Rozmowa z ZYGMUNTEM SOLORZEM, prezesem rady nadzorczej Telewizji Polsat
"Wprost": - Pięć lat temu, gdy podejmował pan działalność na rynku telewizyjnym, nikomu w Europie nie śniło się o przekazie cyfrowym. Czy Polsat jest przygotowany do wyzwania, jakim jest rewolucja cyfrowa?
Zygmunt Solorz: - Przygotowujemy się do tego już od roku. Właśnie po to powstał Polsat 2 z serialami, telenowelami, blokami dziecięcymi i muzycznymi, z których można wyodrębnić kanały tematyczne. Bacznie obserwujemy wszystko, co się dzieje na rynku telewizyjnym, by nie zostawać w tyle. Z telewizją cyfrową akurat nam nie wyszło. Ubiegła nas Wizja TV. Musieliśmy więc podjąć wyzwanie. Uważam jednak, że na uruchomienie przekazu cyfrowego jest w Polsce jeszcze za wcześnie - o jakieś dwa lata.
- Dlaczego?
- Ludzie nie są jeszcze na tyle zamożni, by było ich stać na kupienie sprzętu potrzebnego do oglądania telewizji cyfrowej.
- Nie należało więc poczekać i zobaczyć, jak będzie radziła sobie Wizja TV?
- Może...? Zwłaszcza że wcale nie jestem przekonany, czy odniesie sukces. W telewizji jednak też obowiązuje zasada: kto pierwszy, ten lepszy. Nie chcieliśmy czekać, bo moglibyśmy zostać wyeliminowani z gry.
- Czy w Polsce jest przestrzeń dla drugiej platformy cyfrowej?
- Dwie platformy nie mają ekonomicznej racji bytu. Jeżeli jest w ogóle miejsce, to na jedną. Jestem przekonany, że wcześniej czy później Wizja i nasza Polska Platforma Cyfrowa połączą się.
- Polsat znajdzie się na jednej platformie ze swoim największym rywalem - TVP. Czy będzie to tylko "pokojowe współistnienie", czy również "braterska współpraca"?
- Wiele przykładów zachodnioeuropejskich uczy, że konkurenci mogą z sobą współdziałać, nie rezygnując wcale z walki o jak największy kawałek telewizyjnego "tortu". Ale to nie musi oznaczać nienawiści czy wrogości. Wręcz przeciwnie. Możemy na przykład wspólnie kupować programy, które są niekiedy strasznie drogie, na granicy możliwości jednej stacji.
- Do czego również przyczynił się Polsat, podbijając ceny...
- Dokładnie. Dlatego na przykład w TVN hitowych programów jest coraz mniej.
Jak w takim razie będziecie konkurować z Wizją TV?-
- W polskim prawie jest luka, nie przewidująca platformy cyfrowej ani w ogóle przekazu satelitarnego spoza granic kraju. Niektórzy to wykorzystują. Uważam, że powinny obowiązywać jednakowe zasady dla wszystkich, także dla nadawców zagranicznych, bo w tej chwili nie jesteśmy równymi partnerami. Jedni musieli zapłacić za koncesję i mają określone obowiązki, drudzy nadają za darmo i tylko zgarniają pieniądze. Też nadawałem z zagranicy i nikt mnie nie zmuszał do uruchomienia stacji w Polsce, za co musiałem zapłacić 30 mld starych złotych. Ale mieszkam w tym kraju, tutaj pracuję i chcę, by wszyscy mieli jednakowe warunki w ramach uczciwej konkurencji.
- Nie wystarczy chcieć. Jak pan zamierza to zrobić?
- Będziemy występować do ustawodawcy, by dostosował przepisy prawne do standardu europejskiego. Współdziałanie z telewizją publiczną może to ułatwić. Leży to przecież nie tylko w naszym interesie, ale w interesie tego kraju. Procedury ustawodawcze trwają jednak bardzo długo, a w biznesie trzeba szybko podejmować decyzje.
- Czy jako biznesmen liczy pan na szybkie zyski związane z platformą cyfrową?
- Trzeba zakładać, że przez pierwsze lata ponosi się straty. Jak długo, to będzie zależało od tego, czy będziemy działać powoli, jak to robił Polsat, stopniowo rozwijając stację w miarę osiąganych zysków, czy pójdziemy na całość. Zakładam tę pierwszą opcję. Chcemy się rozwijać stopniowo, przy jak najmniejszych stratach, by skłonić konkurencję do współdziałania.
- Jak ono ma wyglądać?
- W miarę jak przybywa ofert programowych, stają się one bardziej wyspecjalizowane. Poszczególni nadawcy specjalizują się w sporcie, filmie, reportażu. To, że podobne kanały tematyczne proponują też inni, jest argumentem za współpracą. Jeżeli nadaję sport i robi to ktoś inny, dzięki porozumieniu nasza oferta będzie atrakcyjniejsza i możemy przyciągnąć więcej widzów - jeden kupi ligę piłki nożnej, drugi - rozgrywki żużlowe.
- Czy pana mariaż z Canal Plus jest dozgonny? Jeżeli sukces odniesie wasz konkurent - czy kalkulacja biznesowa nie wygra z uczuciem?
- Oczywiście w każdej działalności jest ryzyko. Ale gdybym z góry zakładał, że coś mi się nie uda - nie robiłbym tego. Wierzę, że chociaż będzie ciężko, nasza opcja zwycięży. Nasza przewaga wynika z faktu, że jesteśmy nadawcami już istniejącymi i działamy legalnie. A ja wierzę w praworządność w tym kraju.
