Wielu zachodnich ekspertów uważa, że przebieg reformy górnictwa jest testem na wiarygodność i skuteczność rządu Jerzego Buzka
- Gdyby na początku tego roku ktoś przewidział, że z górniczego pakietu socjalnego skorzysta ponad 20 tys. pracowników, zapewne byłby uznany za przesadnego optymistę, jeżeli nie za fantastę. Zatrudnienie w górnictwie (wraz z przechodzącymi na renty i emerytury) zmniejszy się o 31,8 tys. osób, czyli odejdzie 7,5 tys. więcej, niż zakłada rządowy program reformy sektora węglowego.
Powodzenie górniczego pakietu socjalnego cieszy, ponieważ obawy przed protestami i strajkami skutecznie paraliżowały próby reformowania sektora węglowego. Zła ocena sytuacji przez koalicję SLD-PSL i wynikające z tego zaniechania spowodowały, że gabinet premiera Jerzego Buzka stanął przed niezwykle trudnym zadaniem. Rząd zdecydował się jednak na opracowanie i konsekwentne wdrożenie reformy, której celem jest osiągnięcie do 2000 r. rentowności w spółkach węglowych. Jednym z ważniejszych, ale i najtrudniejszych środków wiodących do tego celu jest zmniejszenie zatrudnienia w kopalniach o 105 tys. osób. Przyjmując takie założenie, czuliśmy na sobie odpowiedzialność i presję społeczną. Przemiany w górnictwie dotykają bowiem nie tylko górników, ale również ich rodziny. Była to jednak decyzja konieczna, gdyż płace w górnictwie stanowią aż połowę kosztów wydobycia węgla. Reforma górnictwa obnażyła fałsz wielu obiegowych opinii o górnikach i szansach przemian. Po pierwsze, przebiega ona w atmosferze spokoju społecznego, na którą nie mają wielkiego wpływu marsze i protesty niektórych działaczy związkowych; odbieram je zresztą jako naturalny lobbing pracowniczy. Po drugie, powodzenie, jakim cieszy się pakiet socjalny wśród pracowników kopalń, jest dowodem na to, że górnicy nie boją się rozstania z sektorem, który dawał zatrudnienie ich ojcom, a nawet dziadkom. Po trzecie wreszcie - badania pokazały, że wielu pracodawców w województwie katowickim zamierza zatrudnić byłych pracowników kopalń. Fabryka Opla w Gliwicach nie będzie zatem wyjątkiem. Badania śląskich socjologów podważają obiegowe twierdzenia, jakoby pieniądze z odpraw górnicy masowo wydawali na doraźną konsumpcję, na przykład na zakup luksusowych aut. Okazuje się, że ponad połowa badanych ulokowała je w bankach, a co czwarty zainwestował w nowe miejsce pracy. Ponad połowa pracowników kopalń, którzy zrezygnowali w minionych miesiącach z pracy i wzięli odprawy, znalazła zatrudnienie poza górnictwem. Zawodowa aktywność górników niewątpliwie cieszy, jednak nie są oni zdani wyłącznie na własne siły. Rząd co roku będzie przeznaczać pieniądze na tworzenie nowych miejsc pracy w gminach górniczych. Biura pomocy zawodowej w Górniczej Agencji Pracy udzielają wsparcia odchodzącym, organizują szkolenia, przekwalifikowania, pozyskują oferty zatrudnienia. Ponadto pracodawcom, którzy przyjmą tych ludzi do pracy, przysługuje refundacja składek ZUS. Mimo że w latach 1990-1997 zmniejszono zatrudnienie w kopalniach o 170 tys. osób (w tym roku o prawie 32 tys. osób), spółki węglowe są nadal deficytowe. Jednym z głównych powodów narastania strat są nadmierne i nie wykorzystane zdolności produkcyjne kopalń. W 1989 r. polska gospodarka - energochłonna i nieefektywna - potrzebowała 145 mln ton węgla. W tym roku zużycie węgla kamiennego w kraju wyniesie zaledwie 85 mln ton, a sprzedaż spadła - w porównaniu z 1997 r. - o 20 proc., zmniejszając przychody kopalń o 2,5 mld zł. Krajowy rynek dusi się od nadmiaru węgla. Konieczne jest ponadto oddłużenie górnictwa (6,9 mld zł), co przewidziano w programie reformy. Skala umorzeń jest uzasadniona nie tylko z ekonomicznego, ale i moralnego punktu widzenia. W minionych latach górnictwo poniosło bowiem ogromne koszty z powodu administracyjnego utrzymywania cen węgla. Trzeba zlikwidować nierentowne kopalnie, prywatyzować, zmniejszać zatrudnienie i nieopłacalny eksport i zmieniać metody zarządzania. Wielu zachodnich ekspertów uważa, że przebieg reformy górnictwa jest testem na wiarygodność i skuteczność rządu Jerzego Buzka. Podzielam ich opinię.
