Stały Międzynarodowy Sąd Karny stanie się trybunałem ludzkości
17 lipca 1998 r. dzienniki telewizyjne pokazały obrazy rzadko oglądane w świecie oficjalnej polityki. Oto setki dyplomatów i działaczy życia publicznego z całego świata skakało z radości, ściskało się, krzyczało i entuzjastycznie biło brawo chwilę po tym, jak w sali posiedzeń Konferencji Traktatowej, zwołanej w celu powołania Stałego Międzynarodowego Sądu Karnego (SMSK), odczytano wyniki ostatecznego głosowania. Po pięciu tygodniach trudnych obrad w rzymskim budynku ONZ delegacje aż 120 państw wypowiedziały się za utworzeniem międzynarodowego trybunału.
Zwolennicy sądu obawiają się jednak trudności związanych z procesami ratyfikacyjnymi, które muszą poprzedzić jego utworzenie. Traktat wejdzie w życie, gdy ratyfikuje go 60 krajów, a ostateczny termin upływa 31 grudnia 2000 r. Polska delegacja głosowała "za", ale traktatu jeszcze nie podpisaliśmy. Nasze doświadczenie historyczne przemawia za powołaniem trybunału odpowiedzialnego za "globalną sprawiedliwość", ale dzisiaj bezpieczeństwo Polski jest w decydującym stopniu uzależnione od współpracy z USA. Tymczasem Amerykanie od wszystkich swoich sojuszników oczekują przynajmniej braku pośpiechu.
Organizacje pozarządowe były inicjatorami i główną siłą popychającą rządy do przeprowadzenia wieloletniego procesu przygotowawczego, a w końcu do przyjęcia traktatu o SMSK. Dobrze zdają sobie one sprawę, że w świecie dyplomacji słowa, deklaracje i podpisy łatwo tracą początkową wagę i znaczenie. Dotychczas statut rzymski podpisało 26 krajów. Asygnowanie statutu oznacza intencję jego ratyfikacji. Przeciwko powołaniu nowej instytucji opowiedziało się siedem państw: Stany Zjednoczone, Chiny, Izrael, Katar, Irak, Libia i Jemen. Wybuch radości, jaki wśród zwolenników SMSK wywołał wynik głosowania, miał jednak jeszcze jeden powód - powszechnie obawiano się, że presja, jaką po cichu wywierali przeciwnicy sądu, uniemożliwi jego powołanie lub uczyni go instytucją fasadową. Ostatecznie przeciwnicy sądu znaleźli się w nielicznej, choć silnej koalicji.
Jessie Helms, republikański przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Senatu amerykańskiego, powiedział: "Odrzucenie traktatu rzymskiego to mało. USA muszą walczyć z tym traktatem". Helms zamierza się domagać od prezydenta Clintona zapewnienia, że Stany Zjednoczone nigdy nie poprą w Radzie Bezpieczeństwa przekazania sądowi jakiejkolwiek sprawy i nie wesprą go finansowo. W tej sytuacji skuteczność trybunału może stanąć pod znakiem zapytania. Niechęć władz USA wynika m.in. z obaw, że SMSK będzie osądzał żołnierzy amerykańskich za przestępstwa popełnione w trakcie misji pokojowych ONZ lub jednostronnych interwencji zbrojnych. Rzeczywiście podczas misji pokojowej ONZ w Somalii w 1994 r. z rąk żołnierzy sił pokojowych (UNOSOM) zginęły setki cywilów, a oddziały UNPROFOR zostały oskarżone o gwałcenie kobiet i szmugiel towarów z Sarajewa. Obecnie żołnierze amerykańscy nie podlegają jurysdykcji krajów, w których pełnią służbę. Amerykanom nie odpowiada także to, że statut rzymski nie uwzględnia możliwości zablokowania dochodzenia SMSK poprzez wysunięcie weta w Radzie Bezpieczeństwa.
