W krajach Europy Zachodniej istnieje po kilka ośrodków psychiatrii sądowej, w których umieszcza się szczególnie niebezpiecznych przestępców. Na przykład w piętnastomilionowej Holandii jest dziesięć takich placówek. Pierwszy tego rodzaju ośrodek w Polsce został wybudowany w Zalesiu koło Gostynina, a w połowie listopada przyjmie pierwszych pacjentów-przestępców.
W krajach Europy Zachodniej istnieje po kilka ośrodków psychiatrii sądowej, w których umieszcza się szczególnie niebezpiecznych przestępców. Na przykład w piętnastomilionowej Holandii jest dziesięć takich placówek. Pierwszy tego rodzaju ośrodek w Polsce został wybudowany w Zalesiu koło Gostynina, a w połowie listopada przyjmie pierwszych pacjentów-przestępców.
- Kilka lat temu, kiedy pracowałem jeszcze w jednym z prowincjonalnych szpitali, przywieziono pacjenta z ostrą psychozą. Chory był wyjątkowo agresywny. Leki i właściwa opieka sprawiły jednak, że zaczął się stopniowo wyciszać. Z czasem przestał się wyróżniać swoją nadpobudliwością spośród innych pacjentów. Nagle, po czterech czy pięciu tygodniach pobytu u nas, uciekł. Pojechał do domu zamordować matkę. Wkrótce przywieźli tego człowieka z powrotem do naszego szpitala, podczas gdy powinien on być umieszczony w specjalnym zakładzie - wspomina psychiatra.
U niebezpiecznych przestępców można wyróżnić dwie kategorie schorzeń. Pierwsza to ograniczone uszkodzenie mózgu, wrodzone bądź powstałe wskutek urazu, na przykład silnego uderzenia. Jeśli chory sięga po alkohol lub inne środki odurzające, patologiczne zmiany w mózgu się pogłębiają. Druga kategoria to zaburzenia afektywne, jak schizofrenia paranoidalna czy psychoza maniakalno-depresyjna. U jednych i drugich pacjentów leczy się objawy choroby. O całkowitym wyleczeniu trzeba zapomnieć.
- Otwarcie placówki w Zalesiu jest sukcesem polskiej psychiatrii. To, co się działo dotychczas, przynosiło wstyd nie tylko środowisku lekarskiemu, ale i polskiemu prawu. Spór, gdzie umieszczać przestępców z zaburzeniami psychicznymi, istnieje od dawna. Nigdy bowiem nie było pieniędzy na tworzenie szpitali-więzień. Zakłady karne nie chciały takich więźniów, gdyż zagrażaliby oni życiu i zdrowiu innych. Poza tym nie mają odpowiednio wykwalifikowanego personelu. Z tych samych względów protestowali lekarze w szpitalach psychiatrycznych - twierdzi dr Edward Krzemiński, psychiatra. A jednak psychiatrzy w tym sporze przegrywali, gdyż upowszechniło się przekonanie, że tylko oni wiedzą, jak postępować z takimi pacjentami. Do szpitali psychiatrycznych trafiali więc, kierowani przez sądy, osobnicy przypominający bohatera filmu "Milczenie owiec".
Pierwszy w Polsce szpital-więzienie przyjmie pacjentów- przestępców
Szpitali, które zobowiązane są przyjmować przestępców, jest w Polsce trzydzieści. Placówki te nie mogą jednak zapewnić właściwej ochrony tym ludziom. Najczęściej mieszczą się w starych budynkach z ubiegłego wieku, a jedyne ich zabezpieczenie stanowi wysoki mur. Najgroźniejsze jest to, że szczególnie niebezpieczni chorzy nieustannie stamtąd uciekają. Jeśli morderca zaatakuje kogoś na oddziale, zawsze istnieje szansa zapobieżenia tragedii. Gorzej, kiedy zbrodniarz po wydostaniu się ze szpitala atakuje samotnego przechodnia.
