Kto się boi lustracji?
Minister Ryszard Kalisz, prawnik prezydenta, wygrał bitwę z Trybunałem Konstytucyjnym, doprowadzając do odroczenia o tydzień orzeczenia w sprawie zgodności ustawy lustracyjnej z konstytucją. Te starania miały sprawić, że rzecznika interesu publicznego, czyli prokuratora lustracyjnego, powołałby nowy, mianowany właśnie przez prezydenta Kwaśniewskiego, prezes Sądu Najwyższego. A rzecznik interesu publicznego będzie decydował na przykład o tym, który parlamentarzysta i kiedy zostanie poddany procedurze sprawdzającej prawdziwość złożonej przed wyborami deklaracji lustracyjnej. Gdyby rzecznikiem został przeciwnik lustracji, mógłby - poczynając od niespiesznego organizowania biura - skutecznie wydłużyć procedurę tak, by konsekwencje kłamliwego oświadczenia nie dosięgły posłów obecnej kadencji. Z tego samego powodu zwolennik ustawy będzie się spieszył. Sukces ministra Kalisza szybko okazał się jednak wątpliwy: 16 października, w ostatnim dniu urzędowania, Adam Strzembosz powołał sędziego Bogusława Nizieńskiego na stanowisko rzecznika interesu publicznego. Zanim jednak rzecznika powołano, toczyła się taktyczna batalia. Początkowo wydawało się, że sprawa jest przesądzona na korzyść Kancelarii Prezydenta: prof. Strzembosz przebywał za granicą i miał wrócić w sobotę, czyli już w pierwszym dniu urzędowania nowego prezesa SN. Wrócił jednak w piątek i od razu podpisał nominację. - W tym sporze chodzi o dobre prawo - argumentuje Ryszard Kalisz. - Chodzi o osłanianie posłów, którzy z premedytacją złożyli fałszywe oświadczenia lustracyjne, licząc na to, że archiwa SB pozostaną pod kontrolą "swoich" - kontrują posłowie AWS. Dyskusję o składaniu nieprawdziwych deklaracji wywołał Janusz Pałubicki, minister-koordynator służb specjalnych, informując opinię publiczną, że część posłów nie mówiła prawdy o swoich związkach z SB. Wyszło też na jaw, że Andrzej Kapkowski, były szef UOP, sporządził notatkę sugerującą, by z częścią byłych współpracowników, tzw. kontaktami operacyjnymi, odnowiono współpracę. UOP miałby wtedy pretekst do odmowy ujawnienia dotyczących ich akt. Cały czas toczyła się więc gra o los grupy posłów, którzy złamali prawo, kłamiąc na temat swojej przeszłości. Temu służyły próby wyłączenia z lustracji współpracowników wywiadu i kontrwywiadu PRL, czyli głównie osób wyjeżdżających na zagraniczne stypendia i staże - przede wszystkim członków PZPR, ZSMP i ZSP. Temu służyły propozycje udostępnienia teczek SB wszystkim obywatelom - przyjęta ustawa takie prawo daje tylko pokrzywdzonym - co praktycznie uniemożliwiłoby efektywną pracę Instytutowi Pamięci Narodowej i nie pozwoliłoby zlustrować w pierwszej kolejności elit politycznych. Okazało się także, iż lustracja może podzielić nawet Sojusz Lewicy Demokratycznej i SdRP. Zwolennicy Leszka Millera w partii, głównie działacze terenowi, nie kryli, że to nie oni jeździli w czasach PRL na Zachód. Sprawa dotyczyłaby raczej osób związanych z poprzednim kierownictwem socjaldemokracji, a wtedy partią kierowali Aleksander Kwaśniewski i Józef Oleksy. Minister Ryszard Kalisz stwierdził, że jest oburzony ostatnią decyzją Adama Strzembosza. Aleksander Kwaśniewski przekonuje, że ten ruch szkodzi ustawie lustracyjnej. Lech Gardocki, nowy prezes Sądu Najwyższego, "jest zasmucony". Nominacji sędziego Nizieńskiego przez Adama Strzembosza broni natomiast premier Jerzy Buzek. - Wydaje się, że decyzja prof. Strzembosza została wymuszona bezczelnymi, obstrukcyjnymi działaniami prezydenckiego prawnika, blokującymi rozpoczęcie lustracji - mówi poseł Konstanty Miodowicz, członek sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Adam Strzembosz tłumaczy, że powołanie rzecznika było jego obowiązkiem, zaś nowy prezes SN powinien być zadowolony, że "zdjęto z niego to brzemię". - To byłby skandal, gdyby nowy prezes SN już na początku został wprzęgnięty w politykę. Powinien być jak najbardziej bezstronny. Wyznaczenie rzecznika interesu publicznego przez nowego prezesa SN sprawiłoby, że zostałby on zaklasyfikowany po jednej ze stron sporu lustracyjnego - tłumaczy Marek Biernacki, poseł AWS. - Jeśli założyć, że wypowiedzi prezesa Gardockiego przeciwko decyzji Strzembosza nie są wynikiem urażonej ambicji, trzeba przyjąć, że stanął on po jednej stronie sporu - dodaje poseł Miodowicz. Tryb powoływania rzecznika interesu publicznego był kwestionowany we wniosku Aleksandra Kwaśniewskiego do Trybunału Konstytucyjnego. Prezydent uznał także, że ustawa lustracyjna narusza konstytucyjne prawo do ochrony życia prywatnego, bowiem osoba składająca wniosek o zlustrowanie posła nie musi go o tym informować. Prezydent martwił się także, że stwierdzenie przez sąd lustracyjny nieprawdziwości złożonego oświadczenia pociągnie za sobą utratę stanowiska bądź zawodu, czyli naruszy konstytucyjną zasadę równości obywateli wobec prawa. Ustawodawcy chodziło jednak o to, że samo złożenie fałszywej deklaracji jest naruszeniem prawa, które pociąga za sobą kolejne skutki prawne - z utratą stanowiska włącznie. To składający nieprawdziwe oświadczenie uruchamia więc całą procedurę prawną.
Więcej możesz przeczytać w 43/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.