Sprzeciw Waszyngtonu spotkał się z krytyką ze strony koalicji organizacji pozarządowych za dążenie do bycia "ponad prawem". Świat pamięta zbrodnię żołnierzy amerykańskich w wietnamskiej wiosce My-Lai. Generalicja amerykańska twierdzi, że sprawiedliwości stało się zadość, gdyż winnych surowo ukarał sąd amerykański. Opinia międzynarodowa zaś wskazuje, że odbyło się to z wielkim opóźnieniem i tylko dzięki złamaniu zmowy milczenia przez jednego z żołnierzy, bo ofiar nie słuchano. W ferworze takich sporów giną rzeczywiste proporcje wydarzeń. Sprawcy zbrodni w My-Lai zostali mimo wszystko ukarani, podczas gdy nikt nigdy nie wytoczył procesu ludobójcom wietnamskim, którzy przez kilkadziesiąt lat bezkarnie dokonywali masowych mordów i zniewalali miliony swoich rodaków.
W związku z traktatem o SMSK powstała paradoksalna sytuacja: oto największa demokracja świata - kraj, któremu ludzkość zawdzięcza uwolnienie od zagrożenia ze strony sowieckiego "imperium zła" - znalazła się w jednym szeregu ze zdeklarowanymi złoczyńcami. To samo dotyczy Izraela: państwo najbardziej udręczonego narodu wszech czasów głosowało tak samo jak jego wrogowie.
Powstanie Stałego Międzynarodowego Sądu Karnego można porównać tylko z powołaniem do życia Organizacji Narodów Zjednoczonych w 1945 r. Nigdy od chwili utworzenia ONZ tak wiele państw nie zgodziło się dobrowolnie na ograniczenie swojej suwerenności. Choć sąd miałby ścigać przestępców indywidualnych, a nie rządy, rodzaj i skala przestępstw objętych jego jurysdykcją wskazuje, że będzie brał pod lupę zachowanie państw. Nawet wówczas, gdy któryś z krajów nie ratyfikuje traktatu powołującego sąd, jego obywatele staną przed nim, jeśli popełnią przestępstwo na terytorium innego państwa, które jest sygnatariuszem traktatu.
Przez kilka lat trwały dyskusje nad sposobem wszczynania postępowania przez SMSK. Z jednej strony, na przykład USA czy Chiny chciały zastrzec prawo do rozpatrywania spraw wyłącznie na wniosek zainteresowanego rządu czy Rady Bezpieczeństwa. Z drugiej, organizacje pozarządowe domagały się, by prokurator mógł wszczynać śledztwo również na wniosek organizacji pozarządowych i osób indywidualnych. W sporze tym zwycięstwo odniosły organizacje pozarządowe. Przestępca może jednak stanąć przed sądem dopiero wtedy, gdy wyrażą na to zgodę władze państwa, którego jest obywatelem lub w którym dokonał zbrodni. Utrudni to ściganie przestępców popełniających zbrodnie na terytorium własnego państwa.
W trakcie Konferencji Traktatowej w Rzymie z uwagą wysłuchano przedstawicieli Watykanu wypowiadających się w kwestii włączenia do statutu zbrodni określanej jako ciąża wymuszona. Organizacje kobiece podkreślały, że nieludzką zbrodnią jest pozbawienie kobiety zgwałconej możliwości usunięcia ciąży i żądały nowego zapisu. Kościół, obawiając się, że włączenie pojęcia "ciąża wymuszona" do statutu SMSK będzie miało wpływ na ustawodawstwo lokalne i doprowadzi tam do zniesienia ograniczeń prawnych wobec aborcji, stanowczo się temu przeciwstawiał. W innych sprawach Watykan popie- rał organizacje pozarządowe. "Stolica Święta apeluje do wszystkich państw, by nie stosowały kary śmierci i wyraża zadowolenie, że apel ten spotkał się z dużą aprobatą" - pisał "L?Osservatore Romano" i wskazywał, że przedstawiciele papiestwa starają się głównie o ochronę tych, którzy są szczególnie narażeni na zbrodnie wojenne - starców, kobiet i dzieci oraz ludności tubylczej, uchodźców i przesiedleńców.
Definicje zbrodni objętych jurysdykcją sądu były przedmiotem zaciekłych, wieloletnich debat. W kilku wypadkach traktat rzymski zdefiniował zbrodnie wojenne według propozycji zgłoszonych przez organizacje pozarządowe. Prawdopodobnie dlatego do katalogu zbrodni podlegających jurysdykcji SMSK weszły takie przestępstwa jak ataki na nieuzbrojonych pracowników ONZ i organizacji niosących pomoc humanitarną. Bardzo aktywne organizacje kobiece wymogły, aby gwałt, zmuszanie do prostytucji, handel kobietami i dziećmi oraz ciąża wymuszona były traktowane jako zbrodnie przeciw ludzkości i zbrodnie wojenne. Za tę ostatnią uznano także posługiwanie się w działaniach wojennych dziećmi.
