"Wprost": - Oskarży pan generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka czy Edwarda Gierka o zbrodnie przeciwko narodowi polskiemu?
Witold Kulesza: - O tym, czy gen. Wojciech Jaruzelski odpowie za wydarzenia grudnia 1970 r. (objęte sporządzonym już aktem oskarżenia) przed sądem powszechnym, czy przed Trybunałem Stanu, zdecyduje w najbliższym czasie Trybunał Konstytucyjny. Zgodnie z ustawą o Instytucie Pamięci Narodowej, przedmiotem tego procesu będą między innymi zbrodnie komunistyczne. W takim wypadku prokuratorzy Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu mają obowiązek wspierania aktów oskarżenia. Przejmą też sprawy, które są jeszcze na etapie śledztw.
- Generałowie Jaruzelski i Kiszczak czy Stanisław Kociołek mogli najwyżej inspirować rzeczywistych sprawców zbrodni. Czy można ich za to skazać?
- W 1968 r. Polska podpisała konwencję o nieprzedawnianiu zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości. Stanowi ona, że takimi przestępstwami są nie tylko zbrodnie inspirowane, ale także tolerowane przez władze państwa, a dokonywane z powodu przynależności ofiar do określonej grupy społecznej, politycznej, rasowej czy narodowościowej. Nie ulega zatem najmniejszej wątpliwości, że tolerowanie zbrodni przeciwko ludzkości jest pojęciem prawnym, wprowadzonym do polskiego porządku prawnego. Jeżeli zatem wydarzenia grudniowe traktować jako zabójstwa na rozkaz bądź jako tolerowanie zabójstw dokonywanych przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego, to mamy do czynienia ze zbrodnią przeciwko ludzkości.
- Jak ustalić nazwiska osób wydających rozkazy zabijania, bicia czy torturowania, skoro większość poleceń przekazywano ustnie, a istniejącą dokumentację zniszczono?
- To tylko kwestia dociekliwości prokuratorów. Mimo upływu lat i luk w archiwach udało się przecież ustalić tożsamość wielu sprawców zbrodni stalinowskich. Wierzę, że także śledztwa w sprawach zbrodni komunistycznych popełnionych w latach 1956-1989 zakończą się sformułowaniem aktów oskarżenia. Będzie to o tyle łatwiejsze, że żyje jeszcze wielu świadków.
- Czy po 1956 r. można jeszcze mówić o zbrodniach systemu komunistycznego w Polsce?
- To prawda, że rok 1956 stanowi pewną cezurę. Do tego czasu Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, a także ówczesny - jakkolwiek cynicznie by to zabrzmiało - wymiar sprawiedliwości, nastawiony był na fizyczną eliminację wszystkich przeciwników władzy ludowej. Temu celowi służyły nie tylko aresztowania bez żadnych podstaw prawnych, ale również procesy sądowe, w których zapadały wyroki śmierci. Komisja bada teraz, które z nich można uznać za zabójstwa sądowe. Po 1956 r. nie było to już możliwe. Ale w latach 80., choć nie organizowano już procesów, w których dochodziło do zabójstw sądowych, zdarzały się skrytobójstwa. Badała je między innymi komisja posła Jana Rokity. Nie udało się jej wówczas ujawnić sprawców. Teraz może się to udać, gdyż IPN może korzystać z instytucji świadka koronnego. Sprawcy tych skrytobójstw nie powinni się więc czuć bezpiecznie.
- Badania opinii publicznej dowodzą, że czasy PRL, a szczególnie dekada Gierka, nie są postrzegane jako okres zbrodni i terroru. Nie obawia się pan oskarżeń o to, że używa prawa karnego tam, gdzie wystarczy sąd historii lub osąd moralny?
- Nie obawiam się tego, gdyż ustawa o IPN wyraźnie definiuje zbrodnie komunistyczne. Z pewnością "ścieżki zdrowia" w 1976 r. w Radomiu były taką zbrodnią i działo się to wtedy, gdy faktyczną władzę sprawował Edward Gierek. Na pewno osoby pokrzywdzone wtedy w Radomiu, a także ich rodziny, mają odmienną opinię o dekadzie Gierka niż nadspodziewanie liczni apologeci tamtych czasów. Opinia publiczna może mieć wybiórczą pamięć, wymiar sprawiedliwości - nie.
