Komu darmowe akcje TP SA?
Jeżeli 15 proc. darmowych akcji prywatyzowanej Telekomunikacji Polskiej SA otrzymają tylko jej pracownicy, każdy wzbogaci się średnio o 22 tys. USD. Jeśli zaś będą się musieli podzielić nimi z zatrudnionymi w Poczcie Polskiej SA, otrzymają zaledwie po 10 tys. USD. Wartość rynkową TP SA szacuje się na ok. 12 mld USD. Czy pracownicy telekomunikacji protestujący przeciwko powiększaniu listy uprawnionych sparaliżują kraj, wyłączając telefony lub wstrzymując emisję programów radiowych i telewizyjnych? Czy spór o darmowe akcje odroczy i tak już spóźnioną prywatyzację państwowego molocha?
Zgodnie z obowiązującą ustawą o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych do bezpłatnego otrzymania akcji uprawnionych jest 80 tys. osób związanych z TP SA. Część z nich stanowią byli i obecni pracownicy, którzy rozpoczęli pracę w firmie przed jej komercjalizacją, czyli przed 1991 r. O prawo do bezpłatnych akcji upominają się także zatrudnieni w Poczcie Polskiej (ok. 110 tys.). Do końca 1991 r. wszyscy pracujący w telekomunikacji i na poczcie byli zatrudnieni w jednym państwowym przedsiębiorstwie - Poczta Polska, Telegraf i Telefon. - Przez 63 lata istnienia firmy wspólnie budowaliśmy jej potencjał - twierdzi Bogumił Nowicki, przewodniczący Sekcji Krajowej NSZZ "Solidarność" Pracowników Poczty. Do takiego stanowiska przychyla się rząd. W nowelizacji ustawy o łączności proponuje się zwiększenie liczby uprawnionych do darmowych akcji nie tylko o pracowników poczty, lecz także o osoby zatrudnione w TP SA po przekształceniu przedsiębiorstwa w spółkę. W ten sposób akcje otrzymaliby członkowie powołanego wiosną tego roku zarządu spółki.
Zapowiadane przez TP SA protesty to walka o bardzo duże pieniądze. Wartość otrzymanych dzisiaj akcji może wzrosnąć, gdy spółka trafi na giełdę. Pracownicy otrzymają 15 proc. akcji, których wartość nie wynika z aktualnej ceny rynkowej TP SA, lecz obecnego kapitału akcyjnego spółki (ok. 4,5 mld zł). Niemniej - jak przewidują analitycy - branża telekomunikacyjna jest tak rozwojowa, że o spadku rynkowej wartości przedsiębiorstwa nie powinno być mowy. Nie wiadomo jednak, ile warte będą akcje TP SA po dwóch latach, kiedy pracownicy spółki będą je mogli sprzedać.
Przedstawiciele związków zawodowych telekomunikacji podkreślają, że ich protest nie ma związku z pieniędzmi. - Jeśli rząd chce zrobić prezent pracownikom poczty, to nie kosztem zatrudnionych w telekomunikacji i niech przyzna im akcje spoza puli 15 proc. - uważa Marek Mądrzyk z Sekretariatu Łączności Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność". Jego zdaniem, przyznanie akcji pocztowcom, którzy nie są teraz zainteresowani rozwojem firmy, można potraktować jako nieodpowiedzialne rozdawnictwo pieniędzy. Związkowcy z telekomunikacji są przeciwni również przygotowywanej nowelizacji ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych. Nowela spowoduje bowiem zmniejszenie puli akcji przekazywanych nieodpłatnie załodze. Dzięki niej pracownicy TP SA dostaliby mniej pieniędzy niż załogi wcześniej sprywatyzowanych firm.