Powstanie sądu między- narodowego oznacza przede wszystkim rewolucyjną zmianę stanowiska prawnego i moralnego wobec najcięższych zbrodni. Przestępstwa te nie będą już tylko wydarzeniami politycznymi, jakimi powinna się zajmować dyplomacja, lecz zbrodniami, które rządy powinny ukarać. Jeśli tego nie uczynią, obowiązek ten przejdzie na społeczność międzynarodową. Podstawowe zasady określone w statucie, takie jak ochrona praw podejrzanego i oskarżonego, zapewnienie kobietom, dzieciom i ofiarom konfliktów zbrojnych możliwości dochodzenia sprawiedliwości, rekompensaty dla ofiar zbrodni i wyłączenie kary śmierci z pewnością będą miały wpływ na wymiar sprawiedliwości wielu państw.
Stały Międzynarodowy Sąd Karny powstał w dużej mierze dzięki lobbingowi prowadzonemu przez organizacje pozarządowe, takie jak Amnesty International, ELSA, Human Rights Watch. Ich ideą było powołanie instytucji, która ma działać sprawiedliwie i skutecznie. W statucie sądu jest jednak wiele słabości. Należy do nich właśnie konieczność uzyskania przez sąd zgody państwa, którego obywatelem jest oskarżony, lub kraju, gdzie została popełniona zbrodnia. Poważne utrudnienie w ściganiu przestępców może stwarzać ograniczenie jurysdykcji wobec zbrodni wojennych. Państwa, które ratyfikują traktat rzymski, mogą przez siedem lat odmawiać oddania pod sąd zbrodniarzy będących ich obywatelami. Statut uznaje wykonywanie rozkazów za uzasadnioną motywację dopuszczenia się zbrodni. Wbrew zaleceniom organizacji pozarządowych użycia broni nuklearnej, min przeciwpiechotnych i niektórych broni laserowych nie wpisano do katalogu zbro- dni wojennych. Organizacje pozarządowe są też rozczarowane utrudnieniami we wprowadzaniu zmian do statutu. Według Amnesty International, wniesienie jakichkolwiek poprawek jest prawie niemożliwe.
Spór wokół SMSK w nowym świetle stawia stare obawy małych państw przed powstaniem nieformalnego "rządu światowego", który realizowałby globalne interesy mocarstw kosztem słabszych partnerów. Można było się spodziewać, że propozycja powołania międzynarodowego sądu wywoła wielki opór właśnie ze strony "koalicji słabych" oraz licznych organizacji pozarządowych, ostrzegających przed wzrastającą dominacją mocarstw.
Stało się zupełnie inaczej. To właśnie USA oraz Chiny są głównymi oponentami globalizacji wymiaru sprawiedliwości. Złośliwi powiedzą, że mocarstwom chodzi o taki sąd światowy, w którym one same będą prokuratorem, obrońcą i sędzią. I jest to może opinia słuszna w odniesieniu do Chin czy innych państw, które - choć propagandowo głosowały "za" - w praktyce zrobią wszystko, by do utworzenia tej instytucji nie doszło. Amerykanom chodzi zapewne o inne problemy, jakie mogą wyniknąć z praktyki SMSK, ale mimo to zadziwiające koalicje amerykańsko-chińska i izraelsko-arabska pokazują, że nie wszystkie przejawy globalizacji oznaczają realizację interesu silniejszych.
Sędziowie świata
Przewiduje się, że ustanowienie Stałego Międzynarodowego Sądu Karnego potrwa około pięciu lat. Sąd mieszczący się w Hadze będzie zatrudniał 18 sędziów (na dziewięcioletnim kontrakcie) i aparat składający się z prokuratorów i urzędników. W przeciwieństwie do istniejącego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze, który rozsądza konflikty pomiędzy państwami, nowy sąd ma ścigać przestępców indywidualnych, oskarżonych o zbrodnie ludobójstwa, zbrodnie przeciw ludzkości i zbrodnie wojenne. Sąd będzie komplementarny wobec sądów poszczególnych państw i ich ustawodawstwa. Oznacza to, że będzie wkraczał tylko wówczas, gdy sądy krajowe nie będą w stanie lub nie będą chciały przeprowadzić sprawiedliwego procesu.
