Dlaczego transplantacje rodzinne należą w Polsce do rzadkości?
Na świecie coraz częściej stosowaną metodą leczenia jest transplantacja organów pobranych od żywych dawców, przeważnie członków rodziny. W USA przeszczepiana jest dzięki nim co czwarta nerka, a w Szwecji, na Bliskim i Dalekim Wschodzie - nawet co druga. W Polsce tego typu operacje stanowią tylko 3 proc. wszystkich wykonywanych transplantacji, a pierwszego rodzinnego przeszczepienia wątroby dokonano dopiero w tym roku. Również szpik przeznaczony do transplantacji rzadko pochodzi od członków rodziny.
Około 8 tys. osób korzysta w naszym kraju ze sztucznej nerki. Zabiegi dializy wykonywane są trzy razy w tygodniu i obciążają co roku budżet państwa sumą 477 mln zł. Każdego roku do przeszczepów nerek kwalifikowanych jest 2,5 tys. chorych ze skrajną niewydolnością tego organu. W tym roku takich operacji wykonano tylko 507, chociaż zaplanowano ich 650. Na transplantację polscy pacjenci czekają średnio dwa i pół roku, ale w wypadku 40 proc. z nich okres ten wydłuża się nawet do pięciu lat. Nerka przeważnie pozyskiwana jest od zmarłych. Każdego roku tylko sześć-dziesięć osób decyduje się na oddanie jej bliskim, podczas gdy na całym świecie takich zabiegów wykonuje się kilka tysięcy.
- Mała liczba transplantacji rodzinnych wynika przede wszystkim z braku wiedzy i uprzedzeń - uważa prof. Janusz Wałaszewski, dyrektor Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego ds. Transplantacji Poltransplant. Pierwszego przeszczepienia nerki pobranej od osoby spokrewnionej dokonano przed 45 laty. Długoletnie obserwacje prowadzone w Stanach Zjednoczonych wykazały, że po zabiegu stan zdrowia dawców nie pogarsza się - nawet towarzystwa ubezpieczeniowe nie ustalają dla nich innych stawek. Zdaniem prof. Wałaszewskiego, z powodu małej liczby dawców zmarłych przeszczepy rodzinne powinny się w naszym kraju stać powszechną metodą leczenia. Tym bardziej że nerka od żywego dawcy funkcjonuje sprawniej i dłużej.
Dr Danuta Stryjecka-Rowińska z Instytutu Transplantacji w Warszawie uważa, że przyczyną uprzedzeń do rodzinnych przeszczepów jest brak rzetelnej informacji. Na Centralną Listę Biorców zgłaszanych jest każdego roku 3,5 tys. osób. W każdym ze 150 ośrodków dializacyjnych dokonujących takich zgłoszeń powinna się odbyć rozmowa z rodziną chorego, w czasie której przekazane zostaną informacje o zaletach transplantacji rodzinnej i niewielkim ryzyku związanym z zabiegiem. Niestety, najczęściej nikt takich rozmów nie przeprowadza. Czasem pacjenci sami rezygnują z możliwości przeszczepienia nerki, gdyż dobrze znoszą dializy i boją się, że po operacji ich stan zdrowia się pogorszy. Na przeszczep wątroby czeka w Polsce prawie czterdzieścioro dzieci rocznie, przeważnie cierpiących na niedrożność dróg żółciowych. U dorosłych organ ten niszczą silne zatrucia, wirusowe zapalenie, nowotwory, a także nadużywanie alkoholu. W 1998 r. w naszym kraju przeprowadzono 27 transplantacji wątroby, w tym roku zaplanowano ich 50, a wykonano połowę. Największym utrudnieniem jest brak organów. Dla wielu chorych dzieci ratunkiem mogą więc być transplantacje rodzinne. Zabiegi te wykonywane są na świecie od dziewięciu lat, a niektóre ośrodki rocznie przeprowadzają ich kilkadziesiąt. W tym roku po raz pierwszy w naszym kraju ojciec przekazał część wątroby córce. Operację przeprowadziły dwa zespoły chirurgów z Centrum Zdrowia Dziecka i Centralnego Szpitala Klinicznego przy ul. Banacha w Warszawie. Przeszczep się przyjął i dziewczynka już po kilku dniach zaczęła samodzielnie jeść. Tata doskonale zniósł zabieg i po tygodniu opuścił szpital.