- Jeśli system komunistyczny był zbrodniczy, to i jego instytucje. Czy - jak w Norymberdze - powinno się uznać je za zbrodnicze, czy ścigać tylko sprawców przestępstw?
- Zbrodniczość systemu nazistowskiego i komunistycznego polegała na tym, że uwalniały one wykonawców od poczucia jakiejkolwiek odpowiedzialności. Wbijano im do głów powinność posłuszeństwa wobec narodu lub partii. Mówienie o zbrodniczości systemu może być jednak także niebezpieczne. Gdy system nazwiemy zbrodniczym, jakże często możemy usłyszeć: "Sądźcie system, a nie wykonawców". Tymczasem zbrodniczość systemu mogła się urzeczywistniać tylko poprzez działania konkretnych wykonawców. Oni czynili bezprawie - w odczłowieczonej postaci, lecz z własnej woli. Teraz te ich działania oceniamy w kategoriach zbrodni.
- Jaki jest sens skazywania starych, schorowanych ludzi na więzienie, skoro większość i tak do niego nie trafi?
- Powinni usłyszeć zarzut, że to, co czynili w przeszłości - nawet bardzo odległej - jest zbrodnią. Litwini zdecydowali się zmienić procedurę karną, żeby szef litewskiego odpowiednika gestapo, który ma dziś prawie 90 lat, mógł uczestniczyć w procesie, mimo że nie może się pojawić na sali sądowej. To, że będzie śledził przebieg rozprawy, leżąc w łóżku we własnym mieszkaniu, nie osłabia wagi oskarżenia o ludobójstwo. Ustawa o IPN nie przewiduje takiej procedury, ale przesłuchanie i postawienie sprawcy zarzutów przez prokuratora będzie pełnić funkcję stygmatyzacyjną. Sprawcy komunistycznych zbrodni będą nazwani zbrodniarzami przeciwko narodowi.
- Czy jest realne, by mieszkający za granicą Helena Wolińska, Stefan Michnik czy Salomon Morel, stalinowscy prokuratorzy i sędziowie, stanęli przed polskim sądem?
- Wniosek o ekstradycję Salomona Morela został odrzucony przez Izrael. Nie ma też ostatecznej odpowiedzi na uzupełniony wniosek o ekstradycję Heleny Wolińskiej. W sprawie byłego sędziego Stefana Michnika wniosek nie został jeszcze sporządzony, ale w moim przekonaniu są do tego podstawy. Po zakończeniu śledztwa w tej sprawie przedłożę stosowną dokumentację ministrowi sprawiedliwości, bo to on występuje o ekstradycję.
- Oprócz zbrodni przeciwko narodowi polskiemu są zbrodnie popełnione przez Polaków na innych nacjach. Będzie pan szukał i oskarżał sprawców pogromu kieleckiego, zbrodniarzy z obozu koncentracyjnego dla Niemców w Łambinowicach czy winnych śmierci i cierpień przymusowo przesiedlanych po wojnie Ukraińców?
- Ustawa mówi, że zbrodniami przeciwko narodowi polskiemu są zbrodnie popełnione w państwie polskim, niezależnie od narodowości ofiar. Akt oskarżenia przeciwko Czesławowi G., komendantowi obozu w Łambinowicach, wpłynął już do sądu. Jest to zbrodnia komunistyczna, mimo że ofiarami nie byli Polacy, ale uwięzieni w Łambinowicach Niemcy.
- Przeciwnicy ustawy o IPN twierdzą, że dostęp do teczek wywoła tylko niepotrzebne konflikty. Po co nam prawda teczek?
- Jest sprawą niezwykle ważną, by dzięki powszechnemu dostępowi pokrzywdzonych do archiwów UB i SB zrozumieć, na czym polegał system komunistyczny i dlaczego mógł tak długo trwać. Aparat bezpieczeństwa działał tak, by każda myśl, oceniona przez aparat władzy jako niebezpieczna, była rejestrowana. Ten system odmóżdżania społeczeństwa był obliczony na to, by - jak mówi Vaclav Havel - zapanował "stan martwej ciszy". To się nie udało, ale warto wiedzieć, jakie mechanizmy wykorzystywała władza komunistyczna, zmierzając do tego.