Zwolennicy sądu obawiają się jednak trudności związanych z procesami ratyfikacyjnymi, które muszą poprzedzić jego utworzenie. Traktat wejdzie w życie, gdy ratyfikuje go 60 krajów, a ostateczny termin upływa 31 grudnia 2000 r. Polska delegacja głosowała "za", ale traktatu jeszcze nie podpisaliśmy. Nasze doświadczenie historyczne przemawia za powołaniem trybunału odpowiedzialnego za "globalną sprawiedliwość", ale dzisiaj bezpieczeństwo Polski jest w decydującym stopniu uzależnione od współpracy z USA. Tymczasem Amerykanie od wszystkich swoich sojuszników oczekują przynajmniej braku pośpiechu.
Organizacje pozarządowe były inicjatorami i główną siłą popychającą rządy do przeprowadzenia wieloletniego procesu przygotowawczego, a w końcu do przyjęcia traktatu o SMSK. Dobrze zdają sobie one sprawę, że w świecie dyplomacji słowa, deklaracje i podpisy łatwo tracą początkową wagę i znaczenie. Dotychczas statut rzymski podpisało 26 krajów. Asygnowanie statutu oznacza intencję jego ratyfikacji. Przeciwko powołaniu nowej instytucji opowiedziało się siedem państw: Stany Zjednoczone, Chiny, Izrael, Katar, Irak, Libia i Jemen. Wybuch radości, jaki wśród zwolenników SMSK wywołał wynik głosowania, miał jednak jeszcze jeden powód - powszechnie obawiano się, że presja, jaką po cichu wywierali przeciwnicy sądu, uniemożliwi jego powołanie lub uczyni go instytucją fasadową. Ostatecznie przeciwnicy sądu znaleźli się w nielicznej, choć silnej koalicji.
Jessie Helms, republikański przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Senatu amerykańskiego, powiedział: "Odrzucenie traktatu rzymskiego to mało. USA muszą walczyć z tym traktatem". Helms zamierza się domagać od prezydenta Clintona zapewnienia, że Stany Zjednoczone nigdy nie poprą w Radzie Bezpieczeństwa przekazania sądowi jakiejkolwiek sprawy i nie wesprą go finansowo. W tej sytuacji skuteczność trybunału może stanąć pod znakiem zapytania. Niechęć władz USA wynika m.in. z obaw, że SMSK będzie osądzał żołnierzy amerykańskich za przestępstwa popełnione w trakcie misji pokojowych ONZ lub jednostronnych interwencji zbrojnych. Rzeczywiście podczas misji pokojowej ONZ w Somalii w 1994 r. z rąk żołnierzy sił pokojowych (UNOSOM) zginęły setki cywilów, a oddziały UNPROFOR zostały oskarżone o gwałcenie kobiet i szmugiel towarów z Sarajewa. Obecnie żołnierze amerykańscy nie podlegają jurysdykcji krajów, w których pełnią służbę. Amerykanom nie odpowiada także to, że statut rzymski nie uwzględnia możliwości zablokowania dochodzenia SMSK poprzez wysunięcie weta w Radzie Bezpieczeństwa.
Sprzeciw Waszyngtonu spotkał się z krytyką ze strony koalicji organizacji pozarządowych za dążenie do bycia "ponad prawem". Świat pamięta zbrodnię żołnierzy amerykańskich w wietnamskiej wiosce My-Lai. Generalicja amerykańska twierdzi, że sprawiedliwości stało się zadość, gdyż winnych surowo ukarał sąd amerykański. Opinia międzynarodowa zaś wskazuje, że odbyło się to z wielkim opóźnieniem i tylko dzięki złamaniu zmowy milczenia przez jednego z żołnierzy, bo ofiar nie słuchano. W ferworze takich sporów giną rzeczywiste proporcje wydarzeń. Sprawcy zbrodni w My-Lai zostali mimo wszystko ukarani, podczas gdy nikt nigdy nie wytoczył procesu ludobójcom wietnamskim, którzy przez kilkadziesiąt lat bezkarnie dokonywali masowych mordów i zniewalali miliony swoich rodaków.
