Sierpniowe zwycięstwo miało wielu ojców i wiele matek, chociaż może nie zawsze tych, którzy dziś wypinają piersi po ordery
Zakończyła się moja lustracyjna rozprawa. Miałem poczucie komizmu i tragizmu jednocześnie. Siedziałem na korytarzach byłego gmachu warszawskiego KW PZPR, gdzie teraz urzęduje sąd orzekający, czy ktoś był, czy nie był agentem SB. Wyglądałem przez okno i widziałem mieszkanie, z którego w ostatnią podróż wyruszył kat Warszawy Franz Kutschera. Na sali dawni koledzy z "Solidarności" mnie atakowali, dawni wrogowie z bezpieki bronili. Miałem poczucie głębokiego absurdu, że Lech Wałęsa musi dowodzić, iż nie jest agentem.
Rozprawa zakończyła się pełnym oczyszczeniem. Strach jednak pomyśleć, co by było, gdyby dokument, który wpłynął dzień przed rozprawą, nie wpłynął w ogóle. Strach też pomyśleć, co będzie dalej z procedurami lustracyjnymi. Jeżeli w wypadku Lecha Wałęsy dokonywano fałszerstw dokumentów Służby Bezpieczeństwa, to dlaczego w wypadku Jana Kowalskiego miałoby być inaczej. Dokumenty, którymi dysponuje rzecznik interesu publicznego i UOP straciły wiarygodność. Wiarygodność stracił też sam Urząd Ochrony Państwa. Ta bardzo potrzebna państwu instytucja cierpi na brak fachowców. Nowi ludzie, którzy tam pracują, powinni się uczyć rutynowych działań, a nie wdawać w polityczne gierki, i to jeszcze tak niezdarne.
Z tymi, którzy byli ze mną przed laty, w dwudziestą rocznicę mego skoku przez płot składałem kwiaty pod pomnikiem przy bramie nr 2. Byli doradcy, członkowie MKS-u, wszyscy, którzy byli ze mną wtedy. Zbliżają się obchody dwudziestej rocznicy porozumień sierpniowych. Obawiam się, że będą próby zawłaszczenia tej rocznicy. To był początek końca komunizmu, to były te dni, które - jak się okazało - wstrząsnęły światem i pozbawiły komunistów legitymacji ideologicznej. Ci bowiem twierdzili, że sprawują władzę w imieniu i z nadania klasy robotniczej. Ta klasa pokazała im gest Kozakiewicza. Nasza "Solidarność" uruchomiła reakcję domina, stając się przyczyną upadku tak muru berlińskiego, jak i reżimów komunistycznych w naszej części świata. Wobec takich historycznych zasług wiele osób, których wkład w te wydarzenia był mały lub żaden, będzie próbowało wykorzystać ten jubileusz dla własnych celów. Marszałek Piłsudski na obchodach rocznicy wkroczenia Kompanii Kadrowej do Kielc, widząc jak wzrosły szeregi kombatantów, powiedział: "Gdyby tylu was było ze mną przed dwudziestu laty, wojna trwałaby o dwa lata krócej". Myślę, że dziś - dwadzieścia lat po sierpniu 1980 r. - okaże się, jak wielu mogło nas wtedy być.
Zdałem sobie sprawę, że przez tych dwadzieścia lat nie podziękowałem ludziom, dzięki którym udał się strajk. Tak więc najpierw podziękowania należą się towarzyszom ówczesnej walki. Strajk to specjalne zachowania społeczne, gdzie szczególnie mocno czuje się bycie w grupie. Wytwarza się szczególny typ więzi, dzięki której czerpie się siłę. Chciałbym podziękować wszystkim moim towarzyszom walki, a najmocniej tym, którzy nie doczekali zmian, do jakich dziesięć lat później doszło w całej Europie Środkowej i Wschodniej.
Następnie pragnę podziękować wszystkim reporterom, fotoreporterom, kamerzystom. W tym czasie na Gdańsk skierowane były - dzięki Wam - oczy i uszy całego świata. To była ważna sprawa - nie tyle dla naszej próżności, ile dla naszego bezpieczeństwa. Trudno jest pacyfikować strajk, na który wycelowane są kamery i obiektywy. To Wy właśnie nieśliście echo naszych rozmów z delegacją rządową po świecie. Dziękuję z całego serca.
Pragnę podziękować też tym, którzy wspierali nasz strajk. Kapłanom, którzy krzepili nas modlitwą. Tym, którzy przynosili żywność, abyśmy mogli przetrwać fizycznie. Podziękować tym, którzy przychodzili pod ogrodzenie nieść nam słowa otuchy. Bez tego wsparcia, bez poczucia, że stoją za nami inni ludzie, strajk nigdy nie zakończyłby się zwycięstwem.
