Utworzenie powiatów ciągle wywołuje dużo emocji. Korekta podziału administracyjnego nie jest jednak możliwa przed końcem roku. Zablokowałoby to wprowadzaną reformę samorządową
Konflikty są nieodłączną częścią życia publicznego. Mogą stwarzać zagrożenia lub przyczyniać się do pozytywnych zmian w funkcjonowaniu państwa. Wszystko zależy od sposobu ich rozwiązania. Najlepszym z nich są negocjacje.
Utworzenie powiatów i wyznaczenie ich stolic wywołuje ciągle dużo emocji. Świadczy to - jak myślę - o dużym ożywieniu lokalnych społeczności. Mam nadzieję, że ta aktywność zostanie wykorzystana przy tworzeniu nowych struktur samorządowych - rad powiatowych i sejmików wojewódzkich. Dążenie do zmiany wyznaczonych granic i siedzib powiatów powinno zostać jednak odłożone. Żadna korekta przyjętego podziału administracyjnego nie jest możliwa przed końcem tego roku. Zablokowałoby to wprowadzaną właśnie reformę samorządową.
Ostatnio oprócz protestów dotyczących podziału administracyjnego doszło też do wystąpień rolniczych związków zawodowych. Uwagę społeczeństwa przykuwał konflikt w Oświęcimiu. Do tego doszedł spór pomiędzy Polskim Związkiem Piłki Nożnej a Urzędem Kultury Fizycznej i Turystyki. Wszystkie te wydarzenia - o różnej wadze i różnym stopniu zagrożenia dla stabilności wewnętrznej - wymagały interwencji rządu. Konieczne były intensywne wielogodzinne negocjacje. Społeczne emocje, które im towarzyszyły, nie ułatwiały rozmów. Szczególnym dla mnie trafem działo się to w czasie, gdy zastępowałem przebywającego na urlopie premiera Jerzego Buzka. Z urzędu spoczywała na mnie odpowiedzialność za prowadzenie negocjacji w imieniu Rady Ministrów. Zdarza się, że po obu stronach stołu negocjacyjnego zasiadają dziś przedstawiciele związków zawodowych - obecni i dawni. Wywodzę się z "Solidarności" i wiele razy uczestniczyłem w pertraktacjach, reprezentując stanowisko protestujących. To była dobra szkoła. Znakomite przygotowanie do pracy w administracji rządowej. Występowałem w imieniu załóg, negocjując warunki płacowe, lub łagodziłem konflikty pomiędzy
pracodawcami a pracownikami. Niejednokrotnie udawało mi się łączyć ogień z wodą.
Łatwo też rozpoznaję sposoby przeciągania opinii publicznej na swoją stronę. Nie dziwią mnie tak teatralne gesty jak ten, gdy rolnicy przynoszą na obrady własną kawę i kanapki, szeroko informując o tym media. Nie zdziwiło mnie ani wysypywanie zboża na tory kolejowe, ani blokady dróg. Manifestacje, blokady, strajki są elementem przetargowym przed rozpoczęciem rozmów. Rozumiem to, choć trudno mi uznać za słuszne działania bezprawne.
Rolnicy walczyli o kredytowanie produkcji rolnej, wstrzymanie importu taniego zboża z zagranicy, gwarantowane ceny na ich produkty. W czasie negocjacji musieliśmy po raz kolejny rozwiązać stary dylemat zbyt płytkiej kiesy. Każdy rząd jest zobowiązany do przestrzegania wcześniej podpisanych umów międzynarodowych. Niestety, obowiązują nas w dalszym ciągu niekorzystne dla polskiego rolnictwa umowy z CEFTA podpisane przez poprzednią koalicję. W moich rozmowach z prezesami Agencji Rynku Rolnego zwróciłem uwagę na to, że zbyt późno został opracowany plan interwencyjnego skupu zbóż. Taka sytuacja nie może się więcej powtórzyć.
Troska o tych, którzy nie radzą sobie w nowej rzeczywistości gospodarczej, jest ważna dla rządu. Szczególnie dla tego rządu
Wprowadzenie gospodarki rynkowej po 1989 r. to zdobycz "Solidarności". Rynek nie jest jednak łaskawy dla wszystkich. Troska o tych, którzy nie radzą sobie w nowej rzeczywistości gospodarczej, jest ważna dla rządu. Szczególnie dla tego rządu. Ale jedna grupa nie może zyskiwać, kiedy tracą inne. Rolnicy walczą o wyższe ceny skupu dla swoich produktów, a w tym samym czasie podatnicy finansują restrukturyzację górnictwa i hutnictwa. čle opłacana jest sfera budżetowa. Ciągle brakuje pieniędzy na poprawę bezpieczeństwa obywateli.