- Wykonywanie rodzinnych transplantacji wątroby ograniczały dotychczas trudności techniczne. Od zmarłych organ na przeszczep pobiera się w całości, a połączenia wymagają tylko przewody żółciowe oraz naczynia krwionośne doprowadzające i odprowadzające krew. Transplantacja od żywego dawcy jest możliwa dzięki temu, że wątroba ma osiem segmentów z niezależnymi naczyniami krwionośnymi i żółciowymi. Aby przywrócić dziecku zdrowie, wystarczy przeszczepienie tylko dwóch. Jest to jednak bardzo skomplikowa- ne - wyjaśnia prof. Marek Krawczyk, kierownik Kliniki Chirurgii Ogólnej i Chorób Wątroby Centralnego Szpitala Klinicznego przy ul. Banacha w Warszawie. W obydwu częściach przeciętej wątroby trzeba zespolić kilkaset drobnych naczyń krwionośnych. By zapobiec obumarciu organu, zabieg resekcji odbywa się bez odcinania do niego dopływu krwi. Przecięcia samego miąższu wątroby dawcy wykonuje się za pomocą specjalnego urządzenia ultradźwiękowego, rozdzielającego tkanki bez ich uszkodzenia - dodaje prof.Krawczyk.
- Rodzinne transplantacje wątroby, chociaż skomplikowane, są bardzo korzystne dla osoby przyjmującej organ - przekonuje dr hab. Piotr Kaliciński, kierownik Chirurgii Dziecięcej i Transplantologii Centrum Zdrowia Dziecka. Można dobrze przygotować do zabiegu zarówno dawcę, jak i biorcę, wszechstronnie ich przebadać i operację przeprowadzić w najbardziej korzystnym dla nich okresie. Bardzo ważne jest i to, że organ jest wtedy świeży. Podczas pierwszej rodzinnej transplantacji wątroby w Polsce fragment organu ojca został podłączony do krwiobiegu córki już po 2,5 godzinach od pobrania (przewóz przez zatłoczoną stolicę z Ochoty do Międzylesia trwał tylko 14 minut). Jest to bardzo ważne, ponieważ zwykle między pobraniem organu od zmarłego a operacją upływa wiele godzin i dlatego ok. 10 proc. zabiegów kończy się niepowodzeniem. Przeszczep pobrany od osoby żyjącej bardzo szybko podejmuje pracę. Kolejna rodzinna transplantacja wątroby będzie przeprowadzona prawdopodobnie jeszcze w grudniu. W przyszłym roku chirurdzy chcieliby wykonać około dziesięciu podobnych zabiegów, co dwukrotnie zwiększyłoby liczbę transplantacji wątroby u dzieci. - Niestety, nie wszyscy chętni mogą zostać dawcami. Wątroby nie pobiera się od osób, które przeszły na przykład jej wirusowe zapalenie lub inne choroby, które mogłyby być przeniesione na biorcę - mówi doc. Kaliciński. - Czasem nie przeprowadza się zabiegu ze względów społecznych. Tak było w wypadku dwuletniego chłopca z Ostrowca Świętokrzyskiego. Po przeszczepieniu obniża się bowiem odporność organizmu chorego. Tymczasem rodzina chłopca żyła w bardzo trudnych warunkach, sprzyjających powstawaniu infekcji. Zdecydujemy się na zabieg, jeżeli władze miasta przyznają tej rodzinie lokal nadający się do mieszkania.
Przeszczepienie szpiku kostnego ratuje życie w wypadku wielu chorób krwi, także nowotworowych. Jednak u dawcy i biorcy zgodnych musi być sześć antygenów - co u osób niespokrewnionych zdarza się bardzo rzadko. Dlatego niezwykle ważne jest dawstwo rodzinne. Zdaniem prof. Romy Rokickiej-Milewskiej, kierownika Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii Szpitala Klinicznego im prof. M. Michałowicza w Warszawie, transplantacje rodzinne szpiku wykonuje się rzadko nie z powodu braku pieniędzy czy uprzedzeń, ale dlatego że polskie rodziny są nieliczne. Przed wykonaniem zabiegu badani są bowiem wszyscy członkowie rodzin. Największą zgodność wykazują, oczywiście, bliźnięta jednojajowe, jest ich jednak bardzo mało. Rzadka jest zgodność antygenów u dwójki rodzeństwa. Przed kilku laty rodzice czekającego na przeszczep Pawła (jedynaka) zdecydowali się na drugie dziecko. Na szczęście badania wykazały, że drugi syn mógł być dawcą.
