Klasę polityków można rozpoznać po tym, jaką wagę przykładają do doraźnej popularności, a jaką do kryteriów merytorycznych
W cyklu szkiców o tym, jak dyskutować nie należy, przedstawię dziś chwyt, który nazywam "ucieczką od meritum". Pojawia się on w debatach decyzyjnych poświęconych wyborowi rozwiązań na przyszłość i w odpowiedziach na zarzuty.
W gremiach politycznych podejmuje się decyzje kształtujące warunki życia i pracy milionów ludzi. Taki charakter ma stanowienie prawa (np. karnego, gospodarczego, rodzinnego), wybór systemów instytucjonalnych dla różnych sfer ludzkiej działalności (np. administracji publicznej, służby zdrowia, oświaty, transportu, środków masowego przekazu) i podejmowanie decyzji budżetowych. Oznacza to, że dyskusje muszą mieć charakter rzeczowy, gdyż są poświęcone przedstawianiu i porównywaniu alternatywnych wariantów rozwiązywania ważnych problemów (np. ograniczanie przestępczości, rozwój gospodarczy, zmniejszanie liczby wypadków na drogach, redukowanie natężenia czynników zagrażających zdrowiu, zwiększanie bezpieczeństwa kraju), a rozstrzygnięcia będą zapadać na podstawie przejrzystych kryteriów, powiązanych z dobrobytem społeczeństwa. Na tym - w skrócie - polega merytoryczna debata decyzyjna w sprawach kraju. Takich debat jest za mało. A jednocześnie w toku dyskusji na ważne tematy występują niekiedy próby ich ucinania lub - co gorsza - rozstrzygania za pomocą sformułowań typu: "to sprawa polityczna", "to trzeba rozstrzygnąć w trybie politycznym", "tu muszą decydować czynniki polityczne" itp. Słowo "polityczne(a)" ma - w zamierzeniu wypowiadającego - mieć magiczną moc niemerytorycznego kończenia merytorycznych sporów. Ale o co chodzi, gdy wypowiada się to słowo? Tego autor wypowiedzi nie mówi, milcząco sugerując, że każdy wie, o co chodzi, a to, o czym wie, czyni dalszą dyskusję bezprzedmiotową. Tych założeń nie należy bezkrytycznie przyjmować, lecz domagać się wyjaśnienia, co to znaczy "polityczne". Zapewne chodzi o to, że o wyborze rozwiązań ma decydować ocena ich popularności dla rządzących, wpływ decyzji na ich szanse wyborcze, ocena realności przeprowadzenia określonych rozwiązań w danym układzie politycznym. Daleki jestem od tego, by owe względy lekceważyć, ale równie daleki jestem od tego, by akceptować ucinanie lub rozstrzyganie debat decyzyjnych za pomocą cytowanych sformułowań. Kwestie, o których wyżej mowa, wymagają starannej analizy. Nie zastąpi jej magiczne słowo "polityczne". Dalej, nawet jeśli - w wyniku takiej analizy - miałoby się okazać, że merytorycznie lepsze rozwiązanie napotyka większe trudności w gremiach politycznych lub w społeczeństwie niż rozwiązanie merytorycznie gorsze, warto - przynajmniej w niektórych wypadkach - podjąć wysiłki, by ten bilans zmienić. Na tym polega różnica między politycznym przywództwem a polityką czysto reaktywną, od sondażu do sondażu i od protestu do protestu. Wreszcie, klasę polityków i ich polityki można rozpoznać po tym, jaką wagę przykładają do doraźnej popularności, a jaką do kryteriów merytorycznych bywających drogowskazami ku trwałemu uznaniu dla tych, którzy się ich trzymają. Skrajną formą ucieczki od meritum, typową dla komentatorów, dla których pióro stanowi oręż walki z wrogiem politycznym, jest ocena propozycji płynących z wrogiego obozu wyłącznie w kategoriach ukrytych intencji czy motywów, z pominięciem pytania, czy owe propozycje dobrze służą deklarowanym