Nie wszystkie konflikty ogniskują się wokół dzielenia pieniędzy podatników. Wszystkie jednak wymagają umiejętności negocjowania. Udane negocjacje zwykle kończą się kompromisem. Przypominam sobie tę zasadę, obserwując spór Polskiego Związku Piłki Nożnej z Urzędem Kultury Fizycznej i Turystyki. Problem zaognił się do tego stopnia, że zaangażowany weń został nie tylko polski rząd, ale i organizacje międzynarodowe. Opinia publiczna obserwowała spór, w którym starły się poglądy na zarządzanie polską piłką. Do wyeliminowania naszych klubów piłkarskich z rozgrywek o Puchar UEFA, Puchar Zdobywców Pucharów i Ligi Mistrzów nie doszło tylko dzięki negocjacjom i znalezieniu drogi do kompromisu. Po raz kolejny przydało mi się doświadczenie zdobyte w czasie działalności związkowej. Za sukces tych negocjacji uważam również doprowadzenie do kontroli w PZPN, która wyjaśni wreszcie wszelkie wątpliwości związane z prowadzeniem spraw finansowych przez obecny zarząd. Wszyscy obserwujemy narastające napięcie wokół krzyży stawianych na żwirowisku obok obozu zagłady w Oświęcimiu. Wiem, że trudno jest negocjować, gdy problem dotyka spraw wiary. Za swój sukces uważam to, że po rozmowach z przedstawicielami Kościoła udało się wypracować wspólne stanowisko strony kościelnej i rządowej. Jest to pierwszy krok na drodze do wyjaśnienia sytuacji, która jest o wiele bardziej skomplikowana, niż wydaje się to na pierwszy rzut oka.
Wierzę w siłę negocjacji. Wielokrotnie jej doświadczałem, kiedy długie i trudne pertraktacje kończyły się sukcesem dla obu stron. Jeśli ludzie spotykają się i zaczynają rozmawiać, oznacza to, że chcą dojść do porozumienia i znaleźć wyjście z sytuacji, które wydają się nie do rozwiązania. Łatwiej jest nam znaleźć wspólny język z naszymi rozmówcami, bo przez wiele lat braliśmy udział w debatach, siedząc po drugiej stronie stołu. Dobrze stało się zatem, że ten rząd opiera się na związkowcach.
Utworzenie powiatów i wyznaczenie ich stolic wywołuje ciągle dużo emocji. Świadczy to - jak myślę - o dużym ożywieniu lokalnych społeczności. Mam nadzieję, że ta aktywność zostanie wykorzystana przy tworzeniu nowych struktur samorządowych - rad powiatowych i sejmików wojewódzkich. Dążenie do zmiany wyznaczonych granic i siedzib powiatów powinno zostać jednak odłożone. Żadna korekta przyjętego podziału administracyjnego nie jest możliwa przed końcem tego roku. Zablokowałoby to wprowadzaną właśnie reformę samorządową.
Ostatnio oprócz protestów dotyczących podziału administracyjnego doszło też do wystąpień rolniczych związków zawodowych. Uwagę społeczeństwa przykuwał konflikt w Oświęcimiu. Do tego doszedł spór pomiędzy Polskim Związkiem Piłki Nożnej a Urzędem Kultury Fizycznej i Turystyki. Wszystkie te wydarzenia - o różnej wadze i różnym stopniu zagrożenia dla stabilności wewnętrznej - wymagały interwencji rządu. Konieczne były intensywne wielogodzinne negocjacje. Społeczne emocje, które im towarzyszyły, nie ułatwiały rozmów. Szczególnym dla mnie trafem działo się to w czasie, gdy zastępowałem przebywającego na urlopie premiera Jerzego Buzka. Z urzędu spoczywała na mnie odpowiedzialność za prowadzenie negocjacji w imieniu Rady Ministrów. Zdarza się, że po obu stronach stołu negocjacyjnego zasiadają dziś przedstawiciele związków zawodowych - obecni i dawni. Wywodzę się z "Solidarności" i wiele razy uczestniczyłem w pertraktacjach, reprezentując stanowisko protestujących. To była dobra szkoła. Znakomite przygotowanie do pracy w administracji rządowej. Występowałem w imieniu załóg, negocjując warunki płacowe, lub łagodziłem konflikty pomiędzy
pracodawcami a pracownikami. Niejednokrotnie udawało mi się łączyć ogień z wodą.
