Niedocenianie potęgi głupoty, jej ogromnych możliwości, jest głupotą najbardziej niebezpieczną. Bagatelizowanie głupoty zarówno w przeszłości, jak i obecnie umożliwia jej bujny rozwój.
Siłą PRL, gwarantem jej trwania, była głupota - oczywiście wyposażona w środki represji i odpowiedni aparat reprodukcji głupoty. Wystawa, która zostanie otwarta w najbliższą niedzielę (13 XII 1998 r.) w Zachęcie, zorganizowana przez Polską Agencję Prasową oraz wspomnianą Galerię Sztuki Współczesnej, zatytułowana "Zakazane zdjęcia" dokumentuje potęgę głupoty lepiej niż najbardziej wnikliwe opracowania PRL-owskiego systemu. Trudno uwierzyć, że upłynęło zaledwie dziesięć lat od momentu, gdy wszechobecna cenzura prewencyjna przestała "zwalniać" lub zatrzymywać pewne teksty, a zwłaszcza zdjęcia. Kiedy niedawno zapytany przez grupę studentów, jak funkcjonowała prasa przed 1989 r., gdy obowiązywała cenzura, zacząłem opowiadać o różnych zakazach, zaleceniach i o zaznaczaniu w tekście ingerencji Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, otóż wówczas ci młodzi ludzie słuchali tego jak opowieści science fiction. W pewnym momencie któryś ze studentów stwierdził, że to niemożliwe, by nawet w PRL głupota osiągnęła takie rozmiary. To, że młodzi ludzie nie mogą sobie wyobrazić życia w PRL, jest największym sukcesem ostatnich lat i być może gwarancją, że powtórka PRL-owskiego obłędu, który opisuje Jerzy Sławomir Mac ("Ocenzurowano"), będzie niemożliwa. Cóż, tak naprawdę doświadczenia z czasów PRL są nieprzydatne we współczesnej Europie, w której jako pełnoprawni obywatele będą żyć dzisiejsi uczniowie i studenci. W tym sensie PRL nie jest żadną wartością dla następnych generacji Polaków. Nie powinniśmy jednak bagatelizować potęgi głupoty, siły obłędu, który to - wyposażony w pewne możliwości działania - może trwać przez wiele lat. Wystawa w Zachęcie uczy, iż niedocenianie potęgi głupoty jest taką samą głupotą. Utwierdza nas w tym tekst Wiesława Kota "Historia paranoi", będący nie tylko opisem absurdów stanu wojennego, ale także mechanizmów obronnych, które wytworzyło społeczeństwo polskie zagrożone dominacją ZOMO sapiens. Coraz trudniej uwierzyć, że kilkanaście lat temu żyliśmy w tym okrutnym politycznym kabarecie. Niestety, upadek PRL nie oznacza upadku głupoty, bo byłyby to dwa szczęścia naraz. A powszechnie wiadomo, że tylko nieszczęścia chodzą parami, a nawet niekiedy w grupach, co widać w czasie licznych demonstracji w Warszawie. Potęga głupoty PRL-owskiej ciągle daje znać o sobie także w III RP. Bijące serce PSL, czyli Andrzej Lepper, wraz z rolnikami demonstrującymi na warszawskich ulicach po raz kolejny dowiedli, że są schodzącą grupą zawodową, dziedzictwem PRL-owskiej gospodarki niedoborów. Zamiast bić kukłę Balcerowicza, powinni bić swoich chłopskich, pożal się Boże, liderów, którzy żywią i bronią podupadających rolników. Żywią ich złudzeniami i bronią przed Unią Europejską. Weto Aleksandra Kwaśniewskiego wobec ustawy o PRL-owskich archiwach służb specjalnych to nic innego jak ciąg dalszy, a właściwie postscriptum do wystawy w Zachęcie, gdzie na jednym z ocenzurowanych zdjęć można zauważyć postać dziwnie podobną do obecnego prezydenta. I znowu za kilka lat studenci nie będą mogli zrozumieć, dlaczego pewien prezydent tak troszczył się o pewną grupę funkcjonariuszy, że poświęcił dobro większości. Mam nadzieję, że za kilka lat studenci dowiedzą się w końcu, jakie były przyczyny owego weta. Skoro w tym roku nie będzie przyspieszonej Wigilii, to stanie się tak dzięki karpiom z SLD i prezesowi, czyli prezydentowi - jak to obecnie się nazywa - Państwowego Gospodarstwa Rybnego. Cóż, głupota niezłomna przetrwała PRL.
Więcej możesz przeczytać w 50/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.