Niewytłumaczalne było przedłużanie przez KRRiTV konkursu na nowe telewizje ponadregionalne
- Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji ma zły okres w swojej działalności. Powstaje wrażenie, jakby niektórzy członkowie rady byli przekonani, że ich praca polega na pilnowaniu interesów własnego środowiska politycznego. Tymczasem krajowa rada powinna być siłą kreującą pozytywne procesy na rynku mediów. Powinna być aktywna, dynamiczna i kreatywna. Powinna ingerować w wypadku zmian kapitałowych, a także doprowadzić do przejrzystości procesu koncesyjnego.
Katalog zarzutów pod adresem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji jest obszerny. W toku sejmowej debaty nad przyjęciem sprawozdania rady z działalności za 1997 r. przedstawiciele wszystkich klubów krytykowali ją. Podkreślano m.in. brak nadzoru rady nad reformą strukturalną i finansową w Telewizji Polskiej SA. Zarzucano też brak dbałości o dobro interesu publicznego. Później jednak przedstawiciele SLD, UW i PSL głosowali za przyjęciem sprawozdania. Działania tej koalicji wspólnego interesu na razie skutecznie blokują potrzebne zmiany w sposobie funkcjonowania rynku mediów. KRRiTV ma pośredni wpływ nie tylko na nadawców publicznych, lecz poprzez politykę koncesyjną decyduje o rynku mediów komercyjnych i społecznych. Niewytłumaczalne było przedłużanie do prawie dwóch lat konkursu na nowe telewizje ponadregionalne, czego prawdziwą przyczyną były zakulisowe targi sił politycznych, dysponujących większością w radzie. Wyroki Naczelnego Sądu Administracyjnego zakwestionowały jednak wyniki tego "konkursu". Przypomnijmy też, że - mimo ciągłych sprzeciwów - KRRiTV jest dość spolegliwa w karaniu nadawców za emitowanie programów demoralizujących, zawierających treści pornograficzne i propagujących przemoc - wciąż toleruje tę sytuację. Sprawa dotyczy znanych stacji komercyjnych. Bardzo groźnym zjawiskiem jest podporządkowanie Telewizji Polskiej trzem siłom politycznym - SLD, PSL i UW. Przede wszystkim z tych ugrupowań wywodzą się powołani przez krajową radę członkowie rad nadzorczych Telewizji Polskiej i Polskiego Radia. Mają oni obecnie absolutną większość, nadreprezentatywność. Czyż nie jest oczywiste, że telewizja publiczna w takiej sytuacji nie może odgrywać roli bezstronnego nadawcy, który powinien "rzetelnie ukazywać całą różnorodność wydarzeń i zjawisk w kraju i za granicą", "sprzyjać swobodnemu kształtowaniu się poglądów obywateli oraz formowaniu się opinii publicznej" i "umożliwiać obywatelom i ich organizacjom uczestniczenie w życiu publicznym poprzez prezentowanie zróżnicowanych poglądów i stanowisk oraz wykonywanie prawa do kontroli i krytyki społecznej" (art. 21 ustawy o radiofonii i telewizji)? Pomimo wielu deklaracji i zapewnień decydentów, Telewizja Polska nie odzwierciedla wszystkich opcji światopoglądowych i kulturowych obecnych w społeczeństwie. Skoro takie są skutki działalności KRRiTV, to znaczy, że w istotny sposób utrudnia ona tworzenie ładu medialnego w Polsce. Dlatego trudno się dziwić psychologicznym uwarunkowaniom grupy posłów AWS, którzy - być może przy pewnej dyskusyjności zapowiadanych posunięć - chcą wpłynąć na poprawę sytuacji w mediach. Pomysł skierowania wniosku do Trybunału Stanu wzbudza mieszane uczucia, ale taki wniosek jest opracowywany. To jednak działanie doraźne. Środowiska zajmujące się problematyką medialną dostrzegają konieczność stworzenia całkowicie nowej ustawy o radiofonii i telewizji na miarę potrzeb XXI wieku. Już dziś w Polsce zaczyna się mówić o budowaniu tzw. platformy cyfrowej. Ten system jest dużym wyzwaniem dla społeczeństwa, a przed ustawodawcami stawia wiele całkowicie nowych kwestii strukturalnych, organizacyjnych, prawnych i finansowych. Wymaga od organu państwowego, właściwego w sprawach radiofonii i telewizji, ogarnięcia swoim działaniem całokształtu rynku medialnego, informatycznego i telekomunikacyjnego. W sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu rozpoczęto już przygotowania do pracy nad nowym prawem.
