Samorządowa decentralizacja nie przyniosłaby skutków, gdybyśmy nie odeszli od modelu rozdętego socjalistycznego organizmu
Rok 1989 to początek odchodzenia od socjalistycznego modelu państwa, które występowało w roli wielkiego właściciela i próbowało zajmować się wszystkim, a gospodarką w szczególności. Ramowe, makroekonomiczne, a także szczegółowe decyzje gospodarcze podejmował aparat urzędniczo-polityczny. Upaństwowienie i upolitycznienie gospodarki skazały kraj na wolny rozwój, doprowadzając w końcu do kryzysu. Polska oddaliła się od krajów, w których państwo koncentruje swoją działalność na realizacji zadań podstawowych, takich jak stanowienie i egzekwowanie dobrego, jednolitego prawa, obrona narodowa, bezpieczeństwo itp.
Jeżeli państwo wyraźnie wychodzi poza te ramy, które stanowią niezbywalny rdzeń jego działalności, to zadania podstawowe zaczyna realizować źle. W "przerośniętym" państwie nie ma również miejsca dla demokracji. Nie można bowiem trwale utrzymać demokracji w polityce i socjalizmu w gospodarce. Między jednym i drugim występują nieusuwalne sprzeczności. Wcześniej czy później albo demokracja pada w polityce, albo w gospodarce odstępuje się od socjalizmu. To właśnie dlatego socjalistyczne prawo ograniczało tworzenie firm prywatnych; ich rozwój prowadziłby nieuchronnie do przechodzenia na tory gospodarki prywatnej, a więc kapitalistycznej.
Model, który odziedziczyliśmy w 1989 r., wymagał i nadal wymaga reform. Dzielę je na dwa typy. Pierwszy to reformy polegające na wycofywaniu się urzędników z zarządzania takimi obszarami, którymi żadne państwo dobrze zarządzać nie może, i na ograniczaniu jego prerogatyw jedynie do zadań, które stanowią niezbywalny obowiązek państwa. Ten typ reform nazywam reformowaniem zakresu. Drugi typ reform to reformy struktur i procedur. Między tymi typami reform występują sprzężenia. Najbliższy, najbardziej aktualny przykład to samorządowa decentralizacja. Ta reforma to typowa reforma struktur. Nie przyniosłaby jednak skutków, gdyby nie była poprzedzona reformą zakresu, tzn. gdybyśmy wcześniej nie odeszli od modelu rozdętego socjalistycznego organizmu. Gdyby ten model został utrzymany, gdyby państwo nie oddało gospodarki ludziom, to usamorządowienie oznaczałoby, że mielibyśmy więcej szczebli socjalizmu: gminny, powiatowy i wojewódzki.
Dlatego też reformy zakresu muszą być pierwotne i są najważniejsze. Trzeba je dokończyć. Główne reformy zakresu to prywatyzacja i ograniczanie zakresu redystrybucji dochodów przez budżet. Prywatyzacja jest często traktowana jak swego rodzaju zabieg technokratyczny. To wielkie nieporozumienie. Prywatyzacja jest bowiem fundamentalną reformą ustrojową gospodarki i zarazem państwa. Bałamutna jest próba przeciwstawienia tych dwóch typów reform. Najważniejsze reformy gospodarki są jednocześnie reformami państwa, bo sprowadzają zakres jego działalności do rozmiarów umożliwiających rozwój gospodarki, istnienie i dobre funkcjonowanie demokracji, ekspansję organizacji pozarządowych.
Szybka i sprawna prywatyzacja jest kluczem do rozwoju, eliminowania strat przedsiębiorstw i likwidowania w ten sposób niesprawiedliwego podziału na tych, którzy płacą podatki, składki na ZUS, opłaty ekologiczne itp., i na tych, którzy ich nie płacą. Prywatyzacja sektora państwowego tworzy też lepsze warunki dla demokracji. Likwiduje bowiem stanowiska w radach nadzorczych i zarządach, a więc eliminuje możliwości i pokusę upartyjnionego rozdawnictwa. Politycy w większym stopniu mogą się zajmować tym, co jest istotą służby państwowej: kształtowaniem jak najlepszych, jednolitych reguł dla ludzkiego działania.
Druga wielka reforma zakresu to zmniejszenie odziedziczonej wysokiej redystrybucji. Badania empiryczne wykazują, że wysoki poziom redystrybucji, czyli wysokie podatki i wydatki publiczne, utrudnia rozwój. W potocznym myśleniu za słabo kojarzy się te współ- zależności. Łatwo się domagać obniżenia podatków, trudniej przyjmować do wiadomości, że może to nastąpić wówczas, gdy ograniczy się wydatki. Jeszcze trudniej przychodzi przeciwstawienie się naciskom na ich wzrost.
Pierwszym ogniwem w łańcuchu od wysokiej redystrybucji do wolnego rozwoju są wysokie podatki. Hamują one legalną przedsiębiorczość. Mogą też prowadzić do przenoszenia krajowego kapitału za granicę oraz odpychać kapitał zagraniczny. Dlatego trudno być gospodarczym "tygrysem" z wysokimi podatkami. Jest i druga przyczyna szkodliwego wpływu wysokiej redystrybucji na tempo rozwoju. Otóż z reguły lepiej traktujemy pieniądze własne niż cudze. Im więcej zatem narodowego bochenka przechodzi przez budżet, tym więcej jest do wydawania cudzych pieniędzy, pieniędzy podatników, tym niższa przeciętna racjonalność decyzji wydatkowych. Dlatego też zmniejszanie zakresu odziedziczonej wysokiej redystrybucji, czyli swego rodzaju prywatyzacja dochodów i wydatków, jest inwestycją w rozwój.