Powodzenie górniczego pakietu socjalnego cieszy, ponieważ obawy przed protestami i strajkami skutecznie paraliżowały próby reformowania sektora węglowego. Zła ocena sytuacji przez koalicję SLD-PSL i wynikające z tego zaniechania spowodowały, że gabinet premiera Jerzego Buzka stanął przed niezwykle trudnym zadaniem. Rząd zdecydował się jednak na opracowanie i konsekwentne wdrożenie reformy, której celem jest osiągnięcie do 2000 r. rentowności w spółkach węglowych. Jednym z ważniejszych, ale i najtrudniejszych środków wiodących do tego celu jest zmniejszenie zatrudnienia w kopalniach o 105 tys. osób. Przyjmując takie założenie, czuliśmy na sobie odpowiedzialność i presję społeczną. Przemiany w górnictwie dotykają bowiem nie tylko górników, ale również ich rodziny. Była to jednak decyzja konieczna, gdyż płace w górnictwie stanowią aż połowę kosztów wydobycia węgla. Reforma górnictwa obnażyła fałsz wielu obiegowych opinii o górnikach i szansach przemian. Po pierwsze, przebiega ona w atmosferze spokoju społecznego, na którą nie mają wielkiego wpływu marsze i protesty niektórych działaczy związkowych; odbieram je zresztą jako naturalny lobbing pracowniczy. Po drugie, powodzenie, jakim cieszy się pakiet socjalny wśród pracowników kopalń, jest dowodem na to, że górnicy nie boją się rozstania z sektorem, który dawał zatrudnienie ich ojcom, a nawet dziadkom. Po trzecie wreszcie - badania pokazały, że wielu pracodawców w województwie katowickim zamierza zatrudnić byłych pracowników kopalń. Fabryka Opla w Gliwicach nie będzie zatem wyjątkiem. Badania śląskich socjologów podważają obiegowe twierdzenia, jakoby pieniądze z odpraw górnicy masowo wydawali na doraźną konsumpcję, na przykład na zakup luksusowych aut. Okazuje się, że ponad połowa badanych ulokowała je w bankach, a co czwarty zainwestował w nowe miejsce pracy. Ponad połowa pracowników kopalń, którzy zrezygnowali w minionych miesiącach z pracy i wzięli odprawy, znalazła zatrudnienie poza górnictwem. Zawodowa aktywność górników niewątpliwie cieszy, jednak nie są oni zdani wyłącznie na własne siły. Rząd co roku będzie przeznaczać pieniądze na tworzenie nowych miejsc pracy w gminach górniczych. Biura pomocy zawodowej w Górniczej Agencji Pracy udzielają wsparcia odchodzącym, organizują szkolenia, przekwalifikowania, pozyskują oferty zatrudnienia. Ponadto pracodawcom, którzy przyjmą tych ludzi do pracy, przysługuje refundacja składek ZUS. Mimo że w latach 1990-1997 zmniejszono zatrudnienie w kopalniach o 170 tys. osób (w tym roku o prawie 32 tys. osób), spółki węglowe są nadal deficytowe. Jednym z głównych powodów narastania strat są nadmierne i nie wykorzystane zdolności produkcyjne kopalń. W 1989 r. polska gospodarka - energochłonna i nieefektywna - potrzebowała 145 mln ton węgla. W tym roku zużycie węgla kamiennego w kraju wyniesie zaledwie 85 mln ton, a sprzedaż spadła - w porównaniu z 1997 r. - o 20 proc., zmniejszając przychody kopalń o 2,5 mld zł. Krajowy rynek dusi się od nadmiaru węgla. Konieczne jest ponadto oddłużenie górnictwa (6,9 mld zł), co przewidziano w programie reformy. Skala umorzeń jest uzasadniona nie tylko z ekonomicznego, ale i moralnego punktu widzenia. W minionych latach górnictwo poniosło bowiem ogromne koszty z powodu administracyjnego utrzymywania cen węgla. Trzeba zlikwidować nierentowne kopalnie, prywatyzować, zmniejszać zatrudnienie i nieopłacalny eksport i zmieniać metody zarządzania. Wielu zachodnich ekspertów uważa, że przebieg reformy górnictwa jest testem na wiarygodność i skuteczność rządu Jerzego Buzka. Podzielam ich opinię.
Więcej możesz przeczytać w 50/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.