celom. Przypomina to chwyt, jaki komunistyczna propaganda stosowała wobec ówczesnych dysydentów, a mianowicie: "komu to służy?". Wtedy miało służyć CIA, NATO czy EWG. Zabawne, że omawiany zabieg spotykamy u publicystów lubiących się określać jako "antykomuniści". I o dziwo, niektórzy z nich odkrywają przed opinią publiczną, że inicjatywy z obozu wroga wewnętrznego znów służą Brukseli lub generalnie - zgniłemu Zachodowi. Ludzie angażują się czasem w tzw. zachowania strategiczne: udają, pozorują, blefują. Sprowadzenie całości działań nie lubianych przez siebie osób do takich zachowań można jednak śmiało nazwać spiskowym odchyleniem. Nie wykluczam, że inną przyczyną takiej postawy, oprócz antypatii do wrogów politycznych, może być brak odpowiedniej wiedzy. Aby ocenić merytorycznie określoną propozycję, trzeba trochę daną dziedzinę postudiować, natomiast analizując ukryte motywy, można puszczać wodze fantazji. W debatach o przeszłości spotykamy się z zarzutami typu: "X źle wykonał zadanie Z" lub "X jest odpowiedzialny za to, że zadanie Z zostało źle wykonane". Zależnie od okoliczności merytoryczna odpowiedź X-a może być trojaka: 1) przyznanie, że Z zostało źle wykonane, z ewentualnym wskazaniem na przyczyny, na przykład to, że w tym samym czasie musiał wykonać inne ważne zadania, którym poświęcił więcej uwagi; 2) przyznanie, iż Z zostało źle wykonane, ale wskazanie, że ktoś inny za nie odpowiadał; 3) zakwestionowanie, że Z źle wykonano. Inny typ zarzutu ma postać: "X popełnił naganny czyn C". W tym wypadku merytoryczna odpowiedź może być trojaka: 1) przyznanie się do C; 2) argumentowanie, że C nie było czynem nagannym; 3) odrzucenie zarzutu, że X popełnił C. A jak wyglądają niemerytoryczne sposoby odnoszenia się do zarzutów? Popularnym chwytem w kręgach politycznych jest odpowiedź: "to jest zarzut polityczny". Oczekuje się przy tym, że ta odpowiedź utnie dyskusję, bo do odbiorców dotrze przekaz: "zarzut jest bezpodstawny, ponieważ wysunęli go przeciwnicy polityczni". Ale przecież to, kto sformułował zarzut, nie rozstrzyga automatycznie o jego zasadności lub bezzasadności, a może być tylko pomocniczym argumentem. Być może omawiana wypowiedź jest nośnikiem innego przekazu: "polityczny = bezzasadny, zdeformowany, stronniczy itp.". Taka interpretacja wypaczyłaby jednak pierwotny sens terminu "polityczny" i powinna dziwić, gdy posługują się nią... politycy. Ostatnie miesiące w polskim życiu politycznym to okres bogatych żniw dla kolekcjonera niemerytorycznych odpowiedzi na zarzuty. Wobec pewnego X-a sformułowano zarzut: "X sknocił zadanie Z". A jak na to zareagował X i jego koledzy? W ruch poszły następujące odpowiedzi: 1) X jest patriotą walczącym o polskie interesy; 2) X jest atakowany przez wrogie siły U; oraz wersja rozwinięta 3) X jest patriotą walczącym o polskie interesy i jest atakowany przez wrogie siły U. Ta ostatnia wersja zawierała insynuację, że siły U są niepatriotyczne, szkodzą polskim interesom. W naszych publicznych debatach zdarza się, niestety, wysuwanie zarzutów bez pokrycia, wręcz oszczerstw. Wiele do zrobienia jest w dziedzinie etyki życia politycznego i etyki mediów. Ale i na takie zarzuty można i trzeba odpowiadać merytorycznie; tak zresztą najczęściej bywa. Łatwiej bowiem odrzucić zarzut nieuzasadniony niż uzasadniony. Używanie niemerytorycznych chwytów przez adresatów zarzutów sygnalizuje więc, że coś może być na rzeczy.