Katalog zarzutów pod adresem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji jest obszerny. W toku sejmowej debaty nad przyjęciem sprawozdania rady z działalności za 1997 r. przedstawiciele wszystkich klubów krytykowali ją. Podkreślano m.in. brak nadzoru rady nad reformą strukturalną i finansową w Telewizji Polskiej SA. Zarzucano też brak dbałości o dobro interesu publicznego. Później jednak przedstawiciele SLD, UW i PSL głosowali za przyjęciem sprawozdania. Działania tej koalicji wspólnego interesu na razie skutecznie blokują potrzebne zmiany w sposobie funkcjonowania rynku mediów. KRRiTV ma pośredni wpływ nie tylko na nadawców publicznych, lecz poprzez politykę koncesyjną decyduje o rynku mediów komercyjnych i społecznych. Niewytłumaczalne było przedłużanie do prawie dwóch lat konkursu na nowe telewizje ponadregionalne, czego prawdziwą przyczyną były zakulisowe targi sił politycznych, dysponujących większością w radzie. Wyroki Naczelnego Sądu Administracyjnego zakwestionowały jednak wyniki tego "konkursu". Przypomnijmy też, że - mimo ciągłych sprzeciwów - KRRiTV jest dość spolegliwa w karaniu nadawców za emitowanie programów demoralizujących, zawierających treści pornograficzne i propagujących przemoc - wciąż toleruje tę sytuację. Sprawa dotyczy znanych stacji komercyjnych. Bardzo groźnym zjawiskiem jest podporządkowanie Telewizji Polskiej trzem siłom politycznym - SLD, PSL i UW. Przede wszystkim z tych ugrupowań wywodzą się powołani przez krajową radę członkowie rad nadzorczych Telewizji Polskiej i Polskiego Radia. Mają oni obecnie absolutną większość, nadreprezentatywność. Czyż nie jest oczywiste, że telewizja publiczna w takiej sytuacji nie może odgrywać roli bezstronnego nadawcy, który powinien "rzetelnie ukazywać całą różnorodność wydarzeń i zjawisk w kraju i za granicą", "sprzyjać swobodnemu kształtowaniu się poglądów obywateli oraz formowaniu się opinii publicznej" i "umożliwiać obywatelom i ich organizacjom uczestniczenie w życiu publicznym poprzez prezentowanie zróżnicowanych poglądów i stanowisk oraz wykonywanie prawa do kontroli i krytyki społecznej" (art. 21 ustawy o radiofonii i telewizji)? Pomimo wielu deklaracji i zapewnień decydentów, Telewizja Polska nie odzwierciedla wszystkich opcji światopoglądowych i kulturowych obecnych w społeczeństwie. Skoro takie są skutki działalności KRRiTV, to znaczy, że w istotny sposób utrudnia ona tworzenie ładu medialnego w Polsce. Dlatego trudno się dziwić psychologicznym uwarunkowaniom grupy posłów AWS, którzy - być może przy pewnej dyskusyjności zapowiadanych posunięć - chcą wpłynąć na poprawę sytuacji w mediach. Pomysł skierowania wniosku do Trybunału Stanu wzbudza mieszane uczucia, ale taki wniosek jest opracowywany. To jednak działanie doraźne. Środowiska zajmujące się problematyką medialną dostrzegają konieczność stworzenia całkowicie nowej ustawy o radiofonii i telewizji na miarę potrzeb XXI wieku. Już dziś w Polsce zaczyna się mówić o budowaniu tzw. platformy cyfrowej. Ten system jest dużym wyzwaniem dla społeczeństwa, a przed ustawodawcami stawia wiele całkowicie nowych kwestii strukturalnych, organizacyjnych, prawnych i finansowych. Wymaga od organu państwowego, właściwego w sprawach radiofonii i telewizji, ogarnięcia swoim działaniem całokształtu rynku medialnego, informatycznego i telekomunikacyjnego. W sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu rozpoczęto już przygotowania do pracy nad nowym prawem.
Więcej możesz przeczytać w 44/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.