Program "Mini Playback Show" to miniwykonawcy, ale nie miniprodukcja
Rozrywka dla dzieci do niedawna traktowana była przez polską telewizję jak zło konieczne. Programy dla najmłodszych muszą być przygotowywane dużo bardziej starannie niż dla dorosłych, ponieważ mają zadowolić szalenie wymagającą publiczność. Większość produkcji telewizyjnych adresowanych do młodego widza wymaga od uczestników zaprezentowania konkretnych umiejętności. TVN nie stawia żadnych warunków uczestnictwa w programie w "Mini Playback Shaw" - wystarczy być dzieckiem.
Jest to program przeznaczony dla wszystkich dzieci w wieku szkolnym. Są one zarówno bohaterami, jak i widownią. Na udział w nagraniu ma szansę niemal każde dziecko, nawet to, które nie potrafi śpiewać, tańczyć i bardzo często bywa nieśmiałe. - Nikt nie jest wszechstronny. W programie cała tajemnica sukcesu opiera się na właściwym doborze piosenki dla każdego dziecka. Ktoś, kto nie potrafi tańczyć, może się okazać fantastycznym wykonawcą piosenki nastrojowej, opartej na emocjach - mówi Jerzy Kramarczyk, reżyser programu.
Wszelkie dodatki zapewniane przez producenta, czyli kostiumy, charakteryzacja, drugi plan, statyści, zespoły taneczne czy muzyczne, powodują, że niedociągnięcia ze strony głównego bohatera nie mają większego znaczenia. Niepewność dzieci najbardziej widoczna jest w "sklepiku", gdzie wybierają stroje potrzebne do występu i rozmawiają z prowadzącą program Sandrą Walter. To ona musi sprawić, by każde z nich poczuło się pewniej, chciało być rozmowne i dowcipne. Prowadząca uważa to za swoje główne zadanie. Po wyjściu na scenę w dziecku następuje całkowite przeistoczenie. - Myślę, że najważniejszym czynnikiem jest tu wzorzec, którego każde dziecko poszukuje. Dobrze jest, kiedy idolem są rodzice, gorzej dzieje się wówczas, gdy stają się nim koledzy z podwórka. W naszym programie wzorcami są uwielbiane przez dzieci gwiazdy muzyki - twierdzi Jerzy Kramarczyk.
Dzieci występujące w dzisiejszych programach rozrywkowych to już zupełnie inne pokolenie niż to sprzed kilkunastu lat. Chcą się wyróżniać, pokazać i zaistnieć, choć jednocześnie onieśmielają je wywiady, widownia i kamery. Sandra Walter wspomina, że gdy jako dziewięciolatek występowała w "5-10-15", nie mogła wykrztusić z siebie słowa i dopiero "przekupiona" gumą "Mamba", odpowiedziała na postawione jej pytania. Dlatego doskonale zdaje sobie sprawę, iż rozmowy z dziećmi to jedna z najtrudniejszych rzeczy w jej programie. - Nabrałam wprawy w ocenie, z którym dzieckiem mogę mieć problem, a z którym nie. Zdarza się jednak tak, że to, co dzieci mówią przed programem, nie przekłada się na nagranie - mówi Sandra Walter. - Najgorzej było z grupą chłopców, którzy w czasie prób byli bardzo weseli, a kiedy powinni zacząć rozmawiać przed kamerą, nie potrafili wykrztusić słowa. Poprosiłam ich wówczas, by sami podpowiedzieli mi, o czym chcą rozmawiać, i wszystko wypadło bardzo dobrze. Ta metoda działa również wtedy, gdy dziecko wstydzi się, peszy je duża liczba widzów na sali oraz zainteresowanie jego osobą. W sytuacjach podbramkowych proszę rodziców, by opowiedzieli mi coś o dziecku. Staram się jednak, by kontakt z rodzicami był ograniczony, ponieważ zdarza się, że instruują oni swoje pociechy, co powinny mówić, a czego nie. Wtedy tłumaczę rodzicom, że cały urok zabawy polega na tym, że dziecko ma pełną swobodę i może wyrażać swoje myśli i uczucia własnymi słowami. Jeżeli wyczuję "rodzicielską ingerencję", zmieniam zupełnie temat i sprowadzam rozmowę na inne tory.