Jeżeli państwo wyraźnie wychodzi poza te ramy, które stanowią niezbywalny rdzeń jego działalności, to zadania podstawowe zaczyna realizować źle. W "przerośniętym" państwie nie ma również miejsca dla demokracji. Nie można bowiem trwale utrzymać demokracji w polityce i socjalizmu w gospodarce. Między jednym i drugim występują nieusuwalne sprzeczności. Wcześniej czy później albo demokracja pada w polityce, albo w gospodarce odstępuje się od socjalizmu. To właśnie dlatego socjalistyczne prawo ograniczało tworzenie firm prywatnych; ich rozwój prowadziłby nieuchronnie do przechodzenia na tory gospodarki prywatnej, a więc kapitalistycznej.
Model, który odziedziczyliśmy w 1989 r., wymagał i nadal wymaga reform. Dzielę je na dwa typy. Pierwszy to reformy polegające na wycofywaniu się urzędników z zarządzania takimi obszarami, którymi żadne państwo dobrze zarządzać nie może, i na ograniczaniu jego prerogatyw jedynie do zadań, które stanowią niezbywalny obowiązek państwa. Ten typ reform nazywam reformowaniem zakresu. Drugi typ reform to reformy struktur i procedur. Między tymi typami reform występują sprzężenia. Najbliższy, najbardziej aktualny przykład to samorządowa decentralizacja. Ta reforma to typowa reforma struktur. Nie przyniosłaby jednak skutków, gdyby nie była poprzedzona reformą zakresu, tzn. gdybyśmy wcześniej nie odeszli od modelu rozdętego socjalistycznego organizmu. Gdyby ten model został utrzymany, gdyby państwo nie oddało gospodarki ludziom, to usamorządowienie oznaczałoby, że mielibyśmy więcej szczebli socjalizmu: gminny, powiatowy i wojewódzki.
Dlatego też reformy zakresu muszą być pierwotne i są najważniejsze. Trzeba je dokończyć. Główne reformy zakresu to prywatyzacja i ograniczanie zakresu redystrybucji dochodów przez budżet. Prywatyzacja jest często traktowana jak swego rodzaju zabieg technokratyczny. To wielkie nieporozumienie. Prywatyzacja jest bowiem fundamentalną reformą ustrojową gospodarki i zarazem państwa. Bałamutna jest próba przeciwstawienia tych dwóch typów reform. Najważniejsze reformy gospodarki są jednocześnie reformami państwa, bo sprowadzają zakres jego działalności do rozmiarów umożliwiających rozwój gospodarki, istnienie i dobre funkcjonowanie demokracji, ekspansję organizacji pozarządowych.
Szybka i sprawna prywatyzacja jest kluczem do rozwoju, eliminowania strat przedsiębiorstw i likwidowania w ten sposób niesprawiedliwego podziału na tych, którzy płacą podatki, składki na ZUS, opłaty ekologiczne itp., i na tych, którzy ich nie płacą. Prywatyzacja sektora państwowego tworzy też lepsze warunki dla demokracji. Likwiduje bowiem stanowiska w radach nadzorczych i zarządach, a więc eliminuje możliwości i pokusę upartyjnionego rozdawnictwa. Politycy w większym stopniu mogą się zajmować tym, co jest istotą służby państwowej: kształtowaniem jak najlepszych, jednolitych reguł dla ludzkiego działania.
Druga wielka reforma zakresu to zmniejszenie odziedziczonej wysokiej redystrybucji. Badania empiryczne wykazują, że wysoki poziom redystrybucji, czyli wysokie podatki i wydatki publiczne, utrudnia rozwój. W potocznym myśleniu za słabo kojarzy się te współ- zależności. Łatwo się domagać obniżenia podatków, trudniej przyjmować do wiadomości, że może to nastąpić wówczas, gdy ograniczy się wydatki. Jeszcze trudniej przychodzi przeciwstawienie się naciskom na ich wzrost.
Pierwszym ogniwem w łańcuchu od wysokiej redystrybucji do wolnego rozwoju są wysokie podatki. Hamują one legalną przedsiębiorczość. Mogą też prowadzić do przenoszenia krajowego kapitału za granicę oraz odpychać kapitał zagraniczny. Dlatego trudno być gospodarczym "tygrysem" z wysokimi podatkami. Jest i druga przyczyna szkodliwego wpływu wysokiej redystrybucji na tempo rozwoju. Otóż z reguły lepiej traktujemy pieniądze własne niż cudze. Im więcej zatem narodowego bochenka przechodzi przez budżet, tym więcej jest do wydawania cudzych pieniędzy, pieniędzy podatników, tym niższa przeciętna racjonalność decyzji wydatkowych. Dlatego też zmniejszanie zakresu odziedziczonej wysokiej redystrybucji, czyli swego rodzaju prywatyzacja dochodów i wydatków, jest inwestycją w rozwój.
Więcej możesz przeczytać w 43/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.