Zygmunt Solorz: - Przygotowujemy się do tego już od roku. Właśnie po to powstał Polsat 2 z serialami, telenowelami, blokami dziecięcymi i muzycznymi, z których można wyodrębnić kanały tematyczne. Bacznie obserwujemy wszystko, co się dzieje na rynku telewizyjnym, by nie zostawać w tyle. Z telewizją cyfrową akurat nam nie wyszło. Ubiegła nas Wizja TV. Musieliśmy więc podjąć wyzwanie. Uważam jednak, że na uruchomienie przekazu cyfrowego jest w Polsce jeszcze za wcześnie - o jakieś dwa lata.
- Dlaczego?
- Ludzie nie są jeszcze na tyle zamożni, by było ich stać na kupienie sprzętu potrzebnego do oglądania telewizji cyfrowej.
- Nie należało więc poczekać i zobaczyć, jak będzie radziła sobie Wizja TV?
- Może...? Zwłaszcza że wcale nie jestem przekonany, czy odniesie sukces. W telewizji jednak też obowiązuje zasada: kto pierwszy, ten lepszy. Nie chcieliśmy czekać, bo moglibyśmy zostać wyeliminowani z gry.
- Czy w Polsce jest przestrzeń dla drugiej platformy cyfrowej?
- Dwie platformy nie mają ekonomicznej racji bytu. Jeżeli jest w ogóle miejsce, to na jedną. Jestem przekonany, że wcześniej czy później Wizja i nasza Polska Platforma Cyfrowa połączą się.
- Polsat znajdzie się na jednej platformie ze swoim największym rywalem - TVP. Czy będzie to tylko "pokojowe współistnienie", czy również "braterska współpraca"?
- Wiele przykładów zachodnioeuropejskich uczy, że konkurenci mogą z sobą współdziałać, nie rezygnując wcale z walki o jak największy kawałek telewizyjnego "tortu". Ale to nie musi oznaczać nienawiści czy wrogości. Wręcz przeciwnie. Możemy na przykład wspólnie kupować programy, które są niekiedy strasznie drogie, na granicy możliwości jednej stacji.
- Do czego również przyczynił się Polsat, podbijając ceny...
- Dokładnie. Dlatego na przykład w TVN hitowych programów jest coraz mniej.
Jak w takim razie będziecie konkurować z Wizją TV?-
- W polskim prawie jest luka, nie przewidująca platformy cyfrowej ani w ogóle przekazu satelitarnego spoza granic kraju. Niektórzy to wykorzystują. Uważam, że powinny obowiązywać jednakowe zasady dla wszystkich, także dla nadawców zagranicznych, bo w tej chwili nie jesteśmy równymi partnerami. Jedni musieli zapłacić za koncesję i mają określone obowiązki, drudzy nadają za darmo i tylko zgarniają pieniądze. Też nadawałem z zagranicy i nikt mnie nie zmuszał do uruchomienia stacji w Polsce, za co musiałem zapłacić 30 mld starych złotych. Ale mieszkam w tym kraju, tutaj pracuję i chcę, by wszyscy mieli jednakowe warunki w ramach uczciwej konkurencji.
- Nie wystarczy chcieć. Jak pan zamierza to zrobić?
- Będziemy występować do ustawodawcy, by dostosował przepisy prawne do standardu europejskiego. Współdziałanie z telewizją publiczną może to ułatwić. Leży to przecież nie tylko w naszym interesie, ale w interesie tego kraju. Procedury ustawodawcze trwają jednak bardzo długo, a w biznesie trzeba szybko podejmować decyzje.
- Czy jako biznesmen liczy pan na szybkie zyski związane z platformą cyfrową?
- Trzeba zakładać, że przez pierwsze lata ponosi się straty. Jak długo, to będzie zależało od tego, czy będziemy działać powoli, jak to robił Polsat, stopniowo rozwijając stację w miarę osiąganych zysków, czy pójdziemy na całość. Zakładam tę pierwszą opcję. Chcemy się rozwijać stopniowo, przy jak najmniejszych stratach, by skłonić konkurencję do współdziałania.
- Jak ono ma wyglądać?
- W miarę jak przybywa ofert programowych, stają się one bardziej wyspecjalizowane. Poszczególni nadawcy specjalizują się w sporcie, filmie, reportażu. To, że podobne kanały tematyczne proponują też inni, jest argumentem za współpracą. Jeżeli nadaję sport i robi to ktoś inny, dzięki porozumieniu nasza oferta będzie atrakcyjniejsza i możemy przyciągnąć więcej widzów - jeden kupi ligę piłki nożnej, drugi - rozgrywki żużlowe.
- Czy pana mariaż z Canal Plus jest dozgonny? Jeżeli sukces odniesie wasz konkurent - czy kalkulacja biznesowa nie wygra z uczuciem?
- Oczywiście w każdej działalności jest ryzyko. Ale gdybym z góry zakładał, że coś mi się nie uda - nie robiłbym tego. Wierzę, że chociaż będzie ciężko, nasza opcja zwycięży. Nasza przewaga wynika z faktu, że jesteśmy nadawcami już istniejącymi i działamy legalnie. A ja wierzę w praworządność w tym kraju.
Więcej możesz przeczytać w 36/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.