Lata praktyki w wielu krajach (Portugalia, Niemcy, Belgia, Holandia , Szwecja i Polska) pokazują, że taka formuła programu, jaką ma "Mini Playback Show", sprawdza się znakomicie. - Przedstawiciele firmy ENDEMOL Entertainment, założonej przez Johna de Mola i Joopa van den Endego, obecni na nagraniu naszego programu byli bardzo usatysfakcjonowani poziomem, jaki prezentuje polskie wydanie "Mini Playback Show" - mówi Jerzy Kramarczyk. W Holandii program emitowany jest o godzinie dwudziestej, co zapewnia mu wysoką oglądalność i trochę inny rodzaj widza niż w naszym kraju. Polski widz spragniony jest programów opartych na emocjach, a takie są właśnie audycje telewizyjne z udziałem dzieci. Dlatego też pora, w jakiej u nas nadawany jest program - niedziela 17.15 - przyciąga całe rodziny. W Polsce "Mini Playback Show" realizowany jest już trzeci sezon. W czasie emisji podawany jest adres, pod który widzowie mogą nadsyłać swoje zgłoszenia. Zwykle nadchodzi nie tylko korespondencja, - także gotowe kasety wideo. Dzieci z odpowiednim wyprzedzeniem otrzymują zawiadomienie, że przeszły pierwszy etap eliminacji i że mają szansę na dopracowanie swoich występów; otrzymują wskazówki, w jakim fragmencie należy coś poprawić, czasami proponuje się im nawet zmianę repertuaru. Po wstępnych eliminacjach dochodzi do spotkania w studiu. - Dla dziecka jest to wielka zmiana, bo nagranie odbywa się w zupełnie innej rzeczywistości niż ta, w której przygotowywały swoje materiały do castingu. Maluchy jednak doskonale radzą sobie z tym problemem i nie widać, aby obawiały się zmiany okoliczności występu - mówi Jerzy Kramarczyk. - Rano każdy ma godzinną próbę z kamerą, podczas której ekipy ustawiają dźwięk i światło. Program nagrywany jest raz w roku przez dwa tygodnie i to obliguje do tego, by wszystko perfekcyjnie przygotować - mówi Sandra Walter.
Świat niedoścignionych marzeń, chęć zostania choć na chwilę kimś ważnym i sławnym istnieje w każdym z nas i to wszystko podczas trwania programu zapewniane jest dzieciom. "Mini Playback Show" nie obiecuje karier, zapewnia natomiast kilkuminutową zabawę pozwalającą spełnić te marzenia. A wideoklip staje się pamiątką na całe życie.
Jest to program przeznaczony dla wszystkich dzieci w wieku szkolnym. Są one zarówno bohaterami, jak i widownią. Na udział w nagraniu ma szansę niemal każde dziecko, nawet to, które nie potrafi śpiewać, tańczyć i bardzo często bywa nieśmiałe. - Nikt nie jest wszechstronny. W programie cała tajemnica sukcesu opiera się na właściwym doborze piosenki dla każdego dziecka. Ktoś, kto nie potrafi tańczyć, może się okazać fantastycznym wykonawcą piosenki nastrojowej, opartej na emocjach - mówi Jerzy Kramarczyk, reżyser programu.
Wszelkie dodatki zapewniane przez producenta, czyli kostiumy, charakteryzacja, drugi plan, statyści, zespoły taneczne czy muzyczne, powodują, że niedociągnięcia ze strony głównego bohatera nie mają większego znaczenia. Niepewność dzieci najbardziej widoczna jest w "sklepiku", gdzie wybierają stroje potrzebne do występu i rozmawiają z prowadzącą program Sandrą Walter. To ona musi sprawić, by każde z nich poczuło się pewniej, chciało być rozmowne i dowcipne. Prowadząca uważa to za swoje główne zadanie. Po wyjściu na scenę w dziecku następuje całkowite przeistoczenie. - Myślę, że najważniejszym czynnikiem jest tu wzorzec, którego każde dziecko poszukuje. Dobrze jest, kiedy idolem są rodzice, gorzej dzieje się wówczas, gdy stają się nim koledzy z podwórka. W naszym programie wzorcami są uwielbiane przez dzieci gwiazdy muzyki - twierdzi Jerzy Kramarczyk.