W 1995 r. komisja powołana z kilku psychiatrów sądowych, m.in. Danuty Hajdukiewicz i dr. Leszka Ciszewskiego, odwiedziła 30 oddziałów psychiatrycznych. Przeprowadzili oni serię wywiadów z lekarzami, pielęgniarkami i pacjentami. Chcieli poznać warunki pobytu w szpitalu i środki bezpieczeństwa stosowane na oddziałach.
- Lekarze nie informują chorych, który z pacjentów jest niebezpieczny. Nie chcą wywoływać paniki. Zawsze pierwszym obiektem ataku jest bowiem współlokator szpitalnej sali. Każdego roku notuje się wypadki dotkliwego pobicia któregoś z pacjentów, rzadziej personelu. Szpitale nie dysponują tyloma pomieszczeniami, aby każdego niebezpiecznego chorego umieszczać w osobnej sali - przyznaje dr Ciszewski.
Na podstawie zebranego materiału powstał raport, z którego wynika, że na tysiąc pacjentów dwustu było niebezpiecznych, w tym 20 proc. to ludzie szczególnie groźni. Nie powinni oni przebywać na oddziałach psychiatrycznych razem z innymi chorymi. Te proporcje - zdaniem dr Hajdukiewicz - nie zmieniają się. - Dlatego w Polsce potrzebnych jest około dwustu miejsc w ośrodkach psychiatrii sądowej - twierdzi dr Ciszewski.
W szpitalu-więzieniu w Zalesiu będzie mogło przebywać 65 pacjentów. Pozostałe miejsca powstaną w dwóch nowych placówkach - w Kocborowie na wybrzeżu i w Branicach na Opolszczyźnie. Mają zostać otwarte za dwa lata. Ośrodek psychiatrii sądowej w Zalesiu stworzono na wzór już istniejących w Europie Zachodniej. Położony za wysokim murem monitorowany jest komputerowo. W zakładzie zatrudniono specjalnie przeszkolonych strażników i doświadczony personel medyczny. Sale pacjentów pomalowane są w kolorach relaksacyjnych, co zmniejsza napięcie nerwowe. Żeby zwiększyć bezpieczeństwo, meble w pokojach przytwierdzono do ścian. Chorych przestępców do placówki będzie kierować specjalna komisja złożona z psychiatrów i psychologów. Ta sama komisja będzie decydowała, czy skazany może opuścić zakład. - Przeciętny czas pobytu w ośrodkach psychiatrii sądowej wynosi, jak wskazują doświadczenia innych krajów, 5-6 lat - mówi dr Ciszewski. Niektórzy pacjenci pozostaną tam jednak na zawsze.
- Kilka lat temu, kiedy pracowałem jeszcze w jednym z prowincjonalnych szpitali, przywieziono pacjenta z ostrą psychozą. Chory był wyjątkowo agresywny. Leki i właściwa opieka sprawiły jednak, że zaczął się stopniowo wyciszać. Z czasem przestał się wyróżniać swoją nadpobudliwością spośród innych pacjentów. Nagle, po czterech czy pięciu tygodniach pobytu u nas, uciekł. Pojechał do domu zamordować matkę. Wkrótce przywieźli tego człowieka z powrotem do naszego szpitala, podczas gdy powinien on być umieszczony w specjalnym zakładzie - wspomina psychiatra.
U niebezpiecznych przestępców można wyróżnić dwie kategorie schorzeń. Pierwsza to ograniczone uszkodzenie mózgu, wrodzone bądź powstałe wskutek urazu, na przykład silnego uderzenia. Jeśli chory sięga po alkohol lub inne środki odurzające, patologiczne zmiany w mózgu się pogłębiają. Druga kategoria to zaburzenia afektywne, jak schizofrenia paranoidalna czy psychoza maniakalno-depresyjna. U jednych i drugich pacjentów leczy się objawy choroby. O całkowitym wyleczeniu trzeba zapomnieć.