Niemniej prawo do bezpłatnych akcji dla "wybranych" skutecznie podgrzewa nastroje społeczne. Wiele osób podkreśla, że majątek TP SA jest efektem jej monopolistycznej pozycji na rynku usług telekomunikacyjnych. Przychody firmy w większości pochodziły z wpłat abonamentowych i rachunków jej klientów. Rozszerzając ten wątek, należałoby stwierdzić, że gdyby nie właściciele telefonów, spółka nie mogłaby się rozwijać, a jej majątek byłby zapewne niższy. Obecna ustawa o komercjalizacji uniemożliwia jednak rozszerzenie uprawnionych o ponad 7 mln abonentów.
Zgodnie z obowiązującą ustawą o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych do bezpłatnego otrzymania akcji uprawnionych jest 80 tys. osób związanych z TP SA. Część z nich stanowią byli i obecni pracownicy, którzy rozpoczęli pracę w firmie przed jej komercjalizacją, czyli przed 1991 r. O prawo do bezpłatnych akcji upominają się także zatrudnieni w Poczcie Polskiej (ok. 110 tys.). Do końca 1991 r. wszyscy pracujący w telekomunikacji i na poczcie byli zatrudnieni w jednym państwowym przedsiębiorstwie - Poczta Polska, Telegraf i Telefon. - Przez 63 lata istnienia firmy wspólnie budowaliśmy jej potencjał - twierdzi Bogumił Nowicki, przewodniczący Sekcji Krajowej NSZZ "Solidarność" Pracowników Poczty. Do takiego stanowiska przychyla się rząd. W nowelizacji ustawy o łączności proponuje się zwiększenie liczby uprawnionych do darmowych akcji nie tylko o pracowników poczty, lecz także o osoby zatrudnione w TP SA po przekształceniu przedsiębiorstwa w spółkę. W ten sposób akcje otrzymaliby członkowie powołanego wiosną tego roku zarządu spółki.
Zapowiadane przez TP SA protesty to walka o bardzo duże pieniądze. Wartość otrzymanych dzisiaj akcji może wzrosnąć, gdy spółka trafi na giełdę. Pracownicy otrzymają 15 proc. akcji, których wartość nie wynika z aktualnej ceny rynkowej TP SA, lecz obecnego kapitału akcyjnego spółki (ok. 4,5 mld zł). Niemniej - jak przewidują analitycy - branża telekomunikacyjna jest tak rozwojowa, że o spadku rynkowej wartości przedsiębiorstwa nie powinno być mowy. Nie wiadomo jednak, ile warte będą akcje TP SA po dwóch latach, kiedy pracownicy spółki będą je mogli sprzedać.
Przedstawiciele związków zawodowych telekomunikacji podkreślają, że ich protest nie ma związku z pieniędzmi. - Jeśli rząd chce zrobić prezent pracownikom poczty, to nie kosztem zatrudnionych w telekomunikacji i niech przyzna im akcje spoza puli 15 proc. - uważa Marek Mądrzyk z Sekretariatu Łączności Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność". Jego zdaniem, przyznanie akcji pocztowcom, którzy nie są teraz zainteresowani rozwojem firmy, można potraktować jako nieodpowiedzialne rozdawnictwo pieniędzy. Związkowcy z telekomunikacji są przeciwni również przygotowywanej nowelizacji ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych. Nowela spowoduje bowiem zmniejszenie puli akcji przekazywanych nieodpłatnie załodze. Dzięki niej pracownicy TP SA dostaliby mniej pieniędzy niż załogi wcześniej sprywatyzowanych firm.
Niemniej prawo do bezpłatnych akcji dla "wybranych" skutecznie podgrzewa nastroje społeczne. Wiele osób podkreśla, że majątek TP SA jest efektem jej monopolistycznej pozycji na rynku usług telekomunikacyjnych. Przychody firmy w większości pochodziły z wpłat abonamentowych i rachunków jej klientów. Rozszerzając ten wątek, należałoby stwierdzić, że gdyby nie właściciele telefonów, spółka nie mogłaby się rozwijać, a jej majątek byłby zapewne niższy. Obecna ustawa o komercjalizacji uniemożliwia jednak rozszerzenie uprawnionych o ponad 7 mln abonentów.
Więcej możesz przeczytać w 37/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.