Rozmowa z JANEM ČARNOGURSKYM, ministrem sprawiedliwości Słowacji
Grzegorz Ślubowski: - Dlaczego tak długo trzeba było czekać na utworzenie w Bratysławie nowego rządu?
Jan Čarnogursky: - Negocjowały cztery bloki polityczne, z których każdy miał inne interesy, inne podstawy ideologiczne i polityczne. Dlatego znalezienie kompromisu zabrało dużo czasu, tym ważniejsze więc, że się udało.
- Blok partii prawicowych, post- komunistyczna lewica, partie mniejszości węgierskiej - wszystkie te ugrupowania połączył wspólny przeciwnik: Vladimir Mečiar. Jakie są szanse przetrwania koalicji po jego odejściu?
- Po pierwsze, to nieprawda, że obecna koalicja została zbudowana tylko na programie negatywnym, tylko na krytyce rządów Mečiara. Połączyła nas wspólna troska o dobro Słowacji. Jesteśmy zainteresowani tym, aby nasz kraj osiągnął sukces bez względu na to, czy Mečiar - jak sam twierdzi - zrezygnuje z polityki.
- Jak jednak da się pogodzić sprzeczne interesy koalicjantów?
- Podpisanie umowy koalicyjnej, a także wybór rządu wskazuje na to, że się da. Dziś Słowacja ma do rozwiązania naprawdę fundamentalne problemy i dlatego nie ma "lewicowych" czy "prawicowych", "słowackich" czy "węgierskich" rozwiązań. Są rozwiązania dobre i złe. Przykład pierwszy z brzegu, ale najbardziej istotny, to przywrócenie w Słowacji zasad państwa prawa. Policja musi wykryć, a sądy osądzić sprawców afer kryminalnych i gospodarczych, głównie prywatyzacyjnych, do jakich doszło pod rządami poprzedniego gabinetu, i trzeba to zrobić po prostu uczciwie, bez względu na to, czy śledztwo takie toczyć się będzie pod kontrolą ministra prawicowego czy lewicowego, Słowaka czy Węgra. Proszę zwrócić uwagę, że taka koalicja już istniała w czasach rządu Moravčika i funkcjonowała całkiem nieźle. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę z tego, że to Ruch Mečiara zdobył najwięcej głosów i wygrał wybory.
- A wierzy pan, że Vladimir Mečiar wycofa się z polityki?
- Oczywiście, że nie. Będzie czekał na odpowiedni moment, aby zaatakować. Oby tym momentem były kolejne wybory prezydenckie, bo dopiero to będzie sygnałem, że Słowacja jest normalnym krajem. Mečiar ma do tego pełne prawo, a naszym obowiązkiem będzie zrobić wszystko, aby te wybory przegrał. Jednak nawet zejście Mečiara ze sceny politycznej nie jest dzisiaj najważniejszą sprawą - nie rozwiązuje to przecież żadnego z problemów Słowacji.
- Jakie są główne kierunki zmian proponowanych przez nowy rząd?
- Przede wszystkim - jak już mówiłem - będziemy się starali odbudować państwo prawa. Zamierzamy umożliwić ludziom większe uczestnictwo w życiu kraju, zlikwidować przepaść, jaka dzieli państwo i obywatela, między innymi dzięki innemu niż do tej pory traktowaniu organizacji pozarządowych. W gospodarce konieczne jest ustabilizowanie stanu finansowego państwa. Konieczne jest również stworzenie systemu pomocy socjalnej dla najbardziej potrzebujących, o czym często zapomina się w dzisiejszych demokracjach liberalnych. Jednym z największych problemów Słowacji był także brak kontroli nad procesem prywatyzacji. W polityce zagranicznej oczywiście ponownie zamierzamy się ubiegać o członkostwo w NATO i Unii Europejskiej. Bardzo nam zależy również na jak najszybszym odnowieniu dobrych stosunków z sąsiadami.
- A jak pan postrzega przyszłość stosunków polsko-słowackich?
- Polska w ostatnich miesiącach odgrywała rolę adwokata Słowacji zarówno wobec Unii Europejskiej, jak i krajów zachodnich. Możemy być za to wdzięczni. Naturalnie, są jakieś drobne problemy, na przykład rozwój małego ruchu przygranicznego czy nie największa wymiana handlowa, ale przy obopólnej dobrej woli nie będzie przeszkód, aby je rozwiązać.