- Nadzieją dla wielu chorych jest też przeszczep szpiku od dawcy częściowo zgodnego. Jest nim zawsze któryś z rodziców. Dotychczas barierą w wykonywaniu takich zabiegów był ostry odrzut lub ciężkie powikłania okołoprzeszczepowe. Teraz już wiadomo, że wywołują je niektóre frakcje limfocytów. Laboratoryjna (pozaustrojowa) modyfikacja szpiku dawcy umożliwia ich usunięcie - wyjaśnia prof. Janina Bogusławska-Jaworska, kierownik Kliniki Hematologii i Onkologii Dziecięcej Akademii Medycznej we Wrocławiu. Wrocławska klinika już trzeci rok przeprowadza takie operacje u dzieci (dotychczas wykonano ich jedenaście). Po rozbudowie oddziału będzie można dwukrotnie zwiększyć liczbę wszystkich transplantacji (do 60 w przyszłym roku).
Chorzy boją się, że reforma zdrowia może wpłynąć na ograniczenie liczby transplantacji, ponieważ są to zabiegi bardzo drogie. Przeszczepienie nerki kosztuje 54 tys. zł, rodzinna transplantacja szpiku - ponad 100 tys., a przeszczepienie wątroby i szpiku od dawcy niespokrewnionego - 200 tys. Zdaniem Bożeny Barcikowskiej, głównego specjalisty ds. przeszczepów w Ministerstwie Zdrowia, obawy o brak środków nie są uzasadnione, ponieważ transplantacje finansuje się z budżetu centralnego, a pieniądze docierają do szpitali w ciągu miesiąca od operacji. W tym roku przeznaczono na nie 78 mln zł i nie wszystkie środki zostały wykorzystane. Do grudnia wykonano tylko połowę planowanych transplantacji wątroby, przeszczepiono też znacznie mniej nerek. W 2000 r. na takie zabiegi zarezerwowanych zostanie ponad 120 mln zł (o 65 proc. środków więcej niż w tym roku). Najbardziej wzrośnie liczba transplantacji nerek (do 800 operacji) - oczywiście, jeśli usprawniona zostanie procedura pozyskiwania organów od osób zmarłych, a rodziny chorych częściej będą chciały przekazać najbliższej osobie dar życia.
Około 8 tys. osób korzysta w naszym kraju ze sztucznej nerki. Zabiegi dializy wykonywane są trzy razy w tygodniu i obciążają co roku budżet państwa sumą 477 mln zł. Każdego roku do przeszczepów nerek kwalifikowanych jest 2,5 tys. chorych ze skrajną niewydolnością tego organu. W tym roku takich operacji wykonano tylko 507, chociaż zaplanowano ich 650. Na transplantację polscy pacjenci czekają średnio dwa i pół roku, ale w wypadku 40 proc. z nich okres ten wydłuża się nawet do pięciu lat. Nerka przeważnie pozyskiwana jest od zmarłych. Każdego roku tylko sześć-dziesięć osób decyduje się na oddanie jej bliskim, podczas gdy na całym świecie takich zabiegów wykonuje się kilka tysięcy.
- Mała liczba transplantacji rodzinnych wynika przede wszystkim z braku wiedzy i uprzedzeń - uważa prof. Janusz Wałaszewski, dyrektor Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego ds. Transplantacji Poltransplant. Pierwszego przeszczepienia nerki pobranej od osoby spokrewnionej dokonano przed 45 laty. Długoletnie obserwacje prowadzone w Stanach Zjednoczonych wykazały, że po zabiegu stan zdrowia dawców nie pogarsza się - nawet towarzystwa ubezpieczeniowe nie ustalają dla nich innych stawek. Zdaniem prof. Wałaszewskiego, z powodu małej liczby dawców zmarłych przeszczepy rodzinne powinny się w naszym kraju stać powszechną metodą leczenia. Tym bardziej że nerka od żywego dawcy funkcjonuje sprawniej i dłużej.