Witold Kulesza: - O tym, czy gen. Wojciech Jaruzelski odpowie za wydarzenia grudnia 1970 r. (objęte sporządzonym już aktem oskarżenia) przed sądem powszechnym, czy przed Trybunałem Stanu, zdecyduje w najbliższym czasie Trybunał Konstytucyjny. Zgodnie z ustawą o Instytucie Pamięci Narodowej, przedmiotem tego procesu będą między innymi zbrodnie komunistyczne. W takim wypadku prokuratorzy Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu mają obowiązek wspierania aktów oskarżenia. Przejmą też sprawy, które są jeszcze na etapie śledztw.
- Generałowie Jaruzelski i Kiszczak czy Stanisław Kociołek mogli najwyżej inspirować rzeczywistych sprawców zbrodni. Czy można ich za to skazać?
- W 1968 r. Polska podpisała konwencję o nieprzedawnianiu zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości. Stanowi ona, że takimi przestępstwami są nie tylko zbrodnie inspirowane, ale także tolerowane przez władze państwa, a dokonywane z powodu przynależności ofiar do określonej grupy społecznej, politycznej, rasowej czy narodowościowej. Nie ulega zatem najmniejszej wątpliwości, że tolerowanie zbrodni przeciwko ludzkości jest pojęciem prawnym, wprowadzonym do polskiego porządku prawnego. Jeżeli zatem wydarzenia grudniowe traktować jako zabójstwa na rozkaz bądź jako tolerowanie zabójstw dokonywanych przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego, to mamy do czynienia ze zbrodnią przeciwko ludzkości.
- Jak ustalić nazwiska osób wydających rozkazy zabijania, bicia czy torturowania, skoro większość poleceń przekazywano ustnie, a istniejącą dokumentację zniszczono?
- To tylko kwestia dociekliwości prokuratorów. Mimo upływu lat i luk w archiwach udało się przecież ustalić tożsamość wielu sprawców zbrodni stalinowskich. Wierzę, że także śledztwa w sprawach zbrodni komunistycznych popełnionych w latach 1956-1989 zakończą się sformułowaniem aktów oskarżenia. Będzie to o tyle łatwiejsze, że żyje jeszcze wielu świadków.
- Czy po 1956 r. można jeszcze mówić o zbrodniach systemu komunistycznego w Polsce?
- To prawda, że rok 1956 stanowi pewną cezurę. Do tego czasu Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, a także ówczesny - jakkolwiek cynicznie by to zabrzmiało - wymiar sprawiedliwości, nastawiony był na fizyczną eliminację wszystkich przeciwników władzy ludowej. Temu celowi służyły nie tylko aresztowania bez żadnych podstaw prawnych, ale również procesy sądowe, w których zapadały wyroki śmierci. Komisja bada teraz, które z nich można uznać za zabójstwa sądowe. Po 1956 r. nie było to już możliwe. Ale w latach 80., choć nie organizowano już procesów, w których dochodziło do zabójstw sądowych, zdarzały się skrytobójstwa. Badała je między innymi komisja posła Jana Rokity. Nie udało się jej wówczas ujawnić sprawców. Teraz może się to udać, gdyż IPN może korzystać z instytucji świadka koronnego. Sprawcy tych skrytobójstw nie powinni się więc czuć bezpiecznie.
- Badania opinii publicznej dowodzą, że czasy PRL, a szczególnie dekada Gierka, nie są postrzegane jako okres zbrodni i terroru. Nie obawia się pan oskarżeń o to, że używa prawa karnego tam, gdzie wystarczy sąd historii lub osąd moralny?
- Nie obawiam się tego, gdyż ustawa o IPN wyraźnie definiuje zbrodnie komunistyczne. Z pewnością "ścieżki zdrowia" w 1976 r. w Radomiu były taką zbrodnią i działo się to wtedy, gdy faktyczną władzę sprawował Edward Gierek. Na pewno osoby pokrzywdzone wtedy w Radomiu, a także ich rodziny, mają odmienną opinię o dekadzie Gierka niż nadspodziewanie liczni apologeci tamtych czasów. Opinia publiczna może mieć wybiórczą pamięć, wymiar sprawiedliwości - nie.