- Czy zmienią się stosunki Słowacji z Republiką Czeską? Dotychczas nie mogły one uchodzić za modelowe.
- Jakiekolwiek wskrzeszenie Czechosłowacji jest już niemożliwe, choć sondaże opinii publicznej wskazują, że najbardziej lubianym narodem w Słowacji są Czesi, a w Czechach Słowacy. Po tylu latach życia we wspólnym państwie to naprawdę dobrze świadczy o jednych i o drugich.
- Te sondaże nie uwzględniały chyba czeskich i słowackich polityków...
- To prawda, stosunki czeskiego i słowackiego rządu nie były najlepsze, ale to się zmieni. Nasze rządy miały różne cele i różne drogi dochodzenia do tych celów. Dziś wspólne priorytety sprawiają, że pojawia się ogromna szansa na poprawę wzajemnych stosunków. Nie bez znaczenia jest również fakt, że w skład słowackiej koalicji rządzącej wchodzi silna partia lewicowa, a w Czechach rządzą socjaldemokraci.
- Czy tym potencjalnie dobrym stosunkom nie przeszkodzą sporne sprawy, których nie udało się rozwiązać od czasu rozpadu Czechosłowacji?
- Zawsze będą jakieś problemy. Parę dni temu czeski rząd postanowił wprowadzić limity importu cukru ze Słowacji. Pozostaje nie rozwiązana sprawa złota z Banku Narodowego. Czesi nie kwestionują, że część tego złota należy się Słowacji, ale uzależniają jego wypłacenie od wielu zobowiązań, które ma wypełnić Bratysława. Najważniejsze jednak jest to, że po obu stronach jest dobra wola. Wierzę więc, że wszystkie sporne kwestie uda się nam rozstrzygnąć w drodze kompromisu, choć oczywiście pewnych spraw nie da się naprawić w ciągu miesiąca.
- Czy nowy rząd sporządzi bilans przejęcia władzy?
- Oczywiście. Musimy pokazać, w jakim stanie przejęliśmy kraj. Myślę, że każdy resort zrobi taki bilans. Mój na pewno tak.
- A czym będzie się pan zajmował jako minister sprawiedliwości?
- Chciałbym, aby jak największy wpływ na resort - także na sprawy personalne - mieli ludzie, którzy prawem zajmują się na co dzień: sędziowie, prokuratorzy. W Słowacji - w przeciwieństwie do Polski - nie ma problemu lustracji. Listy współpracowników zostały ujawnione już w okresie Czechosłowacji, były publikowane i wiadomo, kto się na nich znajduje. Oczywiście, można zapytać, czy te dokumenty są autentyczne i czy rzeczywiście wszystkie zostały ujawnione. Nigdy pewnie tego nie wyjaśnimy do końca. Jak pan wie, członkiem naszej koalicji rządzącej jest partia postkomunistyczna i żadne nowe pomysły lustracyjne nie mają racji bytu. Bolączką sądów jest bardzo długa procedura, ale to problem nie tylko mojego kraju. Dotychczas nasz parlament "produkował" ustawy, nowelizował je, przyjmował nowelizacje nowelizacji. Moją ambicją jako ministra jest uczynienie prawa czytelnym, jednoznacznym i skutecznym.
- A czy jako minister sprawiedliwości wyjaśni pan największą aferę polityczno-kryminalną ostatnich lat: porwanie syna prezydenta Michała Kovača? Zrzeczenie się mandatu przez byłego premiera Mečiara na rzecz Ivana Lexy, który prawdopodobnie zorganizował uprowadzenie, zdaje się być dalszym ciągiem tej historii.
- Na pewno postaram się wyjaśnić tę sprawę. Czy jednak uda się pociągnąć do odpowiedzialności wszystkich winnych? Po prostu nie wiem. Mandat poselski dla Ivana Lexy niczego tu nie zmienia. Teoretycznie chroni go immunitet, ale parlament może go uchylić. Problem polega na tym, że kiedy Vladimir Mečiar pełnił jeszcze obowiązki prezydenta, ogłosił amnestię dla wszystkich zamieszanych w tę sprawę, również dla Lexy. Ta amnestia nadal obowiązuje.