- Otwarcie placówki w Zalesiu jest sukcesem polskiej psychiatrii. To, co się działo dotychczas, przynosiło wstyd nie tylko środowisku lekarskiemu, ale i polskiemu prawu. Spór, gdzie umieszczać przestępców z zaburzeniami psychicznymi, istnieje od dawna. Nigdy bowiem nie było pieniędzy na tworzenie szpitali-więzień. Zakłady karne nie chciały takich więźniów, gdyż zagrażaliby oni życiu i zdrowiu innych. Poza tym nie mają odpowiednio wykwalifikowanego personelu. Z tych samych względów protestowali lekarze w szpitalach psychiatrycznych - twierdzi dr Edward Krzemiński, psychiatra. A jednak psychiatrzy w tym sporze przegrywali, gdyż upowszechniło się przekonanie, że tylko oni wiedzą, jak postępować z takimi pacjentami. Do szpitali psychiatrycznych trafiali więc, kierowani przez sądy, osobnicy przypominający bohatera filmu "Milczenie owiec".
Pierwszy w Polsce szpital-więzienie przyjmie pacjentów- przestępców
Szpitali, które zobowiązane są przyjmować przestępców, jest w Polsce trzydzieści. Placówki te nie mogą jednak zapewnić właściwej ochrony tym ludziom. Najczęściej mieszczą się w starych budynkach z ubiegłego wieku, a jedyne ich zabezpieczenie stanowi wysoki mur. Najgroźniejsze jest to, że szczególnie niebezpieczni chorzy nieustannie stamtąd uciekają. Jeśli morderca zaatakuje kogoś na oddziale, zawsze istnieje szansa zapobieżenia tragedii. Gorzej, kiedy zbrodniarz po wydostaniu się ze szpitala atakuje samotnego przechodnia.
W 1995 r. komisja powołana z kilku psychiatrów sądowych, m.in. Danuty Hajdukiewicz i dr. Leszka Ciszewskiego, odwiedziła 30 oddziałów psychiatrycznych. Przeprowadzili oni serię wywiadów z lekarzami, pielęgniarkami i pacjentami. Chcieli poznać warunki pobytu w szpitalu i środki bezpieczeństwa stosowane na oddziałach.
- Lekarze nie informują chorych, który z pacjentów jest niebezpieczny. Nie chcą wywoływać paniki. Zawsze pierwszym obiektem ataku jest bowiem współlokator szpitalnej sali. Każdego roku notuje się wypadki dotkliwego pobicia któregoś z pacjentów, rzadziej personelu. Szpitale nie dysponują tyloma pomieszczeniami, aby każdego niebezpiecznego chorego umieszczać w osobnej sali - przyznaje dr Ciszewski.
Na podstawie zebranego materiału powstał raport, z którego wynika, że na tysiąc pacjentów dwustu było niebezpiecznych, w tym 20 proc. to ludzie szczególnie groźni. Nie powinni oni przebywać na oddziałach psychiatrycznych razem z innymi chorymi. Te proporcje - zdaniem dr Hajdukiewicz - nie zmieniają się. - Dlatego w Polsce potrzebnych jest około dwustu miejsc w ośrodkach psychiatrii sądowej - twierdzi dr Ciszewski.
W szpitalu-więzieniu w Zalesiu będzie mogło przebywać 65 pacjentów. Pozostałe miejsca powstaną w dwóch nowych placówkach - w Kocborowie na wybrzeżu i w Branicach na Opolszczyźnie. Mają zostać otwarte za dwa lata. Ośrodek psychiatrii sądowej w Zalesiu stworzono na wzór już istniejących w Europie Zachodniej. Położony za wysokim murem monitorowany jest komputerowo. W zakładzie zatrudniono specjalnie przeszkolonych strażników i doświadczony personel medyczny. Sale pacjentów pomalowane są w kolorach relaksacyjnych, co zmniejsza napięcie nerwowe. Żeby zwiększyć bezpieczeństwo, meble w pokojach przytwierdzono do ścian. Chorych przestępców do placówki będzie kierować specjalna komisja złożona z psychiatrów i psychologów. Ta sama komisja będzie decydowała, czy skazany może opuścić zakład. - Przeciętny czas pobytu w ośrodkach psychiatrii sądowej wynosi, jak wskazują doświadczenia innych krajów, 5-6 lat - mówi dr Ciszewski. Niektórzy pacjenci pozostaną tam jednak na zawsze.
Więcej możesz przeczytać w 46/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.