Przez cztery lata rządów nie udało się lewicy osiągnąć tego, co rząd premiera Jerzego Buzka przygotował i przeprowadził w ciągu roku
Niedziela 11 października 1998 r. stała się cezurą w historii Polski i historii polskiej demokracji. Po dziewięciu latach od upadku komunizmu rząd AWS i UW doprowadził do autentycznej decentralizacji poprzez oddanie kompetencji i finansów w ręce władz lokalnych. Wprowadziliśmy reformę, o której tak wiele mówiła poprzednia koalicja SLD-PSL, a której tak bardzo się bała, by nie stracić poparcia wśród swojego elektoratu. To między innymi "aktywność" dzisiejszej opozycji przyniosła taki, a nie inny wynik ostatnich wyborów parlamentarnych.
Przez cztery lata rządów nie udało się lewicy osiągnąć tego, co rząd premiera Jerzego Buzka przygotował i przeprowadził w ciągu roku od wygranych przez AWS wyborów parlamentarnych. Mimo oskarżania koalicji o niekompetencję i stałego sprzeciwu SLD na zasadzie "nie, bo nie", rządowi udało się przygotować najważniejszą reformę ustrojową III Rzeczypospolitej. AWS nie bała się podjąć decyzji trudnych, bo do takich na pewno należało ustalenie liczby województw. Miasta tracące status wojewódzkich w wielu wypadkach sprzeciwiały się propozycjom rządowym, bojąc się utraty przywilejów. Niejednokrotnie w sprzeciwie tym dużą rolę odgrywały względy ambicjonalne, podsycane przez liderów i polityków sojuszu. Opozycja wykorzystała sprzeciw kilku miast wojewódzkich do "autobusowej" kampanii wyborczej skierowanej wyłącznie do niezadowolonych. Mimo tych wszystkich sporów, gier w liczby, ataków na koalicję i różnicy zdań w samej koalicji, udało się osiągnąć kompromis, którego efektem stała się wyborcza niedziela, kiedy to sami Polacy mogli zdecydować, kto będzie ich reprezentował w samorządach.
W moich poprzednich felietonach namawiałem do licznego uczestnictwa w wyborach. Wiadomo już, przynajmniej szacunkowo, że wzięło w nich udział ok. 40 proc. uprawnionych do głosowania. Do wyborów poszli ci, którym nie jest obojętna kwestia przyszłości Polski. Ważne, że oddali swój głos i zdecydowali się aktywnie uczestniczyć w przeobrażeniach naszego kraju. Chciałbym im wszystkim za to podziękować. To oni mają prawo do oceniania w przyszłości swoich radnych.
W powyborczych rozrachunkach nie możemy jednak zapominać o tych, którzy z tych czy innych powodów zostali w domu. Do zmniejszenia frekwencji przyczyniły się niewątpliwie ciągłe ataki na reformę i jej autorów. Agresywna kampania SLD , wymierzona w rząd i AWS, podsycanie niezadowolenia niektórych grup elektoratu - to wszystko wpłynęło na zmniejszenie liczby głosujących. A im mniejsza będzie frekwencja, tym notowania SLD lepsze. Inna rzecz, że demokracja to również nieskrępowana możliwość wyboru: także między chęcią wpływania na życie publiczne a chęcią pozostawania w domowych pieleszach. Nieobecni jednak nigdy nie mają racji.
Negatywną rolę odegrała w kampanii publiczna telewizja, której kierownictwo targowało się o obecność informacji o reformach ustrojowych na antenie i przekształciło główny program informacyjny w tubę opozycji. Telewizja publiczna w ogóle nie była zainteresowana tym, by społeczeństwo stało się bardziej obywatelskie, a to, co działo się w telewizji podczas wyborów, uświadamia mi po raz kolejny konieczność zmian, które zapewnią publiczny i społeczny charakter telewizji.
Do zmniejszenia frekwencji wyborczej przyczyniły się niewątpliwie ciągłe ataki na reformę samorządową i jej autorów
Padają dziś pytania, kto jest prawdziwym zwycięzcą tych wyborów - AWS czy SLD? Mimo że - według wstępnych danych - oba ugrupowania wypadły podobnie, na prawdziwego zwycięzcę tych wyborów przyjdzie nam jeszcze poczekać do czasu zawiązania powyborczych sojuszy. Wtedy właśnie okaże się, kto tak naprawdę wygrał wybory. Pewne jest, że mimo podejmowania przez rząd wielu trudnych decyzji, AWS nadal cieszy się bardzo dużym poparciem społecznym. Świadczą o tym bardzo dobre wyniki akcji w wyborach do rad powiatowych. Jednocześnie okazało się, że małe poparcie zyskały w tych wyborach lokalne komitety mieszkańców. Można to tłumaczyć tym, że ludzie kandydujący z dużych zwycięskich ugrupowań też wywodzą się ze społeczności lokalnych i są osadzeni w swoim środowisku.
