytacją wykorzystujący liberalne przepisy - powiedziała Agata Kamionka z Zabrza. Nie wszyscy rozmówcy byli jednak tego samego zdania.
- To nie wysokość kar, lecz skuteczność policji i sądów decyduje o poczuciu bezpieczeństwa ludzi. Kara nie musi być surowa, lecz nieuchronna. Nowe kodeksy obowiązują dopiero od kilku dni i trzeba czasu, by mogły się sprawdzić w praktyce - zauważył Artur Guźliński z Torunia.
(RK)
Więcej możesz przeczytać w 38/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.