Jako uczestnik IV Przystanku Woodstock, chciałbym się podzielić "mocnymi wrażeniami" z podróży. Do pracy służb porządkowych na miejscu w Żarach nie można mieć żadnych zarzutów, natomiast pasażerowie pociągu relacji Warszawa-Żary (przez Łódź) na własnej skórze doświadczyli "życzliwości" oddziałów prewencyjnych.
Przystanek Woodstock
Jako uczestnik IV Przystanku Woodstock, chciałbym się podzielić "mocnymi wrażeniami" z podróży. Do pracy służb porządkowych na miejscu w Żarach nie można mieć żadnych zarzutów, natomiast pasażerowie pociągu relacji Warszawa-Żary (przez Łódź) na własnej skórze doświadczyli "życzliwości" oddziałów prewencyjnych. Na IV Przystanek Woodstock przybyło ponad 100 tys. osób, warszawska dyrekcja PKP nie podstawiła jednak ani jednego dodatkowego wagonu. Potwornie zatłoczony pociąg Warszawa-Łódź-Żary został powitany na stacji Łódź Widzew przez kilkudziesięcioosobową grupę policjantów, uzbrojonych w pałki, gaz i plastykowe kajdanki. Przez otwarte okna pociągu wpuszczono gaz łzawiący, a policja zaczęła brutalnie wyciągać ludzi zajmujących wagon pierwszej klasy (a gdzie mieli się wcisnąć?). Pałowano bez względu na płeć, wiek czy cel podróży. Oczywiście, część ludzi zaczęła się bronić, co zaowocowało wybiciem kilku szyb i poranieniem współpasażerów odłamkami szkła. Odpowiedzią policji była kolejna porcja gazu i wulgarnych wyzwisk. Nikt nie prosił o opuszczenie wagonów, nie było konduktora proponującego dopłatę. Dopiero w Łodzi podstawiono dodatkowy wagon drugiej klasy. Potraktowano nas jak bandytów czy dewastujących pociąg pseudokibiców.
ADAM KALISZEWSKI
Warszawa
2 x 2 = 5?
Januszowi Korwin-Mikkemu "włos się zjeżył" ("2 x 2 = 5?", nr 33), kiedy przeczytał tekst prof. Wacława Wilczyńskiego o konieczności podwyżki cen benzyny w celu ograniczenia liczby wypadków na polskich drogach. Tymczasem mnie zjeżył się włos na widok argumentacji Korwin-Mikkego, który dowodzi, że to właśnie "zmniejszenie szybkości na drogach powoduje wzrost liczby wypadków". Uświadamiam sobie dopiero teraz, w jakim błędzie trwałem, jeżdżąc powoli przez 40 lat. To, że nie spowodowałem żadnego wypadku, można przypisać tylko jakiejś sile nieczystej. Natomiast ci spośród moich znajomych, którzy jeżdżąc szybko, porozbijali samochody - co, według teorii Korwin-Mikkego, nie powinno im się przydarzyć - mogą tłumaczyć swoje wypadki (niektórych odwiedzałem w szpitalach, a kilku odprowadziłem na miejsce wiecznego spoczynku) jedynie zrządzeniem przewrotnego losu. Drogi Panie, nie można tak ludziom mącić w głowach. Jeszcze któryś z piratów drogowych w to uwierzy i na naszych wyboistych i krętych drogach zrobi się jeszcze bezpieczniej.
ZBIGNIEW GRUSS
Kuślin
Jako uczestnik IV Przystanku Woodstock, chciałbym się podzielić "mocnymi wrażeniami" z podróży. Do pracy służb porządkowych na miejscu w Żarach nie można mieć żadnych zarzutów, natomiast pasażerowie pociągu relacji Warszawa-Żary (przez Łódź) na własnej skórze doświadczyli "życzliwości" oddziałów prewencyjnych. Na IV Przystanek Woodstock przybyło ponad 100 tys. osób, warszawska dyrekcja PKP nie podstawiła jednak ani jednego dodatkowego wagonu. Potwornie zatłoczony pociąg Warszawa-Łódź-Żary został powitany na stacji Łódź Widzew przez kilkudziesięcioosobową grupę policjantów, uzbrojonych w pałki, gaz i plastykowe kajdanki. Przez otwarte okna pociągu wpuszczono gaz łzawiący, a policja zaczęła brutalnie wyciągać ludzi zajmujących wagon pierwszej klasy (a gdzie mieli się wcisnąć?). Pałowano bez względu na płeć, wiek czy cel podróży. Oczywiście, część ludzi zaczęła się bronić, co zaowocowało wybiciem kilku szyb i poranieniem współpasażerów odłamkami szkła. Odpowiedzią policji była kolejna porcja gazu i wulgarnych wyzwisk. Nikt nie prosił o opuszczenie wagonów, nie było konduktora proponującego dopłatę. Dopiero w Łodzi podstawiono dodatkowy wagon drugiej klasy. Potraktowano nas jak bandytów czy dewastujących pociąg pseudokibiców.
ADAM KALISZEWSKI
Warszawa
2 x 2 = 5?
Januszowi Korwin-Mikkemu "włos się zjeżył" ("2 x 2 = 5?", nr 33), kiedy przeczytał tekst prof. Wacława Wilczyńskiego o konieczności podwyżki cen benzyny w celu ograniczenia liczby wypadków na polskich drogach. Tymczasem mnie zjeżył się włos na widok argumentacji Korwin-Mikkego, który dowodzi, że to właśnie "zmniejszenie szybkości na drogach powoduje wzrost liczby wypadków". Uświadamiam sobie dopiero teraz, w jakim błędzie trwałem, jeżdżąc powoli przez 40 lat. To, że nie spowodowałem żadnego wypadku, można przypisać tylko jakiejś sile nieczystej. Natomiast ci spośród moich znajomych, którzy jeżdżąc szybko, porozbijali samochody - co, według teorii Korwin-Mikkego, nie powinno im się przydarzyć - mogą tłumaczyć swoje wypadki (niektórych odwiedzałem w szpitalach, a kilku odprowadziłem na miejsce wiecznego spoczynku) jedynie zrządzeniem przewrotnego losu. Drogi Panie, nie można tak ludziom mącić w głowach. Jeszcze któryś z piratów drogowych w to uwierzy i na naszych wyboistych i krętych drogach zrobi się jeszcze bezpieczniej.
ZBIGNIEW GRUSS
Kuślin
Więcej możesz przeczytać w 35/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.