Dr Danuta Stryjecka-Rowińska z Instytutu Transplantacji w Warszawie uważa, że przyczyną uprzedzeń do rodzinnych przeszczepów jest brak rzetelnej informacji. Na Centralną Listę Biorców zgłaszanych jest każdego roku 3,5 tys. osób. W każdym ze 150 ośrodków dializacyjnych dokonujących takich zgłoszeń powinna się odbyć rozmowa z rodziną chorego, w czasie której przekazane zostaną informacje o zaletach transplantacji rodzinnej i niewielkim ryzyku związanym z zabiegiem. Niestety, najczęściej nikt takich rozmów nie przeprowadza. Czasem pacjenci sami rezygnują z możliwości przeszczepienia nerki, gdyż dobrze znoszą dializy i boją się, że po operacji ich stan zdrowia się pogorszy. Na przeszczep wątroby czeka w Polsce prawie czterdzieścioro dzieci rocznie, przeważnie cierpiących na niedrożność dróg żółciowych. U dorosłych organ ten niszczą silne zatrucia, wirusowe zapalenie, nowotwory, a także nadużywanie alkoholu. W 1998 r. w naszym kraju przeprowadzono 27 transplantacji wątroby, w tym roku zaplanowano ich 50, a wykonano połowę. Największym utrudnieniem jest brak organów. Dla wielu chorych dzieci ratunkiem mogą więc być transplantacje rodzinne. Zabiegi te wykonywane są na świecie od dziewięciu lat, a niektóre ośrodki rocznie przeprowadzają ich kilkadziesiąt. W tym roku po raz pierwszy w naszym kraju ojciec przekazał część wątroby córce. Operację przeprowadziły dwa zespoły chirurgów z Centrum Zdrowia Dziecka i Centralnego Szpitala Klinicznego przy ul. Banacha w Warszawie. Przeszczep się przyjął i dziewczynka już po kilku dniach zaczęła samodzielnie jeść. Tata doskonale zniósł zabieg i po tygodniu opuścił szpital.
- Wykonywanie rodzinnych transplantacji wątroby ograniczały dotychczas trudności techniczne. Od zmarłych organ na przeszczep pobiera się w całości, a połączenia wymagają tylko przewody żółciowe oraz naczynia krwionośne doprowadzające i odprowadzające krew. Transplantacja od żywego dawcy jest możliwa dzięki temu, że wątroba ma osiem segmentów z niezależnymi naczyniami krwionośnymi i żółciowymi. Aby przywrócić dziecku zdrowie, wystarczy przeszczepienie tylko dwóch. Jest to jednak bardzo skomplikowa- ne - wyjaśnia prof. Marek Krawczyk, kierownik Kliniki Chirurgii Ogólnej i Chorób Wątroby Centralnego Szpitala Klinicznego przy ul. Banacha w Warszawie. W obydwu częściach przeciętej wątroby trzeba zespolić kilkaset drobnych naczyń krwionośnych. By zapobiec obumarciu organu, zabieg resekcji odbywa się bez odcinania do niego dopływu krwi. Przecięcia samego miąższu wątroby dawcy wykonuje się za pomocą specjalnego urządzenia ultradźwiękowego, rozdzielającego tkanki bez ich uszkodzenia - dodaje prof.Krawczyk.
- Rodzinne transplantacje wątroby, chociaż skomplikowane, są bardzo korzystne dla osoby przyjmującej organ - przekonuje dr hab. Piotr Kaliciński, kierownik Chirurgii Dziecięcej i Transplantologii Centrum Zdrowia Dziecka. Można dobrze przygotować do zabiegu zarówno dawcę, jak i biorcę, wszechstronnie ich przebadać i operację przeprowadzić w najbardziej korzystnym dla nich okresie. Bardzo ważne jest i to, że organ jest wtedy świeży. Podczas pierwszej rodzinnej transplantacji wątroby w Polsce fragment organu ojca został podłączony do krwiobiegu córki już po 2,5 godzinach od pobrania (przewóz przez zatłoczoną stolicę z Ochoty do Międzylesia trwał tylko 14 minut). Jest to bardzo ważne, ponieważ zwykle między pobraniem organu od zmarłego a operacją upływa wiele godzin i dlatego ok. 10 proc. zabiegów kończy się niepowodzeniem. Przeszczep pobrany od osoby żyjącej bardzo szybko podejmuje pracę. Kolejna rodzinna transplantacja wątroby będzie przeprowadzona prawdopodobnie jeszcze w grudniu. W przyszłym roku chirurdzy chcieliby wykonać około dziesięciu podobnych zabiegów, co dwukrotnie zwiększyłoby liczbę transplantacji wątroby u dzieci. - Niestety, nie wszyscy chętni mogą zostać dawcami. Wątroby nie pobiera się od osób, które przeszły na przykład jej wirusowe zapalenie lub inne choroby, które mogłyby być przeniesione na biorcę - mówi doc. Kaliciński. - Czasem nie przeprowadza się zabiegu ze względów społecznych. Tak było w wypadku dwuletniego chłopca z Ostrowca Świętokrzyskiego. Po przeszczepieniu obniża się bowiem odporność organizmu chorego. Tymczasem rodzina chłopca żyła w bardzo trudnych warunkach, sprzyjających powstawaniu infekcji. Zdecydujemy się na zabieg, jeżeli władze miasta przyznają tej rodzinie lokal nadający się do mieszkania.