Misja mojego ministerstwa, tzn. przygotowanie i wprowadzenie w życie reformy administracyjnej kraju, została w pewien sposób zakończona. Wyzwanie stoi teraz przed nowo wybranymi samorządowcami. Oddaliśmy władzę w ich ręce, jak obiecaliśmy w naszym programie wyborczym. Zwycięstwo AWS w wyborach samorządowych jest przedłużeniem zaufania, jakim obdarzyli nas rok temu nasi wyborcy. Mimo że startowaliśmy z pozycji ugrupowania sprawującego władzę, tworzącego rząd i biorącego odpowiedzialność za swoje decyzje, co dotychczas w Polsce wiązało się ze słabym wynikiem wyborczym, osiągnęliśmy rezultat pozwalający mówić o zwycięstwie naszych kandydatów na radnych. Dotyczy to wszystkich szczebli samorządów, a zwłaszcza rad powiatowych, które odegrają najważniejszą rolę w tworzeniu nowego ustroju państwowego. To optymistyczne. Odwaga, wyobraźnia, poczucie odpowiedzialności zaczynają w III Rzeczypospolitej popłacać.
Przegranymi tych wyborów okazały się ugrupowania małe. Zjednoczona prawica jest po raz kolejny zwycięzcą wyborów i ma już swój stały elektorat. Ze względu na duże poparcie wśród osób młodych będzie on z pewnością rósł. Nie można tego powiedzieć o naszych przeciwnikach. Podział elektoratu na dwa duże bloki partyjne świadczy również o wykrystalizowaniu się polskiej sceny politycznej.
A tak naprawdę, czy w tych wyborach zwycięzcami są ugrupowania polityczne? Czy nie powinniśmy raczej powiedzieć, że zwyciężyło społeczeństwo obywatelskie, że Polska ma wreszcie szansę, by się stać państwem nowoczesnym? Wielkim zwycięzcą tych wyborów jest po prostu nasz kraj. Pragnąłbym, aby powszechna świadomość tego faktu jak najrychlej dotarła do Polski gminnej, powiatowej i wojewódzkiej.
Przez cztery lata rządów nie udało się lewicy osiągnąć tego, co rząd premiera Jerzego Buzka przygotował i przeprowadził w ciągu roku od wygranych przez AWS wyborów parlamentarnych. Mimo oskarżania koalicji o niekompetencję i stałego sprzeciwu SLD na zasadzie "nie, bo nie", rządowi udało się przygotować najważniejszą reformę ustrojową III Rzeczypospolitej. AWS nie bała się podjąć decyzji trudnych, bo do takich na pewno należało ustalenie liczby województw. Miasta tracące status wojewódzkich w wielu wypadkach sprzeciwiały się propozycjom rządowym, bojąc się utraty przywilejów. Niejednokrotnie w sprzeciwie tym dużą rolę odgrywały względy ambicjonalne, podsycane przez liderów i polityków sojuszu. Opozycja wykorzystała sprzeciw kilku miast wojewódzkich do "autobusowej" kampanii wyborczej skierowanej wyłącznie do niezadowolonych. Mimo tych wszystkich sporów, gier w liczby, ataków na koalicję i różnicy zdań w samej koalicji, udało się osiągnąć kompromis, którego efektem stała się wyborcza niedziela, kiedy to sami Polacy mogli zdecydować, kto będzie ich reprezentował w samorządach.
W moich poprzednich felietonach namawiałem do licznego uczestnictwa w wyborach. Wiadomo już, przynajmniej szacunkowo, że wzięło w nich udział ok. 40 proc. uprawnionych do głosowania. Do wyborów poszli ci, którym nie jest obojętna kwestia przyszłości Polski. Ważne, że oddali swój głos i zdecydowali się aktywnie uczestniczyć w przeobrażeniach naszego kraju. Chciałbym im wszystkim za to podziękować. To oni mają prawo do oceniania w przyszłości swoich radnych.