Łatwo też rozpoznaję sposoby przeciągania opinii publicznej na swoją stronę. Nie dziwią mnie tak teatralne gesty jak ten, gdy rolnicy przynoszą na obrady własną kawę i kanapki, szeroko informując o tym media. Nie zdziwiło mnie ani wysypywanie zboża na tory kolejowe, ani blokady dróg. Manifestacje, blokady, strajki są elementem przetargowym przed rozpoczęciem rozmów. Rozumiem to, choć trudno mi uznać za słuszne działania bezprawne.
Rolnicy walczyli o kredytowanie produkcji rolnej, wstrzymanie importu taniego zboża z zagranicy, gwarantowane ceny na ich produkty. W czasie negocjacji musieliśmy po raz kolejny rozwiązać stary dylemat zbyt płytkiej kiesy. Każdy rząd jest zobowiązany do przestrzegania wcześniej podpisanych umów międzynarodowych. Niestety, obowiązują nas w dalszym ciągu niekorzystne dla polskiego rolnictwa umowy z CEFTA podpisane przez poprzednią koalicję. W moich rozmowach z prezesami Agencji Rynku Rolnego zwróciłem uwagę na to, że zbyt późno został opracowany plan interwencyjnego skupu zbóż. Taka sytuacja nie może się więcej powtórzyć.
Troska o tych, którzy nie radzą sobie w nowej rzeczywistości gospodarczej, jest ważna dla rządu. Szczególnie dla tego rządu
Wprowadzenie gospodarki rynkowej po 1989 r. to zdobycz "Solidarności". Rynek nie jest jednak łaskawy dla wszystkich. Troska o tych, którzy nie radzą sobie w nowej rzeczywistości gospodarczej, jest ważna dla rządu. Szczególnie dla tego rządu. Ale jedna grupa nie może zyskiwać, kiedy tracą inne. Rolnicy walczą o wyższe ceny skupu dla swoich produktów, a w tym samym czasie podatnicy finansują restrukturyzację górnictwa i hutnictwa. čle opłacana jest sfera budżetowa. Ciągle brakuje pieniędzy na poprawę bezpieczeństwa obywateli.
Nie wszystkie konflikty ogniskują się wokół dzielenia pieniędzy podatników. Wszystkie jednak wymagają umiejętności negocjowania. Udane negocjacje zwykle kończą się kompromisem. Przypominam sobie tę zasadę, obserwując spór Polskiego Związku Piłki Nożnej z Urzędem Kultury Fizycznej i Turystyki. Problem zaognił się do tego stopnia, że zaangażowany weń został nie tylko polski rząd, ale i organizacje międzynarodowe. Opinia publiczna obserwowała spór, w którym starły się poglądy na zarządzanie polską piłką. Do wyeliminowania naszych klubów piłkarskich z rozgrywek o Puchar UEFA, Puchar Zdobywców Pucharów i Ligi Mistrzów nie doszło tylko dzięki negocjacjom i znalezieniu drogi do kompromisu. Po raz kolejny przydało mi się doświadczenie zdobyte w czasie działalności związkowej. Za sukces tych negocjacji uważam również doprowadzenie do kontroli w PZPN, która wyjaśni wreszcie wszelkie wątpliwości związane z prowadzeniem spraw finansowych przez obecny zarząd. Wszyscy obserwujemy narastające napięcie wokół krzyży stawianych na żwirowisku obok obozu zagłady w Oświęcimiu. Wiem, że trudno jest negocjować, gdy problem dotyka spraw wiary. Za swój sukces uważam to, że po rozmowach z przedstawicielami Kościoła udało się wypracować wspólne stanowisko strony kościelnej i rządowej. Jest to pierwszy krok na drodze do wyjaśnienia sytuacji, która jest o wiele bardziej skomplikowana, niż wydaje się to na pierwszy rzut oka.
Wierzę w siłę negocjacji. Wielokrotnie jej doświadczałem, kiedy długie i trudne pertraktacje kończyły się sukcesem dla obu stron. Jeśli ludzie spotykają się i zaczynają rozmawiać, oznacza to, że chcą dojść do porozumienia i znaleźć wyjście z sytuacji, które wydają się nie do rozwiązania. Łatwiej jest nam znaleźć wspólny język z naszymi rozmówcami, bo przez wiele lat braliśmy udział w debatach, siedząc po drugiej stronie stołu. Dobrze stało się zatem, że ten rząd opiera się na związkowcach.
Więcej możesz przeczytać w 34/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.