Przeszczepienie szpiku kostnego ratuje życie w wypadku wielu chorób krwi, także nowotworowych. Jednak u dawcy i biorcy zgodnych musi być sześć antygenów - co u osób niespokrewnionych zdarza się bardzo rzadko. Dlatego niezwykle ważne jest dawstwo rodzinne. Zdaniem prof. Romy Rokickiej-Milewskiej, kierownika Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii Szpitala Klinicznego im prof. M. Michałowicza w Warszawie, transplantacje rodzinne szpiku wykonuje się rzadko nie z powodu braku pieniędzy czy uprzedzeń, ale dlatego że polskie rodziny są nieliczne. Przed wykonaniem zabiegu badani są bowiem wszyscy członkowie rodzin. Największą zgodność wykazują, oczywiście, bliźnięta jednojajowe, jest ich jednak bardzo mało. Rzadka jest zgodność antygenów u dwójki rodzeństwa. Przed kilku laty rodzice czekającego na przeszczep Pawła (jedynaka) zdecydowali się na drugie dziecko. Na szczęście badania wykazały, że drugi syn mógł być dawcą.
- Nadzieją dla wielu chorych jest też przeszczep szpiku od dawcy częściowo zgodnego. Jest nim zawsze któryś z rodziców. Dotychczas barierą w wykonywaniu takich zabiegów był ostry odrzut lub ciężkie powikłania okołoprzeszczepowe. Teraz już wiadomo, że wywołują je niektóre frakcje limfocytów. Laboratoryjna (pozaustrojowa) modyfikacja szpiku dawcy umożliwia ich usunięcie - wyjaśnia prof. Janina Bogusławska-Jaworska, kierownik Kliniki Hematologii i Onkologii Dziecięcej Akademii Medycznej we Wrocławiu. Wrocławska klinika już trzeci rok przeprowadza takie operacje u dzieci (dotychczas wykonano ich jedenaście). Po rozbudowie oddziału będzie można dwukrotnie zwiększyć liczbę wszystkich transplantacji (do 60 w przyszłym roku).
Chorzy boją się, że reforma zdrowia może wpłynąć na ograniczenie liczby transplantacji, ponieważ są to zabiegi bardzo drogie. Przeszczepienie nerki kosztuje 54 tys. zł, rodzinna transplantacja szpiku - ponad 100 tys., a przeszczepienie wątroby i szpiku od dawcy niespokrewnionego - 200 tys. Zdaniem Bożeny Barcikowskiej, głównego specjalisty ds. przeszczepów w Ministerstwie Zdrowia, obawy o brak środków nie są uzasadnione, ponieważ transplantacje finansuje się z budżetu centralnego, a pieniądze docierają do szpitali w ciągu miesiąca od operacji. W tym roku przeznaczono na nie 78 mln zł i nie wszystkie środki zostały wykorzystane. Do grudnia wykonano tylko połowę planowanych transplantacji wątroby, przeszczepiono też znacznie mniej nerek. W 2000 r. na takie zabiegi zarezerwowanych zostanie ponad 120 mln zł (o 65 proc. środków więcej niż w tym roku). Najbardziej wzrośnie liczba transplantacji nerek (do 800 operacji) - oczywiście, jeśli usprawniona zostanie procedura pozyskiwania organów od osób zmarłych, a rodziny chorych częściej będą chciały przekazać najbliższej osobie dar życia.
Więcej możesz przeczytać w 50/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.