W powyborczych rozrachunkach nie możemy jednak zapominać o tych, którzy z tych czy innych powodów zostali w domu. Do zmniejszenia frekwencji przyczyniły się niewątpliwie ciągłe ataki na reformę i jej autorów. Agresywna kampania SLD , wymierzona w rząd i AWS, podsycanie niezadowolenia niektórych grup elektoratu - to wszystko wpłynęło na zmniejszenie liczby głosujących. A im mniejsza będzie frekwencja, tym notowania SLD lepsze. Inna rzecz, że demokracja to również nieskrępowana możliwość wyboru: także między chęcią wpływania na życie publiczne a chęcią pozostawania w domowych pieleszach. Nieobecni jednak nigdy nie mają racji.
Negatywną rolę odegrała w kampanii publiczna telewizja, której kierownictwo targowało się o obecność informacji o reformach ustrojowych na antenie i przekształciło główny program informacyjny w tubę opozycji. Telewizja publiczna w ogóle nie była zainteresowana tym, by społeczeństwo stało się bardziej obywatelskie, a to, co działo się w telewizji podczas wyborów, uświadamia mi po raz kolejny konieczność zmian, które zapewnią publiczny i społeczny charakter telewizji.
Do zmniejszenia frekwencji wyborczej przyczyniły się niewątpliwie ciągłe ataki na reformę samorządową i jej autorów
Padają dziś pytania, kto jest prawdziwym zwycięzcą tych wyborów - AWS czy SLD? Mimo że - według wstępnych danych - oba ugrupowania wypadły podobnie, na prawdziwego zwycięzcę tych wyborów przyjdzie nam jeszcze poczekać do czasu zawiązania powyborczych sojuszy. Wtedy właśnie okaże się, kto tak naprawdę wygrał wybory. Pewne jest, że mimo podejmowania przez rząd wielu trudnych decyzji, AWS nadal cieszy się bardzo dużym poparciem społecznym. Świadczą o tym bardzo dobre wyniki akcji w wyborach do rad powiatowych. Jednocześnie okazało się, że małe poparcie zyskały w tych wyborach lokalne komitety mieszkańców. Można to tłumaczyć tym, że ludzie kandydujący z dużych zwycięskich ugrupowań też wywodzą się ze społeczności lokalnych i są osadzeni w swoim środowisku.
Misja mojego ministerstwa, tzn. przygotowanie i wprowadzenie w życie reformy administracyjnej kraju, została w pewien sposób zakończona. Wyzwanie stoi teraz przed nowo wybranymi samorządowcami. Oddaliśmy władzę w ich ręce, jak obiecaliśmy w naszym programie wyborczym. Zwycięstwo AWS w wyborach samorządowych jest przedłużeniem zaufania, jakim obdarzyli nas rok temu nasi wyborcy. Mimo że startowaliśmy z pozycji ugrupowania sprawującego władzę, tworzącego rząd i biorącego odpowiedzialność za swoje decyzje, co dotychczas w Polsce wiązało się ze słabym wynikiem wyborczym, osiągnęliśmy rezultat pozwalający mówić o zwycięstwie naszych kandydatów na radnych. Dotyczy to wszystkich szczebli samorządów, a zwłaszcza rad powiatowych, które odegrają najważniejszą rolę w tworzeniu nowego ustroju państwowego. To optymistyczne. Odwaga, wyobraźnia, poczucie odpowiedzialności zaczynają w III Rzeczypospolitej popłacać.
Przegranymi tych wyborów okazały się ugrupowania małe. Zjednoczona prawica jest po raz kolejny zwycięzcą wyborów i ma już swój stały elektorat. Ze względu na duże poparcie wśród osób młodych będzie on z pewnością rósł. Nie można tego powiedzieć o naszych przeciwnikach. Podział elektoratu na dwa duże bloki partyjne świadczy również o wykrystalizowaniu się polskiej sceny politycznej.
A tak naprawdę, czy w tych wyborach zwycięzcami są ugrupowania polityczne? Czy nie powinniśmy raczej powiedzieć, że zwyciężyło społeczeństwo obywatelskie, że Polska ma wreszcie szansę, by się stać państwem nowoczesnym? Wielkim zwycięzcą tych wyborów jest po prostu nasz kraj. Pragnąłbym, aby powszechna świadomość tego faktu jak najrychlej dotarła do Polski gminnej, powiatowej i wojewódzkiej.
Więcej możesz przeczytać w 43/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.