Jak kardynał Wyszyński wpłynął na wydarzenia Sierpnia ’80
Dobiegał dwunasty dzień strajku w Stoczni Gdańskiej. Narastało napięcie związane z twardymi żądaniami robotników i groźbą siłowej interwencji. Kardynał Stefan Wyszyński pracował nad homilią którą miał wygłosić 26 sierpnia 1980 r. na Jasnej Górze.
Prymas nie po raz pierwszy znalazł się w trudnej sytuacji. Zdarzyło się tak już w 1950 r., kiedy podpisał porozumienie między rządem PRL a Episkopatem. Chciał zapewnić Kościołowi minimum swobody w działaniu, lecz ugoda, jaką zawarł, spotkała się z niechęcią części wiernych i biskupów. Kiedy trzy lata później prymasa zwolniono z internowania (na fali "październikowej odwilży"), poparł zachodzące w kraju przemiany. Jak się później okazało, było to chwilowe zawieszenie broni. W listopadzie 1965 r. powstało "Orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich", w którym znalazły się słowa o wybaczeniu za krzywdy oraz prośba o przebaczenie. Był to prawdziwy szok dla władz i części polskiego społeczeństwa. Z perspektywy czasu kolejne trudne przedsięwzięcie prymasa okazało się jednak dla Polski i Kościoła korzystne.
Gierek i Kania
26 sierpnia doszło do spotkań prymasa Wyszyńskiego z Edwardem Gierkiem, a potem ze Stanisławem Kanią. Kania wspomina: "W pewnym momencie padło znamienne pytanie: 'A jak tam nasi ościenni?'. Odparłem, że mogę z całą odpowiedzialnością zaświadczyć, że martwią się nie mniej niż my. Pytanie prymasa wskazywało aż nadto wyraźnie na kierunek jego obaw". Edward Gierek tak skomentował spotkanie z Wyszyńskim: "Powiedziałem prymasowi, że dopóty, dopóki będę na swoim stanowisku, nigdy nie pozwolę na użycie siły przeciwko robotnikom na Wybrzeżu".
Kania i Gierek należeli do rywalizujących frakcji PZPR, ale to Gierek w aparacie partyjnym czuł się osamotniony. Prawdopodobnie dlatego Wyszyński właśnie z Kanią rozmawiał o sytuacji w kraju. Mogło to znaczyć, że kardynał, świadom malejącego znaczenia Gierka, próbował w rozmowie z Kanią poznać sposób myślenia nowej grupy rządzącej. Przebieg tych rozmów miał niewątpliwie wpływ na treść kazania, które Stefan Wyszyński wygłosił następnego dnia. Władze zdecydowały się na transmisję homilii w radiu i telewizji. Przed emisją tekst został jednak pocięty. Zabroniono też publikowania pełnej wersji w prasie.
Teksty i podteksty
Wystąpienie prymasa zirytowało część uczestników gdańskiego strajku. W Częstochowie powiedział on między innymi: "Praca, a nie bezczynność jest sprzymierzeńcem człowieka w jego życiu osobistym, w dobrobycie rodzinnym i domowym oraz w dobrobycie narodowym. Im sumienniej będziemy pracowali, tym mniej będziemy pożyczali". Kardynał Wyszyński mówił też: "Abyśmy jednak mogli wypełniać swoje zadania, niezbędna jest suwerenność narodowa, moralna, społeczna, kulturalna i ekonomiczna (...). Choć dzisiaj tak jest, że pełnej suwerenności między narodami powiązanymi różnymi układami i blokami nie ma, to jednak są granice dla tych układów, granice odpowiedzialności za własny naród, za jego prawa, a więc i prawo do suwerenności".
Spora część społeczeństwa uznała, że prymas niedostatecznie i niezbyt jasno poparł strajkujących. Podobno niektórzy zastanawiali się nawet, czy pod obraz przekazywany w telewizji nie podłożono cudzego głosu. Sądzono też, że kardynał obawiał się zachowania nowych liderów partyjnych wobec strajkujących, społeczeństwa i Kościoła. Stefan Wyszyński nie kwestionował jednak słuszności protestów. Przypomniał tylko, że wszystkie żądania i racje powinny uwzględniać odpowiedzialność za naród. Fragmenty homilii interpretowane jako korzystne dla władz mówiły jedynie o kosztach przerw w pracy, nie podważały natomiast sensu strajkowania w obronie słusznych praw i wolności. Prymas tylko nakłaniał robotników do rozmów. Budował nowy model stosunków z rządzącymi.
Błąd polityczny?