W związku z traktatem o SMSK powstała paradoksalna sytuacja: oto największa demokracja świata - kraj, któremu ludzkość zawdzięcza uwolnienie od zagrożenia ze strony sowieckiego "imperium zła" - znalazła się w jednym szeregu ze zdeklarowanymi złoczyńcami. To samo dotyczy Izraela: państwo najbardziej udręczonego narodu wszech czasów głosowało tak samo jak jego wrogowie.
Powstanie Stałego Międzynarodowego Sądu Karnego można porównać tylko z powołaniem do życia Organizacji Narodów Zjednoczonych w 1945 r. Nigdy od chwili utworzenia ONZ tak wiele państw nie zgodziło się dobrowolnie na ograniczenie swojej suwerenności. Choć sąd miałby ścigać przestępców indywidualnych, a nie rządy, rodzaj i skala przestępstw objętych jego jurysdykcją wskazuje, że będzie brał pod lupę zachowanie państw. Nawet wówczas, gdy któryś z krajów nie ratyfikuje traktatu powołującego sąd, jego obywatele staną przed nim, jeśli popełnią przestępstwo na terytorium innego państwa, które jest sygnatariuszem traktatu.
Przez kilka lat trwały dyskusje nad sposobem wszczynania postępowania przez SMSK. Z jednej strony, na przykład USA czy Chiny chciały zastrzec prawo do rozpatrywania spraw wyłącznie na wniosek zainteresowanego rządu czy Rady Bezpieczeństwa. Z drugiej, organizacje pozarządowe domagały się, by prokurator mógł wszczynać śledztwo również na wniosek organizacji pozarządowych i osób indywidualnych. W sporze tym zwycięstwo odniosły organizacje pozarządowe. Przestępca może jednak stanąć przed sądem dopiero wtedy, gdy wyrażą na to zgodę władze państwa, którego jest obywatelem lub w którym dokonał zbrodni. Utrudni to ściganie przestępców popełniających zbrodnie na terytorium własnego państwa.
W trakcie Konferencji Traktatowej w Rzymie z uwagą wysłuchano przedstawicieli Watykanu wypowiadających się w kwestii włączenia do statutu zbrodni określanej jako ciąża wymuszona. Organizacje kobiece podkreślały, że nieludzką zbrodnią jest pozbawienie kobiety zgwałconej możliwości usunięcia ciąży i żądały nowego zapisu. Kościół, obawiając się, że włączenie pojęcia "ciąża wymuszona" do statutu SMSK będzie miało wpływ na ustawodawstwo lokalne i doprowadzi tam do zniesienia ograniczeń prawnych wobec aborcji, stanowczo się temu przeciwstawiał. W innych sprawach Watykan popie- rał organizacje pozarządowe. "Stolica Święta apeluje do wszystkich państw, by nie stosowały kary śmierci i wyraża zadowolenie, że apel ten spotkał się z dużą aprobatą" - pisał "L?Osservatore Romano" i wskazywał, że przedstawiciele papiestwa starają się głównie o ochronę tych, którzy są szczególnie narażeni na zbrodnie wojenne - starców, kobiet i dzieci oraz ludności tubylczej, uchodźców i przesiedleńców.
Definicje zbrodni objętych jurysdykcją sądu były przedmiotem zaciekłych, wieloletnich debat. W kilku wypadkach traktat rzymski zdefiniował zbrodnie wojenne według propozycji zgłoszonych przez organizacje pozarządowe. Prawdopodobnie dlatego do katalogu zbrodni podlegających jurysdykcji SMSK weszły takie przestępstwa jak ataki na nieuzbrojonych pracowników ONZ i organizacji niosących pomoc humanitarną. Bardzo aktywne organizacje kobiece wymogły, aby gwałt, zmuszanie do prostytucji, handel kobietami i dziećmi oraz ciąża wymuszona były traktowane jako zbrodnie przeciw ludzkości i zbrodnie wojenne. Za tę ostatnią uznano także posługiwanie się w działaniach wojennych dziećmi.