- Vladimir Mečiar swój sukces osiągnął również dzięki powtarzaniu, że Słowacja idzie własną drogą, inną niż Rosja i inną niż państwa zachodnie. Czy pan wierzy dzisiaj w istnienie trzeciej drogi?
- Nie, raczej nie. Oczywiście, każdy kraj ma własną specyfikę, Słowacja również. Na przykład przysmakiem Słowaków są bryndzowe haluszki i gdyby ktoś chciał wytyczać trzecią drogę dla mojego kraju, opierając się na takich przesłankach, to znajdzie we mnie sojusznika... Mówiąc zupełnie poważnie: chcemy być członkiem Unii Europejskiej i wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami przyjąć jej reguły. Nie ma dziś miejsca na trzecią drogę w Europie.
- Co będzie największym wyzwaniem dla nowego rządu?
- Przekonanie dotychczasowych zwolenników Vladimira Mečiara do naszych rozwiązań.
- Czy problemem nie są sprzeczności w koalicji? Na przykład blok mniejszości węgierskiej domaga się własnego uniwersytetu, a w programie tego rządu takiego uniwersytetu nie ma.
- Utworzenia węgierskiego uniwersytetu rzeczywiście nie ma w programie rządu, ale nie sądzę, aby to był największy problem. Przedstawiciele partii węgierskich mają trzy ministerstwa. W Słowacji istnieją węgierskie szkoły, jest wydział pedagogiczny dla nauczycieli języka węgierskiego. Młodzież węgierska może studiować na Węgrzech.
- Często, może złośliwie, mówi się, że cała słowacka opozycja antykomunistyczna to pan. Czy tak wyobrażał pan sobie swój kraj po odrzuceniu komunizmu?
- Chyba tylko złośliwi dziennikarze tak mnie nazywają. Rzecz jasna, każdy z działających w opozycji miał idealistyczne wyobrażenie o wolnej Słowacji. Rzeczywistość jest jednak zawsze bardziej brutalna niż marzenia. Ale zarówno wtedy, jak i teraz chodzi o to samo - o to, aby w rządzonym przez uczciwych ludzi, bezpiecznym kraju żyło się jak najlepiej.
Jan Čarnogursky: - Negocjowały cztery bloki polityczne, z których każdy miał inne interesy, inne podstawy ideologiczne i polityczne. Dlatego znalezienie kompromisu zabrało dużo czasu, tym ważniejsze więc, że się udało.
- Blok partii prawicowych, post- komunistyczna lewica, partie mniejszości węgierskiej - wszystkie te ugrupowania połączył wspólny przeciwnik: Vladimir Mečiar. Jakie są szanse przetrwania koalicji po jego odejściu?
- Po pierwsze, to nieprawda, że obecna koalicja została zbudowana tylko na programie negatywnym, tylko na krytyce rządów Mečiara. Połączyła nas wspólna troska o dobro Słowacji. Jesteśmy zainteresowani tym, aby nasz kraj osiągnął sukces bez względu na to, czy Mečiar - jak sam twierdzi - zrezygnuje z polityki.
- Jak jednak da się pogodzić sprzeczne interesy koalicjantów?
- Podpisanie umowy koalicyjnej, a także wybór rządu wskazuje na to, że się da. Dziś Słowacja ma do rozwiązania naprawdę fundamentalne problemy i dlatego nie ma "lewicowych" czy "prawicowych", "słowackich" czy "węgierskich" rozwiązań. Są rozwiązania dobre i złe. Przykład pierwszy z brzegu, ale najbardziej istotny, to przywrócenie w Słowacji zasad państwa prawa. Policja musi wykryć, a sądy osądzić sprawców afer kryminalnych i gospodarczych, głównie prywatyzacyjnych, do jakich doszło pod rządami poprzedniego gabinetu, i trzeba to zrobić po prostu uczciwie, bez względu na to, czy śledztwo takie toczyć się będzie pod kontrolą ministra prawicowego czy lewicowego, Słowaka czy Węgra. Proszę zwrócić uwagę, że taka koalicja już istniała w czasach rządu Moravčika i funkcjonowała całkiem nieźle. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę z tego, że to Ruch Mečiara zdobył najwięcej głosów i wygrał wybory.