Stanowisko prymasa wobec wydarzeń sierpniowych wynikało z przekonania, że kryzys, który pogrążał kraj, należy rozpatrywać nie tylko w aspekcie gospodarczych i politycznych błędów władzy, ale również pod kątem bierności i obojętności moralnej społeczeństwa. Tego aspektu nie brała pod uwagę ani opozycja, ani strajkujący. Pewnie dlatego po 26 sierpnia 1980 r. rozpowszechniano krytyczne opinie o prymasie.
Adam Michnik komentował: "Dobre stosunki władz państwowych z Kościołem nie mogą zastąpić porozumienia ze społeczeństwem (...). Okazało się również, że najwybitniejszy nawet książę Kościoła może dysponować fałszywą oceną sytuacji". Z kolei Stefan Kisielewski mówił: "Był to błąd polityczny i psychologiczny, na szczęście prymas - wytrawny polityk - szybko się zreflektował i rzecz naprawił".
W tym samym dniu, w którym prymas wygłosił homilię, na nadzwyczajnym posiedzeniu obradowała rada główna Episkopatu Polski. Biskupi stwierdzili, że napięcia w kraju są wyrazem narastającego od lat niezadowolenia i wynikają z popełnionych przez władze błędów. Wyrazili uznanie zarówno dla strajkujących robotników, jak i dla władz - za to, że nie dopuściły do zburzenia porządku publicznego. Biskupi wymienili "katalog praw narodu", czyli prawa obywatelskie w rozumieniu nauki Kościoła. Zwrócili uwagę na prawo do zrzeszania się. Niektórzy krytycy homilii prymasa Wyszyńskiego ocenili, że komunikat rady głównej "naprawił złe wrażenie".
Początek drogi
26 sierpnia 1980 r. sygnowano także dokument MSW, w którym pisano: "(...) Coraz bardziej aktywny i agresywny staje się tzw. MKS w Gdańsku, opanowany przez elementy kontrrewolucyjne. Działania tego ośrodka zmierzają do wywołania strajku powszechnego. (...) W tej sytuacji sztab MSW proponuje podjęcie konkretnych działań porządkowo-represyjnych". W praktyce chodziło o wprowadzenie stanu wojennego. Propozycje te zostały odrzucone przez kierownictwo PZPR. Zadecydowały o tym w dużej mierze przebieg rozmów prymasa Wyszyńskiego z Gierkiem i Kanią oraz treść homilii kardynała. Utorowało to drogę do ustępstw władz i porozumienia ze strajkującymi.
Prymas nie po raz pierwszy znalazł się w trudnej sytuacji. Zdarzyło się tak już w 1950 r., kiedy podpisał porozumienie między rządem PRL a Episkopatem. Chciał zapewnić Kościołowi minimum swobody w działaniu, lecz ugoda, jaką zawarł, spotkała się z niechęcią części wiernych i biskupów. Kiedy trzy lata później prymasa zwolniono z internowania (na fali "październikowej odwilży"), poparł zachodzące w kraju przemiany. Jak się później okazało, było to chwilowe zawieszenie broni. W listopadzie 1965 r. powstało "Orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich", w którym znalazły się słowa o wybaczeniu za krzywdy oraz prośba o przebaczenie. Był to prawdziwy szok dla władz i części polskiego społeczeństwa. Z perspektywy czasu kolejne trudne przedsięwzięcie prymasa okazało się jednak dla Polski i Kościoła korzystne.
Gierek i Kania
26 sierpnia doszło do spotkań prymasa Wyszyńskiego z Edwardem Gierkiem, a potem ze Stanisławem Kanią. Kania wspomina: "W pewnym momencie padło znamienne pytanie: 'A jak tam nasi ościenni?'. Odparłem, że mogę z całą odpowiedzialnością zaświadczyć, że martwią się nie mniej niż my. Pytanie prymasa wskazywało aż nadto wyraźnie na kierunek jego obaw". Edward Gierek tak skomentował spotkanie z Wyszyńskim: "Powiedziałem prymasowi, że dopóty, dopóki będę na swoim stanowisku, nigdy nie pozwolę na użycie siły przeciwko robotnikom na Wybrzeżu".
Kania i Gierek należeli do rywalizujących frakcji PZPR, ale to Gierek w aparacie partyjnym czuł się osamotniony. Prawdopodobnie dlatego Wyszyński właśnie z Kanią rozmawiał o sytuacji w kraju. Mogło to znaczyć, że kardynał, świadom malejącego znaczenia Gierka, próbował w rozmowie z Kanią poznać sposób myślenia nowej grupy rządzącej. Przebieg tych rozmów miał niewątpliwie wpływ na treść kazania, które Stefan Wyszyński wygłosił następnego dnia. Władze zdecydowały się na transmisję homilii w radiu i telewizji. Przed emisją tekst został jednak pocięty. Zabroniono też publikowania pełnej wersji w prasie.