Powstanie sądu między- narodowego oznacza przede wszystkim rewolucyjną zmianę stanowiska prawnego i moralnego wobec najcięższych zbrodni. Przestępstwa te nie będą już tylko wydarzeniami politycznymi, jakimi powinna się zajmować dyplomacja, lecz zbrodniami, które rządy powinny ukarać. Jeśli tego nie uczynią, obowiązek ten przejdzie na społeczność międzynarodową. Podstawowe zasady określone w statucie, takie jak ochrona praw podejrzanego i oskarżonego, zapewnienie kobietom, dzieciom i ofiarom konfliktów zbrojnych możliwości dochodzenia sprawiedliwości, rekompensaty dla ofiar zbrodni i wyłączenie kary śmierci z pewnością będą miały wpływ na wymiar sprawiedliwości wielu państw.
Stały Międzynarodowy Sąd Karny powstał w dużej mierze dzięki lobbingowi prowadzonemu przez organizacje pozarządowe, takie jak Amnesty International, ELSA, Human Rights Watch. Ich ideą było powołanie instytucji, która ma działać sprawiedliwie i skutecznie. W statucie sądu jest jednak wiele słabości. Należy do nich właśnie konieczność uzyskania przez sąd zgody państwa, którego obywatelem jest oskarżony, lub kraju, gdzie została popełniona zbrodnia. Poważne utrudnienie w ściganiu przestępców może stwarzać ograniczenie jurysdykcji wobec zbrodni wojennych. Państwa, które ratyfikują traktat rzymski, mogą przez siedem lat odmawiać oddania pod sąd zbrodniarzy będących ich obywatelami. Statut uznaje wykonywanie rozkazów za uzasadnioną motywację dopuszczenia się zbrodni. Wbrew zaleceniom organizacji pozarządowych użycia broni nuklearnej, min przeciwpiechotnych i niektórych broni laserowych nie wpisano do katalogu zbro- dni wojennych. Organizacje pozarządowe są też rozczarowane utrudnieniami we wprowadzaniu zmian do statutu. Według Amnesty International, wniesienie jakichkolwiek poprawek jest prawie niemożliwe.
Spór wokół SMSK w nowym świetle stawia stare obawy małych państw przed powstaniem nieformalnego "rządu światowego", który realizowałby globalne interesy mocarstw kosztem słabszych partnerów. Można było się spodziewać, że propozycja powołania międzynarodowego sądu wywoła wielki opór właśnie ze strony "koalicji słabych" oraz licznych organizacji pozarządowych, ostrzegających przed wzrastającą dominacją mocarstw.
Stało się zupełnie inaczej. To właśnie USA oraz Chiny są głównymi oponentami globalizacji wymiaru sprawiedliwości. Złośliwi powiedzą, że mocarstwom chodzi o taki sąd światowy, w którym one same będą prokuratorem, obrońcą i sędzią. I jest to może opinia słuszna w odniesieniu do Chin czy innych państw, które - choć propagandowo głosowały "za" - w praktyce zrobią wszystko, by do utworzenia tej instytucji nie doszło. Amerykanom chodzi zapewne o inne problemy, jakie mogą wyniknąć z praktyki SMSK, ale mimo to zadziwiające koalicje amerykańsko-chińska i izraelsko-arabska pokazują, że nie wszystkie przejawy globalizacji oznaczają realizację interesu silniejszych.
Sędziowie świata
Przewiduje się, że ustanowienie Stałego Międzynarodowego Sądu Karnego potrwa około pięciu lat. Sąd mieszczący się w Hadze będzie zatrudniał 18 sędziów (na dziewięcioletnim kontrakcie) i aparat składający się z prokuratorów i urzędników. W przeciwieństwie do istniejącego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze, który rozsądza konflikty pomiędzy państwami, nowy sąd ma ścigać przestępców indywidualnych, oskarżonych o zbrodnie ludobójstwa, zbrodnie przeciw ludzkości i zbrodnie wojenne. Sąd będzie komplementarny wobec sądów poszczególnych państw i ich ustawodawstwa. Oznacza to, że będzie wkraczał tylko wówczas, gdy sądy krajowe nie będą w stanie lub nie będą chciały przeprowadzić sprawiedliwego procesu.
Więcej możesz przeczytać w 44/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.