- A wierzy pan, że Vladimir Mečiar wycofa się z polityki?
- Oczywiście, że nie. Będzie czekał na odpowiedni moment, aby zaatakować. Oby tym momentem były kolejne wybory prezydenckie, bo dopiero to będzie sygnałem, że Słowacja jest normalnym krajem. Mečiar ma do tego pełne prawo, a naszym obowiązkiem będzie zrobić wszystko, aby te wybory przegrał. Jednak nawet zejście Mečiara ze sceny politycznej nie jest dzisiaj najważniejszą sprawą - nie rozwiązuje to przecież żadnego z problemów Słowacji.
- Jakie są główne kierunki zmian proponowanych przez nowy rząd?
- Przede wszystkim - jak już mówiłem - będziemy się starali odbudować państwo prawa. Zamierzamy umożliwić ludziom większe uczestnictwo w życiu kraju, zlikwidować przepaść, jaka dzieli państwo i obywatela, między innymi dzięki innemu niż do tej pory traktowaniu organizacji pozarządowych. W gospodarce konieczne jest ustabilizowanie stanu finansowego państwa. Konieczne jest również stworzenie systemu pomocy socjalnej dla najbardziej potrzebujących, o czym często zapomina się w dzisiejszych demokracjach liberalnych. Jednym z największych problemów Słowacji był także brak kontroli nad procesem prywatyzacji. W polityce zagranicznej oczywiście ponownie zamierzamy się ubiegać o członkostwo w NATO i Unii Europejskiej. Bardzo nam zależy również na jak najszybszym odnowieniu dobrych stosunków z sąsiadami.
- A jak pan postrzega przyszłość stosunków polsko-słowackich?
- Polska w ostatnich miesiącach odgrywała rolę adwokata Słowacji zarówno wobec Unii Europejskiej, jak i krajów zachodnich. Możemy być za to wdzięczni. Naturalnie, są jakieś drobne problemy, na przykład rozwój małego ruchu przygranicznego czy nie największa wymiana handlowa, ale przy obopólnej dobrej woli nie będzie przeszkód, aby je rozwiązać.
- Czy zmienią się stosunki Słowacji z Republiką Czeską? Dotychczas nie mogły one uchodzić za modelowe.
- Jakiekolwiek wskrzeszenie Czechosłowacji jest już niemożliwe, choć sondaże opinii publicznej wskazują, że najbardziej lubianym narodem w Słowacji są Czesi, a w Czechach Słowacy. Po tylu latach życia we wspólnym państwie to naprawdę dobrze świadczy o jednych i o drugich.
- Te sondaże nie uwzględniały chyba czeskich i słowackich polityków...
- To prawda, stosunki czeskiego i słowackiego rządu nie były najlepsze, ale to się zmieni. Nasze rządy miały różne cele i różne drogi dochodzenia do tych celów. Dziś wspólne priorytety sprawiają, że pojawia się ogromna szansa na poprawę wzajemnych stosunków. Nie bez znaczenia jest również fakt, że w skład słowackiej koalicji rządzącej wchodzi silna partia lewicowa, a w Czechach rządzą socjaldemokraci.
- Czy tym potencjalnie dobrym stosunkom nie przeszkodzą sporne sprawy, których nie udało się rozwiązać od czasu rozpadu Czechosłowacji?
- Zawsze będą jakieś problemy. Parę dni temu czeski rząd postanowił wprowadzić limity importu cukru ze Słowacji. Pozostaje nie rozwiązana sprawa złota z Banku Narodowego. Czesi nie kwestionują, że część tego złota należy się Słowacji, ale uzależniają jego wypłacenie od wielu zobowiązań, które ma wypełnić Bratysława. Najważniejsze jednak jest to, że po obu stronach jest dobra wola. Wierzę więc, że wszystkie sporne kwestie uda się nam rozstrzygnąć w drodze kompromisu, choć oczywiście pewnych spraw nie da się naprawić w ciągu miesiąca.
- Czy nowy rząd sporządzi bilans przejęcia władzy?
- Oczywiście. Musimy pokazać, w jakim stanie przejęliśmy kraj. Myślę, że każdy resort zrobi taki bilans. Mój na pewno tak.
- A czym będzie się pan zajmował jako minister sprawiedliwości?