Teksty i podteksty
Wystąpienie prymasa zirytowało część uczestników gdańskiego strajku. W Częstochowie powiedział on między innymi: "Praca, a nie bezczynność jest sprzymierzeńcem człowieka w jego życiu osobistym, w dobrobycie rodzinnym i domowym oraz w dobrobycie narodowym. Im sumienniej będziemy pracowali, tym mniej będziemy pożyczali". Kardynał Wyszyński mówił też: "Abyśmy jednak mogli wypełniać swoje zadania, niezbędna jest suwerenność narodowa, moralna, społeczna, kulturalna i ekonomiczna (...). Choć dzisiaj tak jest, że pełnej suwerenności między narodami powiązanymi różnymi układami i blokami nie ma, to jednak są granice dla tych układów, granice odpowiedzialności za własny naród, za jego prawa, a więc i prawo do suwerenności".
Spora część społeczeństwa uznała, że prymas niedostatecznie i niezbyt jasno poparł strajkujących. Podobno niektórzy zastanawiali się nawet, czy pod obraz przekazywany w telewizji nie podłożono cudzego głosu. Sądzono też, że kardynał obawiał się zachowania nowych liderów partyjnych wobec strajkujących, społeczeństwa i Kościoła. Stefan Wyszyński nie kwestionował jednak słuszności protestów. Przypomniał tylko, że wszystkie żądania i racje powinny uwzględniać odpowiedzialność za naród. Fragmenty homilii interpretowane jako korzystne dla władz mówiły jedynie o kosztach przerw w pracy, nie podważały natomiast sensu strajkowania w obronie słusznych praw i wolności. Prymas tylko nakłaniał robotników do rozmów. Budował nowy model stosunków z rządzącymi.
Błąd polityczny?
Stanowisko prymasa wobec wydarzeń sierpniowych wynikało z przekonania, że kryzys, który pogrążał kraj, należy rozpatrywać nie tylko w aspekcie gospodarczych i politycznych błędów władzy, ale również pod kątem bierności i obojętności moralnej społeczeństwa. Tego aspektu nie brała pod uwagę ani opozycja, ani strajkujący. Pewnie dlatego po 26 sierpnia 1980 r. rozpowszechniano krytyczne opinie o prymasie.
Adam Michnik komentował: "Dobre stosunki władz państwowych z Kościołem nie mogą zastąpić porozumienia ze społeczeństwem (...). Okazało się również, że najwybitniejszy nawet książę Kościoła może dysponować fałszywą oceną sytuacji". Z kolei Stefan Kisielewski mówił: "Był to błąd polityczny i psychologiczny, na szczęście prymas - wytrawny polityk - szybko się zreflektował i rzecz naprawił".
W tym samym dniu, w którym prymas wygłosił homilię, na nadzwyczajnym posiedzeniu obradowała rada główna Episkopatu Polski. Biskupi stwierdzili, że napięcia w kraju są wyrazem narastającego od lat niezadowolenia i wynikają z popełnionych przez władze błędów. Wyrazili uznanie zarówno dla strajkujących robotników, jak i dla władz - za to, że nie dopuściły do zburzenia porządku publicznego. Biskupi wymienili "katalog praw narodu", czyli prawa obywatelskie w rozumieniu nauki Kościoła. Zwrócili uwagę na prawo do zrzeszania się. Niektórzy krytycy homilii prymasa Wyszyńskiego ocenili, że komunikat rady głównej "naprawił złe wrażenie".
Początek drogi
26 sierpnia 1980 r. sygnowano także dokument MSW, w którym pisano: "(...) Coraz bardziej aktywny i agresywny staje się tzw. MKS w Gdańsku, opanowany przez elementy kontrrewolucyjne. Działania tego ośrodka zmierzają do wywołania strajku powszechnego. (...) W tej sytuacji sztab MSW proponuje podjęcie konkretnych działań porządkowo-represyjnych". W praktyce chodziło o wprowadzenie stanu wojennego. Propozycje te zostały odrzucone przez kierownictwo PZPR. Zadecydowały o tym w dużej mierze przebieg rozmów prymasa Wyszyńskiego z Gierkiem i Kanią oraz treść homilii kardynała. Utorowało to drogę do ustępstw władz i porozumienia ze strajkującymi.
Więcej możesz przeczytać w 35/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.