W gremiach politycznych podejmuje się decyzje kształtujące warunki życia i pracy milionów ludzi. Taki charakter ma stanowienie prawa (np. karnego, gospodarczego, rodzinnego), wybór systemów instytucjonalnych dla różnych sfer ludzkiej działalności (np. administracji publicznej, służby zdrowia, oświaty, transportu, środków masowego przekazu) i podejmowanie decyzji budżetowych. Oznacza to, że dyskusje muszą mieć charakter rzeczowy, gdyż są poświęcone przedstawianiu i porównywaniu alternatywnych wariantów rozwiązywania ważnych problemów (np. ograniczanie przestępczości, rozwój gospodarczy, zmniejszanie liczby wypadków na drogach, redukowanie natężenia czynników zagrażających zdrowiu, zwiększanie bezpieczeństwa kraju), a rozstrzygnięcia będą zapadać na podstawie przejrzystych kryteriów, powiązanych z dobrobytem społeczeństwa. Na tym - w skrócie - polega merytoryczna debata decyzyjna w sprawach kraju. Takich debat jest za mało. A jednocześnie w toku dyskusji na ważne tematy występują niekiedy próby ich ucinania lub - co gorsza - rozstrzygania za pomocą sformułowań typu: "to sprawa polityczna", "to trzeba rozstrzygnąć w trybie politycznym", "tu muszą decydować czynniki polityczne" itp. Słowo "polityczne(a)" ma - w zamierzeniu wypowiadającego - mieć magiczną moc niemerytorycznego kończenia merytorycznych sporów. Ale o co chodzi, gdy wypowiada się to słowo? Tego autor wypowiedzi nie mówi, milcząco sugerując, że każdy wie, o co chodzi, a to, o czym wie, czyni dalszą dyskusję bezprzedmiotową. Tych założeń nie należy bezkrytycznie przyjmować, lecz domagać się wyjaśnienia, co to znaczy "polityczne". Zapewne chodzi o to, że o wyborze rozwiązań ma decydować ocena ich popularności dla rządzących, wpływ decyzji na ich szanse wyborcze, ocena realności przeprowadzenia określonych rozwiązań w danym układzie politycznym. Daleki jestem od tego, by owe względy lekceważyć, ale równie daleki jestem od tego, by akceptować ucinanie lub rozstrzyganie debat decyzyjnych za pomocą cytowanych sformułowań. Kwestie, o których wyżej mowa, wymagają starannej analizy. Nie zastąpi jej magiczne słowo "polityczne". Dalej, nawet jeśli - w wyniku takiej analizy - miałoby się okazać, że merytorycznie lepsze rozwiązanie napotyka większe trudności w gremiach politycznych lub w społeczeństwie niż rozwiązanie merytorycznie gorsze, warto - przynajmniej w niektórych wypadkach - podjąć wysiłki, by ten bilans zmienić. Na tym polega różnica między politycznym przywództwem a polityką czysto reaktywną, od sondażu do sondażu i od protestu do protestu. Wreszcie, klasę polityków i ich polityki można rozpoznać po tym, jaką wagę przykładają do doraźnej popularności, a jaką do kryteriów merytorycznych bywających drogowskazami ku trwałemu uznaniu dla tych, którzy się ich trzymają. Skrajną formą ucieczki od meritum, typową dla komentatorów, dla których pióro stanowi oręż walki z wrogiem politycznym, jest ocena propozycji płynących z wrogiego obozu wyłącznie w kategoriach ukrytych intencji czy motywów, z pominięciem pytania, czy owe propozycje dobrze służą deklarowanym celom. Przypomina to chwyt, jaki komunistyczna propaganda stosowała wobec ówczesnych dysydentów, a mianowicie: "komu to służy?". Wtedy miało służyć CIA, NATO czy EWG. Zabawne, że omawiany zabieg spotykamy u