Politykowi aspirującemu do prezydentury nie przystoją chwyty ulicznego przekupnia
Spośród kandydatów na prezydenta najwięcej o uczciwości i przyzwoitości mówi Andrzej Olechowski. Robi to bardzo sugestywnie, na miarę swojego dużego talentu medialnego. Słucha się tych deklaracji z przyjemnością, bo uczciwość jest w naszym politycznym światku niczym papier toaletowy za realnego socjalizmu: towarem pierwszej potrzeby, ale bardzo trudnym do zdobycia. Świadczą o tym najlepiej badania opinii publicznej, według których ludzie lokują polityków wśród zawodów najmniej etycznych i nie zasługujących na zaufanie. Ta druzgocąca opinia bierze się przede wszystkim z przekonania, że polityk co innego mówi, a co innego robi.
Wiele wskazuje na to, że tak też - niestety - postępuje drapujący się na polskiego Katona Olechowski. Jego sztab umieścił w Polsacie płatną reklamę wyborczą, chociaż ustawa o wyborze prezydenta RP wyraźnie stwierdza, że takie audycje mogą być nadawane "wyłącznie od 15. dnia przed dniem wyborów do dnia zakończenia kampanii wyborczej". Powołując się na ten zapis, czuwająca nad prawidłowym przebiegiem kampanii Państwowa Komisja Wyborcza oficjalnie uznała, że komitet Olechowskiego naruszył przepisy ordynacji prezydenckiej.
Wydawałoby się, że po takim orzeczeniu sztabowcom i ich chlebodawcy nie pozostało nic innego jak przeproszenie za incydent i zrezygnowanie z naruszających prawo chwytów reklamowych. Tymczasem wykłócają się oni o przyznanie im racji. Nie zważając na oczywiste zapisy ustawowe i orzeczenie PKW, usiłują wmówić opinii publicznej, że nie złamali prawa, tylko wykorzystali zawartą w nim lukę, czyli zachowali się jak firmy reklamujące "mocne" piwo bezalkoholowe i "łódkę Bols".
I to właśnie w całej historii jest najbardziej żenujące. Każdemu kandydatowi na prezydenta - nawet uważającemu się za najdoskonalszego - może się przytrafić fałszywy ruch. Omylność jest przecież rzeczą ludzką i nie sposób jej nie wybaczyć, kiedy winowajca uczciwie przyznaje się do błędu. Nie może jednak liczyć na wyrozumiałość sprawca złapany na gorącym uczynku, który usiłuje się wykpić od odpowiedzialności. Politykowi aspirującemu do prezydentury nie przystoją chwyty z arsenału ulicznego przekupnia. Jeśli przyjmie taką postawę, ryzykuje, że ilekroć będzie się domagać uczciwości w życiu publicznym, spora część opinii odpowie słowami pana Zagłoby: "Diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni".
Wiele wskazuje na to, że tak też - niestety - postępuje drapujący się na polskiego Katona Olechowski. Jego sztab umieścił w Polsacie płatną reklamę wyborczą, chociaż ustawa o wyborze prezydenta RP wyraźnie stwierdza, że takie audycje mogą być nadawane "wyłącznie od 15. dnia przed dniem wyborów do dnia zakończenia kampanii wyborczej". Powołując się na ten zapis, czuwająca nad prawidłowym przebiegiem kampanii Państwowa Komisja Wyborcza oficjalnie uznała, że komitet Olechowskiego naruszył przepisy ordynacji prezydenckiej.
Wydawałoby się, że po takim orzeczeniu sztabowcom i ich chlebodawcy nie pozostało nic innego jak przeproszenie za incydent i zrezygnowanie z naruszających prawo chwytów reklamowych. Tymczasem wykłócają się oni o przyznanie im racji. Nie zważając na oczywiste zapisy ustawowe i orzeczenie PKW, usiłują wmówić opinii publicznej, że nie złamali prawa, tylko wykorzystali zawartą w nim lukę, czyli zachowali się jak firmy reklamujące "mocne" piwo bezalkoholowe i "łódkę Bols".
I to właśnie w całej historii jest najbardziej żenujące. Każdemu kandydatowi na prezydenta - nawet uważającemu się za najdoskonalszego - może się przytrafić fałszywy ruch. Omylność jest przecież rzeczą ludzką i nie sposób jej nie wybaczyć, kiedy winowajca uczciwie przyznaje się do błędu. Nie może jednak liczyć na wyrozumiałość sprawca złapany na gorącym uczynku, który usiłuje się wykpić od odpowiedzialności. Politykowi aspirującemu do prezydentury nie przystoją chwyty z arsenału ulicznego przekupnia. Jeśli przyjmie taką postawę, ryzykuje, że ilekroć będzie się domagać uczciwości w życiu publicznym, spora część opinii odpowie słowami pana Zagłoby: "Diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni".
Więcej możesz przeczytać w 35/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.