Dzieci występujące w dzisiejszych programach rozrywkowych to już zupełnie inne pokolenie niż to sprzed kilkunastu lat. Chcą się wyróżniać, pokazać i zaistnieć, choć jednocześnie onieśmielają je wywiady, widownia i kamery. Sandra Walter wspomina, że gdy jako dziewięciolatek występowała w "5-10-15", nie mogła wykrztusić z siebie słowa i dopiero "przekupiona" gumą "Mamba", odpowiedziała na postawione jej pytania. Dlatego doskonale zdaje sobie sprawę, iż rozmowy z dziećmi to jedna z najtrudniejszych rzeczy w jej programie. - Nabrałam wprawy w ocenie, z którym dzieckiem mogę mieć problem, a z którym nie. Zdarza się jednak tak, że to, co dzieci mówią przed programem, nie przekłada się na nagranie - mówi Sandra Walter. - Najgorzej było z grupą chłopców, którzy w czasie prób byli bardzo weseli, a kiedy powinni zacząć rozmawiać przed kamerą, nie potrafili wykrztusić słowa. Poprosiłam ich wówczas, by sami podpowiedzieli mi, o czym chcą rozmawiać, i wszystko wypadło bardzo dobrze. Ta metoda działa również wtedy, gdy dziecko wstydzi się, peszy je duża liczba widzów na sali oraz zainteresowanie jego osobą. W sytuacjach podbramkowych proszę rodziców, by opowiedzieli mi coś o dziecku. Staram się jednak, by kontakt z rodzicami był ograniczony, ponieważ zdarza się, że instruują oni swoje pociechy, co powinny mówić, a czego nie. Wtedy tłumaczę rodzicom, że cały urok zabawy polega na tym, że dziecko ma pełną swobodę i może wyrażać swoje myśli i uczucia własnymi słowami. Jeżeli wyczuję "rodzicielską ingerencję", zmieniam zupełnie temat i sprowadzam rozmowę na inne tory.
Lata praktyki w wielu krajach (Portugalia, Niemcy, Belgia, Holandia , Szwecja i Polska) pokazują, że taka formuła programu, jaką ma "Mini Playback Show", sprawdza się znakomicie. - Przedstawiciele firmy ENDEMOL Entertainment, założonej przez Johna de Mola i Joopa van den Endego, obecni na nagraniu naszego programu byli bardzo usatysfakcjonowani poziomem, jaki prezentuje polskie wydanie "Mini Playback Show" - mówi Jerzy Kramarczyk. W Holandii program emitowany jest o godzinie dwudziestej, co zapewnia mu wysoką oglądalność i trochę inny rodzaj widza niż w naszym kraju. Polski widz spragniony jest programów opartych na emocjach, a takie są właśnie audycje telewizyjne z udziałem dzieci. Dlatego też pora, w jakiej u nas nadawany jest program - niedziela 17.15 - przyciąga całe rodziny. W Polsce "Mini Playback Show" realizowany jest już trzeci sezon. W czasie emisji podawany jest adres, pod który widzowie mogą nadsyłać swoje zgłoszenia. Zwykle nadchodzi nie tylko korespondencja, - także gotowe kasety wideo. Dzieci z odpowiednim wyprzedzeniem otrzymują zawiadomienie, że przeszły pierwszy etap eliminacji i że mają szansę na dopracowanie swoich występów; otrzymują wskazówki, w jakim fragmencie należy coś poprawić, czasami proponuje się im nawet zmianę repertuaru. Po wstępnych eliminacjach dochodzi do spotkania w studiu. - Dla dziecka jest to wielka zmiana, bo nagranie odbywa się w zupełnie innej rzeczywistości niż ta, w której przygotowywały swoje materiały do castingu. Maluchy jednak doskonale radzą sobie z tym problemem i nie widać, aby obawiały się zmiany okoliczności występu - mówi Jerzy Kramarczyk. - Rano każdy ma godzinną próbę z kamerą, podczas której ekipy ustawiają dźwięk i światło. Program nagrywany jest raz w roku przez dwa tygodnie i to obliguje do tego, by wszystko perfekcyjnie przygotować - mówi Sandra Walter.
Świat niedoścignionych marzeń, chęć zostania choć na chwilę kimś ważnym i sławnym istnieje w każdym z nas i to wszystko podczas trwania programu zapewniane jest dzieciom. "Mini Playback Show" nie obiecuje karier, zapewnia natomiast kilkuminutową zabawę pozwalającą spełnić te marzenia. A wideoklip staje się pamiątką na całe życie.
Więcej możesz przeczytać w 50/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.