- Jeśli system komunistyczny był zbrodniczy, to i jego instytucje. Czy - jak w Norymberdze - powinno się uznać je za zbrodnicze, czy ścigać tylko sprawców przestępstw?
- Zbrodniczość systemu nazistowskiego i komunistycznego polegała na tym, że uwalniały one wykonawców od poczucia jakiejkolwiek odpowiedzialności. Wbijano im do głów powinność posłuszeństwa wobec narodu lub partii. Mówienie o zbrodniczości systemu może być jednak także niebezpieczne. Gdy system nazwiemy zbrodniczym, jakże często możemy usłyszeć: "Sądźcie system, a nie wykonawców". Tymczasem zbrodniczość systemu mogła się urzeczywistniać tylko poprzez działania konkretnych wykonawców. Oni czynili bezprawie - w odczłowieczonej postaci, lecz z własnej woli. Teraz te ich działania oceniamy w kategoriach zbrodni.
- Jaki jest sens skazywania starych, schorowanych ludzi na więzienie, skoro większość i tak do niego nie trafi?
- Powinni usłyszeć zarzut, że to, co czynili w przeszłości - nawet bardzo odległej - jest zbrodnią. Litwini zdecydowali się zmienić procedurę karną, żeby szef litewskiego odpowiednika gestapo, który ma dziś prawie 90 lat, mógł uczestniczyć w procesie, mimo że nie może się pojawić na sali sądowej. To, że będzie śledził przebieg rozprawy, leżąc w łóżku we własnym mieszkaniu, nie osłabia wagi oskarżenia o ludobójstwo. Ustawa o IPN nie przewiduje takiej procedury, ale przesłuchanie i postawienie sprawcy zarzutów przez prokuratora będzie pełnić funkcję stygmatyzacyjną. Sprawcy komunistycznych zbrodni będą nazwani zbrodniarzami przeciwko narodowi.
- Czy jest realne, by mieszkający za granicą Helena Wolińska, Stefan Michnik czy Salomon Morel, stalinowscy prokuratorzy i sędziowie, stanęli przed polskim sądem?
- Wniosek o ekstradycję Salomona Morela został odrzucony przez Izrael. Nie ma też ostatecznej odpowiedzi na uzupełniony wniosek o ekstradycję Heleny Wolińskiej. W sprawie byłego sędziego Stefana Michnika wniosek nie został jeszcze sporządzony, ale w moim przekonaniu są do tego podstawy. Po zakończeniu śledztwa w tej sprawie przedłożę stosowną dokumentację ministrowi sprawiedliwości, bo to on występuje o ekstradycję.
- Oprócz zbrodni przeciwko narodowi polskiemu są zbrodnie popełnione przez Polaków na innych nacjach. Będzie pan szukał i oskarżał sprawców pogromu kieleckiego, zbrodniarzy z obozu koncentracyjnego dla Niemców w Łambinowicach czy winnych śmierci i cierpień przymusowo przesiedlanych po wojnie Ukraińców?
- Ustawa mówi, że zbrodniami przeciwko narodowi polskiemu są zbrodnie popełnione w państwie polskim, niezależnie od narodowości ofiar. Akt oskarżenia przeciwko Czesławowi G., komendantowi obozu w Łambinowicach, wpłynął już do sądu. Jest to zbrodnia komunistyczna, mimo że ofiarami nie byli Polacy, ale uwięzieni w Łambinowicach Niemcy.
- Przeciwnicy ustawy o IPN twierdzą, że dostęp do teczek wywoła tylko niepotrzebne konflikty. Po co nam prawda teczek?
- Jest sprawą niezwykle ważną, by dzięki powszechnemu dostępowi pokrzywdzonych do archiwów UB i SB zrozumieć, na czym polegał system komunistyczny i dlaczego mógł tak długo trwać. Aparat bezpieczeństwa działał tak, by każda myśl, oceniona przez aparat władzy jako niebezpieczna, była rejestrowana. Ten system odmóżdżania społeczeństwa był obliczony na to, by - jak mówi Vaclav Havel - zapanował "stan martwej ciszy". To się nie udało, ale warto wiedzieć, jakie mechanizmy wykorzystywała władza komunistyczna, zmierzając do tego.
Więcej możesz przeczytać w 35/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.