publicystów lubiących się określać jako "antykomuniści". I o dziwo, niektórzy z nich odkrywają przed opinią publiczną, że inicjatywy z obozu wroga wewnętrznego znów służą Brukseli lub generalnie - zgniłemu Zachodowi. Ludzie angażują się czasem w tzw. zachowania strategiczne: udają, pozorują, blefują. Sprowadzenie całości działań nie lubianych przez siebie osób do takich zachowań można jednak śmiało nazwać spiskowym odchyleniem. Nie wykluczam, że inną przyczyną takiej postawy, oprócz antypatii do wrogów politycznych, może być brak odpowiedniej wiedzy. Aby ocenić merytorycznie określoną propozycję, trzeba trochę daną dziedzinę postudiować, natomiast analizując ukryte motywy, można puszczać wodze fantazji. W debatach o przeszłości spotykamy się z zarzutami typu: "X źle wykonał zadanie Z" lub "X jest odpowiedzialny za to, że zadanie Z zostało źle wykonane". Zależnie od okoliczności merytoryczna odpowiedź X-a może być trojaka: 1) przyznanie, że Z zostało źle wykonane, z ewentualnym wskazaniem na przyczyny, na przykład to, że w tym samym czasie musiał wykonać inne ważne zadania, którym poświęcił więcej uwagi; 2) przyznanie, iż Z zostało źle wykonane, ale wskazanie, że ktoś inny za nie odpowiadał; 3) zakwestionowanie, że Z źle wykonano. Inny typ zarzutu ma postać: "X popełnił naganny czyn C". W tym wypadku merytoryczna odpowiedź może być trojaka: 1) przyznanie się do C; 2) argumentowanie, że C nie było czynem nagannym; 3) odrzucenie zarzutu, że X popełnił C. A jak wyglądają niemerytoryczne sposoby odnoszenia się do zarzutów? Popularnym chwytem w kręgach politycznych jest odpowiedź: "to jest zarzut polityczny". Oczekuje się przy tym, że ta odpowiedź utnie dyskusję, bo do odbiorców dotrze przekaz: "zarzut jest bezpodstawny, ponieważ wysunęli go przeciwnicy polityczni". Ale przecież to, kto sformułował zarzut, nie rozstrzyga automatycznie o jego zasadności lub bezzasadności, a może być tylko pomocniczym argumentem. Być może omawiana wypowiedź jest nośnikiem innego przekazu: "polityczny = bezzasadny, zdeformowany, stronniczy itp.". Taka interpretacja wypaczyłaby jednak pierwotny sens terminu "polityczny" i powinna dziwić, gdy posługują się nią... politycy. Ostatnie miesiące w polskim życiu politycznym to okres bogatych żniw dla kolekcjonera niemerytorycznych odpowiedzi na zarzuty. Wobec pewnego X-a sformułowano zarzut: "X sknocił zadanie Z". A jak na to zareagował X i jego koledzy? W ruch poszły następujące odpowiedzi: 1) X jest patriotą walczącym o polskie interesy; 2) X jest atakowany przez wrogie siły U; oraz wersja rozwinięta 3) X jest patriotą walczącym o polskie interesy i jest atakowany przez wrogie siły U. Ta ostatnia wersja zawierała insynuację, że siły U są niepatriotyczne, szkodzą polskim interesom. W naszych publicznych debatach zdarza się, niestety, wysuwanie zarzutów bez pokrycia, wręcz oszczerstw. Wiele do zrobienia jest w dziedzinie etyki życia politycznego i etyki mediów. Ale i na takie zarzuty można i trzeba odpowiadać merytorycznie; tak zresztą najczęściej bywa. Łatwiej bowiem odrzucić zarzut nieuzasadniony niż uzasadniony. Używanie niemerytorycznych chwytów przez adresatów zarzutów sygnalizuje więc, że coś może być na rzeczy.
Więcej możesz przeczytać w 35/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.