- Chciałbym, aby jak największy wpływ na resort - także na sprawy personalne - mieli ludzie, którzy prawem zajmują się na co dzień: sędziowie, prokuratorzy. W Słowacji - w przeciwieństwie do Polski - nie ma problemu lustracji. Listy współpracowników zostały ujawnione już w okresie Czechosłowacji, były publikowane i wiadomo, kto się na nich znajduje. Oczywiście, można zapytać, czy te dokumenty są autentyczne i czy rzeczywiście wszystkie zostały ujawnione. Nigdy pewnie tego nie wyjaśnimy do końca. Jak pan wie, członkiem naszej koalicji rządzącej jest partia postkomunistyczna i żadne nowe pomysły lustracyjne nie mają racji bytu. Bolączką sądów jest bardzo długa procedura, ale to problem nie tylko mojego kraju. Dotychczas nasz parlament "produkował" ustawy, nowelizował je, przyjmował nowelizacje nowelizacji. Moją ambicją jako ministra jest uczynienie prawa czytelnym, jednoznacznym i skutecznym.
- A czy jako minister sprawiedliwości wyjaśni pan największą aferę polityczno-kryminalną ostatnich lat: porwanie syna prezydenta Michała Kovača? Zrzeczenie się mandatu przez byłego premiera Mečiara na rzecz Ivana Lexy, który prawdopodobnie zorganizował uprowadzenie, zdaje się być dalszym ciągiem tej historii.
- Na pewno postaram się wyjaśnić tę sprawę. Czy jednak uda się pociągnąć do odpowiedzialności wszystkich winnych? Po prostu nie wiem. Mandat poselski dla Ivana Lexy niczego tu nie zmienia. Teoretycznie chroni go immunitet, ale parlament może go uchylić. Problem polega na tym, że kiedy Vladimir Mečiar pełnił jeszcze obowiązki prezydenta, ogłosił amnestię dla wszystkich zamieszanych w tę sprawę, również dla Lexy. Ta amnestia nadal obowiązuje.
- Vladimir Mečiar swój sukces osiągnął również dzięki powtarzaniu, że Słowacja idzie własną drogą, inną niż Rosja i inną niż państwa zachodnie. Czy pan wierzy dzisiaj w istnienie trzeciej drogi?
- Nie, raczej nie. Oczywiście, każdy kraj ma własną specyfikę, Słowacja również. Na przykład przysmakiem Słowaków są bryndzowe haluszki i gdyby ktoś chciał wytyczać trzecią drogę dla mojego kraju, opierając się na takich przesłankach, to znajdzie we mnie sojusznika... Mówiąc zupełnie poważnie: chcemy być członkiem Unii Europejskiej i wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami przyjąć jej reguły. Nie ma dziś miejsca na trzecią drogę w Europie.
- Co będzie największym wyzwaniem dla nowego rządu?
- Przekonanie dotychczasowych zwolenników Vladimira Mečiara do naszych rozwiązań.
- Czy problemem nie są sprzeczności w koalicji? Na przykład blok mniejszości węgierskiej domaga się własnego uniwersytetu, a w programie tego rządu takiego uniwersytetu nie ma.
- Utworzenia węgierskiego uniwersytetu rzeczywiście nie ma w programie rządu, ale nie sądzę, aby to był największy problem. Przedstawiciele partii węgierskich mają trzy ministerstwa. W Słowacji istnieją węgierskie szkoły, jest wydział pedagogiczny dla nauczycieli języka węgierskiego. Młodzież węgierska może studiować na Węgrzech.
- Często, może złośliwie, mówi się, że cała słowacka opozycja antykomunistyczna to pan. Czy tak wyobrażał pan sobie swój kraj po odrzuceniu komunizmu?
- Chyba tylko złośliwi dziennikarze tak mnie nazywają. Rzecz jasna, każdy z działających w opozycji miał idealistyczne wyobrażenie o wolnej Słowacji. Rzeczywistość jest jednak zawsze bardziej brutalna niż marzenia. Ale zarówno wtedy, jak i teraz chodzi o to samo - o to, aby w rządzonym przez uczciwych ludzi, bezpiecznym kraju żyło się jak najlepiej.
Więcej możesz przeczytać w 46/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.