Złośliwi powiadają, że klęska jest sierotą, a zwycięstwo ma wielu ojców. W tym wypadku rzeczywiście. Zwycięstwo miało wielu ojców i wiele matek, chociaż może nie zawsze tych, którzy dziś wypinają piersi po ordery.
Rozprawa zakończyła się pełnym oczyszczeniem. Strach jednak pomyśleć, co by było, gdyby dokument, który wpłynął dzień przed rozprawą, nie wpłynął w ogóle. Strach też pomyśleć, co będzie dalej z procedurami lustracyjnymi. Jeżeli w wypadku Lecha Wałęsy dokonywano fałszerstw dokumentów Służby Bezpieczeństwa, to dlaczego w wypadku Jana Kowalskiego miałoby być inaczej. Dokumenty, którymi dysponuje rzecznik interesu publicznego i UOP straciły wiarygodność. Wiarygodność stracił też sam Urząd Ochrony Państwa. Ta bardzo potrzebna państwu instytucja cierpi na brak fachowców. Nowi ludzie, którzy tam pracują, powinni się uczyć rutynowych działań, a nie wdawać w polityczne gierki, i to jeszcze tak niezdarne.
Z tymi, którzy byli ze mną przed laty, w dwudziestą rocznicę mego skoku przez płot składałem kwiaty pod pomnikiem przy bramie nr 2. Byli doradcy, członkowie MKS-u, wszyscy, którzy byli ze mną wtedy. Zbliżają się obchody dwudziestej rocznicy porozumień sierpniowych. Obawiam się, że będą próby zawłaszczenia tej rocznicy. To był początek końca komunizmu, to były te dni, które - jak się okazało - wstrząsnęły światem i pozbawiły komunistów legitymacji ideologicznej. Ci bowiem twierdzili, że sprawują władzę w imieniu i z nadania klasy robotniczej. Ta klasa pokazała im gest Kozakiewicza. Nasza "Solidarność" uruchomiła reakcję domina, stając się przyczyną upadku tak muru berlińskiego, jak i reżimów komunistycznych w naszej części świata. Wobec takich historycznych zasług wiele osób, których wkład w te wydarzenia był mały lub żaden, będzie próbowało wykorzystać ten jubileusz dla własnych celów. Marszałek Piłsudski na obchodach rocznicy wkroczenia Kompanii Kadrowej do Kielc, widząc jak wzrosły szeregi kombatantów, powiedział: "Gdyby tylu was było ze mną przed dwudziestu laty, wojna trwałaby o dwa lata krócej". Myślę, że dziś - dwadzieścia lat po sierpniu 1980 r. - okaże się, jak wielu mogło nas wtedy być.
Zdałem sobie sprawę, że przez tych dwadzieścia lat nie podziękowałem ludziom, dzięki którym udał się strajk. Tak więc najpierw podziękowania należą się towarzyszom ówczesnej walki. Strajk to specjalne zachowania społeczne, gdzie szczególnie mocno czuje się bycie w grupie. Wytwarza się szczególny typ więzi, dzięki której czerpie się siłę. Chciałbym podziękować wszystkim moim towarzyszom walki, a najmocniej tym, którzy nie doczekali zmian, do jakich dziesięć lat później doszło w całej Europie Środkowej i Wschodniej.
Następnie pragnę podziękować wszystkim reporterom, fotoreporterom, kamerzystom. W tym czasie na Gdańsk skierowane były - dzięki Wam - oczy i uszy całego świata. To była ważna sprawa - nie tyle dla naszej próżności, ile dla naszego bezpieczeństwa. Trudno jest pacyfikować strajk, na który wycelowane są kamery i obiektywy. To Wy właśnie nieśliście echo naszych rozmów z delegacją rządową po świecie. Dziękuję z całego serca.
Pragnę podziękować też tym, którzy wspierali nasz strajk. Kapłanom, którzy krzepili nas modlitwą. Tym, którzy przynosili żywność, abyśmy mogli przetrwać fizycznie. Podziękować tym, którzy przychodzili pod ogrodzenie nieść nam słowa otuchy. Bez tego wsparcia, bez poczucia, że stoją za nami inni ludzie, strajk nigdy nie zakończyłby się zwycięstwem.
Złośliwi powiadają, że klęska jest sierotą, a zwycięstwo ma wielu ojców. W tym wypadku rzeczywiście. Zwycięstwo miało wielu ojców i wiele matek, chociaż może nie zawsze tych, którzy dziś wypinają piersi po ordery.
Więcej możesz przeczytać w 35/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.